Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Migawki z Teneryfy 2010

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 03.05.2011 16:55

:) :) :) zasiadłam i czekam na więcej :papa:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 04.05.2011 21:36

piotrf napisał(a):Nie no . . . jasne . . . wy to jak u cioci na imieninach :wink:
Taaaaaaaaaaaaa . . .

No jak na razie tak, dalej będzie jeszcze ciekawiej :)

slapol napisał(a):Pamiętam, jakiś krzaczek przerwał długi lot - bez lotni :wink: :lol:

Pamiętamy doskonale :lol:

marsylia napisał(a)::) :) :) zasiadłam i czekam na więcej :papa:

Witaj Madziu :) Więcej już niedługo...

pzdr
k
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 04.05.2011 22:58

12 lipca

Nie jestem pewny czy naszego glejta trzeba potwierdzać w biurze parku, czy może wystarczy sam numer podany w emailu. Lepiej się upewnić, a przy okazji spróbować zdobyć imienne pozwolenie również dla Ag. Po śniadaniu pędzę więc co seat wyskoczy autostradą do Santa Cruz, zostawiwszy Ag na plaży w Las Galletas.

W małej uliczce znajduję budynek o właściwym adresie. Biuro parku mieści się na trzecim albo czwartym piętrze. Od razu na wejściu wpadam na parę Polaków. Są wyraźnie zawiedzeni, bo spotkało ich dokładnie to co nas w zeszłym roku. Na czas ich pobytu na wyspie nie ma już pozwoleń. Nie wiedzieli, że w sezonie trzeba rezerwować jeszcze przed wylotem.

Od młodego pracownika dowiaduję się, że mając numer pozwolenia otrzymany emailem nie muszę już nic potwierdzać, tylko pokazać go filancowi na górze razem z dokumentem tożsamości. Mówi że nie jest możliwe wydanie oddzielnego pozwolenia dla mojej żony. Mimo moich tłumaczeń że ona wjedzie kolejką a ja wejdę pieszo i może być trudno się zsynchronizować, powtarza tylko że co to za problem żebyśmy weszli razem. Dobrze zna angielski, więc nie wynika to chyba z nieporozumienia językowego. Mam wrażenie, że wykracza to po prostu poza jego mentalność.

Jest już wczesne popołudnie, gdy dołączam do Ag na plaży. Akurat jest przypływ, więc przybrzeżne skałki są w większości zakryte. Wypływamy dalej, ale kilkadziesiąt metrów od brzegu na pasie ledwo zakrytych przez wodę skał trzeba uważać żeby się nie dać sponiewierać mocnym falom.

Susząc się w słońcu, przerzucamy się pomysłami co zrobić z tak miło rozpoczętym popołudniem. Jakże twórcza dyskusja kończy się tak, że zamiast na hotelową kolację, kierujemy kroki do naszego środka transportu i autostradą udajemy się nim na drugi koniec wyspy, do naszego zeszłorocznego Puerto de la Cruz.

Wieczorne łażenie po mieście kończymy późną kolacją w ogródku naszego hotelu. Rozpoznajemy znanych nam pracowników, którzy jednak nas nie pamiętają, ale i tak jest sympatycznie. Może żeby zostać zapamiętanym, trzeba być klientem awanturującym się. W krawacie lub bez.

Przy stoliku ustalamy gryplan na wulkan. Rozważaliśmy wcześniej kilka możliwości, ale trzeba się w końcu na coś zdecydować. Rezygnujemy z wariantu jednodniowego, tzn. wjazdu Ag kolejką z jednoczesnym moim wejściem. Wymagałoby to od Ag zbyt długiego czekania, a ode mnie chyżości nieosiągalnej nawet po spożyciu hektolitra pewnego napoju który dodaje skrzydeł. Za trzy dni wjeżdżamy więc razem kolejką, pokazujemy glejta i legalnie o wyznaczonej godzinie pokonujemy pieszo ostatnie metry do szczytu. A jutro i pojutrze?

Dzwonimy do rezydentki - na szczęście ma jeszcze miejsce na jutrzejszy rejs katamaranem z oglądaniem delfinów i waleni. Ag się zapisuje.

A ja? Myśleliście że tak łatwo zrezygnuję z pieszego wejścia na wulkan? Otóż ja w tym czasie przed południem podjadę na Montana Blanca, zostawię bryczkę, jakoś się dostanę na drugą stronę góry i podejdę, tak cyrklując żeby wejść na pik przed zachodem słońca, kiedy filance już zjadą ostatnią kolejką.

O pojutrze nie musimy się jeszcze teraz martwić. W końcu jesteśmy na wakacjach.

* * * * *

Przed skrętem w uliczkę prowadzącą do hotelu, w świetle reflektorów przebiega nam drogę czarny kot. Jutro trzynasty lipca. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że plan się powiedzie.


Mapa dnia dzięki viamichelin.

Obrazek
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 05.05.2011 22:21

W ostatnim odcinku nie było zdjęć bo jakoś nie mamy dobrych wieczornych fot z Puerto z tego pobytu. Dla przypomnienia Puerto de la Cruz by night A.D. 2009...
fot. Ag
przeostrzenie i ziarnistość to moja zasługa w obróbce :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano 06.05.2011 00:49 przez zawodowiec, łącznie edytowano 1 raz
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 05.05.2011 23:18

zawodowiec napisał(a):12 lipca

Nie jestem pewny czy naszego glejta trzeba potwierdzać w biurze parku, czy może wystarczy sam numer podany w emailu.


Cześć. :)

Kamil, jeżeli możemy ułatwić innym zdobywanie pozwolenia na Teide bezpośrednio przez stronę parku, to pozwól, że w Twoim wątku wkleję linka do uzyskania tego pozwolenia i rezerwacji online (kiedyś tego nie było i pozostawała droga emailowa i oczekiwanie na potwierdzenie bądź osobista wizyta w stolicy w biurze parku).

Stronka w kilku językach, ale bardzo czytelna (czerwone pola to terminy już zajęte, a zielone to wolne, z podziałem na cztery pory godzinowe do wyboru.
W zielonych polach od razu podają ile jest dostępnych miejsc (osób) na konkretne godziny wejścia. Ważne, poza wyborem dni kalendarzowych, miesiące też sam zmieniasz, bo wyświetla się od razu ten aktualny.
Po wybraniu ilości osób, którą my zgłaszamy (w ramce na samym dole), przejście do następnej rubryki: dane personalne i na koniec, potwierdzenie zgłoszenia i otrzymanie od razu numeru zgody.

Zawsze pomagasz, więc warto w Twoim wątku pozostawić wsparcie dla innych na przyszłość. :)

A to strona pozwolenia online. Teide

A swoją drogą i tak przypuszczałem, że bez glejtu, to i tak zdobyłbyś "na partyzanta" :) your style. :wink:

Pozdrawiam. :)
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 06.05.2011 00:47

Piotrze, dzięki za rzucenie tego sznurka. Przed wyjazdem krótko acz intensywnie drążyłem temat (na tyle na ile termin "last second" pozwolił), ale tej możliwości nie znalazłem. Swoją drogą ciekawe że są tacy co już teraz na lato i jesień zaklepują.

nomad napisał(a):A swoją drogą i tak przypuszczałem, że bez glejtu, to i tak zdobyłbyś "na partyzanta" :) your style. :wink:

Dzięki temu forum ludzie sporo o sobie nawzajem wiedzą, nawet jak się jeszcze nie spotkali... :D

pzdr
k
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 06.05.2011 08:45

zawodowiec napisał(a):... Mam wrażenie, że wykracza to po prostu poza jego mentalność...


Ja także - w wielu sprawach - miałem takie właśnie nieodparte wręcz wrażenie. Przy tych ludkach moja mentalność wyglądała jak z XIX w. Konga.

Bo jak to tak - nikt nie chce cię oszukać, skasować... tylko dookoła przyjazny luz nacechowany szacunkiem dla drugiego człowieka 8) .

Kamilku, pisz, pisz... wróciłeś Ty, ja też pewnie (kędyś) wrócę :wink:

Pzdr

PS
Na beniho Was czasem ponownie nie zawiało :?:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14787
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 06.05.2011 10:30

Kamil, ja też tu jestem i podziwiam hiszpański wyspiarski świat! I kolorowych Hiszpanów, którzy potrafią cieszyć się i świętować na całego :D

Żałuję tylko, że na Teneryfę nigdy nie pojedziemy naszym poczciwym Fabiakiem...
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 06.05.2011 11:37

zawodowiec napisał(a):A ja? Myśleliście że tak łatwo zrezygnuję z pieszego wejścia na wulkan?


Kamil no już się przestraszyłam :P
ale właśnie tak myślałam, że nie odpuścisz :wink:


maslinko zawsze można wyszukać tani lot i wynająć na miejscu :lol:
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 06.05.2011 13:41

maslinka napisał(a):Kamil, ja też tu jestem i podziwiam hiszpański wyspiarski świat! I kolorowych Hiszpanów, którzy potrafią cieszyć się i świętować na całego :D

No nie, to warto było przeżyć :D

maslinka napisał(a):Żałuję tylko, że na Teneryfę nigdy nie pojedziemy naszym poczciwym Fabiakiem...

marsylia napisał(a):maslinko zawsze można wyszukać tani lot i wynająć na miejscu :lol:

No właśnie, można jak nasz Wojtek Franz łapać tanie loty z dużym wyprzedzeniem, albo jak się nie może tak dalekosiężnie planować to łapać last minute i traktować hotel jako bazę wypadową do włóczenia się. Przy odrobinie szczęścia wychodzi chyba prawie równie tanio, nam się udało. A latanie nie jest takie straszne ;)

Agnieszko i Madziu, dzięki że tu zaglądacie i pozdrawiam :D
k


Rafał K napisał(a):
zawodowiec napisał(a):... Mam wrażenie, że wykracza to po prostu poza jego mentalność...


Ja także - w wielu sprawach - miałem takie właśnie nieodparte wręcz wrażenie. Przy tych ludkach moja mentalność wyglądała jak z XIX w. Konga.

Bo jak to tak - nikt nie chce cię oszukać, skasować... tylko dookoła przyjazny luz nacechowany szacunkiem dla drugiego człowieka 8) .

Też ogólnie zauważyłem tą fajną cechę wyspiarzy :)

Hmm... nie chciałem nikogo skantować :)
Tresć mojego maila do biura parku, wysłanego jeszcze z Polski:
"I would like to apply for Teide summit permits for me and my wife. They can be for any day from 12 July to 15 July, preferably for the hours 3-5 pm. Please find attached our passport scans.
Could you please make two separate permits for us (for the same time), as my wife will go via Teleferico and I would like to go on foot. Thank you in advance."

W skrócie: prosiłem o wydanie oddzielnych imiennych pozwoleń dla mnie i Ag, na dowolny dzień ale to samo okienko czasowe (najlepiej godz. 15-17), żeby np. Ag mogła wejść o 15 po wjechaniu kolejką nie czekając na mnie który dobiegnie z dołu np. godzinę-półtorej później, i żebyśmy mogli razem wrócić. Moją prośbę olali i dostałem glejta imiennego tylko na siebie i jedną osobę towarzyszącą. Zapytanie ponowiłem osobiście w biurze parku i spotkałem się ze ścianą biurokracji... Może było trzeba wysłać 2 oddzielne maile? Tylko że znając ich, mogliby nam dać na 2 różne dni, nawet gdybyśmy zaznaczyli że chcemy w tym samym czasie :lol:

Z drugiej strony... przyznaję że moja mentalność górska jest specyficzna. Staram się nie zostawiać po sobie śladów, nie robię trzody :) , ale jestem trochę anarchistą, starając się przy tym być odpowiedzialny. Wiem że biurokracja czasem jest potrzebna bo inaczej się z ludźmi nie da, ale... próbę obejścia tej biurokracji podjąłem, o czym w następnym odcinku. Krzywdy chyba nikomu nie zrobiłem. Inna kwestia - trzeba wyważyć kiedy opowiadać publicznie o niektórych swoich wejściach a kiedy nie. Czasem lepiej robić swoje i zachować pewne rzeczy dla siebie, żeby jacyś "mniej odpowiedzialni anarchiści" nie zechcieli iść w nasze ślady, bo samym sobie możemy w ten sposób zaszkodzić na przyszłość... Tu mówię akurat niekoniecznie o Teide i niekoniecznie o sobie, tylko o pewnych sytuacjach związanych z górską biurokracją.

Rafał, już to znasz, ale dla innych - tu kiedyś napisałem więcej moich przemyśleń o biurokracji na Teide.

Rafał K napisał(a):Na beniho Was czasem ponownie nie zawiało :?:

Nie tym razem, nie było już czasu...

Dzięki Rafał że tu jesteś i serdecznie pozdrawiam :D
k
Ostatnio edytowano 06.05.2011 15:03 przez zawodowiec, łącznie edytowano 2 razy
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.05.2011 13:53

zawodowiec napisał(a):No właśnie, można jak nasz Wojtek Franz łapać tanie loty z dużym wyprzedzeniem,

Tego jeszcze nigdy nie robiłem. Nie to, żebym nie chciał. Po prostu, nie potrafię znaleźć lotu w interesujące mnie miejsca w odpowiednich terminach. Lotu, który by się zamykał trzycyfrową kwotą.

zawodowiec napisał(a):albo jak się nie może tak dalekosiężnie planować to łapać last minute i traktować hotel jako bazę wypadową do włóczenia się.

No i właśnie korzystam z takich opcji. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 06.05.2011 14:05

Heh Wojtek, czasem nie doczytuję Twoich szczegółów bo pędzę za Tobą z wywieszonym językiem w Twoich relacjach... :lol:

Ogólnie co do organizowania sobie takich wypadów - łapiesz czasem tanie loty last minute bez pobytu? Z moich doświadczeń jak się decyduje na 3-4 dni naprzód to się zwykle finansowo opłaca zrezygnować z części wolności, łapać najtańszy zorganizowany pobyt (co wcale nie oznacza że najgorszy ;) ), i wracać codziennie wypożyczoną bryczką do tej bazy.

pzdr
k
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 06.05.2011 14:09

zawodowiec napisał(a):Ogólnie co do organizowania sobie takich wypadów - łapiesz czasem tanie loty last minute bez pobytu? Z moich doświadczeń jak się decyduje na 3-4 dni naprzód to się zwykle finansowo opłaca zrezygnować z części wolności, łapać najtańszy zorganizowany pobyt (co wcale nie oznacza że najgorszy ;) ), i wracać codziennie wypożyczoną bryczką do tej bazy.

Jeszcze mi się nie zdarzyło, by przelot bez hotelu był atrakcyjniejszy, niz z hotelem.
Relacje cenowe wygladają np. w ten sposób:
1. Przelot, hotel z dwoma posiłkami - 1300zł.
2. Sam przelot - 1000zł.

To juz dam te trzy stówy za wygody hotelowe i korytko pod nos. :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 09.05.2011 19:54

No mniej więcej tak to wychodzi :)
Poprawiłem błąd w pierwszym odcinku, przy takim last minute glejt na Teide oczywiście nie mógł być zamówiony 2 tygodnie wcześniej tylko 2 dni, no i były emocje czy w ogóle go dostaniemy. Lecimy dalej...
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 09.05.2011 20:10

13 lipca

Wyruszam w drogę po śniadaniu, około 9.30. Ag zostaje jeszcze w hotelu, autobus na rejs ma przyjechać trochę później. Przed opuszczeniem miasteczka zatrzymuję się w markecie kupić wodę, szturmżarcie i piwko na ugaszenie pragnienia po powrocie.

Jadę po prostu w górę jak droga prowadzi, przez San Miguel i Vilaflor, podobno najwyżej położone miasteczko na Teneryfie. Ruch jest mały, więc sprawnie pokonuję serpentyny. Świeci słońce i są ładne widoki, ale nie zatrzymuję się na zdjęcia, zapas czasu będzie mi potrzebny. Wyjeżdżam ponad las i na górny płaskowyż, na około 2000 m npm, na rozdroże zwane Boca de Tauce, gdzie rozgałeziają się drogi okrążające Teide. Stąd mam wystartować w pieszą wędrówkę. Na razie jednak podążam w prawo, na wschód, drogą przez rozległe, płaskie dno starej kaldery. Przypomina mi się Nomad. W jakże innych warunkach próbował ją przebyć nie tak dawno. Teraz po zniszczeniach nie ma śladu.

Jadąc południowym podnóżem wulkanu mijam Roques de Garcia i dolną stację kolejki, by zostawić seata na parkingu pod Montana Blanca, skąd startowaliśmy w zeszłym roku. Wbrew moim obawom jest kilka wolnych miejsc. Akurat kiedy się zdążyłem przepakować, podjeżdża autobus. Kierowca mówi że jedzie do Roques de Garcia. Płacę około 2 euro za bilet i wsiadam. Po kilkunastominutowym postoju pod Teleferico po drodze, w końcu dowozi mnie na krańcówkę.

Obrazek

Właściwie mógłbym się udać na spacer wśród skał, ale nie to mam dziś w planie. Nie będę więc miał klasycznego ujęcia ze wszystkich kalendarzy i pocztówek z wyspy, ze skalną maczugą na pierwszym planie i wulkanem w tle, które kiedyś najładniej pokazał Rafał.

Obrazek

Z tej strony góry mam do wyboru trzy szlaki, nr 23, 28 i 9. Ten ostatni jest trochę zbyt daleko na zachód, bym z niego wygodnie skorzystał. Pierwszy zaczyna się właśnie stąd, jednak odradzano mi go na samotne przejście z powodu kruchych i osuwających się skał. Trochę racji w tym jest. Tymi szlakami prawie nikt nie chodzi, z zasięgiem komórkowym też jest kiepsko. W przypadku jakiejś głupiej ale unieruchamiającej kontuzji typu skręcona kostka mogliby mnie szukać naprawdę długo. Zostaje więc szlak 28, wznoszący się przez niekończące się pola wulkanicznego piachu, równie upierdliwy jak 23, ale podobno bezpieczniejszy do samotnej wędrówki.

Odpalam więc z buta z powrotem szosą w kierunku Boca Tauce, próbując zatrzymać wszystkie przejeżdżające samochody. Na początku nie ma chętnych, jednak po pół godzinie marszu łapię stopa. Jadą ojciec i syn, chyba miejscowi. Trochę znają angielski, więc skracamy sobie pogawędką i tak krótką jazdę. Wysiadam na skrzyżowaniu i podchodzę kawałek szosą na północ do początku szlaku.

Obrazek

Spod szlabanu ruszam o 11.30 i podążam długą, bitą drogą przez równinę. W przeciwieństwie do wschodniej strony i jej pustynnego, księżycowego krajobrazu, tutaj roślinność porastająca wulkaniczną glebę i skały jest całkiem bogata. Nie napotykam jednak pszczół, przed którymi w jednym miejscu ostrzega przydrożna tablica.

Obrazek

Obrazek

Po godzinie spokojnego marszu docieram do początku właściwej ścieżki, gdzie łykam banana i czekoladę i wypijam na zapas sporą ilość wody z szumakiem.

Obrazek

Ścieżka rusza od razu stromo pod górę. Chociaż oznakowana z rzadka i czasami niewyraźna, nie sprawia mi większych trudności orientacyjnych. Niedługo zaczyna się podejście zboczami czarnego, wulkanicznego piachu, o którym czytałem na summitpost. Opisać je można krótko: dwa do przodu, trzy do tyłu. Po pół godzinie kopania się w pyle wychodzę jednak nad pierwszy mały kraterek, a później drugi, nieco większy. To Nozdrza Teide. Na grzbiecie ponad nimi z lewej dochodzi szlak nr 9. Tu się kończy najbardziej upierdliwy kawałek podejścia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stąd ścieżka jest przyjemniejsza, choć miejscami wznosi się stromo wśród skał i niskiej roślinności.

Obrazek

Po kolejnej ponad godzinie doprowadza mnie ona na krawędź Pico Viejo - Starego Szczytu. Chwilę odpoczywam, pstrykając foty w dół krateru.

Obrazek

Obrazek

Dalej muszę trochę zejść i obejść, aby z przeciwnej strony dostać się piaszczystymi i kamiennymi stokami na niedaleki wierzchołek Pico Viejo. Pozostaję na nim dłuższą chwilę. Jest dopiero 16.30, więc mam dużą rezerwę czasu. Mógłbym łatwo zejść na dno krateru i pospacerować po nim jak po księżycu, ale mi się nie chce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zejściu z Viejo ścieżka w kierunku Teide prowadzi piaszczystą równiną. Krajobraz się zdecydowanie upodobnia do tego znanego mi ze wschodniej strony góry. W pewnym momencie w prawo schodzi szlak nr 23, sprowadzający do Roques de Garcia. To ten niepolecany do samotnego przejścia. Tutaj już czuję wysokość i muszę iść zdecydowanie wolniej. Jakiś czas temu łyknąłem profilaktycznie ibuprofen, chociaż głowa mnie nie bolała.

Obrazek

Wkrótce równina przechodzi w czarne pole zastygłej lawy, wznoszące się stopniowo w kierunku szczytu. Niedługo z powrotem zrównuję się wysokością ze wierzchołkiem Pico Viejo. Szlak robi się stromy, kluczy wśród wulkanicznych głazów i często wymaga skakania z kamienia na kamień. Oddech mi się jeszcze bardziej skraca, zmuszając do coraz częstszych przystanków.

Obrazek

Obrazek

W końcu osiągam mirador, czyli punkt widokowy. Z górnej stacji kolejki prowadzi tu komfortowo urządzona ścieżka. Z daleka słychać jakiś dziwny gwizd, który robi się coraz głośniejszy w miarę zbliżania się do stacji. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że to wiatr gra na stalowych linach kolejki. Mimo późnej pory idę z pewną taką nieśmiałością, nie będąc pewnym czy zza rogu nie wyłoni się filanc.

Wokół stacji jednak nikogo nie ma, tylko gwizd wiatru w linach słychać ze zdwojoną siłą. Nie zastanawiając się dłużej, kieruję kroki do początku szlaku prowadzącego na szczyt.

Podchodzę kilkadziesiąt metrów. Zza zakrętu ścieżki, wprost pod jasno świecące zza krawędzi wulkanu słońce, dostrzegam... grupkę schodzących ludzi.

* * * * *
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Migawki z Teneryfy 2010 - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone