wojan napisał(a):Janqes napisał(a):Jeszcze troszke trzeba poczekać, choć relacja juz sie tworzy
Cholender czasu brakuje
Pracuj,pracuj...(nad relacją
)My jesteśmy cierpliwi,poczekamy.
Pozdrav.
(to co? powolutku jedziemy co?
. Dzisiaj BB już opuścily Chorwację, więc można dawać
)
Aha! Tak w sumie patrzę na to z boku i mało w tym widzę na razie Chorwacji. Więć jeśli ktoś by chciał, to można to przenieść do innego działu. Za zniesmaczenia z góry przepraszam!
---------------------------------------
Do dnia 6 sierpnia 2006 roku też było fajnie. Może nie aż tak bardzo, jednak lubię ten czas. Wiele spraw na głowie, wiele karteczek przyklejonych do monitora. Wszystko należy załatwić. Najlepiej jeszcze w lipcu. No ale np. ubezpieczenia nie da się z większym wyprzedzeniem. Właściwie to nie miałoby sensu.
Zakupy na allegro stały się ostatnio takim zwyczajem, jak poranne mleko, czy też szczotkowanie zębów po posiłku. Nie wiem dlaczego, ale spodobało mi się to. Zupełnie zapomniałem o bieganinie po sklepach, o staniu w kolejce, o marudzeniu sprzedawców. Na szczęście. Choć oczekiwania na dostawę towaru też może źle odbijać się na zdrowiu. Tym bardziej, że większość zakupów przesyła Poczta Polska.
Lampka, buty, plecak, plus inne ważne akcesoria podróżnika systematycznie odkreślane zostają na spisie potrzebnych rzeczy. Namiot. Niby 4-osobowy. Wolne żarty. Max dwójka ludzi plus bagaże. W pięcioosobowy zmieściłyby się trzy. Myślę, że taką proporcję należy uwzględniać przy takich zakupach.
Najpiękniejsze chwile "przed" spędzane są nad mapą. Ustalanie celu, trasy, ważnych punktów pod drodze smakuje bardzo, bardzo! Mhm! Nie wiem dlaczego - choć w sumie wiem - lubię zajmować się tym wiele miesięcy na przód. Wiem, bo człowiek dzięki temu odrywa się od codzienności. Od pojawiającej się szarości w pracy, od deszczu za oknem, od tych samych, powtarzających się, nudnych twarzy z telewizji.
6 sierpnia. Wyjazd zaplanowany na wieczór. Od tygodnia pada deszcz. Upały nękające nasz nieprzyzwyczajony kraj do takich temperatur, odchodzą w kierunku Półwyspu Iberyjskiego. Dochodzą głosy o nadchodzącej jesieni. W sierpniu... Puk puk po głowie.
Dokumenty skompletowane. Mapy uszykowane. Auto sprawdzone w miarę możliwości. Parę części wymienionych, płyny uzupełnione. Plecaki w bagażniku.
Godzina 23:00. Kierunek, Czarnogóra.
Niby nic dziwnego, jednak zamiast kierować się na południe, jadę w kierunku północnym. W stronę Poznania, później Gorzowa Wielkopolskiego. Dziwne uczucie. Myślę sobie, co bym odpowiedział w razie pytania kontrolującego mnie policjanta. Że jadę gdzie? A tak, nad morze. Wszystko by się zgadzało. Nikogo bym nie oszukał.
Deszcz pada. Na szczęście tuż przed wycieczką wymieniłem opony na nowe. Pewność jazdy w koleinach, przypominające wypełnione po brzegi rynny, dość znacznie wzrosła. Godzina jazdy i stolica Wielkopolski. Miejsce znane doskonale, mimo objazdów spowodowanych remontami. Muzyka płynąca z radia tłumi odgłosy pracujących wycieraczek. Po czterech dość wytężonych godzinach, spoczywam na chwilkę u Magdy w mieszkaniu. Dojechałem.
Szybka nocna herbatka, toaleta, załadowanie kobiecego bagażu. Mieści się bez problemu. Wreszcie możemy powiedzieć: "Jedziemy !!!"
Tegoroczne wakacje postanowiliśmy spędzić dość aktywnie. Być może poznawanie nowych miejsc nie wpływa relaksacyjnie po całorocznym, zapracowanym kalendarzu, jednak pozostawia o wiele więcej wspomnień, niż tygodniowe leżenie na plaży. Choć to ostatnie też bardzo lubię.
Trasę podzieliliśmy na krótkie etapy. Pierwszym z nich była Praga, do której dostaliśmy się przez naszych zachodnich sąsiadów, korzystając z ich dogodnych dróg. Przejście graniczne w Słubicach, Frankfurt nad Odrą, Drezno, przejście graniczne Altenberg, Terezin i stolica Czech. Pogoda nie dawała za wygraną i raz po raz zsyłała na nas strugi deszczu. Choć w stolicy Saksonii walecznie przebijało się słonko. Na granicy, w otoczeniu dość sporych i naprawdę ładnych górek, powitała nas mgła.
Winietka w wysokości 200 koron spoczęła na przedniej szybie, w miejscu szybko zdrapanej, zeszłorocznej. Uważam za znacznie lepszy pomysł wydanie pieniędzy na przyjemności, aniżeli zasilać budżet państwowy naszych południowych braci, którzy od 1 lipca bardzo hojnie się cenią.
Lokalne drogi przypominają już bardziej nasze, polskie. Bardziej polskie niż niemieckie zdają się też być miasta i miasteczka. Jeszcze nie do końca uporządkowane i zorganizowane. Późnym rankiem mijamy Teplice. Postój robimy w Terezinie, mieście - twierdzy, która powstała pod koniec XVIII wieku z rozkazu cesarza Austrii Józefa II. W okresie II wojny światowej pełniła ona funkcję obozu koncentracyjnego dla 140 tys. osób pochodzenia żydowskiego i więźniów politycznych. Śmierć poniosło 60 tys., część została przewieziona do obozu w Oświęcimie. Niezbyt wyrafinowaną ciekawostką może być fakt osadzenia w więziennych murach zamachowca arcyksięcia Franciszka Ferdynanda odpowiedzialnego za zamach w Sarajewie w 1914 roku, co następnie stało się przyczyną wybuchu I wojny światowej.
Muzeum getta opuściliśmy o godzinie 11:00.
(c.d.n)