Ile kosztuje urlop w Chorwacji - dyskusja i komentarze

W tym roku wydałem 7600 na czteroosobową rodzinę, 3 dni w Macedonii w Ohrydzie i 7 dni w Grecji.
Zero jedzenia z Polski, codziennie sklepy i nie konoby tylko, jak to mówią, tawerny Musaka, pasticio, i inne dziwadła językowe, smaczne nawet, choć to nie to, co miesna plata czy jak to tam sie zwie za 240 kun w Orebicu...

Czemu o tym pisze w tym wątku?
Bo cały czas tęskniłem za Chorwacją...

Ja też cały czas tęsknię. Ale już zostało tylko 11 miesięcy i znowu tam będę jeśli wszystko pójdzie tak jak trzeba. A na ostatni wyjazd 15-sto dniowy było nam dane wydać około 6500zł.

kobrat napisał(a):... hmm, a tak poza tym odnosze wrazenie, ze niektorzy ludzie tu na forum przescigaja sie w " kto mniej wydal ten lepszy " .....tylko po co

Bo wydać dużo (jeśli się ma) jest o wiele łatwiej niż samodzielnie i przy okazji optymalnie cenowo, a przy tym dobrze zorganizować urlop dla całej rodziny.

Od kilku lat jeździmy z żoną na letni urlop, który trwa zawsze 3 tygodnie. Kiedyś na motorze, a od trzech lat autem z naszym maluchem (synkiem). Zawsze są to kempingi. Wcześniej z własnym namiotem, a teraz w mobildomkach wynajmowanych w Eurocamp`ie, Vacansoleil lub bezpośrednio od właściciela kempingu. Wybieramy się zazwyczaj na przełomie sierpnia i września. Kraje prócz Chorwacji to Włochy i Francja, Austria. Ceny w tych krajach są zbliżone do siebie więc pozwoliłem sobie szkrobnąć w tym wątku.

W tym roku 19 dni we Francji (Langwedocja) + 2 dni (nocleg w Niemczech) w domkach z klimą i pełnym wyposażeniem kosztowało nas niespełna 7000 zł (30 VIII - 20 IX). W zeszłym roku 2 tygodnie we Włoszech i tydzień w Austrii kosztował nas 6500. Nikt nie narzekał na brak jedzenia czy picia, ale przyznam szczerze, że większość posiłków przygotowuję JA, a żona zmywa i sprząta . Część jedzenia biorę z domu(głównie gotowe swojskie zupki dla małego i kiełbasę na grilla), a część kupujemy na miejscu. Restauracje tylko podczas wycieczek lub po powrocie z tychże, jeśli jesteśmy zmęczeni.

Przykład. Spaghetti we Włoszech zaczyna się od 8 euro na osobę, do tego butelka wina, napiwek i robi się 30 euro. Ja robię identyczne (bo to żadna filozofia), ze świeżą bazylią za 4 euro, a do tego to samo wino również za 4 euro i zamiast 30 wydaję 8. Czas przygotowania to 20 minut, słuchając przy okazji szumu morza lub fajnej muzyki.

W mojej dwudziestoletniej wakacyjnej karierze tylko raz zachwyciłem się daniem, które zaserwowano mi w restauracji, a właściwie przydrożnym barze. Był to wołowy gulasz na Korsyce. Reszta była OK lub w sporej części wyrzuceniem pieniędzy. Bardzo dobrze jadam w Polsce, bo to moje smaki i klimaty.

W tym roku w hiszpańskim Cadaques zamówiliśmy obiad dla dwóch osób w oddalonej nieco od centrum restauracji za 40 euro (bez alkoholu). Na start Gaspacho - niby OK. Taka zimna pomidorowa z grzankami. Żona dostała 3 klopsy ziemniaczano-rybne i śladową surówkę - dość smaczne. Danie główne to flądra z kilkoma plastrami pomidorów dla żony i żeberka z frytkami dla mnie. Ryba smaczna, ale żylaste żeberka gościły na ruszcie chyba po kilkadziesiąt sekund na każdej stronie. Nie dało się ich pogryźć o smaku surowego mięsa nie wspomnę, więc zapchałem się frytkami. Do tego dwie dobre kawy, cola i sok. Ja zrobiłbym to o wiele lepiej za 10 euro lub mniej.

Wydając więcej nie znaczy lepiej.

Trochę drażnią mnie wpisy typu "nie wyobrażam sobie stać przy garach na urlopie".

Ja też sobie tego nie wyobrażam. Dlatego w garach gotuję, smażę lub zapiekam. Nie wspominam już o grillu, bo to moje hobby. To właśnie są dla mnie dobrze spędzone wakacje. Zabrać rodzinę w nowe, ciekawe okolice, pokazać interesujące miejsca i przede wszystkim wypocząć, dbając o to żeby wszyscy byli zadowoleni, nie wydając przy tym majątku.

Do tej pory moje podejście się sprawdza, czego życzę każdemu

Mam również podobne podejście do Twojego. Pichcę i jem to co lubię. W knajpach zauważyłem, że w większości przypadków idzie się na ilość, a nie na jakość. Po co wydawać zbędnie kasę za coś co nie sprawia przyjemności. Byle co dużo kosztuje. Lepiej wydatkować kasę na inne atrakcje. Ja w zasadzie to tylko owoce morza kupuję bo za rybę trzeba kosmicznie płacić. Sam ja grilluję czy smażę.

SingSing74 napisał(a): ... Do tej pory moje podejście się sprawdza, czego życzę każdemu

Nam też to się sprawdza

Dawniej nic nie zabieraliśmy na wyjazd i chodziliśmy tylko do knajp ale teraz nie ma szans żebyśmy się wyrobili z pieniędzmi i musimy wziąć jakieś konserwki i inne rzeczy żeby coś ugotować na miejscu. A do knajpy to jakaś pizza i czasem owoce morza. Tak nam też pasuje i pewnie w następnym roku tak samo zrobimy.

Ja myślę, że nic złego wchodzeniu do knajp nie ma

Każdy odpoczywa, jak mu pasuje.


Nawet jak ktoś przygotowuje sam posiłki, to nie wyobrażam sobie, że nie kupuje dzieciom lodów ( sobie też ), nie pójdzie czasem na pizzę czy na piwo

Zgadza się o lodach zapomniałem nasze dzieci co dziennie jadły po parę gałek nie wspomnę o konzumie i innych sklepach gdzie zawsze coś dla siebie znalazły i my też.

Znajomi jeżdzą do Chorwacji nocują na kempingach, sami sobie gotują i bardzo sobie to chwalą

Od czasu do czasu na pizzę pójdą, a lody pożerają

Lednice napisał(a):Znajomi jeżdzą do Chorwacji nocują na kempingach, sami sobie gotują i bardzo sobie to chwalą

Od czasu do czasu na pizzę pójdą, a lody pożerają

10 x na kempingach, 3 x na kwaterach - zawsze z własnym gotowaniem.

Ważne, aby stan konta przed danym urlopem był wyższy od tego przed poprzednim urlopem. Wtedy wiem, że na urlop zarobiłem i na poprzednim za dużo nie wydałem
Ideą urlopu (dla mnie) jest odpocząć nie tylko od pracy, ale i od dnia codziennego - w tym od garów, żelazka, pralki, mopa itp. Nawet jeśli lubię gotować, to 2-tygodniowa przerwa nie zepsuje mi humoru, a codzienne obiadki (różne) w restauracjach (różnych) mogą mi podsunąć ciekawe pomysły.
Co do kosztów, to w tym roku schodziło nam ~50 € dziennie na samo jedzenie i picie (2 osoby). I uważam, że jest to OK.

Panie i Panowie. Moim wpisem nie chciałem wywoływać sporu o to, który sposób stołowania jest lepszy. Kolega kobrat, napisał że odniósł wrażenie, że kto mniej wydał ten lepszy. W pierwszym zdaniu odpowiedziałem tylko dla czego moim zdaniem odniósł takie właśnie wrażenie. Ja natomiast w niektórych wpisach wyczułem nutkę pogardy dla tych co decydują się poświęcić godzinkę dziennie na zrobienie jedzenia we własnym zakresie. Potem napisałem jak ja organizuję wakacje i tyle.

Każdy wydaje własne pieniądze jak chce i spędza wakacje jak mu się tylko podoba.

Dodam tylko, że w przypadku kempingu zrobienie posiłku nie wiąże się z jakąkolwiek przerwą w wakacjach. Żona w tym czasie z dzieckiem bawi się nieopodal, cały czas na świeżym powietrzu (pewnie w większości apartamentów też taka możliwość istnieje). Ja kiedy skończę walę chochlą w tygiel i rodzinka zlatuje się jak muchy do miodu (z tym sygnałem to oczywiście żart). Podczas gotowania, też nie jestem przyklejony do kuchenki.

Jeśli na urlop mam do wydania określoną kwotę, to decyduję czy chcę odpocząć tydzień od "garów", czy trzy tygodnie od pracy i szarych murów mojego miasta. Wybieram to drugie.

Podsumowując.
Nie ważne jest ile i gdzie się wyda. Istotne są wrażenia po urlopie. Jeśli się podobało i po przyjeździe snujemy kolejne wakacyjne plany, to znaczy że nasz (wasz) wybór był trafiony .

Dokładnie, każdy jedzie i je jak lubi. My osobiście jesteśmy zwolennikami odpoczynku od garów w czasie wakacji. Co najwyżej okazjonalny grill, albo zakup czegoś na szybkie odgrzanie. A już najlepszym rozwiązaniem jest hotelik/pensjonat BB, niestety rzadko spotykane w HR, można wtedy sobie zejść n gotowe śniadanie, a nie zaczynać dzień od zakupów w piekarni czy smażenia jajecznicy albo smarowania kanapek

Nie wiem co widzicie złego w porannym spacerze do piekarni. Można wtedy rozkoszować się pięknymi widokami,wsłuchać się w piękne granie cykad,a wszystko to bez pośpiechu na spokojnie na pełnym luzie. Ja tak robię od kilku lat i nie jest to wcale męczące,a wspólne śniadanie z całą rodziną ,gdzie każdy próbuje przygotować coś od siebie bezcenne.

elka21 napisał(a):Nie wiem co widzicie złego w porannym spacerze do piekarni. Można wtedy rozkoszować się pięknymi widokami,wsłuchać się w piękne granie cykad,a wszystko to bez pośpiechu na spokojnie na pełnym luzie. Ja tak robię od kilku lat i nie jest to wcale męczące,a wspólne śniadanie z całą rodziną ,gdzie każdy próbuje przygotować coś od siebie bezcenne.

jak dla mnie jest to smakowanie urlopu od rana, bardzo rzadko chodzę u siebie rano po pieczywo, kilka razy w roku, więc na wolnym traktuję to jako urlopowy rytuał, bardzo przyjemny w połączeniu z porannym Karlovacko + potem śniadanie na tarasie; naprawdę czuję urlop; a co do kosztów urlopu, to na tydzień dla 2os wydaliśmy zakładane 2300 pln wg wcześniej przedstawionego na wiosnę tu planu