Przeszedłem covid średnio, nie to, aby jakaś tam tragedia ale gorączka do 40,6 dobiła i trzeba było przez cztery dni zbijać pyralginą bo wracała.
Wszczepili mi czipa... W nocy myślałem, że zamarznę tak mi zimno było, aż musiałem koce z domu pościągać i się docieplić. Rano wpadłem w panikę bo mi się gorąco zrobiło - rzesz, myślę, zmodyfikowali mnie genetycznie bo mam uderzenia gorąca, a to objaw klimakterium więc... no ale obudziłem się i uświadomiłem sobie, że pod kołdrą i trzema kocami leże więc może być gorąco.
Poszedłem do roboty, niby stwierdzili, że jakoś słabiej wyglądam... więc wróciłem do domu
A, że ramię trochę boli - wielkie aj-waj... Tak jakby się ktoś nigdy nie uderzył albo kontrolnego strzała nie dostał. Bywało, że był siniak i bolało bardziej i dłużej. No ale przecież to od szczepionki...
Co za czasy nastały. Dawno temu ludzi straszyli: Smith&Wesson, później Heckler&Koch a teraz... Astra&Zeneck... i wszyscy portkami trzęsą...
PS: Opowieści typu, że ktoś innymi metodami dba o odporność i nie choruje można sobie między bajki włożyć. Bzdury... Można budować odporność ogólną organizmu ale wirus i tak wejdzie jeśli nie będziemy mieli przeciwciał. To tak jakby powiedzieć, że dietą, wcinaniem czosnku i budowaniem kondycji fizycznej można stworzyć odporność na HIV lub WZW... Jakoś na to, nikt nie wpadł wcześniej.

.png)
.png)

.png)
.png)
.png)
.png)