Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Malawi i Zambia - wrzesień 2024

Afryka jest drugim co do wielkości kontynentem. W Afryce są 54 kraje. Prawie jedna trzecia światowych języków jest używanych w Afryce. Jezioro Wiktoria w Afryce jest największym jeziorem i drugim co do wielkości jeziorem słodkowodnym na świecie. Nigeria ma najwyższy na świecie wskaźnik urodzeń bliźniąt. W Sudanie znajduje się ponad 200 piramid, czyli więcej niż w Egipcie.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1388
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 18.03.2025 18:41

mlawi62.jpg


Etap 13: stolica

Przed nami około 115 kilometrów jazdy na ostatni nocleg w Malawi. Po drodze zatrzymujemy się na stacji paliw aby zatankować paliwa tak aby na koniec naszych wojaży było lekko ponad ¼ baku czyli tyle, ile było na starcie. Na stacji zaczepia mnie Pan sprzedający koszyki. Proponuje cenę 5 tysięcy kwacha. Odmawiam, bo po co mi taki koszyk. Nie odpuszcza, nowa cena to 4 tysiące. Żar leje się z nieba, patrzę na niego i biorę jeden za 5 tysięcy, bo nie mam sumienia za 4 tysiące, bo przecież 5 tysięcy to raptem 12 złotych. Najwyżej zostawimy go, ale wyrób naprawdę porządny.

malawi61.jpg


Do Lilongwe docieramy około 15:30. Po zakwaterowaniu patrzymy na cenę piwa – 4 tysiące. O nie, jedziemy do marketu kilometr dalej, przecież w hotelu kosztowało 2,5 tysiąca, a w markecie 1,3 tysiąca. Wchodzimy do dużego centrum handlowego. Od razu w nozdrza kłuje nas zapach mięsa. Gdy przechodzimy obok zamrażarek zaczynamy zamykać otwarte drzwi. Wtedy miejscowi zaczynają patrzeć na nas ze zdziwieniem. Po chwili smród potu pracowników i mięsa jest dla mnie nie do wytrzymania, uciekam. Piwo kupujemy w sklepie po drugiej stronie, po 2,5 tysiąca (niecałe 6 złotych). Widać stolica jak to często bywa rządzi się swoimi cenami. Odwiedzam jeszcze sklep akwarystyczny, gdzie na kilkadziesiąt akwariów z rybkami powszechnie dostępnymi w Polsce nie ma ani jednego z pyszczakami.

W hotelu spędzamy leniwe popołudnie czekając na Franciwella wraz z jego żoną, którzy mają nas zabrać na kolację. Gdy docierają, wsiadamy do ich auta i jedziemy w nieznane nam miejsce. Restauracja to pięknie położony lokal w parku. Zamawiamy dania, rozmawiamy o podróżach. Dopytują się o szczegóły naszej wycieczki, opowiadają o innych Polakach, którym pomogli w Malawi, o naszym planie, który już niedługo ktoś z Polski wykorzysta z Franciwellem jako przewodnikiem. Dowiadujemy się, że w następnym roku mają marzenie przylecieć do Europy i zwiedzić kilka największych miast, miejsc których nie ma w Afryce. Dostajemy niesamowite prezenty, bo ubrania narodowe Malawi.

Plan który wymyśliliśmy i zrealizowaliśmy to jest coś z czego jesteśmy niesamowicie dumni, bo sam Franciwell miał wątpliwości. Jednak po raz kolejny udowodniliśmy, że planowanie podróży i ich realizacja to coś co daje nam siły i niesamowitą frajdę. Tutaj było to szczególnie trudne, bo czuliśmy się tak jak około 15 lat temu gdzie swoje pierwsze podróże po Europie opieraliśmy na szczątkowych relacjach i papierowych mapach. Nasze doświadczenie i intuicja nas nie zawiodła. Owszem z perspektywy czasu wiele rzeczy można byłoby zrobić inaczej, ale po raz kolejny trochę spontaniczności dało nam niesamowitą zabawę.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 60373
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 19.03.2025 16:35

ziemniak napisał(a):Piwo kupujemy w sklepie po drugiej stronie, po 2,5 tysiąca (niecałe 6 złotych).

Swoja drogą - fajny przelicznik.

ziemniak napisał(a):Plan który wymyśliliśmy i zrealizowaliśmy to jest coś z czego jesteśmy niesamowicie dumni, bo sam Franciwell miał wątpliwości. Jednak po raz kolejny udowodniliśmy, że planowanie podróży i ich realizacja to coś co daje nam siły i niesamowitą frajdę. Tutaj było to szczególnie trudne, bo czuliśmy się tak jak około 15 lat temu gdzie swoje pierwsze podróże po Europie opieraliśmy na szczątkowych relacjach i papierowych mapach.

Podobne odczucia miałem ponad 30 lat temu...

Pozdrawiam,
Wojtek
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3182
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 19.03.2025 20:39

ziemniak napisał(a): Na stacji zaczepia mnie Pan sprzedający koszyki. ...Żar leje się z nieba, patrzę na niego i biorę jeden za 5 tysięcy, bo nie mam sumienia za 4 tysiące, bo przecież 5 tysięcy to raptem 12 złotych. Najwyżej zostawimy go, ale wyrób naprawdę porządny.

Bardzo dobrze postąpiłeś :tak: .

ziemniak napisał(a): Wchodzimy do dużego centrum handlowego. Od razu w nozdrza kłuje nas zapach mięsa. Gdy przechodzimy obok zamrażarek zaczynamy zamykać otwarte drzwi. Wtedy miejscowi zaczynają patrzeć na nas ze zdziwieniem. Po chwili smród potu pracowników i mięsa jest dla mnie nie do wytrzymania, uciekam.

Czy to był odosobniony przypadek, czy w sklepach nie potrafią sobie poradzić z przechowywaniem żywności i higieną? Piszesz dalej : "W hotelu spędzamy leniwe popołudnie czekając na Franciwella wraz z jego żoną, którzy mają nas zabrać na kolację. Gdy docierają, wsiadamy do ich auta i jedziemy w nieznane nam miejsce. Restauracja to pięknie położony lokal w parku." Zastanawia mnie gdzie zaopatrują się restauracje i czy oferują świeże produkty?
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1388
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 19.03.2025 21:41

Co do sklepów to kupowaliśmy zazwyczaj w takich malutkich, które wyglądały jak małe kioski. Ten w Lilongwe był największy, oprócz tego kupowaliśmy w większym sklepie tylko raz w Zambii i raz w Malawi, ale tam nie zwróciłem uwagi czy sprzedawali w ogóle mięso albo było tylko w lodówkach i zamrażarkach. W tym konkretnym sklepie w Lilongwe było część mięsa nie w lodówkach. Nie pierwszy raz spotkałem się ze sprzedażą w ten sposób, ale pierwszy raz w zamkniętym sklepie. Mięso w zamrażarkach nie było raczej rozmrożone i było zapakowane, ale nikt nie zamykał tych zamrażarek.

Restauracje/bary w porządku, podobnie to funkcjonuje i wygląda jak u nas. Jedynie ta w Zambii była specyficzna, ale to przez to, że zajrzałem na zaplecze.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1388
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 19.03.2025 21:57

30.jpg


Etap 14: to już jest koniec

W końcu wysypiamy się, bo wstajemy około 6:30. Śniadanie jemy wśród naszych towarzyszy z Europy. Starszej pary z Francji, na oko grubo po siedemdziesiątce, którzy drugi raz przemierzają całą Afrykę za pomocą komunikacji publicznej z samymi plecakami oraz podróżnikiem, fotografem z Niemiec, który jest od 30 lat w podróży, a po samej Afryce podróżuje już od 7 lat.

28.jpg


Przed 9:00 docieramy na targowisko, gdzie każdy próbuje nam coś sprzedać. Kupujemy samochodzik dla młodszego syna Tomka za 15 euro oraz kilka innych rzeczy z drewna. Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę przy tym straganie gdzie kupiliśmy te rzeczy i rozpoczynamy ciekawą pogawędkę. Myślę, że obie strony są zadowolone, bo my nie musimy opierać się innym sprzedawcom i w spokoju możemy czekać na przybycie Franciwella, a sprzedawca ma zysk z tzw. sztucznego tłumu.

29.jpg


Nasz ostatni cel to wizyta w szkole gdzie mogliśmy przekazać uzbierane wspólnymi siłami ze znajomymi artykuły szkolne. Nie chcieliśmy tego robić osobiście, woleliśmy aby dać je dyrektorowi szkoły, a on według swojego uznania zrobił z tym pożytek. Jednak za namową Franciwella ze łzami w oczach targani emocjami wręczaliśmy osobiście po kredce, ołówku lub zeszycie każdemu dziecku. Przykre doświadczenie, ale podobno dla tych dzieciaków jest tak lepiej, bo czują się zauważeni i docenieni. Dla nas najbardziej żałosne było to, że do naszej akcji w ostatniej chwili za sprawą Franciwella dołączyła się pewna pani nieznanej dla nas narodowości, która również przekazała część artykułów, a przekazując te rzeczy nachalnie wymagała słowa dziękuje od ucznia, a jak nie usłyszała tego słowa to odbierała przekazywany zeszyt czy długopis.

31.jpg


32.jpg


33.jpg


Około południa żegnamy się z Franciwellem na lotnisku. Przekazujemy mu ostatnie dwie 50 dolarówki które mi zostały. Jedną za tabletki, piwo i z wdzięczności którą nam udzielił, a drugą na cel charytatywny, on już będzie wiedział na jaki przekazać. Wydaliśmy wszystkie dolary jakie mieliśmy. Już wiemy, że jeden z najbiedniejszych krajów na świecie dla nas okazał się jedną z najdroższych podróży, ale na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas.

34.jpg
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 60373
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.03.2025 17:42

ziemniak napisał(a):podobno dla tych dzieciaków jest tak lepiej, bo czują się zauważeni i docenieni.

Jestem w stanie to zrozumieć - w końcu docenia ich egzotyczny białas...

ziemniak napisał(a):dołączyła się pewna pani nieznanej dla nas narodowości, która również przekazała część artykułów, a przekazując te rzeczy nachalnie wymagała słowa dziękuje od ucznia, a jak nie usłyszała tego słowa to odbierała przekazywany zeszyt czy długopis.

Niech żyje małostkowość...

Pozdrawiam,
Wojtek
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15562
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 21.03.2025 18:55

ziemniak napisał(a):Dla nas najbardziej żałosne było to, że do naszej akcji w ostatniej chwili za sprawą Franciwella dołączyła się pewna pani nieznanej dla nas narodowości, która również przekazała część artykułów, a przekazując te rzeczy nachalnie wymagała słowa dziękuje od ucznia, a jak nie usłyszała tego słowa to odbierała przekazywany zeszyt czy długopis.

:bojesie:
O matko, nawet nie wiem, jak to skomentować :?

Wielka szkoda, że Wasza podróż się już kończy...
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1388
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 22.03.2025 11:11

Na rodzimym podwórku też usłyszeliśmy głos, że uczymy czarnych nieróbstwa. Niestety IMO ludzie nie odróżniają miejsc typowo turystycznych gdzie pomoc to sposób na życie od miejsc gdzie ta pomoc może świata nie zmieni, ale jest potrzebna lub przyda się.

Franciwell to dobry człowiek, pomaga lokalnej ludności. Kilka razy usłyszeliśmy to podczas naszego pobytu. W grudniu otrzymaliśmy zdjęcia i filmy jak odzież, którą przywieźliśmy z Polski została rozdana w jednej z wiosek. Niby niewiele, ale widać, że ludzie aż kipią z radości.

Od tego czasu Franciwell sugeruje swoim klientom przylatującym do Malawi, że jeśli mają miejsce w bagażu i jakieś niepotrzebne rzeczy to żeby je zabrali dla lokalnej ludności. Dodatkowo prawdopodobnie przyleci wraz z żoną w czerwcu do Polski. Jeszcze na początku października nawiązałem kontakt z honorowym konsulem Malawi w Polsce, który potem był w listopadzie w Malawi, a Franciwell zorganizował jego grupie wycieczki. Franciwell chce przylecieć do nas w dwóch celach. Chcą zobaczyć duże miasta jak Warszawa czy Praga. Dodatkowo chce nawiązać współpracę z małymi biurami podróży w Polsce i Niemczech.

Jeszcze kilka słów o jego zarobku na nas. Szczerze to nie mamy pojęcia. Jeszcze przed podróżą kilka razy pytaliśmy się o jego wynagrodzenie za pomoc. Za każdym razem odmówił. Na noclegach na pewno nie zarobił, bo tylko jeden w Zambii nam polecił zmienić. Jak się później okazało to spaliśmy u jego znajomej. Tutaj cena za nocleg to 22 dolary. Nasza pierwotna rezerwacja to 29 dolarów. Do tego z jego polecenia dwa razy rejsy łodzią. Pierwszy rejs 130 dolarów, gdzie w cenniku była kwota nie pamiętam dokładnie coś między 150, a 200 dolarów. Drugi rejs 100 dolarów, ale ten to już zupełnie niekomercyjny był... Auto 700 dolarów, tutaj mógł mieć prowizję, ale cena była naprawdę dobra, bo skontaktowaliśmy się z kilkoma wypożyczalniami i za takie auto wszędzie było drożej i nie można było nim wjechać do Zambii. Jedynie w jakieś globalnej sieciówce udało nam się zarezerwować taniej, bo około 560 dolarów, ale oczywiście bez możliwości wyjechania z Malawi. Do tego na koniec przekazaliśmy mu 100 dolarów, ale jak je wykorzystał to nie wiemy.

:piwo:
wiola2012
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3182
Dołączył(a): 26.07.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiola2012 » 23.03.2025 18:08

ziemniak napisał(a): Franciwell ...prawdopodobnie przyleci wraz z żoną w czerwcu do Polski. Jeszcze na początku października nawiązałem kontakt z honorowym konsulem Malawi w Polsce, który potem był w listopadzie w Malawi, a Franciwell zorganizował jego grupie wycieczki. Franciwell chce przylecieć do nas w dwóch celach. Chcą zobaczyć duże miasta jak Warszawa czy Praga. Dodatkowo chce nawiązać współpracę z małymi biurami podróży w Polsce i Niemczech.
...
Jeszcze kilka słów o jego zarobku na nas. Szczerze to nie mamy pojęcia. Jeszcze przed podróżą kilka razy pytaliśmy się o jego wynagrodzenie za pomoc. Za każdym razem odmówił.

Nawet jeśli zarobił, to przecież nic złego, pomógł i wyświadczył wam wielką przysługę. Jeśli nie, to może formą zapłaty była Twoja pomoc w nawiązaniu kontaktu z konsulem. Pewnie się spotkacie podczas czerwcowej wizyty, będziesz mógł odwzajemnić przysługę :) . Tak to fajnie działa między sympatycznymi, pomocnymi ludźmi i prawdziwymi podróżnikami :) .
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 19622
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 26.03.2025 21:42

Szkoda że to już koniec tej egzotycznej relacji , z kraju którego raczej nie odwiedzę . . .
Dziękuję za to , że mogłem dzięki niej uczestniczyć wirtualnie w waszej wyprawie :proszedzieki:

ziemniak napisał(a):Dla nas najbardziej żałosne było to, że do naszej akcji w ostatniej chwili za sprawą Franciwella dołączyła się pewna pani nieznanej dla nas narodowości, która również przekazała część artykułów, a przekazując te rzeczy nachalnie wymagała słowa dziękuje od ucznia, a jak nie usłyszała tego słowa to odbierała przekazywany zeszyt czy długopis.


8O :wrong:


Pozdrawiam
Piotr
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1388
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 11.04.2025 18:06

etap.jpg


Etap 15: powrót

Na płycie lotniska tym razem jest aż pięć samolotów, a ruch przed odlotem powoduje dość duże zamieszanie. Ciekawą opcją jest możliwość wykupienia za 20 dolarów miejsca w poczekalni biznesowej. Niestety po przylocie do Addis Abeby nie mamy możliwości ani czasu aby opuścić lotnisko. Pozostaje nam długie oczekiwanie w średniej jakości saloniku biznesowym z niestety dodatkowo płatnym prysznicem czy piwem. Na szczęście są wygodne siedzenia oraz darmowe napoje i jedzenie. Tuż przed północą wylatujemy w stronę Warszawy. Z lekkim niepokojem obserwuje duże wyładowania atmosferyczne, które są w oddali i poniżej lecącego samolotu, ale dość mocno rozświetlają niebo. Po drodze mamy międzylądowanie w Atenach gdzie wysiadła część pasażerów oraz zostało uzupełnione paliwo. Po 7:00 lądujemy w Warszawie prawie godzinę przed czasem. Niestety walizki już mają spore opóźnienie, a dodatkowo nasza jest uszkodzona, więc na pewno nie wrócimy wcześniejszym pociągiem do Częstochowy.

W nagrodę podróżujemy pociągiem komfortowo w pierwszej klasie, bilet kupiliśmy na samym początku sprzedaży. Bilety kupione tak wcześnie są zaledwie kilka procent droższe od drugiej klasy. Uwielbiam podróże koleją, mógłbym chyba bez końca patrzeć przez okno. Do Częstochowy docieramy tuż po 12:00, wsiadamy w auto zostawione przed dworcem kolejowym i jeszcze przed obiadem wpadamy w objęcia naszych ukochanych chłopaków.


Etap 16: monety

Suma nas zaskoczyła. Był to zdecydowanie najdroższy nasz wyjazd, ale nie żałujemy żadnej wydanej złotówki czy dolara. Cała podróż wyniosła nas około ponad 15 tysięcy złotych. Połowa z tego to bilety lotnicze, bo około 7500 złotych, w gotówce wydaliśmy 1720 dolarów i 15 euro co daje około 6750 złotych. Gotówka wyciągnięta w bankomatach oraz paliwo, za które udało się zapłacić kartą to około 1400 złotych. Z dolarów które wydaliśmy to 700 wynajęcie auta, a prawie 400 to noclegi.

Gdyby Ethiopian wcześniej zaczął latać z Warszawy to kwotę za loty może udałoby się zmniejszyć do 5 tysięcy. W momencie gdy rezerwowaliśmy loty to cena była naprawdę dobrą okazją. Gdyby zamienić auto na komunikację publiczną czy okazję to też odeszłoby prawie 700 dolarów, jednak my nie mogliśmy niestety sobie pozwolić na dłuższy urlop.

Etap 17: puenta

Czy było warto? Bez wahania tak. Kasia jest tego samego zdania, a przecież dla niej podróż odbyła głównie ze względu na mnie. Śmiało możemy stwierdzić, że to nasza podróż życia, gdzie nigdy wcześniej nie spotkaliśmy w podróży tylu dobrych oraz ciekawych ludzi, nigdy nie gościło na naszej twarzy tyle uśmiechu i nigdy wcześniej nie widzieliśmy tylu uśmiechu na twarzach mieszkańców, mimo trudu codziennego życia.

Fragment książki: To jest Afryka. Normalność inaczej - Elżbieta Hajduk, Piotr Hajduk

„(…) Dla miejscowych dzieci otrzymany w ramach akcji dar to często pierwszy prezent w życiu. Drobny dowód, że ktoś o nich pomyślał, komuś na nich zależy.

Akcja Klapki od świętego Mikołaja, zorganizowana przy okazji świąt Bożego Narodzenia, uszczęśliwiła kilkaset dzieciaków. (…) W kraju gdzie większość z nich całe życie biega boso, takie plastikowe japonki to wielka rzecz. (…) Ajolo nieustannie cieszy się z otrzymanego prezentu. Wie, że zapewne nieprędko dostanie kolejny, jeśli w ogóle.”
Poprzednia strona

Powrót do Afryka


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Malawi i Zambia - wrzesień 2024 - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone