Zwiedzenie Kordoby to obowiązkowa pozycja na liście osób odwiedzających Andaluzję. Miasto proponuje co najmniej dwa miejsca o międzynarodowym znaczeniu, a poza tym jest bardzo przyjazne w poznawaniu ze względu na małą i zwartą część zabytkową.
Starożytny, rzymski most, meczet i zespół fortyfikacji ze wspaniałymi ogrodami oddalone są od siebie zaledwie o dosłownie kilka kroków (szacuję, że żadna z atrakcji nie leży od siebie dalej niż 7 - 10 minut drogi pieszo).
W dodatku Mesquita była oddalona od naszego pokoju o około 10 minut marszu.
Ale chronologicznie!
Po sprawnym wstaniu z łóżek równie sprawnie spakowaliśmy się i zanieśliśmy bagaże do samochodu w podziemnym parkingu. Skorzystałem również z tego, że na ulicy pojawiło się wolne miejsce i wyjechałem z garażu.
Szczerze mówiąc, to zrobiłem to, by mieć tę czynność za sobą - byłem bowiem zestresowany, jak to zrobić bez szkody dla ścian, bramy no i samochodu. Poszło jednak gładko - nie ma o czym pisać. Po sprawnym załatwieniu poniższych czynności poszliśmy na śniadanie do hostelu właściwego.
Bardzo nam się to podobało!
Nie ma to jak śniadanie wliczone w cenę i to w dodatku w postaci szwedzkiego bufetu. Ożłopaliśmy się mocnej kawy, najedliśmy niesmacznych wędlin - przetłuszczonych i w większości takich mielonkowatych (mortadela), zjedliśmy "andaluzyjski przysmak" w postaci ciastka o wielowiekowym terminie spożycia i konsystencji gąbki z dżemem, spróbowaliśmy, jak smakuje z rana domowego wypieku tortilla.
W międzyczasie popytałem miłe panie o różne przysmaki, które wyzierały z misek i dzbanów i, na których konsumpcję ostatecznie nie mieliśmy ochoty.
A był to przykładowo rodzaj smalcu (miska) oraz przetarte świeże pomidory (dzban). Do pełni szczęścia brakowało mi tylko jajecznicy, której akurat w menu hotelu nie było.
Po śniadaniu poszedłem uregulować należność za pokój i parking. Tu, muszę przyznać z nieskrywanym wstydem, doszło do słownego nieporozumienia, które pozwoliło mi oszczędzić 8 euro, ale za to pewnie pozostawić u obsługi hostelu mały niesmak.
A było to tak: ponieważ w Hiszpanii próbowałem na każdym kroku mówić jak najwięcej po hiszpańsku, tak i teraz - zamiast po prostu uregulować opłatę - zacząłem pleść liczbę nocy, osób, wiek dzieci itp - wszystko, co mi ślina przyniosła na język i co wkułem z audiokursu.
Pośród skleconych zdań znalazło się również mniej więcej takie: "ja teraz parkować ulica - auto wczoraj garaż, auto dzisiaj ulica, wszystko dobrze, jechać dalej, do widzenia". Mówiąc o parkingu miałem na myśli wczorajsze ustalenia (z inna panią), że najpierw się wymeldujemy (i oddamy klucz od pokoju), a dopiero później przyjdę w sprawie garażu - no że mają go otworzyć i mnie wypuścić.
Starałem się więc wyjaśnić, że jestem już wypuszczony.
Na to pani wstukała do terminala należność za nocleg, a za parking nie!
I oczywiście, gdybym był uczciwy, to bym się awanturował. Tyle, że w tamtej sytuacji uznałem, że nie płacę, bo parkowałem tylko połowę należnego czasu, że teraz to jest właśnie szczyt parkowania i najważniejsza chwila dla podziemnego garażu. A to małe parkowanko z nocy, to się nie liczy.
Nie odezwałem się więc narażając jednocześnie na późniejsze wyrzuty sumienia i krytykę żony, która je podsycała. A to że powinienem tam iść i dopłacić, a to inne tam takie dyrdymały. Ja byłem jednak przekonany co do nieomylności pani z recepcji i rad z zaproponowanej między wierszami promocji. Moją karą za nieuczciwość jest natomiast przyznanie się do niej i narażenie na krytykę czytelników, co niniejszym uczyniłem.
Rzymski most
Zerknęliśmy na niego okiem, ale bez większej ekscytacji. Również brama na jego początku lub końcu wydała nam się niezbyt interesująca. A to zgodnie z zasadą, że rzymskie zabytki, to się ogląda w Rzymie.
Cele naszej wyprawy są wyraźnie określone - mudejar, azulejos, konie, byki i Cyganie.
Mezquita
http://www.mezquitadecordoba.org/
Przygotowaliśmy się do tej wyprawy, więc spodziewaliśmy się tego, co zobaczymy, jednak mezquita i tak zrobiła na nas piorunujące wrażenie. Nie chcę jej opisywać, bo każdy opis wyjdzie blado w porównaniu z tym, co czuliśmy, gdy przekroczyliśmy jej próg. Naszym oczom ukazało się ponad 850 kolumn połączonych łukami, liczne bogato zdobione mihraby, w tym ten najważniejszy, gdzie przechowywano oprawioną w złoto świętą księgę Muzułmanów - Koran.
Zachwycały nas łuki, sklepienia, wnęki, posadzki, wszystko.
Z ostrożnością podchodziliśmy do śladów, jakich dokonali w meczecie chrześcijanie. Niby piękne, ale dlaczego tutaj? Cóż. Polityka.
Tu będzie ZDJĘCIE
A na zewnątrz równie pięknie, jak w środku.
Pomarańcze, cień, woda, chłód
Na koniec mniej wzniośle, a nieco praktycznie: wstęp do 10 roku życia bezpłatny, bilet normalny kosztuje 8 euro. Kolejki nie było, kasa znajduje się naprzeciw wejścia (trzeba przejść przez patio). Przy wejściu bramki wykrywające metal. Zwiedzanie (przechadzanie się bez przewodnika trwa około godziny).

.png)














.png)
.png)
.png)
.png)



















