22.08.2015 - sobota - Czas pożegnań
Po kolejnej długiej przerwie, w końcu nadszedł czas na zakończenie relacji. Jeszcze trochę, a trzeba będzie pisać kolejną ;D oby!
Powroty w sobotę ponoć nie należą do najkrótszych, nie wyjechaliśmy jeszcze z wyspy, a już odczuliśmy jej skutki. Po godzinie 9 kierujemy się na prom na 10. Naszym oczom objawia się sznur samochodów, idziemy do przodu po bilety i na zwiady. Oj dużo tych samochodów. Niestety nie udaje nam się dostać na najbliższy prom, na następny jesteśmy może 5 w kolejce. To dopiero pech :/ robi się ciepełko, akurat jak musimy wyjeżdżać

idziemy na kawkę i czekamy... Czas leci szybko, chwilę później już wjeżdżamy, Panowie kierujący samochody na promie niezbyt rozsądnie je ustawiają, przekrzykują się, koniec końców kierowca ostatniego auta musi wychodzić przez okno

Dzień zapowiada się pięknie, nawet teraz patrząc na zdjęcia łezka kręci się w oku

Pa pa Korčulo

Jeszcze się kiedyś spotkamy!
Dopływamy do Orebiča, decydujemy, że pojedziemy na około półwyspem i przez Neum w BIH. Najbliższy prom ucieknie nam sprzed nosa, a kolejny za parę godzin więc prędzej będzie przez Peljesač. Zawsze więcej zobaczymy

Zieloną kartę w razie czego mieliśmy. Widziałam parę opinii, że przejeżdzając przez ten krótki odcinek BIH nie jest ona konieczna, ale karta nic nie kosztuje, a lepiej ją mieć w razie gdybyśmy mieli natknąć się na kogoś czepialskiego na granicy.
Niestety nie takie widoki miałam na myśli, ale byliśmy na to przygotowani. Całe szczęście, że podczas naszego pobytu pożary się już uspokoiły. Aż przykro na to patrzeć

Pogoda się troszkę psuje, mijamy Ston...
.... po chwili wjeżdzamy do Neum, gdzie tkwimy w korku od granicy do granicy, pędząc z prędkością 20 km/h (w porywach!)
Po drodze zatrzymujemy się na lokalne zakupy. Sami nie wiedząc czego chcemy, Pani daje nam do skosztowania likieru, mandarynkowy i cytrynowy. Te na dole

Bierzemy! Jaaaaaakie one były dobre, a jakie mocne. Były... nie dlatego, że się skończyły, ale dlatego, że ten w butelce, który zakupiliśmy, nie przypomina "testerów", a koło alkoholu to nawet nie stał. Cena: 60 albo 70 kun.
I jedziemy dalej, aż miło. A kiedy po drodze mijamy Sv. Jure to już w ogóle uśmiech pojawia się na twarzy

W poprzednie wakacje szczyt zdobyliśmy na skuterach, super sprawa
O tutaj! na lewo, szczyt z igiełką
A za moment wybierzemy się na krótki spacerek po Splicie
