megidh napisał(a):Napiszę jeszcze o miejscu, do którego nie udało nam się dotrzeć, bowiem zbyt późno się o nim dowiedzieliśmy.
A wydaje mi się, że warto by było tam zajrzeć. Może Viola albo Beata tam zajrzą.
Może Violi się uda, ja Teneryfę całkiem na razie odpuściłam
megidh napisał(a):Podczas rejsu na oglądanie delfinów poznaliśmy grupę Polaków, którzy opowiedzieli nam o miejscu, które nazywa się
Guachinche Ramón i pokazali nam na mapie, w którym miejscu się ono znajduje. (...)Po powrocie do Polski poszukałam w internecie jakichś informacji na temat guachinche i dowiedziałam się, że są to niewielkie rodzinne lokale gastronomiczne, które można spotkać na Wyspach Kanaryjskich, ale na Teneryfie jest ich najwięcej.
Guachinche są mi znane, choć chyba takiej typowej, która posługiwałaby się tą nazwą to jeszcze nie odwiedziłam.
Lokale w garażu

- ile ja ich na GC widziałam, wyglądało to dość specyficznie....
megidh napisał(a):te kiero napisał(a):Muszę nadrobić trochę Twojej relacji, bo gdzieś mi to uciekło i w ogóle ją trochę zaniedbałem z przydługości...
No niestety przyszedł taki czas na forum, że trudno o motywację do pisania, dlatego relacja jest rozciągnięta w czasie. No chyba że pod słowem "przydługa" masz coś innego na myśli.
Nie uważam, aby relacja była jakaś mega długa, zwłaszcza, że przeciaż każdy ma swoje życie, gdzieś w między czasie też podróżuje, a pisanie sporo czasu zajmuje. Ja się cieszę, że pisałaś, i przede wszystkim oprócz konkretów (bardzo to lubię) przedstawiłaś swoje subiektywne odczucia - same gołe fakty to można znaleźć w necie, a przecież nie o to chodzi w relacjach....przynajmniej dla mnie...
megidh napisał(a):No i trafiła nam się świetna pogoda. Prawie przez cały czas mieliśmy słońce, które - nie ukrywajmy - dodaje sporo uroku tej wyspie.
Pogodę mieliście przepiękną, a tak przezroczyste powietrze nie jest tak oczywiste w tym regionie...
megidh napisał(a): Niestety wyjazd do tanich nie należał. Być może dlatego, że się zbyt mocno nie ograniczaliśmy.
Ale nie żałujemy żadnego wydanego euro, ani żadnej wydanej złotówki.
I tego należy się trzymać, zwłaszcza że spora cześć to wejściówki, a tych wrażeń nikt nie odbierze... Jak popatrzyłam na całość to stosunkowo drogo wyszedł też lot oraz apartament
(i to wspólny, myślałam, że współdzielenie tego kosztu pozwoli na sporą oszczędność, a jednak nie, pewnie standard noclegu też za tym szedł). megidh napisał(a): Chociaż się nie zarzekam, bo jak się trafi jakieś last minute z BP w dobrej cenie, to może się zdecydujemy na wygrzewanie kości późną jesienią.
Powiem Ci, że z tym kiepsko jest (obserwuję od 2 lat), dobre ceny trafiają się tuż przed Bożym Narodzeniem...
Przywiozłaś do domu Licor43?
Do zobaczenia w relacji z Cypru - jestem ciekawa jakie wrażenie na Tobie zrobi ta wyspa....
