Po kąpieli wodnej oczywiście myjemy się słodką wodą.
Jak dobrze znowu być czystym…
Podglądamy psiaka u sąsiadów z katamarana.
Tak w ogóle – oni są z Cypru, pływają tu już ze dwa miesiące i niedługo wyruszają w drogę powrotną do domu.
Zazdroszczę w głębi serca….. też bym chciała być tu dłużej….
Siedzimy na pokładzie przyglądając się miasteczku.
Brytole na jachcie obok palą potworne ilości papierosów.
Śmierdzi nam okropnie.
Na szczęście co jakiś czas wiatr wieje w ich kierunku i nie jestem wtedy zmuszona wąchać paskudnego smrodu papierosowego dymu.
Na kotwicowisku przed nabrzeżem portowym jest bardzo dużo jachtów.
Chorwaci nie pozwalają na kotwiczenie w porcie.
Tutaj, w Grecji, nie ma z tym żadnego problemu.
Nasza winda kotwiczna – jak widać odciążamy ją gdy tylko się da.
Zatoka portowa jest bardzo klimatyczna, zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca.
Na Kefalonii nie ma zbyt wielu turystów bo ciężko się na nią dostać.
Jest to niewątpliwie atutem tej pięknej wyspy.
Idziemy na krótki spacer po centrum.
Ta koszulka zdecydowanie ma rację!
Ciekawe czy te ruiny są jeszcze z czasu wielkiego trzęsienia ziemi.
Późnym wieczorem idziemy jeszcze na zakupy spożywcze – trzeba trochę uzupełnić nasze jachtowe zapasy.
Idziemy też na pitę bo jakoś zgłodnieliśmy.
A potem codzienność jachtowa – siedzimy na pokładzie i patrzymy przed siebie – tak jak najbardziej lubimy.

.png)
.png)

.png)
, w Alba Iulia kelnerka z uśmiechem przyniosła mi nowy , papierowy obrus , bo ten który używaliśmy miał kilka śladów po piwie . . . .png)

Nie wiem czy nie była gdzieś ubrudzona ale gdyby była czysta - czemu nie
