Z Plaki w kilka minut zjechaliśmy na dół do Adamas... do odpłynięcia promu pozostało jakieś pół godziny, ale ani go widu, ani słychu. Czy to na pewno na dziś kupiliśmy te bilety?
Chwilkę postaliśmy przy promenadzie, ale potem postanowiliśmy podjechać na przystań i ustawić się w niewielkiej, choć rozłożonej na kilka „ogonków” kolejce. Pogoda była taka sobie, nad nami skłębione, ciemne chmury, zza których jednak od czasu do czasu przebijało się słońce, było prawie bezwietrznie, parno, gorąco... Przekąsiliśmy co nieco, porozglądaliśmy się... nagle podszedł do mnie jakiś młody człowiek i spytał jakim promem mamy zamiar płynąć. Wariat? , jak to jakim
Agios Georgios, kompanii Ventouris Sea Lines, to właśnie nim popłyniemy. Jak pisałem wcześniej, za powrotny rejs do Pireusu zapłaciliśmy 128 euro, to równo o 20 mniej niż na Milos. Ten prom także jest duży, ale musicie uwierzyć na słowo, bo w napięciu przedrejsowym
Na promie było już sporo ludzi i trochę aut, sporo też właśnie miało zamiar opuścić Milos. Rozgardiasz jest, trzeba to powiedzieć, całkiem całkiem... ale to tylko tak na pozór, obsługa dość sprawnie radzi sobie z przelewającymi się masami
Wszystko odbyło się na tyle szybko, że gdy wyszliśmy na górny pokład, prom już kawałek odpłynął. Żegnaj Milos... a może też do widzenia?
Adamas... jak przypłynęliśmy, był środek nocy, dopiero teraz możemy popatrzeć na tę część wyspy z oddali.


Trochę jednak wieje, trochę buja - krzywa Klima

Zresztą sam prom też jakoś krzywo płynął

Klima, kapliczka nad antycznym Milos, Plaka i Kastro





Klima i Tripiti







.png)
















































































.png)
.png)
