Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 ...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 04.03.2009 16:13

kulka53 napisał(a):Noooo, z hotelem to chyba zdecydowanie nie trafiliście :roll: :( , stosunek jakość usług/cena nie wypada zachęcająco....... Tak to jest jak się buduje szybko, z byle czego i zwłaszcza :!: byle jak. Nad naszym morzem i np w Zakopanem też się to zdarza :roll:

Twoje uwagi o stołujących się Rosjanach bardzo trafnie oddają rzeczywistość, pamiętam spore ich wycieczki zwiedzające Plitvice (zarówno we wrześniu jak i w czerwcu), również mogliśmy obserwować analogiczny przekrój wiekowo-odzieżowy :lol:

Klify fajne, nie sądziłem, że są takie wysokie, wiatraki może i nie dodają temu miejscu uroku, ale na pewno są lokalną ciekawostką :D I kolor morza całkiem całkiem........

Ciekawy ten pałac w Ogrodzie Botanicznym, połączenie typowej bułgarskiej architektury z wieżyczką w kształcie przysadzistego minaretu.......

Pozdrawiam


kulka,

Ogólna lekcja bałkańska w kwestii hoteli to taka, że trza zawsze wybierać małe, rodzinnie prowadzone obiekty, bo im większy moloch tym gorszy ma management, a i personel jakby żywcem przeniesiony z Misia czy innej twórczości Bareji (jak to się kurcze odmienia :roll: :oops:), bo dalej przesiąknięty mentalnością dawnego systemu :( ...

Pozdrawiam,

PAP
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 04.03.2009 22:04

A czy na Nosie są rzeczywiście postawione te słupy wysokiego napięcia, czy to tylko nakładające się tło dalszej perspektywy ?
jacky6
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 893
Dołączył(a): 14.12.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) jacky6 » 04.03.2009 23:12


zastanawiałem się, czy opublikujesz fotografie z tego hotelu...
bo coś jakby mnie się sprzed wielu lat kojarzyło...
na pograniczu sezonu Bułgarzy organizowali tam konferencje spedytorskie...
zatem bezpośrednie spotkania z odwiecznymi współlokatorami dobrze mi utkwiły, ąle żeby były aż tak żywotne ?
wracając z wieczornych obrad zaczynaliśmy od gwałtownego otwarcia drzwi, wtedy one zaskoczone próbowały chować się do futryn lub do swoich zakamarków w samych drzwiach...
prawie co wieczór odprowadzałem co najmniej jedną sztukę na wieczny spoczynek... eee... kąpiel do WC...
te same zwierzaki zamieszkiwały wówczas w hotelach rumuńskich...
...
żeby przypadkiem nie przywlec tego tatałajstwa do domu robiłem generalne trzepanie bagażu tuż po przyjeździe w altanie ogrodowej, no i dwa przypadki darmowych pasażerów przyklejających się do moich biletów lotniczych też musiało zaliczyć przesiadkę do gęstwiny trawnikowej...
było to tak dawno, że nie sądziłem, że pojawią się jeszcze...
...
w najnowszej generacji budowlanej w BG jeszcze nie zaobserwowałem tych zwierzątek, widać lubują się w zabytkach...
...
PS - jeśli rozumiem i podzielam Twoje rezerwacje na głębokiej trasie ( RO) czynione, to jednak w okresie posezonowym na bułgarskim wybrzeżu jest taki wybór miejscówek noclegowych, że wystarczy przyjechać pół godziny wcześniej... i nie kupować kota ( karalucha ) w worku...
:wink: :wink:
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 05.03.2009 20:12

plavac napisał(a):A czy na Nosie są rzeczywiście postawione te słupy wysokiego napięcia, czy to tylko nakładające się tło dalszej perspektywy ?


plavacu,

Nie jestem pewien, czy chodzi Ci o te słupy widoczne na zdjęciu poniżej, ale jeśli tak, to potwierdzam, że jedna nitka biegnie z 'lądu' na 'nos', gdyż tam jest zlokalizowany jakiś nadajnik czy inna stacja radiowa ...

Obrazek

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 05.03.2009 20:27

jacky6 napisał(a):
zastanawiałem się, czy opublikujesz fotografie z tego hotelu...
bo coś jakby mnie się sprzed wielu lat kojarzyło...
na pograniczu sezonu Bułgarzy organizowali tam konferencje spedytorskie...

PS - jeśli rozumiem i podzielam Twoje rezerwacje na głębokiej trasie ( RO) czynione, to jednak w okresie posezonowym na bułgarskim wybrzeżu jest taki wybór miejscówek noclegowych, że wystarczy przyjechać pół godziny wcześniej... i nie kupować kota ( karalucha ) w worku...
:wink: :wink:


jacky,

Zdjęcia opublikuję we właściwym odcinku :wink:, acz muszę też dodać, że w nowej części hotelu tych milusich stworzonek nie stwierdziliśmy :D ...

Co do rezerwacji :roll: ...

primo, takie mam zboczenie, że lubię aby wszystko było nagrane za wczasu, aby unikać biegania i pomyłek w wyborze na miejscu, że o zmniejszonej sile negocjacji na progu hotelu / kwatery nie wspomnę :) ... że warto 'odrobić lekcje' i poszukać przed wyjazdem niech świadczą super hoteliki w Sozopolu i Nessebarze, że o innych nie wspomnę, gdzie jestem pewien na 100% z ulicy bym tak z przypadku nie trafił :roll: ...

secundo, zwróć proszę uwagę, że gro moich rezerwacji ma charakter 'na słowo', czyli ja gwarantuję, że przyjadę we wnioskowanym terminie, aby właściciela nie wystawiać na straty, ale nic nie płacę za wczasu ... jeśli zmienia się plan, wtedy dzwonię / piszę i anuluję rezerwację, przepraszając za kłopot ... dzięki temu przybywając na miejsce zawsze mam furtkę awaryjną, że jeśli zastanę syf, to mogę podziękować (vide zatęchła kwatera na Hvarze czy hotel w Ahtopolu, gdzie bez zaliczki nie chcieli się zgodzić :roll:) ... w wypadku Złotych Piasków zgubił mnie mój własny upór i odejście od w/w zasad, tak więc kara była w pełni zasłużona, a nauka pozostała na długo :lol: :lol: ...

Pozdrawiam,

PAP
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 06.03.2009 11:14

PAP napisał(a):Na rogatkach Złotych Piasków znajduje się budka strażnicza z podniesionym szlabanem, a przy niej dwóch znudzonych mundurowych, dziś jedynie skanujących nas wzrokiem.


A kiedy indziej mieliście bliższe spotkanie z tymi strażnikami? Ci stażnicy czego pilnowali, bo nie bardzo rozumiem. Nie zauważyłam, żebyś napisał, że wjazd do Złotych Piasków był jakoś kontrolowany.


PAP napisał(a): Kuszeni znakami chcemy przy okazji na chwilę wjechać do centrum Albeny, ale na widok bramek, niczym na autostradzie pobierających opłaty za wjazd do miasta, porzucamy ten pomysł.


Jak myślisz czy aż tak wartościowe było centrum Albeny, żeby musiało być ochraniane bramkami?

Kolejny pochmurny dzień i coraz bardziej mnie ciekawi, czy jeszcze poplażujecie.

A może jeszcze kilka zdjęć byś wysupłał z ogrodu i rezydencji królewskiej? Wiem, zachęcasz, żeby samemu poodkrywać jak się podoba, no ale to tak daleko od bułgarskich gór (500km), jakoś tak przy okazji się nie da.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 06.03.2009 15:17

Lidia K napisał(a):
PAP napisał(a):Na rogatkach Złotych Piasków znajduje się budka strażnicza z podniesionym szlabanem, a przy niej dwóch znudzonych mundurowych, dziś jedynie skanujących nas wzrokiem.


A kiedy indziej mieliście bliższe spotkanie z tymi strażnikami? Ci stażnicy czego pilnowali, bo nie bardzo rozumiem. Nie zauważyłam, żebyś napisał, że wjazd do Złotych Piasków był jakoś kontrolowany.


PAP napisał(a): Kuszeni znakami chcemy przy okazji na chwilę wjechać do centrum Albeny, ale na widok bramek, niczym na autostradzie pobierających opłaty za wjazd do miasta, porzucamy ten pomysł.


Jak myślisz czy aż tak wartościowe było centrum Albeny, żeby musiało być ochraniane bramkami?

Kolejny pochmurny dzień i coraz bardziej mnie ciekawi, czy jeszcze poplażujecie.

A może jeszcze kilka zdjęć byś wysupłał z ogrodu i rezydencji królewskiej? Wiem, zachęcasz, żeby samemu poodkrywać jak się podoba, no ale to tak daleko od bułgarskich gór (500km), jakoś tak przy okazji się nie da.


Lidio,

Co się tyczy tych rogatek w Złotych Piaskach to jeszcze cosik o nich będzie, ale masz rację, że nie wynikało z tekstu jak to jest na wjeździe :roll: ... więc może w skrócie ... rogatki moim zdaniem są reliktem lat minionych, a konkretnie przełomu i chaosu kradzieżowego, jaki panował w PL i w BG w latach 90-tych ... wtedy moim zdaniem (ale może się mylę :roll: ) były one szczelną przeszkodą aby byle kto tam nie wjeżdżał i aby ktoś nie wyjechał nie swoim autem ... teraz działają bardziej wyrywkowo, co oznacza, że w dzień panowie mudurowi stali, ale wieczorami, kiedy je mijaliśmy wjeżdżając, już nie :)

Albena ... to myślę chodzi nie tyle o uroki czy zabytki, co zwyczajną opłatę klimatyczną skutecznie w ten sposób ściąganą oraz kontrolę (patrz wyżej), aby byle kto się tam nie pałętał :) ...

Ogród ... z przykrością muszę stwierdzić, że więcej zdjęć nie mam, bo robiła się lekka szarówka i moim aparatem nie szło wiele zdziałać :( ... ale myślę, że jak poszperasz w sieci, to cosik znajdziesz, bo to nie Albania czy Durmitor :wink: i wieeeele osób tam zagląda :) ... inna rzecz, i to może podkreślmy jeszcze raz, ogród ten nie jest jakoś wybitnie piękny czy wyjątkowy, aby jechać go specjalnie oglądać :!: ... jeśli jest się w okolicy to warto doń zajrzeć, ale w innym wypadku można spokojnie odpuścić ... nam na ten przykład z tego dnia zostały w głowach widoki z Nosa i wiatraki, a ogród przeszedł jakoś bez echa :) ...

A z plażą ... no nie uprzedzajmy faktów :wink: :lol: :lol: :lol: ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 07.03.2009 03:10

Dzień 20

18/09/2008 czwartek

odległość: 50 km

trasa: Złote Piaski - Varna - Złote Piaski


Obrazek


Drugi dzień pobytu w Złotych Piaskach rokował lepiej od pierwszego, ale i tak był daleki od ideału. Na upał się nie zanosiło, a i my odczuwaliśmy swoiste zmęczenie materiału. Plan, co prawda, zakładał jednodniową wycieczkę do rumuńskiej Constanty, morskiego kurortu Mamaia, oraz dalej do antycznych ruin Cetatea Histria, ale jego realizacja wymagałaby abyśmy techniką kulków :papa: wyruszyli w drogę bladym świtem albo najlepiej sporo przed :lol:. Mając świadomość, że przed nami powrót i kilka 'napakowanych' dni, ostatecznie wygrała chęć odespania i bardziej 'chodzonego' spędzenia tego dnia ...

Mając w pamięci wilczy głód naszych rosyjskich braci i sióstr, dziś na śniadanie wyruszamy wcześniej, aby skuteczniej zapolować na pożywienie :wink:. Z ilościowego punktu widzenia opłaca się, bo wybór jest istotnie większy. Gorzej z jakością :(. Nie żebyśmy byli specjalnie wysmakowanymi francuskimi pieskami, ale kiedy zaczynamy to i owo z dostępnej oferty wybierać, a potem degustować, to okazuje się, że jest to albo średnio świeże albo średnio smaczne. Kawa jest wręcz ohydna, wędliny jakieś podejrzane, sok smakuje jak woda mydlana, a omlety już 'wyszły' :x. Z nostalgią wspominamy nessebarskie śniadania u pana Stankoff'a i rodzinną atmosferę w sozopolskim hotelu, gdzie zamiast sennych i znudzonych życiem kelnerów oraz resztek wczorajszej kolacji przerobionych na poranną pizzę faktycznie można było poczuć jakość świadczonej usługi hotelowej :). Dochodzimy do wniosku, że do takiej fabryki to już nigdy więcej, no chyba, że z musu i braku innej alternatywy, co przy naszych egzotycznych planach na przyszłość zdarzyć się może :lol: ...

Zebrawszy właściwy sprzęt i odpowiednią odzież odpalamy samochód i tym samym podjazdem co wczoraj wspinamy się ku kurortowym rogatkom. Mundurowi w budce są dziś chyba mniej senni, bo lizakiem wskazują nam, abyśmy się zatrzymali, a następnie proszą o dokumenty pojazdu, zieloną kartę, co to już nie jest potrzebna, paszport kierowcy, którego w sumie nie musiałbym mieć, oraz sprawdzają ... ważność bułgarskiej winietki na naszej szybie, czego rzekomo w Bułgarii w praktyce prawie się nie robi :?. Że nie mają powodów do zastrzeżeń, to po upływie niecałej minuty skręcamy w tą samą główną drogę co wczoraj, tyle że dziś w lewo, i kierujemy się do Varny ...

W okolicach mniejszego nadmorskiego parku zostawiamy samochód na wcześniej upatrzonym parkingu strzeżonym. Logika ku temu jest bardzo prosta. Płacąc po 4 PLN za godzinę nie tracimy czasu na szukanie trudno dostępnego wolnego miejsca na ulicy, nie ryzykujemy ingerencji ze strony intruza czy 'aniołów stróżów' pilnujących poprawnego parkowania, i nie narażamy się na wielki wydatek, dając zarazem komuś zarobić :). Po drugiej stronie ulicy na cokole ustawiona jest, niczym rakieta kosmiczna, zabytkowa łódź wojskowa, a tuż za nią znajduje się muzeum marynarki wojennej. Już przy jego bramie wyczytujemy z wywieszonego ogłoszenia, że muzeum jest zamknięte za sprawą remontu i modernizacji :(, ale część 'gabarytowych' eksponatów ustawionych w plenerze jest ogólnie dostępna. Spacerujemy zatem obok wiekowych sprzętów wojskowych takich jak gigantyczne reflektory do nadawania morsem, uziemione na wieki helikoptery, stare działa czy pordzewiałe kotwice. Niczym rodzynek w cieście jedna łódź umieszczona jest w przeszklonej wiacie. Tablica informuje, że jest to żaglówka o nazwie Cor Caroli, na której kapitan Georgi Georgiev samotnie przepłynął dookoła kuli ziemskiej, bijąc ówczesny rekord, wyruszając z Havany 20 grudnia 1976 i wracając doń dokładnie rok później. http://www.cor-caroli.hit.bg/Circumnavigation.htm

Obrazek
łódź na cokole

Obrazek
lampa do nadawania morsem

Obrazek
jacht obieżyświat Cor Caroli

Obrazek
helikopter ...

Obrazek
... i jego wielbiciel :lol:

Obrazek
niedziałające działa :wink:

Obrazek
wyrzutnia z przodu ...

Obrazek
... i z tyłu

Obrazek
Ich troje i helikopter z 'opuchniętym podbródkiem' :lol:


Po rozrywce dla młodzieży przychodzi czas na bardziej wyrafinowane zwiedzanie i kontakt z odleglejszą historią. W tym celu przebijamy się przez labirynt wąskich ulic i jeszcze węższych chodników szczelnie zastawionych samochodami. Właściwą drogę odnajdujemy dzięki mapie wydrukowanej z internetu i wpiętej do naszego wyprawowego skoroszytu. Nie trwa to długo, bo już po niespełna 10 minutach naszym oczom ukazują się one, czyli ... ruiny rzymskich term zlokalizowane w centrum współczesnej Varny i otoczone zewsząd współczesną zabudową. Całość jest ogrodzona, a wejście znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie od nas, musimy zatem pokonać jeszcze niewielką odległość idąc doń po obwodzie kompleksu. Kupujemy bilety, płacąc za całość 8 BGN czyli około 14 PLN, zapoznajemy się z mapką terenu oraz ilustracjami obrazującymi łaźnie w czasach ich świetności, po czym ruszamy w podróż w otchłań czasu :). Kluczymy pomiędzy pozostałościami murów i kamiennych przejść. Tłumaczymy młodzieży, że dawno, dawno temu były tu wielkie sale, w których znajdowały się baseny i duże łazienki, ale sami nie potrafimy sobie wyobrazić jak to musiało wyglądać w rzeczywistości. Ja konkretnie próbuję dociec, jaka część widocznych tu murów została autentycznie odkopana spod ziemi w stanie nienaruszonym a jaka część jest ino wiarygodnie wykonaną imitacją :roll:. Ruchu nie ma wielkiego i przez znaczną część czasu jesteśmy tu sami. Małżonka jest w swoim żywiole, ale nasz poziom ciekawości zostaje skutecznie zaspokojony po jednorazowym obejściu całości. Wtedy to Lenka z Jasiem przysiadają na powalonym kamiennym cokole, i czekając aż ich mama nacieszy się kontaktem z historią, zajadają się pysznymi lokalnymi herbatnikami o smaku kakaowym, kulturalnie częstując zgłodniałego po 'sytym' śniadaniu tatę :lol: ...

Obrazek
pierwsze spojrzenie na ruiny

Obrazek
parkowanie dla wytrawnych

Obrazek
panorama ... wersja poglądowa

Obrazek
panorama ... wersja pełnowymiarowa ... kliknij aby zobaczyć powiększenie :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
kamienne przejście

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Lenka i Jaś na herbatnikowym popasie :)

Obrazek

Obrazek
podziemia, które były ...

Obrazek
... bodajże latrynami


Po strawie duchowej przychodzi czas na strawę cielesną. Powracamy w okolice nadbrzeża, a konkretnie do nasady ulicy prowadzącej do pasażerskiego portu morskiego i tam odnajdujemy restaurację Mr Baba umieszczoną w imitacji dużego galeonu. Wyszukałem ją zbierając informacje o Varnie, i mimo że dalej budzi nasze zainteresowanie, to wizja utrudnionego dostępu z wózkiem szybko nas zniechęca i popycha ku szukaniu alternatywy. Daleko nie musimy się rozglądać, bo kawałek dalej jest 'normalna' restauracja, która wygląda poprawnie, a na dodatek sprawia wrażenie specjalizować się w daniach rybnych. Małżonka, co prawda, za rybami nie przepada, ale będąc nad morzem choć raz wypada się w takim przybytku posilić 8). Troszku wieje od morza, ładujemy się więc do środka i rozsiadamy przy stole. Kartę dostajemy w mgnieniu oka, a kiedy ją analizujemy, z sąsiedniego stolika słyszymy głosy rodaków reklamujących u szefa sali, względnie starszego stażem kelnera, że dostali jedno czy dwa danie inne niż te, które zamawiali :o. Po krótkiej wymianie zdań okazuje się, że mieli rację, a owe dania zostają rychło podmienione. Nie robiąc z tego dramatu zamawiamy i my swoje posiłki oraz ... napoje. Tradycyjnie wypowiadam magiczne słowo 'kola', nie dyskryminując żadnej ze znanych marek :lol:. Kelner pytająco mówi 'pepsi ?', ugodowo potwierdzam 'OK.'. Po paru chwilach szybka ręka kelnera nalewa do mojej szklanki coś, co wygląda adekwatnie, więc nim widzę odstawianą przez niego butelkę, biorę pierwszy łyk napoju i ... od razu czuję znienawidzony smak syntetycznego słodzika stosowanego w wersjach dietetycznych :evil:. Odstawiając w niesmaku szklankę widzę lądującą na stole butelkę, a na niej napis 'pepsi max' 8O. Językiem mieszanym tłumaczę, że miała być 'pepsi normal', nie 'max'. Pan odpowiada, że 'normal' nie mają 8O. A jaką mają pytam. 'Twist' mają. Proszę więc o taką, a tą ze słodzikiem wraz z napełnioną szklanką ostentacyjnie stawiam na sąsiednim stoliku, aby nie było wątpliwości, że mam zamiar ją spożywać. Czekając na jedzenie na chwilę wypuszczam się na opustoszałą plażę, celem uwiecznienia kilku pamiątkowych obrazków. Po drodze napotykam teren zamkniętej po sezonie dyskoteki czy innego baru, a przed wejściem widzę mocno egzotyczny jak dla mnie znak, zakazujący wstępu z bronią palną 8O 8O. W pierwszym odruchu odbieram to jako żart, ale po chwili, kiedy pomyślę o tych wszystkich wypasionych autach z przyciemnianymi szybami, które w BG spotkać można o wiele częściej niż w naszych rodzimych stronach, to dochodzę do wniosku, że może faktycznie w lokalnych realiach tego typu znak ma rację bytu :roll: ...

Obrazek
Mr Baba

Obrazek
pistoletom mówimy NIE 8O ...

Obrazek
plaża z widokiem na Varnę


Spożycie obiadu mija bez większych atrakcji, jeśli nie liczyć tego, że Małżonka dostaje (zgodnie z zamówieniem :)) coś, co jednak nie podchodzi pod jej gust, a ja dostaję (zgodnie z zamówieniem :)) smażone szprotki, choć za sprawą nieporozumienia językowego miałem nadzieję, że będzie to coś innego. Koniec końców przychodzi mi zjeść dwie porcje i to nie koniecznie tego co lubię, mimo że nie miałem takiego zamiaru, podczas gdy Małżonka dokańcza to, co zostawiają Lenka z Jasiem. Najmocniejszy akcent końcowy jest jednak dopiero przed nami. Główny kelner (czytaj: nie ten, który odbierał zamówienie i je donosił) z uśmiechem na twarzy podaje nam rachunek. W równie pogodnym tonie przeglądam go i stwierdzam, że wszystko jest OK. z wyjątkiem owej pepsi, która nie dość, że wyceniona jest po istnie pirackiej cenie, to jeszcze policzona jest dwa razy :x. Wskazuję panu na odstawioną flaszkę z wersją dietetyczną i grzecznie, z uśmiechem na twarzy, streszczam zaistniały problem. Pan wpierw zdaje się nie rozumieć, potem gubi uśmiech z twarzy i stwierdza, że pepsi to pepsi i nie ma problemu. Z mojej perspektywy rzecz oczywiście ma podtekst bardziej ideowy niż finansowy, bo 4 BGNy w prawo czy w lewo nie doprowadzą mnie ani do bogactwa ani do bankructwa, ale chodzi zwyczajnie o zasadę. W sumie wyjście by było proste gdybym mógł panu wręczyć dokładnie odliczoną kwotę, rzecz jasna uwzględniwszy tylko jeden napój. Ale pech chciał, że akurat nie mam już drobnych i zmuszony jestem mu wręczyć więcej, niż się należy. Pan wyrywa mi z ręki rachunek wraz z banknotem, mrucząc coś pod nosem, po czym znika na zapleczu i nie wraca przez dłuższą chwilę :?. Gdy się wreszcie objawia, słownie rzuca mi resztę na blat stołu, oczywiście odliczoną po swojemu. Tym sposobem wizyta w tej restauracji wynosi nas 32 BGN, czyli około 56 PLN. Pomylić się to jedno, przydarzyć może się każdemu, ale umieć zachować się w świetle tego potknięcia to już całkiem co innego. Pan nie umiał i co gorsza skutecznie włożył swój wkład w dalsze tworzenie w naszych odczuciach negatywnego obrazu bułgarskiej nadmorskiej gastronomii, zapoczątkowanego kilkoma wcześniejszymi odwiedzinami w innych jadłodajniach :( ...

Obrazek
nasza restauracja ... zdecydowanie niegodna polecenia :!: :!: ...


Średnio zadowoleni z naszego dzisiejszego obiadowego wyboru przystępujemy do realizacji dwóch ostatnich punktów programu. Wzdłuż wąskich i zapchanych na maksa zaparkowanymi samochodami ulic ruszamy w kierunku katedry. Kiedy po kilku przebytych skrzyżowaniach mamy nieodparte wrażenie, że wielu lokalnych kierowców prawa jazdy kupiło na bazarze, względnie nie miało okazji nabyć żadnej uporządkowanej wiedzy w zakresie kultury jazdy, jesteśmy świadkami scenki rodzajowej. Starsza pani podniesionym głosem strofuje wysiadającego z samochodu młodziana, który chwilę wcześniej nieomal przejechał jej po palcach ... Idąc ulicami obserwujemy toczące się tam życie, spoglądamy na podniszczone elewacje, zaglądamy do księgarni, w której kupujemy Lence kredki a Jasiowi książeczkę po bułgarsku, traktującą tradycyjnie o sztandarowych dziecięcych 'zawodach marzeń', czyli policjancie, strażaku, pilocie, lekarzu, etc. :). Dotarłszy do szerokiego bulwaru Kniaź Boris odbijamy w lewo, aby kawałek dalej na jego północnym krańcu zastać widok na katedrę.

Obrazek
zagrodzone w celu bezpieczeństwa

Obrazek
katedra


Do środka nie mamy intencji wchodzić, więc nacieszywszy oczy widokiem obracamy się na pięcie i wzdłuż bulwaru Kniaź Boris, a potem ulicy Slivnitsy zmierzamy do muzeum archeologicznego. Otoczenie jest ani ładne, ani brzydkie, raczej niejakie. Tu i ówdzie widać trwające inwestycje budowlane, a tam gdzie dana ulica nie jest wyłączona z ruchu kołowego, samochody są zaparkowane na niemal każdym wolnym skrawku przestrzeni. Biegające pojedyncze bezpańskie psy stanowią stały element lokalnego kolorytu, z którym już jesteśmy oswojeni. Tym, co różni je od tych spotykanych w Rumuni jest to, że wszystkie mają metki / identyfikatory podpięte do uszu. Widać lokalne władze je inwentaryzują, więc może nawet i szczepią oraz sterylizują, tyle że miast umieszczać w zamkniętych schroniskach puszczają wolno, aby same zawalczyły o swe przetrwanie. Po naszych kontaktach z warszawskim psim schroniskiem taka koncepcja wydaje się mieć oczywiste plusy i minusy, i acz daleka od ideału to i tak jest lepsza od puszczenia tego tematu na całkowity żywioł. Zaskoczenie wzbudza jednak stopień koabitacji tych zwierzaków z otoczeniem, jaki możemy zaobserwować na przykładzie psiaka drzemiącego w najlepsze ... tuż przed progiem drzwi wejściowych do jednego z butików na bulwarze :o. Klienci robią nad nim większy krok, część z nich go ignoruje, inni podchodzą do tego z uśmiechem, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, aby go przegonić :D ...

Obrazek
spokojna drzemka :wink:


Gdy docieramy przed muzeum jest 16:30, ale o zakupie biletów nie może być już mowy, gdyż obiekt zamykany jest o 17:00. Mnie i młodzieży to jakoś specjalnie nie wzrusza, ale Małżonka musi się obejść smakiem. Na pocieszenie delektujemy się chwilę widokiem fontanny w parku miejskim okalającym muzeum, a następnie spoglądamy z zaciekawieniem na duży gmach ewidentnie rodem z ludowej Bułgarii, noszący wdzięcznie brzmiący napis OBSZCZINA VARNA. Wbrew naturalnym urologicznym skojarzeniom :wink: :lol:, z całą pewnością oznacza to coś na podobieństwo ratusza, a nie szaletu miejskiego 8) :lol:.

Obrazek
fontanna przed muzeum

Obrazek
obszczina :roll: ...


Ruszamy w stronę parku nadmorskiego. Pieszy bulwar na zamkniętym dla samochodów odcinku Slivnitsy sprawia dużo lepsze wrażenie niż poprzednie ulice miasta, zapewne głównie za sprawą bujnej zieleni, którą jest bogato wypełniony. Wejście do parku prowadzi przez spory plac z widokiem na morze, który dzięki ustawionym na nim kolumnom i palmom w donicach, nie wiedzieć czemu, budzi skojarzenia z Odessą, której w życiu na oczy nie widziałem :roll:. W parku biega gromadka bezpańskich psiaków, ale wszystkie sprawiają wrażenie przyjaznych i nie agresywnych. Przez park wędrujemy wzdłuż morza ku naszemu samochodowi, a w bezpośrednim sąsiedztwie parkingu ogałacamy wszystkie trawniki z leżakujących nań kasztanów. Mamy już w domu vukovarskie, więc varneńskie też będą mile widziane :D ...


Obrazek
deptak Slivnitsa

Obrazek
wejście od parku nadmorskiego

Obrazek
bezpańskie psy w parku

Obrazek
łódź popołudniową porą

Obrazek
zbiór varneńskich kasztanów


Odpaliwszy samochód, robimy mały przejazd po Varnie. Powody są dwa. Po pierwsze chcemy zobaczyć inne części miasta, po drugie szukamy większego sklepu celem nabycia souvenirów spożywczych przed wyjazdem. I tu spotyka nas lekkie zaskoczenie, bo o ile w Burgas sklep Billa był umiejscowiony tak, że przysłowiowy ślepy by trafił, tak tu niczego w tym stylu znaleźć nie potrafimy 8O. Są, co prawda, znaki na sklep rzeczonej sieci, ale będący ... dopiero w budowie. Przywykli do polskich realiów, gdzie nawet w mniejszych miastach zawsze jakiś market da się znaleźć, nie bardzo możemy zrozumieć brak takowego w tak dużym mieście. Na własne potrzeby tłumaczę to sobie skromniejszą siła nabywczą bułgarskiego społeczeństwa, ale czy faktycznie w tym tkwi prawdziwa przyczyna:?: Niejako na potwierdzeni tej tezy, na dalekich obrzeżach miasta znajdujemy wreszcie coś na wzór rodzimej Almy czy Piotra i Pawła, czyli market typu premium celujący w bardziej zamożnego klienta. Sądząc po parkingu i wyjątkowo szerokiej jak na Bułgarię gamie produktów należy wnioskować, że 'zwykli' Bułgarzy zakupów tu nie robią. Z polskiej perspektywy ceny nie są jednak zniewalające, toteż raźno zapełniamy wózek głównie winami macierzystej produkcji, pamiętając również o piwach i kilku innych produktach spożywczych :lol:. Kiedy wracamy do Złotych Piasków panów mundurowych nie ma już na posterunku, ale kurort dalej stoi jak stał :wink: ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 09.04.2009 01:54 przez PAP, łącznie edytowano 1 raz
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 09.03.2009 15:14

PAP napisał(a):
nam na ten przykład z tego dnia zostały w głowach widoki z Nosa i wiatraki, a ogród przeszedł jakoś bez echa


Na temat ogrodu wystarczy mi Twoja opinia.
Mnie też się wiatraki z daleko bardzo podobają, każdego roku pod Wiedniem kolejne grupy wiatraków wyrastają jak grzyby po deszczu i na Pagu były. Gorzej gdy jest się blisko, bo są takie wielgachne no i mogą bardzo utrudnić spokojny przelot ptaków jak twierdzą przeciwnicy wiatraków.

PAP napisał(a): Plan, co prawda, zakładał jednodniową wycieczkę do rumuńskiej Constanty, morskiego kurortu Mamaia, oraz dalej do antycznych ruin Cetatea Histria, ale jego realizacja wymagałaby abyśmy techniką kulków wyruszyli w drogę bladym świtem albo najlepiej sporo przed


Faktycznie, zwykle tak jest, że na urlopie wcześnie wstajemy, zwykle trzeba gdzieś podjechać, żeby coś nowego zobaczyć. Z pewnością należymy do zdecydowanej mniejszości :lol: , ale po prostu szkoda nam urlopu by go zwyczajnie zmarnować tylko na leżenie. Szkoda dnia, szczególnie jesienią, gdy dzień jest już coraz krótszy.


PAP napisał(a):Po drugiej stronie ulicy na cokole ustawiona jest, niczym rakieta kosmiczna, zabytkowa łódź wojskowa, a tuż za nią znajduje się muzeum marynarki wojennej.


Z ciekawości zapytam, czy zainteresowanie Jasia helikopterami, wyrzutniami i armatami było większe niż koparami i sprzętem budowlanym, od którego często trudno go odciągnąć. Przypuszczam, że jednak kopary bo są mu dobrze znane.


PAP napisał(a):że wszystkie mają metki / identyfikatory podpięte do uszu. Widać lokalne władze je inwentaryzują, więc może nawet i szczepią oraz sterylizują, tyle że miast umieszczać w zamkniętych schroniskach puszczają wolno, aby same zawalczyły o swe przetrwanie. Po naszych kontaktach z warszawskim psim schroniskiem taka koncepcja wydaje się mieć oczywiste plusy i minusy, i acz daleka od ideału to i tak jest lepsza od puszczenia tego tematu na całkowity żywioł. Zaskoczenie wzbudza jednak stopień koabitacji tych zwierzaków z otoczeniem, jaki możemy zaobserwować na przykładzie psiaka drzemiącego w najlepsze ... tuż przed progiem drzwi wejściowych do jednego z butików na bulwarze . Klienci robią nad nim większy krok, część z nich go ignoruje, inni podchodzą do tego z uśmiechem, ale nikomu nie przyjdzie do głowy, aby go przegonić ...


Dwukrotnie zdarzyło się nam, że chmara piesków uczepiła się nas i nie chciała zostawić nas w spokoju. W starej stolicy Czarnogóry Cetinje pilnowało nas kilka niewielkich piesków. Wzbudzaliśmy sensację, ludzi było niewiele na ulicach więc z tymi pieskami robiliśmy niezły tłok. Nie dostały od nas niczego i powoli jeden po drugim zostawały gdzieś po drodze. Czy były bezdomne? Nie wiadomo.
Następnego roku natknęliśmy się na większą grupę dużych psów w Popowej Sapce (1850m n.p.m.)w Macedonii w górach Sar Planina. Ta miejscowość jest jesienią zupełnie opustoszała z niewielką liczbą stałych mieszkańców. Tam zobaczyliśmy jak te opuszczone przez właścicieli psy żyją na śmietnikach i ze smietników.
Łaziły za nami kilka godzin podczas naszego pierwszego zwiedzania miejscowości. Byliśmy pewni, że wszystkie są bezdomne. Jeden z nich nie chciał nas zostawić w spokoju. Usiłowaliśmy go jakoś zgubić tak jak inne, na niego pokrzyczeć, żeby sobie poszedł do swoich kolegów. On się uparł, żeby nam towarzyszyć i wciąż można powiedzieć siedział nam na ogonie. Aż doszliśmy do naszego schroniska. Nagle otworzyło się okienko i nasz opiekun schroniska gwizdnął na pieska. Wtedy zrozumieliśmy dlaczego on nas tak pilnował. Czuł się opowiedzialny za nas. A myśmy mu przypisywali psią złośliwość. Te psy w Popowej Sapce wyglądały na bezdomne, wychudzone i pilnujące śmietników. Ale może wcale nie były. Po prostu były wypuszczane, żeby sobie pobiegały wolno.

Niestety u nas jest jakaś część ludzi bardzo źle nastawiona do psów i kotów. Nie myślę o tych zwierzętach, które trafiły do schronisk.
Myślę o tych domowych psach, które mają właścicieli. Zdarzyło się podczas zwykłego codziennego spaceru z psem, że dorosły młody chłopak rzucił się na psa i go skopał na oczach właściciela (nawet nie zdążył zareagować) , bo pies przechodząc koło niego powąchał go. Rozumiem, gdyby pies się na niego rzucił czy obszczekał, złapał za nogawkę ale bez żadnego powodu?
Nie przypuszczam, żeby taki bułgarski eksperyment z bezdomnymi psami w Polsce mógł się powieźć. Zbyt wielu jest psich wrogów.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 10.03.2009 15:30

Lidia K napisał(a): Z ciekawości zapytam, czy zainteresowanie Jasia helikopterami, wyrzutniami i armatami było większe niż koparami i sprzętem budowlanym, od którego często trudno go odciągnąć. Przypuszczam, że jednak kopary bo są mu dobrze znane.


Lidio,

To fakt, że te helikoptery troszku mniej na niego działały, bo były w stanie spoczynku ... taki pracujący śmigłowiec myślę, że wywarł by na nim duuuużo większe wrażenie ... a oprócz koparek i sprzętu budowlanego są jeszcze dwie pobudzające wyobraźnię kategorie :wink: ... śmieciarki / szambiarki oraz opuszczane szlabany na parkingach czy przejściach kolejowych :lol: :lol: ... jakby na to nie patrzeć to pasję do kilku przydatnych zawodów Jaś ma :D ...

Pozdrawiam,

PAP
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 10.03.2009 17:30

Niewiele szczegółów z Warny pamiętam bo to było 20-kilka lat temu ale rzymskie termy znakomicie zapamiętałem :) Od dzieciństwa miałem skłonność do włażenia na wszystkie pionowe obiekty, więc tam też wbrew zakazowi hasałem po mniej lub bardziej autentycznych rzymskich murach :oops: :lol:

Problem bezdomnych psiaków - trudno powiedzieć jakie rozwiązanie lepsze, nie znam się na tyle żeby się wypowiadać, ale tak jak mówisz ważne że coś się robi. Te psy ze zdjęć na jakieś wygłodniałe nie wyglądają, no i z tego co piszesz to nieźle świadczy o mieszkańcach Warny. Człowieka poznasz po tym jak się odnosi do zwierząt...

Kulinarnych doświadczeń z Warny za wiele nie pamiętam, stołowaliśmy się zawsze w jednym miejscu, tam gdzie mieliśmy wykupione posiłki na voucher (tak się robiło na bułgarskich wczasach w tamtych czasach :) ). Zawsze była szopska sałatka, poza tym taki przyzwoity turystyczny standard. Za to już w "dorosłych" czasach, przez te parę dni w Sofii (2007) gdzie byśmy nie trafili to było pysznie, obficie, tanio i nikt nie chciał nas okantować - może dlatego że albo chodziłem z moim miejscowym kumplem albo byliśmy dużą międzynarodową grupą z konferencji. Jedno z fajniejszych doświadczeń miałem jak ktoś znalazł w informatorze jakąś polecaną knajpkę, wręczyli mi telefon jako jedynemu Słowianinowi w towarzystwie żebym się dogadał, najpierw mówili że 20 osób za nic dziś nie upchną, ale wynegocjowałem że możemy przyjść za godzinę. Jak już się zwaliliśmy to byli na nas gotowi i było bardzo miło :)

Jeszcze myślę o jednym miejscu w Warnie a właściwie w okolicach - ciekawe czy tam byliście :D
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 10.03.2009 18:58

zawodowiec napisał(a): Za to już w "dorosłych" czasach, przez te parę dni w Sofii (2007) gdzie byśmy nie trafili to było pysznie, obficie, tanio i nikt nie chciał nas okantować - może dlatego że albo chodziłem z moim miejscowym kumplem albo byliśmy dużą międzynarodową grupą z konferencji.


zawodowcu,

Ja myślę, że to głównie chodzi o ten fenomen wybrzeża ... to tu cały przemysł turystyczny jest zblazowany, bo wie, że klient i tak przyjdzie, więc po co się starać :x ... toczka w toczkę jak w HR :roll: ... nasze doświadczenia w interiorze BG (Veliko Tarnov, czy w 2006 Arbanassi i Koprivitza (czy jak to się tam pisze :oops: ) ) były już o wiele lepsze :D ...

zawodowiec napisał(a):Jeszcze myślę o jednym miejscu w Warnie a właściwie w okolicach - ciekawe czy tam byliście :D


Chyba też wiem co masz na myśli :roll: ... a może nie wiem :? ... cierpliowości :wink: :lol: :lol: ...

Pozdrawiam,

PAP
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 11.03.2009 00:04

Z Warną mam miłe wspomnienie z dzieciństwa. Nigdy tam nie byłem, ale jako chłopiec 2 x w miesiącu jeździłem pociągiem do rodziny. Czekając na peronie umilałem sobie czas czytaniem rozkładu jazdy. Relacja "pospieszny Kraków-Warna" ( 2 noce w wagonie !!! ) - to była egzotyczna pożywka dla wyobraźni ! Ile widoków, ile państw - a na końcu ciepłe morze !
No i dzięki Wam wreszcie tam dotarłem 8)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 11.03.2009 00:38

plavac napisał(a):Z Warną mam miłe wspomnienie z dzieciństwa. Nigdy tam nie byłem, ale jako chłopiec 2 x w miesiącu jeździłem pociągiem do rodziny. Czekając na peronie umilałem sobie czas czytaniem rozkładu jazdy. Relacja "pospieszny Kraków-Warna" ( 2 noce w wagonie !!! ) - to była egzotyczna pożywka dla wyobraźni ! Ile widoków, ile państw - a na końcu ciepłe morze !
No i dzięki Wam wreszcie tam dotarłem 8)


plavacu,

Oj tak, kiedyś dalekie zagraniczne podróże były dobrem o wiele trudniej dostępnym niż dziś, więc trzeba było bardziej posiłkować się marzeniami i wyobraźnią :roll: ... a dziś wystarczy posurfować po internecie, poczytać relacje ze zdjęciami :wink:, i ma się obraz prawie rzeczywisty :roll: ... takie czasy ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1370
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 11.03.2009 00:52

Dzień 21

19/09/2008 piątek

odległość: 0 km

trasa: Złote Piaski


Obrazek


Trzeci i ostatni dzień pobytu w Złotych Piaskach wbrew pokładanym nadziejom nie przyniósł oczekiwanego przełomu w pogodzie. Chmury dalej bawiły się w kotka i myszkę ze słońcem, a temperatura dawała jednoznacznie znać, że jesień zbliża się już wielgaśnymi krokami. Nie mogło więc być mowy o plażowaniu :cry:. Potraktowaliśmy zatem dzień relaksowo i odpoczynkowo, przeznaczając go na spacer po kurorcie oraz ... na pomieszkanie w najdroższym pokoju w historii naszych wszystkich wypraw :lol: ...

Na śniadanie wyruszamy mądrzejsi o minione doświadczenia, bez zbędnego pośpiechu, godząc się z myślą, że i tak wiele ciekawego tam nie upolujemy :?. Widać część gości opuściła hotel na dobre wczesnym rankiem, bo na korytarzu trwa szał czyszczenia pokoi i wymiany pościeli, a na stołówce tylko jedna jej część jest przygotowana na przyjęcie klienteli, w drugiej zaś blaty stołów zdobią krzesła ułożone nogami do góry.

Punkt 12:00 wyruszamy spod głównego wejścia na nasz spacer po Złotych Piaskach. Początkowo kierujemy się ku północnemu krańcowi kurortu, idąc zapleczami kilku sąsiednich hoteli. Powierzchowna analiza wzrokowa wykazuje, że problemy z jakością wykonania i zaskoczenie występowaniem deszczu nie są odosobnione tylko dla naszego kompleksu :roll:. U sąsiadów deszczówka przy kolejnych opadach wyraźnie zacieka pod każdy jeden balkon, zostawiając na ścianach wiekopomne ślady, bo widać ktoś nie pomyślał, że istnieje coś takiego jak prawa fizyki ...

Obrazek
wejście do naszego hotelu ...

Obrazek
... oraz nasz narożnikowy balkon

Obrazek
deszczowe zacieki u sąsiadów


Na północnych krańcach kurortu mijamy duży salon sprzedaży jachtów i wchodzimy na coś w rodzaju falochronu odchodzącego od brzegu kawałek w morze. Celem samym w sobie jest widok z profilu na Złote Piaski, ale jego materializacja zdecydowanie nie dorównuje oczekiwaniom. W drodze powrotnej mijamy pole do mini golfa oraz tajemniczy budynek. Nie potrafimy określić cóż to za cud 8O. Z napisów można by wnioskować, że to hala wykorzystywana obecnie jako tor kartingowy, ale z unoszących się w powietrzu wonnych zapachów skłaniamy się raczej ku tezie, że to lokalna oczyszczalnia ścieków. W sumie takie duże siedlisko ludzkie powinno taki przybytek mieć, pytanie tylko czy tak wyglądający i tak waniający :? ...

Obrazek
widok z profilu na Złote Piaski

Obrazek
oczyszczalnia ścieków czy tor kartingowy :?:


Głównym nadmorskim deptakiem puszczamy się w kierunku południa, przechodząc kolejno przed hotelami z pierwszego rzędu, mającymi swój własny dostęp do plaży. Aura istotnie nie sprzyja, bo chętnych do plażowania na świeżym powietrzu doliczamy się raptem może z pół tuzina. Rozległa czysta plaża z jasnym piaskiem rozciągająca się po lewo świeci pustkami. Za to amatorów wylegiwania się w zaszklonych częściach basenowych jest już znacznie więcej. Mą uwagę przyciąga głównie jednak ... nawierzchnia rzeczonego bulwaru. Mówiąc krótko, mocno się mija z moimi wyobrażeniami. Zebrawszy info o Złotych Piaskach miałem nadzieję zastać tu nadmorski kurort na światowym poziomie, może nie Monte Carlo, ale coś bardziej rozwiniętego i dopracowanego w każdym detalu niż albańska Saranda. Jednak pofalowany i połatany deptak swym wyglądem bardziej przywodzi skojarzenia z parkingiem taniego marketu niż ceniącym swą reputację ośrodkiem turystycznym :roll:. Bezdomny psiak beztrosko śpiący na miękkim zielonym trawniku dodatkowo sprowadza nasze skojarzenia na ziemię. Nam to akurat nie przeszkadza, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że dla przybyszów z zachodu taki obrazek w takim miejscu może stanowić trudne do zrozumienia kuriozum.

Obrazek
deptak a la parking pod marketem klasy discount

Obrazek
pieska drzemka


Docieramy wreszcie pod okno naszego pierwszego pokoju. Patrząc z zewnątrz wygląda to całkiem nieźle. Gdybym nie był w środku to bym nie uwierzył, że w wewnątrz jest już mniej ciekawie. Od tego miejsca rozpoczyna się też ciąg kramów i knajpek biegnących po obu stronach deptaku. Sprzedawcy najwyraźniej nie narzekają na nadmiar klienteli, bo powszechnym zjawiskiem są sąsiedzkie pogaduszki pań i panów sprzedających, a i mini meczyk piłkarski sprzedawców z lewej ze sprzedawcami z prawej mamy sposobność zakłócić przecinając teren umownego boiska :o. Są też i oszukańcze kantory, których kasjerzy również dotleniają się na zewnątrz, a moje pytanie o kurs kupna budzi na ich twarzach jedynie głupawe uśmieszki. Na horyzoncie pojawia się hotel Metropol, będący we wczesnej fazie selekcji alternatywą dla naszego obecnego przytuliska. Socjokapitalistyczny wygląd (czytaj: socjalistyczne pochodzenie, kapitalistyczna modernizacja) każe przypuszczać, że jego wnętrza też mogą być nie zupełnie wolne od sympatycznych zwierzątek :lol: ...

Obrazek
'nasze' pierwsze okno

Obrazek
pośród kramów

Obrazek
hotel Metropol co rzekomo nie miał wolnych miejsc


Kawałek za Metropolem zaczyna się już bardzo współczesna i nowa część Złotych Piasków. Można odnieść wrażenie, że dominują tu dla odmiany apartamenty. Może dlatego, że jeszcze bardzo nowe i nie przetestowane przez liczne deszcze :roll:, a może dlatego, że wniesione z większym pietyzmem i poszanowaniem sztuki budowlanej, ale na pierwszy rzut oka wyglądają jak z innej bajki. Są czyste, zadbane, gustownie zaprojektowane, z przemyślanym i zagospodarowanym otoczeniem. Kawałek dalej jest hotel utrzymany w podobnej estetyce, a po klienteli zapełniającej hotelową kawiarnię i samochodach znajdujących się na hotelowym parkingu można wnioskować, że takie bidaki jak my tu nie przyjeżdżają :lol: ...

Obrazek
nowa ...

Obrazek
... część ...

Obrazek
... Złotych Piasków


Dalej rozpoczyna się kolejne skupisko straganów, restauracji i bodajże jakieś wesołe miasteczko, ale my dochodzimy do wniosku, że nie mamy już ochoty się tam zapuszczać. Zawracamy. W pobliskiej budce kupujemy Małżonce nawet i smacznego gyrosa, ale po jakiejś kosmicznej jak na Bułgarię cenie. Nabywamy też lody, realizując w ten sposób postulaty zgłaszane przez Lenkę. Tak doposażeni schodzimy na plażę i po sypkim piasku przemieszczamy się ku wodzie. Słonko akurat łaskawie wygląda na chwil kilka zza chmur, dając przy tym ciekawe efekty cienia padającego na wodę. Patrząc na otaczający nas piasek lepiej rozumiemy genezę nazwy tej miejscowości. Jest zdecydowanie taki jakiś żółtawo - rudawy, co przy odrobinie fantazji można określić jako złoty :idea: :lol:. Jakby nie patrzeć, wielka szkoda, że pogoda nie dopisała, bo i plaża i woda, jak również dno łagodnie opadające w dół, zdają się wołać w zachęcie, aby w ich otoczeniu spędzić trochę czasu. Nie obiecujemy sobie, że tu jeszcze wpadniemy, bo patrząc na to z obiektywnego punkt widzenia szanse są dużo większe, że znajdziemy motywację i okazję, aby zajrzeć jeszcze do Nessebaru i Słonecznego Brzegu, a nie tu ... ale z drugiej strony, kto wie :?: :roll: ...

Obrazek
szeroka ...

Obrazek
... plaża ...

Obrazek
... ze złotym ...

Obrazek
... piaskiem

Obrazek


Przed 15:00 wracamy do pokoju i następuje tak zwany czas wolny. Oprócz leniuchowania, pisania zaległych kartek, zabawy z młodzieżą, jest to również czas wstępnego pakowania. Przekopania, czy też mówiąc bardziej naukowo przekonfigurowania, wymaga wnętrze naszego samochodu. Oddalam się zatem w jego kierunku aby ze spodu na wierzch wydobyć zapasy napojowo-jedzeniowe przewidziane do spożycia podczas tygodniowego powrotu oraz z wierzchy na spód przemieścić wszelakie pamiątki i zapasy przeznaczone do dowiezienia do domu. Nasz napojowy schowek, niczym w biblijnej przypowieści, przeradza się z wypełnionego wodą na zapełniony winem :wink: :lol: ... i piwem, a także kilkoma dżemami i innymi słoikami ...

Zbliżający się zmrok motywuje nas do ostatniego wybycia z pokoju. Udajemy się do pobliskiej knajpki serwującej między innymi pizzę, gdzie w ogródku od strony morza zajmujemy dogodne miejsce z widokiem na wodę i ... nasz nieszczęsny hotel. Chcemy się nań napatrzeć, aby lepiej utkwił nam w pamięci :lol:. Jedzonko bez zastrzeżeń, obsługa niefrasobliwa jak niestety prawie zawsze. Chcąc domówić młodzieży jeszcze jedną porcję frytek, wpierw czekamy bezskutecznie aż pani kelnerka pojawi się w polu naszego widzenia, a potem sam wyruszam na jej poszukiwania. Kiedy ją znajduję, jest tak zajęta rozmową przez telefon, że nawet mnie nie dostrzega, sam więc przypuszczam atak na kuchnię, prosząc o jeszcze jedną porcję rzeczonego dania 8O. Rozumiem, że jest po sezonie i że na naszym posiłku mizerny zarobek, więc i motywacja do obsługi licha, ale skoro tak, to może lepiej zamknąć lokal w cholerę do kolejnego lata niż prowadzić go w taki sposób :x ...

Obrazek
widok z knajpki na hotel

Obrazek
Lenka

Obrazek
Jaś

Obrazek
MAPA

Obrazek
PAP


Najedzeni robimy krótki spacer po plaży. Dogasający dzień uświadamia nam, że to również kres naszego pobytu w Bułgarii. Jutro czeka nas tylko krótki przejazd do granicy z Rumunią i BG 2008 przejdzie do historii. Na wnioski końcowe przyjdzie jeszcze czas. W tej chwili wiemy, że dobrze się stało, że przyjechaliśmy tu po raz drugi. Zobaczyliśmy brakujący kawałek wybrzeża oraz lepiej poznaliśmy to, co wcześniej jedynie musnęliśmy. Wiele nam się podobało, ale też wiele wywarło negatywne wrażenie. Co gorsza, pewne rzeczy wypadły teraz bardziej na niekorzyść niż wtedy w 2006 roku. Może winna tego jest szersza skala porównawcza z innymi krajami tego regionu, której wtedy nie mieliśmy, a może zwyczajnie każdy powrót jest obarczony nieuchronną koniecznością zestawienia rzeczywistości z wyidealizowanymi wspomnieniami wywiezionymi po pierwszym razie. Tak czy owak wiemy, że mimo tego, iż bilans plusów i minusów wypada mimo wszystko dodatnio, to do nadmorskiej części Bułgarii zbyt szybko nie powrócimy jako do celu wyprawy samego w sobie. Kuszą i intrygują góry na zachodzie kraju, wzywa Melnik czy Rylski Monastyr, może Plovdiv. A na wschodzie pamiętać będziemy o krótkich odwiedzinach w Nessebarze i Słonecznym Brzegu ... jako przerywniku w drodze do Turcji czy dalej na Bliski Wschód :roll: ...

Obrazek
pożegnanie ...

Obrazek
... z nadmorską ...

Obrazek
... Bułgarią

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 09.04.2009 01:59 przez PAP, łącznie edytowano 1 raz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 .....
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone