Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Z Gdańska do Madrytu i z powrotem - samolotem i autem

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 23.11.2011 13:46

Do Toledo wyjechaliśmy zgodnie z planem, czyli przed południem. Zależało nam, by do miasta dotrzeć o takiej porze, by jeszcze rozbić namiot, wykąpać się w basenie i zwiedzić miasto. Zrealizowaliśmy dwa z powyższych punktów. Był dzień bez basenu, bo - po pierwsze - nie było na basen czasu, ale bardziej po drugie - bo basen był płatny. Nie jakieś ogromne pieniądze, ale - biorąc pod uwagę pierwsze - nie kalkulowało mi się płacić za cały dzień, a kąpać się 10 minut.

By relacji odjąć nieco dramaturgii podam kilka faktów dla szukających konkretnych informacji :@)
Byliśmy na tym campingu: http://www.campingelgreco.es

Ceny na nim były umiarkowane: mniej niż 7 euro za dorosłego, niecałe 6 euro za dziecko, ponad 6 za namiot, tyle samo za samochód i niecałe 5 euro za prąd.
Camping podzielony jest na parcele, a granicę tworzy żywopłot. W większości parcele są zacienione.
Toalety są czyste i liczne.
Basen składa się z osobnego brodzika dla małych dzieci i dużego basenu dla umiejących pływać. Można skakać na główkę. Basen jest płatny, co uważam za duże przegięcie. Koszt nie jest wysoki, ale przyzwyczaiłem się, że jako gość campingu dodatkowych opłat nie ponoszę. Konkretnie, 2,25 e za dziecko i 3,75 e za dorosłego, czyli 12 euro za rodzinę.
Restauracja jest raczej elegancka (są obrusy i kelnerzy), co przekłada się na cenę potraw.
Sklepik jest odwrotnie proporcjonalnie elegancki jak restauracja, za to ceny ma przystające do ogólnego trendu cenowego na campingu.
Camping jest nieźle położony, bo leży poza miastem, ale starówka jest łatwo osiągalna zarówno samochodem, jak i pieszo. Poza tym, siedząc na basenie można sobie oglądać panoramę Toledo. Tak więc i dojazd do campingu jest prosty, bo nie trzeba przejeżdżać przez centrum, ani przez poligono industrial, ani przez żadne korki. NO chyba, że mieliśmy farta?

A samo Toledo?
Przepiękne.
Piękne bajkowe miasto dość przyjazne do zwiedzania. "Dość", bo niezbyt przyjazne dla niepełnosprawnych ze względu na ukształtowanie terenu - Toledo leży na wzniesieniu. "Przyjazne", bo bardzo zwarte, zacienione, nieduże.

Ale chronologicznie.
Dotarliśmy na camping, znaleźliśmy sobie parcelę, wykąpaliśmy się (pod prysznicem) i ruszyliśmy na zwiedzanie. Początkowo chcieliśmy pójść pieszo, ale szkoda nam było czasu i energii na dojście. No i z planu wynikało, że dojazd jest bardzo prosty, a oferta parkingów szeroka. Wyjechaliśmy zatem z campingu, przejechaliśmy przez most na rzece Tag i już byliśmy na miejscu. Zabrało to nam około 5 minut. Od razu znaleźliśmy też parking i to w dodatku blisko muru miasta, obok jednej z bram wejściowych. Przez chwilę analizowałem tabliczkę, na której widniało, że parking przeznaczony jest dla mieszkańców apartamentów w Toledo i że jest bezpłatny. Kontemplację przerwał mi jest samozwańczy parkingowy. Udzielił mi instrukcji, że dobrze trafiłem i, że nie płacę. Odpowiednią opłatę miałbym natomiast uiścić na rzecz parkingowego w postaci 1-2 euro za jego dobre chęci. Przyznam, że w Polsce przepędzam samozwańczych parkingowych. Bo wkurza mnie ich sugestia, że za 2 złote popilnują auta, bo przecież zawsze ktoś mi je może zarysować, czy lusterko urwać. Ten ichni pan był jednak inny. To nie był taki typowy menel. Zwiodły mnie jego ubiór i zachowanie. Miał na głowie kapelusz, czy też czapkę, ubrany był w kamizelkę z mnóstwem znaczków o różnej treści, udzielał mi porad, którędy najlepiej dostać się tu i tam, skoro mamy wózek i siedzące w nim dziecko. A, bo tu będą schody, a tu nie. Chętnie mu więc przekazałem parę groszy i nie pozostał mi po tym żaden niesmak. Nawet mu życzyłem smacznego piwka, ale ten mi odpowiedział, że to na chleb, czyli pan.

No i weszliśmy przez poniższą bramę za mury miasta, a naszym oczom ukazały się takie widoki.

Obrazek

Gotycka katedra z barową kopułą

Obrazek


Obrazek

Obrazek

Obrazek


Obrazek
Ostatnio edytowano 23.11.2011 15:31 przez Krystof, łącznie edytowano 1 raz
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 23.11.2011 15:29

No i poszwędaliśmy się po tym cudnym Toledo, i lody dzieci zjadły, i do kościółka zajrzeliśmy, jak to przy niedzieli. A w kościółku same przepiękności, a pod nim Cyganka żebrząca. A żebrała, jak wszyscy żebracy na świecie: kołysała się, wychylała do przodu, wyciągała drżącą rękę, a oczy kierowała ku niebu. Zapamiętałem ją sobie, bo zapadła mi w pamięci dwoistość jej póz. Gdy trzeba było, grała żebraczkę, a gdy nie było targetu, siedziała sobie, jak zwyczajna dziewczyna, obgryzała paznokcie i wysyłała sms-y. Ewidentnie podczas żebrania czuła się w pracy. Uspokoiła tym samym moje sumienie, ponieważ nie zamierzałem jej wesprzeć finansowo, a zawsze, gdy tego nie zrobię, muszę sobie znaleźć jakieś rozsądne wytłumaczenie.

No więc doszwędaliśmy się do Alcazar de Toledo, później do głównego placu miasta, gdzie można sobie pójść do makdonalda, potem znów do Catedral de Toledo i leżącego naprzeciw niej Palacio Arzobispal. Potem znów ruszyliśmy na poszukiwania synagogi, klasztoru San Juan de los Reyes i innych różnych takich, jak na przykład brama Słońca, której przejście zakończyło zwiedzaniową rozrywkę.

Po Toledo błąkaliśmy się kilka godzin. Powyższy opis nijak się ma do naszej dokładnej marszruty. Myślę, że gdyby ją zapisać za pomocą programu endomondo.com, który polecam wszystkim gadżeciarzom i jednocześnie posiadaczom telefonów z gps, to wyglądałaby ta trasa, jak kłębek wełny.
Bo gubiliśmy się wciąż radośnie w kolejnych uliczkach, wracaliśmy kilkakrotnie w to samo miejsce, błądziliśmy po omacka sądząc, ze jesteśmy gdzieś całkiem indziej. I robiliśmy to z radosnym poczuciem wolności, bo nikt nas nigdzie nie pośpieszał, a nie było możliwości zgubienia się, skoro miasto jest małe i otoczone murami - gdzie byśmy nie wyszli, to i tak - chodząc dookoła murów - trafimy w końcu do auta!

Bardzo polecam Toledo. Wiem, że jest z dala od popularnych szlaków wycieczkowych, bo rzadko kto zapuszcza się aż tak daleko od morza (mam na myśli turystów, rzecz jasna), ale ja jestem bardzo zadowolony, że nasz lot odbywał sięz Madrytu i tylko dlatego udało się nam tam dotrzeć.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 01.12.2011 16:00

Przedostatnia noc pobytu była przeokropna. Wieczorem niebo zaszło gęstymi chmurami i zerwał się tak potężny wiatr, że baliśmy się, że nas porwie w kosmos! I wiało tak przez kilka godzin. Około północy wyszedłem z namiotu przywiązać go linkami do drzew i samochodu. Wpakowałem też do namiotu z bagażnika różne skrzynie i kufry, by obciążyć podłogę. Trochę pomogło. Jak ogarnąłem chaos przyszedł kolejny strach - drzewa pochylały się do poziomu i baliśmy się, że jakiś duży konar spadnie na nas i śpiące dzieci. Ale nie spadł. A dzieci przespały spokojnie całą noc i nie miały pojęcia, że w ogóle coś jest nie tak.

A następnego dnia?
Pucowanie auta - bo głupio oddać brudne. Basen, relaks, pakowanie, stres.
Więc odszukaliśmy w pobliżu stację z myjnią i odkurzaczami i w upale zajęliśmy się doprowadzeniem cytryny do stanu używalności. Szkoda pisać.

A następnego dnia?
To już, niestety, dzień odlotu. I dzień stresu. Wielu stresów, wielu mniej lub bardziej poważnych strachów. A, że się spóźnimy na samolot, albo, że nie będzie gdzie zatankować auta i zapłacimy kupę kasy za serwis i paliwo, a też i to, że nie udawało mi się wciąż i wciąż odprawić się on-line dnia poprzedniego i że razem siedzieć nie będziemy i co wtedy?
Niektóre strachy miały uzasadnienie, inne nie. Część z planów zrealizowaliśmy bezproblemowo, a część nie - jak to w życiu bywa ...

Drugiego sierpnia 2011 roku wstaliśmy dość wcześnie.
Nieśpiesznie zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę, rozpoczęliśmy pakowanie. Z minuty na minutę czas do odlotu się skracał, a nerwowość wzrastała. Postanowiłem, że camping opuścimy w południe. A o 11.30 nic nie zapowiadało się, że się to uda. Ale prawie się udało. Gdyby nie mało sympatyczna i powolna pani w recepcji plan został by zrealizowany. A tak, mieliśmy 10 minut poślizgu :@)

Do Madrytu postanowiliśmy jechać bezpłatną autostradą. I tak też się udało, choć było to okupione kolejnym (małym) stresem. No bo wiadomo, że jak się człowiek spieszy i obawia, to wszelkie znaki na ziemi i niebie podpowiadają mu, że robi coś źle. Z duszą na ramieniu mijaliśmy więc kolejne drogowskazy pokazujące inną drogę na Madrid. I za każdym razem się okazywało, że zrobiliśmy dobrze.
Niestety, nawigacja znów odmówiła posłuszeństwa i zdani byliśmy na drogowskazy i intuicję. Intuicja kazała mi też poczekać z tankowaniem jak najdłużej "a, bo przecież, jak teraz zatankuję, to spalę pełno paliwa i albo za nie zapłacę, albo będę oszustem, bo "oni" może braku paliwa nie zauważą, a brak będzie".
I odradzam takich praktyk, bo w promieniu kilku kilometrów od lotniskach stacji nie odnaleźliśmy. Szukaliśmy jej bardzo długo i dokładnie. Kilka razy zjeżdżaliśmy z autostrady, bo później na nią wjechać w tym samym miejscu, kręciliśmy kółka po okolicy, szukaliśmy szyldów stacji. Szyldy były - stacji nie.

Do atesy na terminalu numer jeden dojechaliśmy na około pierwszą, więc grubo przed czasem bordingu i odlotu. Po uiszczeniu opłaty na niedomiar paliwa (16 euro za serwis i sporo więcej niż gdzie indziej za brakujące litry) wtarabaniliśmy się na lotnisko.

Obrazek

O tu, w tym miejscu dokładnie.

Obrazek

Lotnisko, jak lotnisko.

Obrazek

Dowiedziałem się, że odprawiłem się online, a bagaż będę mógł nadać około 14.00. Było około 13.30, więc kupa czasu. Poszliśmy sobie w lewo, potem w prawo, napiliśmy się wody, ze sto razy przymocowaliśmy do wózka spadające bagaże. Spociliśmy się, wystraszyliśmy, że na ruchome schody nie można wjechać wózkiem, znaleźliśmy windę, wcześniej zrobiliśmy rundkę z terminala 1 do terminala 4, różne tam takie przygody.
A na koniec ustawiliśmy się karnie do kolejki, by nadać bagaż. I byliśmy pierwsi. I czas sobie leciał, aż zrobiła się 14.00, potem 14.30 i 15.00, a panie wciąż nie przyjmowały bagażu, bo się komputer popsuł. No i dobra. Nie mieliśmy się dokąd spieszyć, bo i tak do odlotu było jeszcze długo.

Obrazek

Potem cała kolejka się przyglądała, jak zespół muzyczny nadaje na bagaż jakieś zapakowane trąby, a później przyszła wreszcie pora na oddanie bagażu.
Kolejka odetchnęła z ulgą - coś się ruszyło.
Ale potem znów zamarło.
Z winy naszego największego bagażu, który nie mieścił się u pani w okienku.
Pani zamknęła swoje stanowisko i kazała iść za sobą.
Odprowadzani nienawistnym wzrokiem współpasażerów poszliśmy do innego okienka nadać mój bagaż.
No a potem, to już same nudy - kolejka do samolotu, siadamy, startujemy, lecimy ...

Obrazek

Obrazek

Warszawa.
Włączam telefon. Telefon padł. Padła bateria, system, kontakty, nawigacja, wszystko. Jak to dobrze, że już na miejscu! Nokia E52 stracona na zawsze. Już nigdy nie obudziła się ze snu w samolocie na trasie Madryt - Warszawa.

I cóż tu jeszcze dopisać? O czym opowiedzieć?
Więcej nie wydarzyło się już nic ciekawego.
Wsiedliśmy do małego samolotu, zapięliśmy pasy, pani zrobiła pokaz, dokąd się czołgać w razie pożaru, później dostaliśmy po wafelku, a po tym kapitan kazał znów zapiąć pasy.
- O, niedobrze, znowu turbulencje - pomyślałem, ale okazało się, że rozpoczynamy lądowanie w Gdańsku! Szok! Po 40 minutach lotu!

W Gdańsku taksówka za 5 euro do domu. To tyle, co prom z El Puerto de Santa Maria do Kadyksu i z powrotem. Rano zakupy w sklepie: bułki, masło, jakaś wędlina, pomidory ... wszystko razem za 3-4 euro.

Jesteśmy w domu.
taurus
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 698
Dołączył(a): 11.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) taurus » 01.12.2011 18:53

krystof

tak czy inaczej daliście radę a wspomnienia z tej podróży długo będą nie zatarte.

miło było z wami podróżować

pozdrawiam
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 09:02

taurus napisał(a):krystof

tak czy inaczej daliście radę a wspomnienia z tej podróży długo będą nie zatarte.

miło było z wami podróżować

pozdrawiam


sękju :@))))
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 02.12.2011 09:30

No strasznie się nerwowo na koniec zrobiło... :wink: :)
Napiszę jeszcze raz, podziwiam logistykę kempingowo - samolotową :!:
Fajnie się z Wami podróżowało i miło było zaglądnąć w kilka znajomych miejsc :D

pozdr
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 11:46

no ... fajnie było, marzenie spełnione ... tylko co dalej?
nie mam pomysłu na 2012!

paliwo drogie, euro szybuje ... słabe lato się zapowiada :@(
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1610
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 02.12.2011 11:53

Krystof napisał(a):no ... fajnie było, marzenie spełnione ... tylko co dalej?
nie mam pomysłu na 2012!

paliwo drogie, euro szybuje ... słabe lato się zapowiada :@(


Na wschód... :wink: .

Też podziwiam logistykę samolotowo-namiotową rodziny z dziećmi, szczególnie, że wiem, że we dwójkę nie jest prosto więc jak dochodzi do tego dwójka dzieciaków to musi być to pewien wyczyn. Ale podtrzymujesz moją wiarę, że nawet z dzieciakami da się tak podróżować (bo większość moich znajomych raczy mnie tekstem "Jak będziecie mieli dzieci to zobaczycie, że tak się nie da i też zaczniecie jeździć na ol inkluzif").
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 12:08

ale się na zakończenie ludziska zaktywizowali ;@)))

wschód ... sam nie wiem, zależy jaki wschód, bo Ukraina, Litwa, Białoruś odpadają

południowy wschód? Bułgaria? trochę sięboję tego bułgarskiego pierdolnika ... kiedyś to chociaż tanio było, a teraz i nietanio i niefajnie, jak sądzę

marzy mi się Turcja samochodem, ale mi rodzina wybrzydza, że niby daleko ... w tyłkach im się poprzewracało ;@)))
Aglaia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1610
Dołączył(a): 03.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aglaia » 02.12.2011 12:57

No to Turcja samolotem + samochodem :lol: albo Albania :D .
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 13:02

Aglaia napisał(a):No to Turcja samolotem + samochodem :lol: albo Albania :D .


no kombinujęz tym pierwszym ... tylko nie wiem, czy będą jakieś tanie loty
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 58948
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.12.2011 13:03

Krystof napisał(a):Bardzo polecam Toledo. Wiem, że jest z dala od popularnych szlaków wycieczkowych, bo rzadko kto zapuszcza się aż tak daleko od morza (mam na myśli turystów, rzecz jasna)

Ja byłem już dwukrotnie i też bardzo polecam.

Krystof napisał(a):Jesteśmy w domu.

Dzięki za wędrówkę. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.12.2011 16:32

Wiesz, że wiernie Ci kibicuję więc to ja dziękuję.
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 21:46

Jacek S napisał(a):Wiesz, że wiernie Ci kibicuję więc to ja dziękuję.


:oops: :D
Krystof
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3353
Dołączył(a): 26.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Krystof » 02.12.2011 21:47

Franz napisał(a):Dzięki za wędrówkę. :)

Pozdrawiam,
Wojtek


przyjemność po mojej stronie :wink:
chociaż łatwo nie było :roll:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Z Gdańska do Madrytu i z powrotem - samolotem i autem - strona 13
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone