darek1 napisał(a):Kolego Macieju - jak tam mają sie przygotowania do Świąt Wielkanocnych. Nie wierzę, że kolega nic nie uwędził do tej pory. Napewno lodówka, spiżarka pełna jest wędzonek, kiszek, szynek, pasztetów, kiełbas wszelakich i innych z pod Węgrowa, podlaskich rarytasów. No i oczywiście ten nastrój przedświąteczny, jedyny w swoim rodzaju, którego nie uświadczy za granicami kraju - tego nie da się opisać. Ciekawe co też kolega przygotował na Święta ???
Czy ciasta i mazurki kolega też piecze ???
Pozdrawiam Darek 1
Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę koledze dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności w pracy i rodzinie. Wszystkiego dobrego
Dziękuję za życzenia i oczywiście życzę Tobie, Kolego Darku i wszystkim pozostały czytelnikom, zdrowia, pogody ducha i pełnego zadowolenia.
Ciasta i mazurki to specjalność mojej Mamy, dostajemy je w odpowiedniej ilości, dla gości i dla nas na okres po świętach.
Lodówka i spiżarka faktycznie pełna wędzonek, znajomi obdarowani naszymi wyrobami. Niestety przygoda jak mnie spotkała w trakcie ostatniego wędzenia spowodowała, że całkiem zapomniałem o dokumentacji wędzalniczej, skupiłem się na innych wydarzeniach.
Co się stało
Moja działka to wyśmienita ziemia, rośnie na niej wszystko jak na przysłowiowych drożdżach. Czarna ziemia na podłożu gliniastym, powoduje to, że nawet w czasie długich okresów bez deszczu, u mnie trawa musi być koszona min 2 razy w tygodniu, zawsze mam wilgoć, bez podlewania. To są plusy, a minus "załatwił' mnie w ostatnią środę/czwartek. Wody gruntowe wysokie, ziemia z gliną nasiąknięta niczym gąbka, a ja bez zastanowienia wjeżdżam w to Vitarą. I...wjechałem, przejechałem nawet, auto rozpakowałem i się zaczęło. Zaczęło się powolne osiadanie auta w błocie pod własnym ciężarem. Sąsiedzi opowiadają jak to w ostatnich dniach wyciągali z posesji własne samochody, nawet traktor. 22 h, ciemno, dałem się namówić na wyjazd z zagrożonego miejsca i przejechanie na teren utwardzony. Niestety, po ciemku niewiele widziałem, jadąc powoli przez błoto, nagle poczułem jak auto zapada się. To nie było zakopanie się w piachu, w śniegu, to było wrażenie zapadania się ziemi pod kołami mojego pojazdu. Osiadłem na podwoziu. Wysiadam, a woda dochodzi do progu, prawie leje się do środka. Co robić
O godz 0.30 przyjechał sąsiad traktorem 60-tką, ledwo wjechał na teren, a już tylne koła miał ok 1/3 zapadnięte w gruncie. Próbował mnie wyciągać, Vitara ani drgnęła, a traktor zapadał się coraz głębiej. Rozpoczęliśmy więc akcję ratowania traktora, moje auto zostawiając na biały dzień. Od 5.30 sąsiedzi ustalali plan wyciągania Vitary, pełen szacunek im składam, wspaniali ludzie. Ok godz 12, już w trakcie wędzenia, przyjechał z innej wsi traktor, duży, 120-tka. Koła o wysokości ok 170 cm, szerokości ok 60 cm, przednie też odpowiedniej wielkości. Nie zapadał się w tym moim grzęzawisku, zaczepił linę i pociągnął ...lina urwała się. Wtedy p.W. lekko przeklął, wyciągnął swoją linę stalową, zaczepił i ponownie pociągnął, tym razem skutecznie. Po 3 m holowania, dalszą drogę po błocie Vitara pokonała samodzielnie, wzbudzając pewną sensację.
Kilka zdjęć
Stałem za roślinami, po lewej stronie, a odcinek pokazany przejechałem samodzielnie. Zdjęcie nie oddaje stanu "nawierzchni"
