Etap I. Na luzie dojeżdżamy na Węgry….Trasa: St-ce- Kraków- Chyże, Banska Bystrica- Zvolen- Sahy, Budapeszt- Siofok (zjazd z autostrady) Dombovar-Sikonda (spanko - kemping)
Niczego nie zapomnieliśmy …..chyba…
No to w drogę. Jedziemy po ładnych obwodnicach …

Przed Krakowem stacja, i mój Miś….. myje auto,

bo ….. deko się upaprało jak jechaliśmy przebudowywaną obwodnicą Kielc (brudnym na wakacje nie pojedzie) więc czasowo jesteśmy w plecy, „proponujemy” żeby jeszcze odkurzył, dzieci buły jadły i nakruszyły
Czystym – znów wypucowanym autem, śmigamy w stronę granicy…
Nie obyło się bez korków… a czas leci

Granica, kawa, jakieś jedzenie, tankowanie naszej srebrnej „kuchenki” do pełna, zmiana kierowcy, szybka decyzja, że jednak nie kupujemy winietki na Słowację, (w zeszłym roku kupiliśmy- strata kasy no ale cóż niewiedza), wiem mniej więcej jak objechać ten 20 kilometrowy odcinek płatnej drogi.

Na Słowacji, wiadomo nie podgonisz, droga piękna widokowo, ale kręta, z górkami, a do tego ciężarówki. Nic to, luz, przecież jedziemy na wakacje.
Kilka km. przed Sahy zaczyna się zrywka asfaltu- będzie nowy, piękny szeroki ……kiedyś. Zwolnienie czasami do zera, grzecznie wleczemy się za ciężarówkami. A no i żeby jakiegoś mandaciku nie dostać (przecież wszyscy na forum ostrzegają) Spoko jedziemy na wakacje …
Dojazd na Węgry, zakup winiety i dalej w drogę, tym razem przygotowani na obwodnicę Budapesztu, odpowiednie zjazdy, rozjazdy, udaje się ( w zeszłym roku wpakowaliśmy się w centrum, „pani nawigacja” nas poprowadziła

).

Dalej malownicze łąki, pola.


Droga pięknie się wije, mocno w niedoczasie dojeżdżamy na pierwszy planowy postój – spanie.

Sikonda malutka miejscowość, w niej kemping, niedaleko termy, z których mieliśmy skorzystać, lecz za późno dojechaliśmy.

Szybkie rozbicie namiotu, kolacja, piwko (na lepsze spanie), jutro dalszy etap podróży.
