napisał(a) margaret-ka » 24.04.2025 18:50
Fabryka czekolady.
Czekolada urodziła się w Meksyku. Początkowo była nawet środkiem płatniczym. Obserwowaliśmy proces wytwarzania masy czekoladowej zaczynając od ziarna. Próbowaliśmy czekolady o zawartości 70% kakao, czyli wg nas gorzkiej. Na 1kg ziarna kakaowego przypada w niej 1,5 kg cukru. Europa nie chce meksykańskiej czekolady bo naturalne składniki dają ziarnistą strukturę i nie jest aksamitna jak Milka.
Meksykanie nie jedzą czekolady w postaci tabliczek, takiej nie ma w sklepach. Piją napój czekoladowy, a sztandarowym daniem jest mole poblano, słodko-pikantny sos. W różnych regionach Meksyku robi się go według nieco innej receptury i ten najsmaczniejszy podobno pochodzi z Oaxaca. występują tu jego trzy rodzaje: najciemniejszy mole negro jest najsłodszy i ma największą zawartość czekolady. Mole colorado i coloradito są ceglastoczerwone, a mole amarillo to żółty sos z dodatkiem pomarańczy. Przygotowanie tych przysmaków jest tak pracochłonne, że obecnie nawet dbające o tradycję gospodynie domowe kupują gotową bazę, produkowaną w takiej właśnie fabryce czekolady. Masa powstaje po zmieleniu około 20 gatunków chili, czekolady, ziaren sezamu, migdałów, cynamonu, bananów i pomidorów. Rozrabia się ją z rosołem i uzyskanym w ten sposób gęstym sosem polewa się kawałki gotowanego kurczaka lub indyka. Podaje się zawsze z ryżem i świeżymi kukurydzianymi tortillami.
Nie oceniam bo takie zestawienie smaków jest dla mnie nie do zaakceptowania. Natomiast samo mięso to mało apetyczny, ugotowany w wodzie kurczak.
Spróbowałam kaktusa zapiekanego z serem w sosie pomidorowym. Ser, który na targowisku sprzedawano w kłębkach, jest podobny do mozzarelli, może trochę twardszy. Liście kaktusa były jak kanapka przełożone tym serem i smakowały trochę jak kwaskowa zielona papryka.
Knajpka w mieście była o połowę tańsza niż jadłodajnie dla turystów w sąsiedztwie stanowisk archeologicznych.