Podstawowy zarzut to tempo akcji. Życie bohatera pokazane od strajków grudnia 70' do obrad okrągłego stołu, kawał czasu, kawał historii a na ekranie dłużyło się niemiłosiernie. Po dwa oparcie całej konstrukcji scenariusza na wywiadzie jakiego Wałęsa udzielił włoskiej dziennikarce w swoim mieszkaniu w 81' do mnie nie trafiło. Zamiast scalać poszczególne wydarzenia czyniło akcję niespójną i poszarpaną. Dodatkowo w fabułę wplątano fragmenty polskiej kroniki filmowej i już one same wystarczyłyby za tło do opowieści o człowieku, który przeskoczył mur stoczni.
Film ma też plusy, w zasadzie całkiem dużo plusów. Przede wszystkim gra aktorska - genialny Więckiewicz (on w zasadzie wszystko kreuje genialnie i już nie mogę się doczekać Ambassady i Pod Mocnym Aniołem), świetna Grochowska, bardzo dobre role Zamachowskiego i Kosińskiego. Poza tym błyskotliwe, często dowcipne dialogi, zgrabnie i dynamicznie zmontowane sceny strajków i przesłuchań no i wreszcie ścieżka dźwiękowa filmu - piosenki Brygady, Proletariatu, Tiltu ... których teksty jak ulał przystają do tego co widzimy na ekranie. Mimo, że mam już to wszystko na płytach i tak kupię soundtrack
Generalnie film dobry, ale żadne wybitne dzieło, na jakie próbuje się go kreować. Jak już zaczynało mi się nieco nudzić w fotelu zawsze pojawiała się scena, dialog czy piosenka, która z tego znużenia bardzo skutecznie wyciągała.
Samej historii pokazanej w filmie i postaci głównego bohatera oceniać nie zamierzam, nie odniosę się do opinii czy film przekłamuje rzeczywistość i czy idealizuje Wałęsę. Przed wyjściem do kina zerknęłam co o filmie piszą na filmwebie i niemal każda opinia sprowadzana była szybko do politycznej dyskusji

.png)
.png)

.png)
.png)