Frisco napisał(a):Piękne zdjęcia i ciekawa historia. Jeśli można prosić to napisz coś więcej o Twoim pobycie (jak to się zaczeło/skończyło, ciekawostki itp) bo choć w tamtych latach nawet "nie było mnie jeszcze w planach" to lubię takie historie.
p.s. Przypuszczam, że w tamtych latach dla przeciętnego Polaka wyjazd do Syrii to jak wyprawa na księżyc (nawet czas pasuje).
Jak to się zaczęło
Tata, po skończeniu studiów dostał nakaz pracy w WZR Kasprzak, szybko przeniósł się do Rawaru. Rawar to ... między innymi radary, radiolokacja.
Nakaz pracy zmusił Tatę z rezygnacji z występów w osadzie wioślarskiej, może nawet na Olimpiadzie. Tata i Mama trenowali wioślarstwo w AZS, Tata był jednym z poważnych kandydatów do występu na olimpiadzie, pojechał wtedy T. Kocerka.
Od 1956 r, roku mojego urodzenia Tata zajmował się "obroną" Syrii. Był w swojej firmie jednym z nielicznych, którzy znali się na temacie i znał dobrze język angielski. Ja, do drugiego roku życia "uciekałem" przed Tatą, był dla mnie osobą widzianą tylko w czasie krótkich pobytów w domu. W 1959 r zabrał nas, mnie i Mamę.
W pewnym momencie prawie doszło do zerwania kontraktu, Tata był wzywany do Polski, a Syryjczycy nie widzieli innej osoby do dalszej współpracy. Kontrakt został przedłużony, spędziłem tam 3 piękne, dziecięce lata.
Ja dalej
Wiele razy Tata wyjeżdżał do krajów arabskich na kolejne kontrakty, np do Libii. Zawsze zajmował się radiolokacją, obroną wybrzeża.
Ja, niestety, nigdy więcej nie pojechałem z rodzicami. Szkoda, wspomniana Libia przeszła mi koło nosa, romansów mi się zachciało, ślubu... Nie żałuję.
Tata był/jest dowodem na to, że nie zawsze przynależność partyjna decydowała o sukcesie. Nigdy nigdzie nie należał, w tym przypadku fachowość zwyciężyła. Mam dla jego postawy ogromy podziw.