Dzień siedemnasty, 25 września, środaWczoraj przez większą część plażowego dnia zastanawialiśmy się co robić dalej. W planie była jeszcze jedna wyspa

, ale na tej lefkoskiej plaży było nam tak dobrze że szkoda było ją opuszczać. Tak, wiemy… pod koniec wakacyjnego wyjazdu zawsze robimy się bardziej leniwi

, nie chce się nam już za bardzo zwiedzać a już powrót do domu najlepiej jakby odbył się w mgnieniu oka. Poza tym przecież musimy trochę odpocząć, to są nasze wakacje i w ich trakcie przydałoby się tak po prostu poleżeć na plaży i pokąpać się do woli… wcześniej nie zawsze są na to możliwości. Także i tym razem też dopadły nas takie skłonności do nicnierobienia

, które jednak przezwyciężyliśmy…głównym argumentem był ten że po całodziennym przebywaniu na słońcu kolejnego dnia skóra też powinna jednak odpocząć

, argumentem kolejnym – nie wiadomo czy jeszcze kiedykolwiek będzie tak dobra okazja by się na tej ostatniej zaplanowanej wyspie znaleźć.
Mowa oczywiście o Kasos, wysepce niezbyt dużej, acz nie aż tak całkiem malutkiej jak np. Arki czy Agathonisi. Planując Kasos nie było sensu korzystać z istniejących połączeń z Karpathos jednostkami jedynie pasażerskimi, było dla nas jasne że trzeba mieć ze sobą samochód. Z kolei też nie chcieliśmy spędzać na wyspie zbyt długiego czasu zakładając że nie jest ona na tyle ciekawa. Połączenie Kasos z Kretą i Karpathos jedynie Prevelisem kursującym 2 x w tygodniu mocno ograniczało możliwości… te zwiększyły się nieco od roku 2019 gdy Blue Star przedłużył linię docierającą dotąd na Karpathos jeszcze na Kasos. Stąd nastawienie na te wyspy w maju (co jak wiadomo nam nie wyszło), stąd też ponowny plan na nie właśnie teraz.
Karpathos mamy mniej więcej zaliczoną. Prom Blue Star na Kasos ma odpłynąć właśnie dziś (jest to ten sam rejs którym przypłynęliśmy tutaj dokładnie tydzień temu) mniej więcej w południe, mamy więc jeszcze chwilę na zastanowienie. Tyle że nie mamy się już nad czym zastanawiać

, decyzja podjęta a argumentem trzecim na to by jednak zrezygnować z plażowania jest… pogoda

.
Wieczór był ciepły i ładny, popołudniowe zachmurzenie zanikło. Jakie było nasze zaskoczenie gdy w środku nocy obudziły nas pioruny

… co prawda nie tuż nad naszymi głowami bo tu wciąż było widać nieco gwiazd, ale na północy i zachodzie niebo rozświetlały co i rusz błyskawice. Poranek był już spokojny ale niestety całkiem pochmurny, to nie były warunki na plażowanie.
Dlatego nie spieszymy się wcale. Spokojnie jemy śniadanie, spokojnie pakujemy i wybieramy na niedługi spacer, taki sam jaki odbyłem sam wczoraj wieczorem.





Chwilami wychodzi słońce, przypuszczamy że jeszcze 2-3 godziny i pogoda się wyklaruje. Ale i tak decyzję już podjęliśmy…

Pojawiają się pierwsi plażowicze, ewidentnie stali bywalcy tej plaży


Nad górami kłębią się gęste chmury, dziś zapewne nie zdecydowalibyśmy się na wchodzenie na Kali Limni

. Jakie to ważne by znaleźć się we właściwym miejscu i o właściwym czasie…

Idziemy pylistą dróżką na płaskowyż.


Gdyby pójść nią dalej, doszłoby się do Lefkos, dojechać byłoby chyba trudno czymś innym niż quad albo… traktor

(wczoraj jechał tędy jeden).





Morski potwór?

