Wakacje 2014. Chorwacja, Czarnogóra i Albania.

no tak, piłka.
Nie wiem czy to normalne, ale patrząc na pejzaż w ogóle nie zarejestrowałem "sportowców".

Jak miło, że ktoś jeszcze zagląda.
Zapomniałem jeszcze napisać, że zakupy w sklepie okolicznym kosztowały 670 leków. Uregulowaliśmy także rachunek za kemping - 5 nocy x 12 euro x 140 = 1671 leków. Jakoś tak to wyszło.

12 sierpnia wtorek.

Dzisiaj jedziemy dalej. Wstajemy dość wcześnie bo w planie mamy zwiedzanie a potem jeszcze kilka kilometrów do zrobienia. Nasz pierwszy punkt jest oddalony o 105 km ale czas przejazdu będzie wynosić 2 godziny jak dobrze pójdzie.









Po śniadaniu i zebraniu obozu ruszamy dalej. Teraz będzie kilka zdjęć z trasy. Zajrzymy jeszcze raz do bazy okrętów, ale będą też nowe miejsca i ciekawe widoki. Trasa jest ciekawa. Musimy przejechać przez góry do doliny. Będzie ciekawie.

A oto cel naszej podróży: Gjirokastra.


CDN

Gjirokastra - "największe miasto na południu Albanii. Drugie po Beracie albańskie miasto mające status miasta-muzeum. Słynie z kamiennych dachów starówki - tzw."srebrne dachy" i domu w którym urodził się Enver Hodża." Oczywiście jak wszędzie jest twierdza . Dojechaliśmy za radami przewodnika i zaparkowali pod greckim konsulatem - opłata 100 leków. Obok parkingu był bankomat więc uzupełniliśmy zapasy miejscowych środków płatniczych. Zmęczyłem się tym pisaniem idziemy zwiedzać. Niestety droga do twierdzy prowadzi pod dość wysoką górę. Trzeba dojść do głównego skrzyżowania starego miasta.













Ponieważ od śniadania już trochę minęło więc stajemy w piekarni aby kupić jakieś bułki.
270 leków - bułki słodkie
100 leków - 2 burki
a i jeszcze 140 leków - woda mineralna+2 lody
Trzeba wspinać się dalej
Mieliśmy też baardzo wątpliwą przyjemność skorzystania z miejskiego wc.
Po drodze zaczynają się coraz ciekawsze widoki.



Ten dom w rogu u góry z lewej to "Dom Zakate - najlepszy przykład dawnego budownictwa albańskiego." Będzie jeszcze na jakimś zdjęciu.

stare i nowe





droga do twierdzy i widoki



i trzech muszkieterów - takie są w sam raz na albańskie drogi





W końcu dotarliśmy do twierdzy. Bilety dla 3 osób 1200 leków. Dodatkowo chcieli 1000 leków za robienie zdjęć-chyba ich rozum opuścił

Pozostałości po więzieniu







Jeszcze taka informacja o biletach. My kupiliśmy też wejściówkido muzeów, które są w twierdzy. Warto zerknąć na wystawy o historii miasta i regionu. Sporo broni z okresu walk partyzanckich II wojny i wejście do więzienia. Bilety bez muzeów są oczywiście tańsze, ale nie pamiętam po ile.





twierdza widziana z dołu

To teraz będzie dodatek z widoków z twierdzy.

LRobert napisał(a):Jak miło, że ktoś jeszcze zagląda.

jak nie jak tak widoczki z góry są zawsze efektowne

LRobert napisał(a):To teraz będzie dodatek z widoków z twierdzy.

fajne wyszły te dwa z tilt-shiftem, dobrze wychodzi na zabudowaniach

LRobert napisał(a): Dodatkowo chcieli 1000 leków za robienie zdjęć-chyba ich rozum opuścił

coraz częściej spotykane "zjawisko", ale w Albanii bym się również nie spodziewał

Piękne te dachy , taka odmiana od chorwackiej czerwieni o naszym rodzimym mixie kolorów na dachach nie wspomnę, no ale my mamy najlepszych architektów krajobrazu

Postanowiliśmy zejść z twierdzy i pochodzić też uliczkami.













Dom Envera - aktualnie muzeum.

Zagląda i podziwia , chciałoby się pochodzić po tych kamiennych schodkach i uliczkach
pozdrawiam

Spaceru ciąg dalszy. Zajrzeliśmy do zakładu fryzjerskiego.





Twierdza i główne skrzyżowanie w mieście.











Spacer trochę nas zmęczył. Postanowiliśmy iść na kawę. Trafiło nam się frape za 450 leków za 3. Tylko miejsce jakieś dziwne. Dość duży taras, świetne widoki na miasto a całkiem pusto?

O tu sobie siedzieliśmy



widok na twierdzę



i widok w drugą stronę na miasto

i taki relikt z poprzedniej epoki chyba Specjalnie powiększyłem zdjęcie.





















No i to byłoby na tyle jeśli idzie o Gjirokaster. Mam nadzieję, że się podobało. Teraz w drogę. Do przejechania mamy około 200 km czyli przy tutejszych drogach jakieś 3 godziny jazdy. Pomysł jest taki aby nocować na kempingu w okolicy Durres a właściwie interesują nas kempingi w Golem. Hm tam to my już chyba byliśmy jak mi się wydaje.

Oczywiście że się podobało

Szczęśliwie dojeżdżamy do celu bez większych niespodzianek. Próbowaliśmy coś wcześniej znaleźć na nocleg, ale próby zakończyły się niepowodzeniem.
W Golem jedziemy pod adres gdzie ma być kemping i trafiamy do hotelu. Teren przed hotelem strasznie zarośnięty a gdzie ten kemping. Kemping okazuje się placem za hotelem. Jeden mały sanitariat, jeśli chcesz prysznic to płacisz dodatkowo i myjesz się w hotelu? W sumie nocleg na kempingu z prysznicem nie był taki tani. Nocleg w hotelu przy 2 nocach - 30 euro za rodzinę/ 2 x 15 euro/. Zdecydowanie lepsza oferta niż kemping Właściciel tylko prosił, żeby mówić, że jesteśmy jego przyjaciółmi z Polski jakby ktoś pytał. Innych gości wcale jakoś dużo nie było. Chyba jeszcze ze 4 pokoje były zajęte. Przy pierwszej wizycie tutaj mieszkaliśmy ulicę dalej.
Ciekawostką jest to, że mimo braku klimatyzacji w pokojach nie jest gorąco. Chociaż z drugiej strony nawet w południe panuje tam półmrok.


Po rozpakowaniu poszliśmy na zwiedzanie miasteczka i w poszukiwaniu czegoś do jedzenia ewentualnie. Zajrzeliśmy też na plażę.





Niestety obrazy były mocno kontrastowe.











Ta trochę mało zachęcająco to wygląda.



Była jeszcze góra śmieci, ale jej nie miałem już sumienia fotografować. Nie ma się co dziwić: dużo ludzi, kosza nie widać, więc chyba miejscowym zwyczajem jest rzucanie śmieci na plażę. Duży port niedaleko i naprawdę wygląda to średnio. Po tych widokach wiedzieliśmy, że na tą plażę raczej nie przyjdziemy.

Idziemy w miasto. Poszukiwanie jedzenia długo trwało. Skończyło się bardzo niezwykłym daniem pizzą.



Pizza i rogale w piekarni kosztowały 220 leków, a potem jeszcze zakupy w sklepie 350 leków: chleb, wino,.
Wieczorem na "mieście" panuje straszny ruch. Pełno ludzi.
No i to byłoby na tyle w tym dość długim i pełnym wrażeń dniu.