Witam
Czytuje forum od dawna. Pomogliście mi zaplanować udane wakacje w Chorwacji, więc postaram się jakoś odwdzięczyć. Jeśli ktoś będzie miał jakieś pytania to pisać, postaram się odpowiedzieć. Tymczasem opisze sobie kilka moich odczuć dotyczących 15 dni w Baśce – może komuś będzie coś pomocne.
DOJAZD
Jechałem przez Słowacje, Węgry oraz po Chorwacji w jedną stronę autostradą a z powrotem drogami lokalnymi m.in. przez jeziora Plitvickie. Pierwszy kontakt z Chorwatami nie był zbyt miły (w sumie nie pierwszy bo w Chorwacji byłem 3 raz ale 1 tak naprawdę na własną rękę) – na autostradzie od granicy do obwodnicy Zagrzebia wydali mi o 20 kun za mało (przeliczyłem już jak wyjechałem za bramkę). Niby to nie pieniądze ale sama sytuacja na początku wakacji nie za miła.
Powrót jak pisałem miałem drogami lokalnymi. Uważać na rogatkach większych miejscowości. Udało mi się zapłacić mandacik. 75km/h w terenie zabudowanym. Chciał 100 euro albo 500 kun – po „poważnych polakach rozmowach” zostawiłem w budżecie chorwackim 300 kun. Może komuś się przyda: stali w okolicach Maljkovo (obok jeziora Perucko), dalej przy Kninie i Gracac.
Oznakowanie dróg bardzo dobre. Drogi generalnie w bardzo dobrym stanie – nawet te boczne.
EuroDisel niecałe 7 kun (ok. 6,80)
ZAKWATEROWANIE
Wyjechaliśmy wcześniej gdyż planowaliśmy plażowanie przez cały dzień nad Balatonem. Padało na Węgrzech więc pojechaliśmy prosto do Chorwacji. Dojechaliśmy w piątek wieczorem (a nie jak planowaliśmy w sobotę rano). Ze znalezieniem noclegu nie ma najmniejszego problemu – szczególnie w sobote, praktycznie przy każdym budynku lub rogatkach miasta stoi ktoś z kartką „apartament”. Powybrzydzaliśmy trochę (wysokie ceny, a niski standard - np. 80 euro za 4 osoby w lekko mówiąc nieciekawym pokoju ze starymi meblami oraz z jak to można nazwać aneksem na balkonie), ale po ok. 3 h znaleźliśmy fajne miejsce. Przejechaliśmy przez Brele ale nie było nic ciekawego i dopiero w Baśce znaleźliśmy coś takiego: http://www.baskavoda.hr/topic. Całe poddasze w naprawdę wysokim standardzie za (dość drogo) 80 euro (mogło tam spać 5 osób). Ale po wcześniejszych wizytach w innych apartamentach w tej samej cenie ale diametralnie innym standardzie wynajęliśmy ten od ręki. Generalnie nie będę się o tym rozpisywał. Jak ktoś będzie chciał wiedzieć coś więcej niech pyta.
Apartament mieliśmy na 11 dni bo później mieli go zarezerwowani Amerykanie (jakaś rodzina właścicieli).
Generalnie było bardzo mili. Codziennie witała nas super uśmiechnięta i wesoła 70 letnia babcia. Tak energicznej i przyjemnej osoby chyba tam nie widziałem. Można z nią było pogadać o wszystkim, a na wyjazd dała nam dwie litrowe butelki robionej rakiji. Super kobieta. Jej syn z żoną prowadzą ten obiekt. Facet rozmawia po angielsku więc z nim załatwialiśmy wszystkie sprawy związane z wynajęciem (zapłata, jakieś pytania itp.), jednak to jego żona była tak naprawdę kierowniczką
Jak pisałem apartament mieliśmy na 11 dni, później dogadaliśmy się że wynajmiemy u nich o niższym standardzie inny na kolejne 4 dni. Poprosili nas czy nie moglibyśmy się przenieś o 1 dzień wcześniej, żeby mogli przyszykować pokoje na nowych gości – zgodziliśmy się bez problemu. Przy przeprowadzce pytaliśmy się właściciela czy możemy opuścić pokuj ok. 15 w piątek, gdyż nie mamy klimy w samochodzie i nie chcielibyśmy jechać w upale – oczywiście zgodził się bez problemu.
Jednak w piątek o 9 rano przyszła do nas oburzona właścicielka (jego żona) z czteroma osobami za plecami (nowo przyjezdni), że o 10 mamy opuścić pokój bo ona ma nowych gości. Nie byliśmy spakowani, ani nic nie mieliśmy naszykowane na drogę. Zrobiło się nieprzyjemne zamieszanie. Przyjechał mąż (z kobietą nie dało się dyskutować) uzgodniliśmy, że o 12 wyjedziemy. Więcej nie dyskutowaliśmy, skończyły się uśmiechy i miłe pozdrowienia. Nowi goście w końcu zebrali się przed 12 i pojechali dalej.
Generalnie finał tego był taki, że z babcią i dziadkiem żegnaliśmy się 20 min przed budynkiem a do właścicieli trzeba było przyjść i oddać klucz w drzwiach ich synowi, choć cały czas wszyscy siedzieli na balkonie.
Chciałbym jednak zaznaczyć że, na pewno nie zepsuło to nam wakacji. Chorwacja to piękny kraj, z bogatą kultura i pięknymi widokami.
Podsumowując chciałbym jeszcze raz odpowiedzieć na pytania które nas nurtowały przed wyjazdem:
Nie ma problemu ze znalezieniem noclegu. Ceny noclegów w bardzo dużej mierze uzależnione są od lokalizacji obiektu. Dużo osób rozmawia po angielsku a jeśli nie to nie ma problemu dogadać się w jakiś inny sposób. Ogólnie życie dość drogi (jedzenie, napoje, restauracje, zwiedzanie; koszty wstępu). Nic nie kupować przy plaży nawet jeśli to supermarket. Wystarczy przejść się 100 metrów w głąb miast i oszczędzamy połowę pieniędzy.
Zwiedzaliśmy: Sibenik, wodospady Krk, Trogir, Split, Dubrownik, całą Riviere Makarską, wjechaliśmy na Sv. Jure oraz płynęliśmy statkiem (Biba) na Brac i Hvar ( miasta: Jelsa i Bol). Gdyby ktoś miał jakieś pytania pisać. Mam pozaznaczane na mapach bezpłatne parkingi, większe supermarkety itp.
Hmm. Co jeszcze... Aa pogoda była nie do zniesienia. O ile jestem raczej odporny na różne warunki atmosferyczne (czy to zimno czy gorąco) przez te 2 tygodnie było zdecydowanie za ciepło. Od 12 do 15 nie dało się egzystować nawet na plaży pod parasolem. Pod koniec pobytu wszystkich bolała już głowa po godzinnym pobycie na słońcu. Klima w pokojach (nie byłem tego wielkim zwolennikiem) ale się naprawdę przydała.
Co do mentalności ludzi, to jednak widać że są bardzo zachłanni na pieniądze i jak to w życiu, raz trafi się na przemiłych ludzi a raz nie.
Piszcze co was interesuje to na świeżo odpowiem.
Pozdrawiam Artur.

.png)
.png)
.png)
.png)