Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Grudniowy wypad do Chorwacji - 1-5.12 2016

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6442
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 03.03.2017 14:36

Wyrocznia napisał(a): Zapraszam do lektury :-)

Zaproszenie przyjęte :D
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.03.2017 10:37

Witam wszystkich bardzo serdecznie, a szczególnie ciepło naszego DJa, który wraca do zdrowia :-)
Dzień 1:
Podróż:
Wybaczcie, w tej części nie będzie zdjęć, ale za to mamy podkład muzyczny - co prawda, nie po chorwacku, ale ta piosenka w tym okresie wpadła mi w ucho. Poza tym idealnie pasuje do tego fragmentu i podkreśla romantyczny charakter tej części wycieczki. Można jej słuchać i czytać:

Labirinth "Beneath you beautiful"


Od momentu, gdy moja koleżanka z pracy zatelefonowała, by obwieścić mi radosną nowinę, nie wierzyłam, że to się dzieje. Wieczorem otrzymałam dokładne wskazówki, jak mam do niej dojechać. W dniu wyjazdu radośnie wstałam o godzinie... 2:50, by na spokojnie przygotować się do wyjazdu. W końcu spakowałam się i wyjechałam z domu koło czwartej; nie zapominając o odśnieżeniu mojej Czarnej Miotły. (Czarna Miotła jest wiekową Toyotą Yaris). Wyjechałam z domu około trzeciej czterdzieści, ale moja trasa była dość krótka - moim samochodem jechałam tylko do Bielska - Białej (ode mnie to zaledwie dwadzieścia kilometrów). Gdy trafiłam na niewielkie osiedle w Białej (Bielsko i Biała Krakowska połączyły się po wojnie) pozostawiłam moją Miotłę u koleżanki, weszłam do środka i czekałam, aż cała drużyna zbierze się na wyjazd. Zdążyłam się jeszcze przepakować.
Do Chorwacji wyruszyliśmy czerwonym Renault Megane, a za jego sterami zasiadł Darek, zawodowy kierowca, mąż Klaudii (łatwiej pisać imionami). Wraz z nami jechała jeszcze Kasia, która też z nami pracuje. Małżeństwo siedziało z przodu, a ja i Kasia z tyłu.
Z Bielska - Białej wyjechaliśmy o piątej czterdzieści. Najpierw pojechaliśmy na stację benzynową, która niestety jeszcze nie była otwarta (było przed szóstą). Pojechaliśmy w okolice Hulanki (dzielnica Bielska), by tam zatankować. Na zewnątrz było sporo śniegu, mróz i porządnie rozjaśniło się około godziny ósmej.
Droga do Zwardonia ciągnęła się niemiłosiernie, ponieważ Beskid Żywiecki był totalnie zasypany. Po stronie słowackiej z początku nie było lepiej. Były takie momenty, że Darek musiał ostro manewrować. Na szczęście w końcu dojechaliśmy do Čadcy (choć było już wpół do ósmej), tam zrobiliśmy krótką przerwę na kawę i zakup winiety, a w dalszej części trasy obżeraliśmy się czekoladą; znaną z Czech i ze Słowacji :D
Na Słowacji trzeba uważać, by nie złapać jakiejś "pokuty", więc do Martina jechaliśmy dość spokojnie. W dodatku zastały nas też korki - zaczynały się godziny szczytu. W końcu dojechaliśmy w okolice Bratysławy i wjechaliśmy na obwodnicę miasta. Czasami rozmawialiśmy, a czasami milczeliśmy.

Teraz zmienia się podkład muzyczny:
Ivan Žak "Duguješ mi ljeto" (znane z wakacji 2014):


Wreszcie Darek mógł pokazać swoje możliwości i trochę się rozpędzić. Za miastem, na stacji OMV zrobiliśmy sobie kolejną przerwę na kawę i rogalika. W pamięci utkwili mi miejscowi Cyganie w wypasionych furach. Zbliżało się południe. W końcu przekroczyliśmy granicę słowacko - węgierską. Darek ma tam swoje ścieżki, więc kierowaliśmy się w stronę Balatonu i Szombathely. Jazda była dość płynna, a zimowe krajobrazy ustąpiły miejsca jesiennym. Z zachwytem spoglądałam za okno. Tę część trasy pokonaliśmy bardzo szybko i dojechaliśmy doi granicy węgiersko - chorwackiej w Letenye. Celniczka z Węgier sprawdziła nasz bagażnik, ponieważ chciała się upewnić, czy przypadkiem nie ma w nim żadnego uchodźcy. Chorwacki celnik chętnie z nami rozmawiał i wpuścił nas na terytorium swojego kraju. O 13.30 wjechaliśmy na ziemię chorwacką :-) Półtorej godziny później wjeżdżaliśmy już do centrum Zagrzebia, gdzie postanowiliśmy zatrzymać się, by zobaczyć świąteczny jarmark... :-)
Ostatnio edytowano 04.03.2017 12:15 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 1 raz
śmigacz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1703
Dołączył(a): 18.09.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) śmigacz » 04.03.2017 10:47

Dobry czas przejazdu jak na warunki zimowe
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.03.2017 12:26

śmigacz napisał(a):Dobry czas przejazdu jak na warunki zimowe


Od Bratysławy się już leciało;do Bratysławy masakra... Fakt, że do Zwardonia z Bielska jest 35 km też jest ważny :-)
śmigacz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1703
Dołączył(a): 18.09.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) śmigacz » 04.03.2017 12:53

Też mam zamiar kierować się z Bielska na Zwardoń. Tym bardziej że jak jechałem ze dwa lata temu do Browarów w Żywcu to tamta nowa droga jest po prostu ekstra. Nie wiem jaak dalej od Żywca do granicy.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 04.03.2017 14:15

śmigacz napisał(a):Też mam zamiar kierować się z Bielska na Zwardoń. Tym bardziej że jak jechałem ze dwa lata temu do Browarów w Żywcu to tamta nowa droga jest po prostu ekstra. Nie wiem jaak dalej od Żywca do granicy.


Teraz już super (oczywiście pod warunkiem, że nie jedzie się w warunkach zimowych, bo wtedy jest gorzej. Ooo, jak miło - Muzeum Browaru bardzo polecam wszystkim :)
śmigacz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1703
Dołączył(a): 18.09.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) śmigacz » 04.03.2017 14:52

Czyli do Zwardonia mam już drogę opanowaną. :oczko_usmiech:

Wyrocznia napisał(a):
śmigacz napisał(a): Ooo, jak miło - Muzeum Browaru bardzo polecam wszystkim :)


Nie nie byłem w muzeum. Patrząc na mapę bardziej podchodzi mi to pod Restauracja Piwiarnia Żywiecka. Jeśli ktoś potrzebuje fajne szkło do piwa itd to tam można się obkupić w całkiem oryginalne naczynia :)
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.03.2017 10:54

śmigacz napisał(a):Czyli do Zwardonia mam już drogę opanowaną. :oczko_usmiech:

Wyrocznia napisał(a):
śmigacz napisał(a): Ooo, jak miło - Muzeum Browaru bardzo polecam wszystkim :)


Nie nie byłem w muzeum. Patrząc na mapę bardziej podchodzi mi to pod Restauracja Piwiarnia Żywiecka. Jeśli ktoś potrzebuje fajne szkło do piwa itd to tam można się obkupić w całkiem oryginalne naczynia :)



Super :-) Ta restauracja jest w tym samym miejscu, co Muzeum Browaru :-) Zwiedzanie interaktywnego muzeum kończy się oczywiście degustacją (jeśli ktoś nie może, bo np. prowadzi; jest w pracy lub zdrowie mu nie pozwala - otrzymuje sok). :D
śmigacz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1703
Dołączył(a): 18.09.2016

Nieprzeczytany postnapisał(a) śmigacz » 06.03.2017 11:05

Miejsce ma klimat. Wtedy powiedziałem sobie ze następnym razem to załatwię sobie nocleg i na dłużej tam zostanę. ;) No to będzie degustacja.

Dobra dobra my tu o browarach a Chorwacja czeka.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 06.03.2017 11:42

śmigacz napisał(a):Miejsce ma klimat. Wtedy powiedziałem sobie ze następnym razem to załatwię sobie nocleg i na dłużej tam zostanę. ;) No to będzie degustacja.

Dobra dobra my tu o browarach a Chorwacja czeka.


Śmigaczu, ciąg dalszy relacji właśnie się pisze :-)

Dzień 1:
"Adwentowy Zagrzeb"
Ja wiem, że radośnie oczekujemy Świąt Wielkanocnych, jest Wielki Post, ale powróćmy jeszcze na chwilę do tematu Bożego Narodzenia. Oto podkład muzyczny do czytania:

Paul McCartney "Simply Having a Wonderful Christmas Time"


Pomysł z wyprawieniem się do Zagrzebia był iście szaleńczy - nie spodziewałam się tego, ale skoro towarzystwo stwierdziło, że warto, że trzeba, że będzie super, to pomyślałam "dlaczego nie?" Wcześniej tylko raz, w dodatku nocą przejeżdżałam przez stolicę Chorwacji i w oko wpadł mi jedynie kolodvor, a na którym wysiadła pasażerka autobusu. Tym razem zdecydowaliśmy, że lepiej będzie zwiedzić Zagrzeb pierwszego dnia, a nie ostatniego, kiedy tak naprawdę wszystkim spieszy się do domu (zresztą... czy tylko ja mam takie odczucie, że droga powrotna leci szybciej niż droga do celu)?
Oczywiście wbiliśmy się do centrum miasta w godzinach szczytu. Dla zawodowego kierowcy, który przez to miasto nieraz przejeżdżał dostanie się do centrum nie było trudne. Trochę kluczyliśmy w poszukiwaniu miejsca parkingowego, ale udało nam się znaleźć parking podziemny pod katedrą :-) Oł je :-) Cena? Z tego, co pamiętam - cztery kuny na godzinę (dla osobówek). Temperatura na zewnątrz to cztery, pięć stopni na plusie.
Cała nasza czwórka wyruszyła na zwiedzanie. Prowadziły koleżanki, które znają miasto. Najpierw moim oczom ukazały się dwie wieże katedry. Potem zobaczyliśmy znajomy widok - budki, przy których można było kupić świąteczne smakołyki oraz gadżety. Osobiście nie lubię Bożego Narodzenia, a jedyne świąteczne jarmarki to te, na które przybiegałam w czasie, gdy studiowałam i mieszkałam w stolicy Małopolski. Jako, że Kraków i Zagrzeb jeszcze sto lat temu były w jednym kraju o nazwie Austro - Węgry, wpływy nieboszczki Monarchii można było zauważyć na każdym kroku (np. liczba cukierni).
Zagrzeb ma swój niepowtarzalny klimat i charakteryzuje go kolor niebieski. Podobnie, jak w grodzie Kraka (choć u nas nie zawsze) po ulicach kursują niebieskie tramwaje:

DSCN0032 (Copy).JPG



Główne place ozdabiały świąteczne dekoracje z iglaków wszelakich:

DSCN0033 (Copy).JPG



Nie zabrakło też sceny, na której występowały gwiazdy:

DSCN0035 (Copy).JPG



Sporo czasu spędziliśmy na straganach, gdzie większość z nas poszukiwała łakoci. Dziewczyny kupiły sobie grzane wino i białą kiełbasę. Mnie zasmakowały pieczone kasztany, ponieważ... nigdy wcześniej ich nie jadłam :D

DSCN0045 (Copy).JPG


Spacer uliczkami Zagrzebia był naprawdę uroczy. Widzieliśmy kolejkę, którą można się przemieścić do górnej części miasta (Gornji Grad), a z góry schodziliśmy schodami. Wpadliśmy do katedry na krótką modlitwę i zwiedzanie. Nauczyłam się nawet drogi do Muzeum Zerwanych Związków, ale mieliśmy trochę mało czasu, żeby je zwiedzać. Podeszliśmy też pod słynny sklep z krawatami oraz pod kościół świętego Marka (tak, ten od parlamentu):

DSCN0062 (Copy).JPG


Wejście do Muzeum Zerwanych Związków (Muzej Prekinutih Veza albo po angielsku: The Museum of Broken Relationship):

DSCN0065 (Copy).JPG



Na górze znajdowała się kolejna estrada. Ja bez opamiętania uwieczniałam na fotografiach panoramę miasta (jedna wieża katedry była w remoncie):

DSCN0085 (Copy).JPG



Mieszkańcy miasta nie zapomnieli o sztucznym śniegu. Kolejną godzinę zajęło nam pstrykanie fot na tle... sztucznie ośnieżonych choinek (a przecież u nas były wtedy naturalnie ośnieżone) :D :

DSCN0078 (Copy).JPG







Potem zeszliśmy na dół, wtedy właśnie weszliśmy do katedry i udaliśmy się na parking. Stamtąd wyruszyliśmy w stronę Dalmacji, gdzie czekała nas kolejna niespodzianka - smakowity kąsek :D
c. d. n.
Ostatnio edytowano 12.03.2017 20:58 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 4 razy
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.03.2017 17:28

Wyrocznia napisał(a):Przepraszam, nie dodawałam zdjęć pionowych, gdyż wgrały się bokiem.


:lol:

Pzdr
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 07.03.2017 10:40

Dzień 1:
Wieczorne kąski:

Gdy wyjeżdżaliśmy z Zagrzebia i kierowaliśmy się w stronę Dalmacji urządziliśmy sobie małą listę chorwackich przebojów. Chętnie i radośnie śpiewaliśmy na przykład to:

Klapa Šufit "Ne diraj moju ljubav"


A potem jeszcze to:

Ribari "Boli me pipa"


A na koniec to:

Tomislav Ivčić "Večeras je naša fešta"


I niech za tło muzyczne dalszego ciągu relacji posłuży właśnie ta, stara, dalmatyńska "veselica" :D
Jedziemy dalej. Po chwili zamilkliśmy. Za oknem zrobiło się ciemno i nie było czego podziwiać. Kierowca włączył chorwackie radio. Dziewczyny się zdrzemnęły. Jak zapewne wszyscy się domyślają, byliśmy wybitnie głodni. Czekała na nas kolacja w Lozovcu przygotowana przez znajomego Chorwata (ja go jeszcze nie znałam, ale oni - owszem).
Gdy o 20.30 dojechaliśmy do celu przywitała nas...wataha kotów. Chorwackie koty nie mają takiego charakteru jak polskie - są znacznie bardziej towarzyskie i nachalne. Dodam, że są też chude i jest tam sporo bezdomnych zwierząt (np. dokarmianych przez mieszkańców osiedli miejskich). Skakały mi do ręki, jak pieski, żebrząc o jedzenie. Na rudego wołaliśmy "Garfieldowa'. Oczywiście zwierzęta od razu wyczuły że jestem kocią mamą, więc bawiłam się z nimi dobre pół godziny, a potem częstowałam je mięsem :-)

Oto kilka fotek wiejskich kotów wychodzących:

DSCN0096 (Copy).JPG


DSCN0097 (Copy).JPG



A potem zasiedliśmy przy suto zastawionym stole, gdzie czekały na nas czevapy, grillowane mięso (pasujące do pljeskavicy), swojskie pomidory, ser żółty i przepyszny chleb; zapewne pieczony przez gospodynię. Dziewczyny grzmociły też wino. Najadłam się za wszystkie czasy.
Rozmawialiśmy i bawiliśmy się wesoło, ale... w telewizji pojawił się kolejny materiał dotyczący Vukovaru - miasta - bohatera. Wspominano tragedię ludzi i mieszanych małżeństw. Gospodarz, który nas gościł dzielił się z nami wojennymi wspomnieniami. Ja byłam głęboko poruszona, bo zawsze, kiedy pojawia się ten temat, nadstawiam mocno uszu, bo wiem, że oni muszą mieć czas i chęć, żeby o tym opowiadać.
Po spożyciu obfitej kolacji zapakowaniu zestawów "na wynos" wyruszyliśmy już we czwórkę, z naszym gospodarzem i przyjacielem moich współpracowników do Splitu. Z okolic Szybenika mieliśmy jeszcze niecałe półtorej godziny, które niestety... przespałam :-(
Do stolicy Dalmacji dojechaliśmy około 22.30. Po długim (od 2.50) dniu pełnym emocji i wrażeń zasnęłam jak niemowlę.
c. d. n.
Ostatnio edytowano 12.03.2017 21:00 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 1 raz
słoma79
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2166
Dołączył(a): 29.11.2015

Nieprzeczytany postnapisał(a) słoma79 » 07.03.2017 11:08

Vjetar napisał(a):
Wyrocznia napisał(a):Przepraszam, nie dodawałam zdjęć pionowych, gdyż wgrały się bokiem.


:lol:

Pzdr


też tak miałem i chwilę mi zeszło, żeby wykombinować co z tym zrobić :?

Możesz wrzucać zdjęcia tak żeby się od razu pokazywały w relacji? Trochę upierdliwe jest to klikanie w każdy link...
tranquilo
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1483
Dołączył(a): 07.02.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) tranquilo » 07.03.2017 11:29

Temperatura na zewnątrz to cztery, pięć stopni na plusie.


A jaka w tym miesiącu jest temperatura i w ogóle pogoda już w Dalmacji?

PS. Nie pytam po to że chcę wtedy pojechać na wczasy żeby było "po sezonie taniej" ... żeby była jasność. Z ciekawości tylko pytam...
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 07.03.2017 11:33

słoma79 napisał(a):
Vjetar napisał(a):
Wyrocznia napisał(a):Przepraszam, nie dodawałam zdjęć pionowych, gdyż wgrały się bokiem.


:lol:

Pzdr


też tak miałem i chwilę mi zeszło, żeby wykombinować co z tym zrobić :?

Możesz wrzucać zdjęcia tak żeby się od razu pokazywały w relacji? Trochę upierdliwe jest to klikanie w każdy link...


Rozumiem. Próbowałam właśnie, ale po prostu załączniki - zdjęcia są za duże...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Grudniowy wypad do Chorwacji - 1-5.12 2016 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone