Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Z Gdańska do Madrytu i z powrotem - samolotem i autem

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 05.09.2011 13:27

DZIEŃ SZÓSTY, SIÓDMY, ÓSMY, DZIEWIĄTY ...

No i co tu robić? Po kilku dniach z napiętym grafikiem czas dłuży się niemiłosiernie. Nie bardzo nam się chce wsiadać do auta i jechać na zwiedzanie. No to jak nie autem, to z buta.

Drugiego dnia po przyjeździe (niedziela) wybieramy się do centrum El Puerto de Santa Maria.
Chcemy się poprzechadzać, wstąpić do kościoła, bodegi, zamku, sklepu, zobaczyć dokładniej, skąd odpływają katamarany do Kadyksu, zjeść lody.
No to wyruszamy. Jest ciepło i przyjemnie. Dzieci widzą w krzakach szczury, ja podziwiam niezdewastowane sprzęty do uprawiania gimnastyki i kontestuję czystość hiszpańskiej ulicy po sobotniej zabawie. Chodniki kleją się od alkoholu, a w krzakach leżą liczne butelki i papiery. Te z wczoraj, sprzed tygodnia, te, które tam niewątpliwie zimowały i starsze. Przedstawiam żonie gotowe sposoby, jak łatwo utrzymać czystość w mieście poczym milknę, bo przecież jesteśmy na wakacjach, leje się na mnie żar i w ogóle szkoda zdrowia.
Klap, klap, klap zmierzamy w stronę centrum, a buty kleją nam się do chodników.

Mijamy osiedle bloków

Obrazek

Klap, klap, zbliżamy się do portu, a fasady pokazują działanie soli

Obrazek

Klap, klap, podziwiamy plakaty zachęcające do wzięcia udziału w dzisiejszej korridzie

Obrazek

Odnajdujemy nawet miejsce, gdzie ta się odbędzie

Obrazek

Dochodzimy do kościoła

Obrazek

Oglądamy swojskie bociany

Obrazek

Zwracamy uwagę, że w kościele figury świętych ubrane są w prawdziwe szaty!

Obrazek

Obrazek

Obserwujemy, że na znak pokoju wierni całują się i przytulają w ramach grup rodzinnych, że zamiast tacy jest torba, że komunii udzielają świeccy, że msza trwa połowę tyle, co polska i że w kościele się nie śpiewa. A przynajmniej było tak w tym w El Puerto de Santa Maria!

Oglądamy przykościelny składzik przyrządów do peregrynacji

Obrazek

Podziwiamy rozmiary bodeg, o których myśleliśmy, że są mniejsze, a ciągnęły się całymi ulicami

Obrazek

Śmiejemy się z konia z parasolem na głowie

Obrazek

Oglądamy z zewnątrz zamek

Obrazek


Okazuje się, że w niedzielę Hiszpanii wszystko jest pozamykane. Szok. Spodziewaliśmy się tłumów ludzi, kiermaszów, piwnych i winnych ogródków, lodów, sklepów, bodeg i różnych tam takich, a okazało się, że jest sennie, nieczynnie, leniwie. No i dobra. Przynajmniej nie przepuściliśmy kasy.
Poszwędaliśmy się po mieście, sprawdzili rozkład jazdy do Cadiz i wróciliśmy na camping.
A do Kadyksu wybraliśmy się we wtorek - w imieniny Krzysztofa.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 05.09.2011 14:57

Było to pewnego wietrznego popołudnia.
Droga z campingu do portu zajmuje około 15 minut pieszo. My jednak dla wygody pojechaliśmy autem. Naprzeciw portu jest dużo bezpłatnych (i płatnych) miejsc parkingowych. Jedno z nich właśnie zajęliśmy i poszliśmy kupić bilety. Niestety, na miejscu okazało się, że nasz katamaran właśnie odpływa i musimy poczekać około 50 minut na kolejny. W tej sytuacji postanowiliśmy pójść sobie na pobliską plażę. Ponieważ nie była aż tak pobliska, jak nam się wydawało pojechaliśmy na nią samochodem. Tyle, że jakiś Hiszpan próbował od nas wyłudzić pieniądze za parking, co nam się już troszkę nie spodobało - nie będę bulił kasy za 10 minut stania! I pojechaliśmy na plażę obok naszego campingu. Chodziliśmy sobie po wodzie i czekaliśmy, aż wreszcie minie to cholerne pół godziny i wrócimy do tego cholernego portu na nasz cholerny katamaran. No i w skrócie: czas minął, wróciliśmy, zaparkowaliśmy w tym samym miejscu, kupiliśmy bilety (ok. 2 euro w jedną stronę, nie da się kupić powrotnego, mimo, że na stronie wyczytałem, że się da i to w dodatku taniej).

Weszliśmy na pokład i ruszyliśmy. Taki rejs katamaranem to strasznie fajna sprawa. Na pokładzie kołysze, jest lekka bryza, można sobie siedzieć na zewnątrz lub w środku albo w ogóle stać. Ja stałem. Dzieci biegały i się cieszyły. A najfajniej było, jak obok nas przepływał inny statek, najlepiej duży, bo wówczas katamaran kołysał się i było wesoło.
Do Kadyksu płynie się około pół godziny.

Nad miastem góruje piękna barokowa katedra, która jest jego głównym zabytkiem i wizytówką. Słabo, że barokowa katedra jest wizytówką najstarszego miasta Europy.

Obrazek

Do starego miasta docieraliśmy różnego rodzaju zakamarkami, bo ulice były w remoncie. Lecz gdy już dotarliśmy do cywilizowanej ulicy szliśmy sobie wesoło pod takimi baldachimami.

Obrazek

Prosto do placu z katedrą

Obrazek

Katedra jeszcze ciekawiej prezentowała się wewnątrz. Jest bardzo surowa, pozbawiona zbędnych ozdób. Problem jedynie w tym, że się sypie - nad naszymi głowami rozpostarte były siatki, które ratowały zwiedzających przed oberwaniem w łeb kamiennym odpadkiem.

Obrazek

Czytałem, że Hiszpania to kraj loterii. Rzeczywiście, sprzedawców tomboli spotykaliśmy na każdym kroku. Mieli nawet takie fajne rozkładane walizki, w których losy nosili, a po rozłożeniu eksponowali.

Obrazek

Mijaliśmy witryny sklepów z obuwiem. Również pasującym do regionalnych ubranek i nie tylko dla dorosłych.

Obrazek

Zaglądaliśmy zdumieni do klatek schodowych.

Obrazek

Refleksa na temat tapasbarów.

Naszła mnie taka refleksja, że te tapasbary to w dużej mierze straszne mordownie.
Bo zaglądaliśmy do tych tapasbarów i w takich barach w starym stylu siedziała klientela, jak w Polsce w danych barach typu "kufelek".
Przepite gęby, przepalone papierosami palce, brylantyna na głowie, przekrwione oczy. No normalnie menele tam siedzieli.

I tak sobie pomyślałem, że jakoś mnie nie dziwi, że w takich tapasbarach papiery lądują na ziemi, podczas gdy na campingach lądują w śmietniku.
I pomyślałem, że nie wszyscy Hiszpanie śmiecą, o czym pisałem już w kontekście campingu. I pomyślałem też, że taki Hiszpan wyciągnięty z tapasbaru prosto na camping to też by śmieci rzucał na ziemię, a miotełka niekoniecznie należałaby do wyposażenia jego namiotu.
Tak sobie myślałem, a prawda jak zwykle jest bardziej (lub mniej) skomplikowana i leży pośrodku.

No bo były też ładne tapasbary, jasne. Takie na przykład.

Obrazek

Obrazek

I tak sobie chodziliśmy po tym Kadyksie malutkim.
I obejrzeliśmy ten kościół barokowy, i zaszliśmy nad ocean tuż za nim, i zobaczyliśmy, czym chińskim handluje się w najstarszym mieście Europy, i niektórzy zjedli lody, a inni wypili espresso, i przyglądaliśmy się ludziom, barom, pamiątkom, a na koniec rozkładowi rejsów, który nam zasugerował, że dwie godziny już wystarczą, bo po siódmej rejsy są coraz rzadsze, a dzieci będą chciały jeść, spać i marudzić. Żegnaj Kadyksie, ahoj przygodo!
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 05.09.2011 15:01

Czyli nieźle tam garują.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 05.09.2011 15:11

Jacek S napisał(a):Czyli nieźle tam garują.

O! cześć :wink:
Widzę, żę się ożywiłeś 8)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 05.09.2011 16:13

To był taki komunikat - jestem, czytam.
poljako_poljako
Croentuzjasta
Posty: 197
Dołączył(a): 19.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) poljako_poljako » 05.09.2011 22:54

Miło też wspominam Kadyks. Czytam, jestem.
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 06.09.2011 14:06

Kristof, a na wieży Torre Tavira nie byliście?? Panorama przepiękna.

Pozdrawiam
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 06.09.2011 15:17

taurus napisał(a):Kristof, a na wieży Torre Tavira nie byliście?? Panorama przepiękna.

Pozdrawiam


nie miałem do dziś pojęcia, że coś takiego w ogóle istnieje! :oops:
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 08.09.2011 14:13

A na campingu, jak na campingu.
Dzień za dniem mijał na chodzeniu na basen, czasem nad morze, na wizytach w campingowym sklepiku i placu zabaw.
Nudy niemiłosierne.
Aż szkoda pisać.
Żadnych przygód, żadnych refleksji, żadnych ekscentrycznych wspomnień.

Takie przebłyski tylko ...
Na przykład to: pod toaletą przez całymi dniami siedziała w cieniu dziewczyna z tchórzofretką i laptopem. Cały dzień przy wejściu do kibla - każdego dnia, raz rano, raz wieczorem, raz cały dzień nie na plaży, nie na basenie, nie pod palmą, nie w namiocie, a na murku pod kibelkiem. Okazało się, że to córka pani sprzątaczki. No i sobie na mamę czekała i koniec opowieści i tajemnicy.

Albo takie coś: kilka razy dziennie przechodził obok naszego namiotu chłopak, który sam do siebie mówił i symulował walkę mieczem i strzelanie z łuku.
Gdyby chłopak był chłopcem, to bym zrozumiał, ale chłopak był prawie panem, tak koło dwudziestki i to było podejrzane, że tak z niewidzialnego łuku do niewidzialnego przeciwnika strzela.
Ale cóż, strzelał, strzelał, a końcu się wystrzelał - albo on, albo my pojechaliśmy dalej i zostało tylko takie małe wspomnienie wysokiego, szczupłego łucznika w okularach.

Albo to: był sobie bar campingowy (nie ta restauracja, w której byliśmy), w którym pracował chłopak-leniuszek. Tak był chyba postrzegany przez właścicieli (chyba jego rodziców), którzy - gdy przyjeżdżali zobaczyć, jak młody sobie radzi - to go opierniczali. A może to było tylko jeden raz, a mi się już z tego zrobiła reguła?

Albo takie coś: każdego rana i wieczora, a może i częściej jeździł sobie po campingu pan na pyrtku-pierdziawce i sprawdzał, czy wszędzie wszystko w porządku. A jak gdzieś wieczorkiem było weselej, to sugerował, że zbliża się już pora ciszy. I zawsze nam machał na przywitanie i na dobranoc, bo nasz namiot był na skraju i byliśmy reprezentantami naszego fragmentu campingu.

Albo to: niedaleko nas mieszkali Niemcy z psem z zaburzeniami jelitowymi. Pies był duży, a podczas spaceru pierdział i posrywał, bo miał permanentne rozwolnienie. Pani Niemka po nim nie sprzątała, bo pewnie myślała, że jest w dzikim kraju i nikomu to nie przeszkadza.

A jeszcze inny pies był stary, posiwiały, malutki, sfilcowany i niewidomy. I chodził sobie ten niewidomy piesek powolutku na smyczy ze swoimi uważnymi właścicielami, a było to wielce wzruszające.

Pięć długich dni na ładnym campingu.
Pięć dni przepłacanych o 100-200% zakupów w campingowym sklepiku, pięć dni pseudoodpoczynku, pięć wyjść na plażę, pięćdziesiąt rozmów na temat "a może dziś gdzieś pojedziemy?"

No i w końcu pojechaliśmy ...

Nasz campingowy starszy przyjaciel polecił nam trasę bezpłatnymi autostradami przez góry. Mówił, że droga jest bardzo dobra i zdecydowanie krótsza. I nie mylił się. Długi odcinek jechaliśmy bezpłatną autostradą, która później zamieniła się w regionalną, dobrze utrzymaną drogę dwukierunkową.

Celem była Ronda, a po jej zwiedzeniu mieliśmy jeszcze dojechać do Grenady na sobotnie zwiedzanie Alhambry.

Na moście w Rondzie

Obrazek
poljako_poljako
Croentuzjasta
Posty: 197
Dołączył(a): 19.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) poljako_poljako » 18.09.2011 20:15

Krystof. Co z tym "Rondem"? Będzie jaki cdn?
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 19.09.2011 08:48

poljako_poljako napisał(a):Krystof. Co z tym "Rondem"? Będzie jaki cdn?


musi poczekać - jakoś opadło ze mnie :roll:
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 19.09.2011 17:51

Krystof napisał(a): musi poczekać - jakoś opadło ze mnie :roll:

Hm, a długo to opadnięcie potrwa?

No, bo tu się jednak grzecznie czeka na cedeeny :D
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 20.09.2011 16:08

czekający najważniejsi :wink:

Dzień dziesiąty - Ronda

Droga z El Puerto do Rondy zajęła nam około dwóch godzin i przebiegła bardzo gładko. Dało się zauważyć, że oddalamy się od morza - teren robił się górzysty, a temperatura nieznacznie wzrastała.
Z rozrzewnieniem wspominaliśmy wczorajsze pożegnanie z Atlantykiem - poszliśmy sobie ostatni raz na wieczorny spacer po plaży, a dzieci się rozpłakały, że to już koniec, że nie chcą wracać, że im przykro i różne tam takie.
Płacz rozpoczęła córeczka, bo synek, to generalnie ma wbite na takie klimaty. Jednak, gdy zobaczył, że ma być smutno, to zrobił, że zrobiło się smutno.

Poszliśmy więc na ostatni długi spacer.
Najpierw do zachodniego końca plaży, a gdy się okazało, że końca nie ma, bo był odpływ, który odkrył przejście przy stromym brzegu, poszliśmy do kolejnego końca kolejnej plaży.
Po drodze minęliśmy poławiaczy krabików i krewetek, starszego pana z wesołym psem (ten pan zbierał i łowił z wody całodniowe śmieci - ot, tak sam z siebie do własnego woreczka), innych spacerowiczów. Wspominaliśmy, jak kilka dni temu zbieraliśmy muszelki (ja z córeczką) i podeszły do nas trzy bardzo starsze panie i dały nam najładniejszą i największą muszlę, jaką same znalazły.

I tak sobie chodziliśmy wspominając miłe chwile, aż zmarzły nam stopy i wróciliśmy na camping.

A teraz to wszystko było już za nami, a my siedzieliśmy w pachnącym nowością berlingo. W bocznej kieszeni klekotał znaleziona pierwszego dnia cyfrówka należąca do poprzednich wypożyczających. W głowie snułem plany, jak załatwić sprawę, by aparat dotarł do właścicieli, a nie na półkę ze znaleziskami Atesy. Uprzedzę, że z planów wyszły nici i po prostu oddałem aparat obsłudze wypożyczalni z prośba o właściwe zajęcie się sprawą.

Po drodze do Rondy mijaliśmy kolejne pueblos blancos myśląc, że to w sumie dobrze, że obejrzymy tylko ich reprezentanta w postaci Rondy, a nie zaplanowaliśmy wycieczki, która miałaby na celu zwiedzenie wszystkich. Jedno pueblo w zupełności wystarczy.

Do takiego samego wniosku doszliśmy również opuszczając Rondę. Ale do rzeczy.
Po wjechaniu do miasta rozpoczęliśmy uciążliwe poszukiwanie parkingu. W końcu znaleźliśmy jakiś taki na powietrzu i za bramą, za 0,16 eurocentów za minutę, z temperaturą 46 stopni w cieniu, obok kościółka i parku, który kończył się przepaścią.

Panorama na końcu parku

Obrazek

Dodam, że Ronda dzieli się na część nową (z areną) zwaną Mercadillo i starą (bez areny), zwaną częścią arabską, znaną jako Ciudad. A my zaparkowaliśmy w tej z areną.

Arena Plaza de Toros

Obrazek

Obrazek

Do środka nie weszliśmy. Trochę szkoda, a trochę drogo (7 euro od osoby), a trochę nie fascynujemy się arenami. No, może ta jest wyjątkowa, bo ponoć najstarsza w Andaluzji.
Przed areną obejrzeliśmy za to wycieńczonego konia, z którym za 3 euro można sobie zrobić zdjęcie. Sadyzm.

Koń fotogeniczny przed areną

Obrazek

Obok stał jego kolega. Za darmochę i bez znęcania się nad zwierzęciem.

Kolega konia - byk

Obrazek
Przez most przechodzi się w Rondzie do jej starej części. Lub odwrotnie, zależnie od tego, w której części się akurat było :@)

Prosto z mostu Puente Nuevo

Obrazek

A tam należy się pobłąkać po uliczkach dochodzących do tej głównej, coś zobaczyć, pstryknąć zdjęcie, coś wypić, coś podgryźć.

Naścienny ogródek

Obrazek

Pamiątki

Obrazek

Minarecik mizerniutki

Obrazek

Matka Boska z korona-obwarzankiem

Obrazek

Cudeńka

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 22.09.2011 13:32

Krystof napisał(a):dzieci się rozpłakały, że to już koniec, że nie chcą wracać, że im przykro i różne tam takie.
Płacz rozpoczęła córeczka, bo synek, to generalnie ma wbite na takie klimaty. Jednak, gdy zobaczył, że ma być smutno, to zrobił, że zrobiło się smutno.
:lol: no to musieliście się pewnie nieźle nagimnastykować, żeby Potomstwu wytłumaczyć, że koniec oznacza jednocześnie początek - czy jakoś tak :wink:


pozdrawiam
:D
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 29.09.2011 21:20

Krystof

Właśnie dopinam rezerwacje domu w Hiszpanii na przyszły Lipiec i spinam budżet.

Możesz podać ceny środków spożywczych, fast-foodów, deserów i itp??

Pozdrawiam
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Z Gdańska do Madrytu i z powrotem - samolotem i autem - strona 11
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone