Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Turkiye - samolotem vol.II

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18269
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 10.03.2011 23:19

mariusz-w napisał(a):
el_guapo napisał(a):Cóż, jutro jedziemy do Kuszadasy...


Ok ... jedziemy ! :)

Pozdrawiam.




Bardzo chętnie 8) się dosiądę po takim okresie oczekiwania . . . :wink:


Pozdrawiam
Piotr
el_guapo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1539
Dołączył(a): 08.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) el_guapo » 11.03.2011 11:16

"Noc po cięzkim dniu"
...nieprzespana, a jakże.
Nadmiar wrażeń, upał, psychiczne wykończenie "egzekucją" - nawet pochłaniane w ponadprzeciętnych ilościach giny z tonikiem nie pomogły.
Cóż, albo nie miały dostatecznej zawartości alko w alko, albo po prostu cios w postaci wiszącej nad nami wycieczki z Parą był zbyt mocny żeby mogły go znieczulić. Insza-inszoć, że były wyśmienite.

Kolejne zwidy, kolejne elementy ucieczki układane w cięzkiej głowie w jakiś sensowny plan...obudziłem się już po pierwszej turze śniadania. Taktyczny błąd, który w takich przypadkach owocuje brakiem co lepszych kąsków na stołach, bo choć kelnerzy wyśmienici i obrotni, to nakarmić taką rzesze wygłodniałych gęb nie jest łatwo. Bład, choć niezamierzony i niosący pewne konsekwencje zw. z brakami zaopatrzenia, byl jednak małym sukcesem - nie było ICH.

Czekając na Żonę i kelnera lekko niedzisiejszy, wyluzowany ginami z dnia poprzedniego, niedospany obserwowałem zachowania turystów: ma przed moimi oczami rozgrywał się żenujący spektakt w wykonaniu rodaków oraz kilku Węgrów: pretensje z ust rodaków, że arbuza za mało, że melon nie obrany, że kawa to lura, że pomidory w Małkini to są lepsze, że do śniadania nie podają piwa, że na obrusie są okruchy po poprzednich biesiadnikach - nosz kurrr...jak ma ich nie być skoro posadziłaś odwłok zaraz po tym jak poprzednicy wstali. Tureccy kelnerzy - szczerze przepraszam za rodaków.

Egzotyczne kolory, egzotyczne smaki

Obrazek

Dobre życie z kelnerami to sukces na takich wyjazdach. Wkraść się w ich względy nie jest przesadnie trudno, ba wbrew opiniom nie jest wcale kosztowne, bo kupić to sobie można...tak, tak stoją na rogu. Wystarczy uśmiech, serdeczne skinienie głową, zebranie brudnych talerzy po poprzednikach "do kupy" i podanie ich kelnerowi, rozbrajająca, najeżona błędami próba powiedzenia dziękuję po turecku (teszek - tip. bakszysz, czy jak to tam zwą jest na końcu, zapewnam Was.

Tak było i tym razem. Kelnerzy stanowili przekrój płci i zawodów które wykonują poza "kelnerowaniem". Były ładne dziewczyny, byli panowie, studenci, uczniowie, wszyscy w nieskazitelnie białych koszulach i czarnych spodniach. Cóż, żal że dziewczyny też...Po 2 posiłkach mieliśmy już "naszego" kelnera, który zawsze znalazł dla nas więcej czasu niż dla Pani z Małkini i wiecznie niedopitego Węgra. Student, z centrum kraju, arabiajacy na wybrzeżu na czesne za studia. Mówił, że praca ciężka, codziennie praktycznie na innym stanowisku: raz zmywak, raz kelnerowanie, raz driny w barze, raz grill przy plaży, ale dobrze płatna w podstawie. Potwierdził to co już słyszeliśmy będąc w Turcji wcześniej -
Panie porządkujące pokoje podczas gdy Wy wylegujecie się przy basenie/na plaży, nie dostają praktycznie pensji. Pracują za nocleg i wyrzywienie hotelowe. Jedyna gotówka to pieniądze z tipów. Jeżeli macie zamiar kogoś uhonorować tipem, zostawcie go dla Pań sprzątających.

Uwielbiam te śniadanka na tarasie hotelowej restauracji. Wreszcie nigdzie mi się nie spieszy, kawa choć nie taka jak lubię smakuje wyjątkowo kontempluje śniadanie, które przez 11miesięcy i 2tygodnie w roku jem w locie.

Spokojny poranek

Obrazek

I tym razem byłoby tak samo, gdyby nie gromkie "Cześć" zza pleców.
Tak to ONI, znaleźli nas. Zwarci i gotowi: okulary p-słoneczne naa posmarowanych grubo kremem z faktorem 100 nosach. Czapki na głowach, chroniące przed zabójczym słońcem zach. Turcji, plecak na Jego plecach, torba plażowa na Jej ramieniu, na szyi nieśmiertelnik...tfu niezbędnyk, zapewne skrywający paszporty, gotówkę, karty kredytowe a My...z kanapką w kąciku ust, niedopitą kawą, lekkim kacem totalnie nieprzygotowani.

Cóż, pomimo ustalenia GDZIE i KIEDY nie zaprzątaliśmy sobie głowy O KTÓREJ, wiec byłem rozgrzeszony. Ostatnie próby przełożenia wycieczki na bliżej nieokresloną przyszłość pod pozorem złego samopoczucia (to akurat było przynajmniej częściowo prawdą), braku przygotowania (100% prawdy), braku rozeznania w połączeniach z Kuszadasy, itp.
mini problemach urastających w moich ustach do rangi konfliktów międzynarodowych spełzły na niczym. ON był przygotowany na każdą okoliczność: "Poczekamy", "Mam Apap", "Przystanek jest 50m od hotelu", "2 liry", "Ok 15min". Koniec, jedziemy, nie ma odwrotu.

Widząc takie zaangażowanie, Żona powoli zaczęła przechodzić na Ich stronę - dostało mi się za kaca, za II turę śniadania, za proces zakładania skarpetek, który tego dnia trwał co najmniej tyle ile jej cała łazienkowa batalia z porannym wyglądem. Po 30min w zielonej koszulce (Żona: "Załóż coś charakterystycznego, żebyśmy się nie zgubili", "Ale ja chcę się zgubić"), okularach p-słonecznych (Żona: "On ma, ty tez weź", "Nie lubię", "WEŹ!!!"), skarpetkach (ŻOna: "Po co Ci skapetki?", "Bo lubię", "On jest w sandałach", "Ale ja będę w adidasach, COMPRENDES??!!) i z 2mm warstwą faktora 100 na nosie (tu już nie było dyskusji) stawiliśmy się na przystanku dolmuszy przd hotelem.

Barwy maskujące - znajdź mnie na zdjęciu

Obrazek


C.D.N.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 11.03.2011 13:56

Widzę, zielona koszulka biegnie.

No a tak swoją drogą pisz i wklejaj zdjęcia. Turecki restauracyjny szpan mnie wcale nie interesuje ale poczytać mogę a najchętniej pooglądać.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 18.03.2011 14:50

No to chyba przyszedł czas na c.d.n.
kaszubskiexpress
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14582
Dołączył(a): 12.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaszubskiexpress » 22.03.2011 15:32

Jest tu ktoś ?
Aneta.K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2420
Dołączył(a): 11.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aneta.K » 22.03.2011 15:38

Ja jestem na przykład :wink: ...i też czekam :D
kaszubskiexpress
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14582
Dołączył(a): 12.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaszubskiexpress » 22.03.2011 15:48

Aneta.K napisał(a):Ja jestem na przykład :wink: ...i też czekam :D



To super, bo tak samemu to smutno czekać :P
el_guapo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1539
Dołączył(a): 08.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) el_guapo » 23.03.2011 13:47

Jedziemy w "dzicz"
Droga od hotelu do przystanku dolmuszy to zaledwie 50m - po obfitym śniadaniu, zmęczeniu ukrywającym się w zakamarkach głowy, w pełnym słońcu i z perspektywą niechcianej wycieczki - owe 50m było jak droga krzyżowa.

Niewątpliwym plusem był fakt, iż był to pierwszy przystanek więc miejsca siedzące mieliśmy gwarantowane. Miejsca siedzące powiadam? Cóz z weszelkiej maści dolmuszy, naszą linię obsługiwały niestety leciwe klony jakiegoś Peugeota w tureckim wydaniu.

Dolmusze to swoisty element krajobrazu Turcji. W zależności od regionu, obsługiwanej trasy, zasobności portfela właściciela i jego przywiązania do stalowej puszki mogą to być albo obrazy nędzy i rozpaczy, które w kupie trzyma taśma klejąca, niezliczona ilość koralików, naklejek, lampek i innych wątpliwej jakości ozdób lub całkiem ładnie prezentujące się mikrobusy, z czystą tapicerką, fotelami lotniczymi, zasłonkami, ba czasami nawet z klimatyzacją.

Nam trafila się taka nisokamidelklass - jak powiedziałby jeden z bohaterów <Kochaj albo rzuć>. Małżonka, totalny laik w kwestii motoryzacji cieszyła się na widok tapicerowanych foteli lotniczych, a ja pod schludnie ułożonymi dywanami perskimi na podłodze z przerażeniem dostrzegałem prześwitujący asfalt - cóż każdy ma inne priorytety. Nasi towarzyrze nieco przycichli, widocznie nasyceni sukcesem jakim niewątpliwie było przygruchanie nas jako kompanów w podrozy do dzikiego Kuszadasy, Ich błogie miny mówiły jasno, że stan techniczny dolmusza interesuje tylko mnie i tylko ja jestem świadomy zbliżającej się katastrofy w ruchu lądowym.

Cena? Śmieszna - 2,5 lira od osoby (ca. 5zł) za 10km podróż w tempie TGV. Towarzysze przyklejeni do okien oglądali zmieniajacy się krajobraz, a ja pomiedzy falującym dywanem perskim odkrywałem co raz to inną fakturę przesuwającego się pod autem asfaltu, wiszący na drutach tłumik i jakąś ciecz kapiącą z częstotliwością wprostproporcjonalną do szybkości osiąganej przez busik. A prędkość była niczego sobie - mojaliśmy wszystko i wszystkich. Wesolutki Turek z obfitym atrybutem naszego najlepszego skoczka narciarskiego co chwila odwracał głowę w naszą stronę i zagajal: Okej?. Przeszkody pojawiające się przed maską podczas tych krótkich konwersacji zdawały się rozpływać w ostatnim momencie.

Jedna z tych kurtuazyjnych konwersacji polegająca na wymianie słów: <Okej> tylko z różną intonacją zaćżeła się jakieś 200m przed dużym rondem z najwyższym krawężnikiem jaki widziałem - śmierć w oczach. Turas pokonujący tę trasę N-razy dziennie na podstawie obserwacji
drogi przez tylną szybę podczas wymiany <Okej> z nami delikatnie zaczął hamować i manewrując pomiedzy rondem z ruchem tylko niewielem niejszym niż ten na <Charles de gaulle etoile> zjechał w boczne uliczki. Uffff...

Otoczył nas gwar azjatyckiej ulicy, zapach pitraszonych przekąsek, niesamowity koloryt wystaw...zamarłem na Jej pisk: <Kochanie, ale piękne torebki - pójdziemy na zakupy prawda?>. To po to nas wyciągaliście do Kuszadasy? Żeby kupić torebkę <Chanola> czy innego <Dolce&Gubbana>, których pełno na kazdym polskim bazarze? Uśmieszek Żony zwiastował katastrofę i ... tak tak wyczytałem to bez problemów - o zgrozo, chęć przyłączenia się do rande-vous po sklepach.

Obrazek

Na szczęście On - zanim zdążyłem popukać się w czoło - zareagował stanowczo: <Dziś zwiedzamy: mamy tu Karawanseraj i Wyspę Gołębi, a tam fajne wzgórze z Ataturkiem na szyczycie - widok musi być przedni>.
<No Wąski, ależ tymiś zaymponował w tey chwyli> - pomyślałem słowami Rewińskiego. Kobiałki położyły uszy po sobie, faceci triumfowali - ordnung muss sein. Na pocieszenie rzuciłem głośno: <Po Wyspie Gołębi pójdziemy na jakiś deser> i w myślach dodałem <i zimny Efes>. To co ja pomyślałem Żona wyrecytowała: <I pewnie zimne piwo>. No masz...oczywiście.

Ostatnie <Okej?> w wykonaniu szofera, ostatnie pożegnanie <Okej> wypowiedziane przez naszą 4kę i pochłonął nas nurt ruchu ulicznego. Dosłownie, bo przewodnik nie przewidywał mapy Kuszadasy, w miejscu gdzie zatrzymywały się i odjeżdżały wszystkie dolmusze też takowej nie było. Wyznaczanie azymutu w kierunku morza - bo skoro chcemy zwiedzić wyspę, to raczej powinniśmy kierować się nad morze -
było niemożliwe. Ale, ale - On wyznawał zasadę koniec języka za przewodnika, która jest poprawna, owszem ale niesprawdza się w przypadku pooowooolnneeegoooo i wyyyyraaaaźźźźneeeegoooo mówieeeeniiiaaaa do autochtona po polsku: <Gdzieeeee jeeeeesssttt moooooorzzeeee?>

Obrazek

Autochton był sędziwego wieku, ale jednocześnie niedostateczne stary ażeby pamiętać Sobieskiego pod Wiedniem i ew. polski jasyr, podczas którego nauczyłby się paru słów w naszym jezyku. Cóż, to że jest z Polonezkoy, też raczej nie wchodziło w grę. Uśmiechnął się tylko, wzruszył ramionami i poprowadził rower dalej.

Z odsieczą ruszyłem JA - znawca angielskiego, ba pamietający nieco niemieckiego, którego zamierzałem użyć w ostateczności. Drogą selekcji wybrałem młodego chłopaka, wiadomo: jest szansa że coś zatrybi. Pudło!, Po wyborze 2ch kolejnych, następne pudła. <Łot de fak?> - pomyślałem z rozpędu. Miejscowość nad morzem, tak? Turystyczna, tak? Nie jesteśmy na wschodzie Turcji, tak?
Za miedzą UE i Grecja, tak?. Potem nastąpiło chłodne opamietanie: <Ile razy widzałeś na ulicy w Warszawie turystę pytającego po angielsku o drogę, któremu nikt nie odpowiedział?>, <Ile razy byłeś świadkiem żenującej próby konwersacji Anglika/Niemca/itp. z pracownikiem Informacji Turystycznej?> Zacznij krytykę od własnych ziomków - położyłem uszy po sobie.

Zaczęliśmy schodzić ulicą w dół, zgodnie z powrzechnym prawem, że schodząc w dół dotrzemy do morza. Obrany kierunek był błędny - doprowadził nas do cmentarza, a kiedy dostrzegliśmy magistralę którą przyjechaliśmy do Kuszadasy wszystko stało się jasne. Na szczęście zgubić się w takim miejscu jest bardzo przyjemnie.
Dokonaliśmy zwrotu o 180* i dotarliśmy w końcu do nadmorskiej części Kuszadasy. Od W-py Gołębiej dzieliła nas jeszcze tylko zapora z niezliczonej ilości sklepów, jak się okazało zapora przy aktywnym udziale naszych partnerek, nie do przebycia.

Obrazek

Niewątpliwie towar zalegający w tureckich i tunezyjskich sukach, chorwackich i greckich bazarach jest w 90% tym samym towarem, który zalewa polski rynek szerokim strumieniem z ... Chin. Na wakacjach jednak w cudowny sposób z taniego chłamu, nikomu niepotrzebnej tandety o odpustowym charakterze zmienia się w dalekowschodnie specjały. Cóż - taka jest magia wakacji.
Zanim dotarliśmy do W-py Gołebiej z Jej i mojej Żony ust padła niezliczona ilość: <Ohów i achów>, 3 uniesienia związane ze znalezieniem torebki od projektanta <Takiej jeszcze nie mam> i tyleż samo załamań związanych ze stanowczą odpowiedzią <I nie będziesz miała> podyktowanych kosmiczną wręcz ceną.

Obrazek

Na szczęście miałem sojusznika, równie stanowczego i bezwzględnego wobec błagań małżonki, równie spragnionego i...co tu dużo ukrywać głodnego jak ja. Początkowa niechęć, zaczęła przeradzać się w szczerą sympatię, w końcu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Koalicja przeciwko wspólnemu wrogowi jakim były zakupy została zawiązana, trzeba było jednak ją jakoś uczcić, oblać żeby nie uschła, objeść...w końcu
przełomowym chwilom w historii świata zawsze towarzyszyły rauty. My nie chcieliśmy nic wielkiego, ot mały, zimny Efez z jakąś mięsną - taaaak mięsną, facet musi jeść mięso - przekąską. I tu nadzialiśmy się na stanowczy opór wroga, okopanego silnie na pozycjach pomiędzy wioską <Leather>, a wzgórzem <Gold> i strumieniem <Exchange/Geld Wehsel>.

Nieuniknione było starcie na miarę walki: Ententy z Państwami Centralnymi, Aliantów z Osią, NATO z Układem Warszawskim, Rebeliantów z Siłami Imperium, Małysza z Hannawaldem, Donalda z Jarosławem, Gołoty z....dość. Rokowania nie były obiecujące, ale zawarliśmy zawieszenie bronii: One zostały na wcześniej upatrzonych pozycjach, my oddaliliśmy się na tyły. Kolejne negocjacje miały odbyć się o 16:00 czasu zULU
na neutralnym gruncie, przy Karawanseraj.

Obrazek
Obrazek

Wszystkiemu z politowaniem przyglądał się Ataturk.
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 17.07.2011 10:02

Podczas przeglądu starych historii natrafiłem ponownie na Twoją.
Uśmiałem się przy ostatnim odcinku i jestem bardzo ciekawy co będzie w karawaseraju ...
Wiem, że czasu już trochę minęło, ale może będziesz miał ochotę coś niecoś wznowić.
Od ciągu dalszego oczekuję interesujących wydarzeń, więc jeżeli ich nie było, proszę nawet o lekkie podkoloryzowanie historii :wink: .
tony montana
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13780
Dołączył(a): 14.01.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) tony montana » 27.02.2013 21:16

el_guapo!!

Choopie!!

Dołączam się do grona czekających na dalszy ciąg relacji, bo na razie nie pokazałeś za wiele Turcji...

Natomiast styl opowieści ... chłopie! Masz dar, giftem zwany!!!

Narracje jest tak wciągająco - szokująco znakomita, że z każdym zdaniem morda cieszyła mi się coraz bardziej!! :)

Krótką tę relację (musisz dokończyć!!) mogę porównać do legendarnej relacji niejakiego Krystofa "Szlaczkiem po bucie" - klasykę gatunku

PISZ WAŚĆ!

:boss: :papa: :papa: :papa:
masia
Turysta
Posty: 11
Dołączył(a): 13.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) masia » 01.03.2014 14:21

Hej! Rok minął od ostatniego postu - jaka szansa na dokończenie ;-)?
Poprzednia strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
Turkiye - samolotem vol.II - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone