Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13020
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 07.01.2013 22:06

:wink: myślisz, że uwierzę?
krecikus
Plażowicz
Avatar użytkownika
Posty: 7
Dołączył(a): 25.10.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) krecikus » 17.01.2013 17:41

Anegdotka z letniej podróży zaczyna się prosto: dziadek (wytrwały turysta acz w mocno zaawanowanym wieku), mąż (daleki od olimpijskiej formy i niechętny podróżom), córka (zbuntowana nastolatka, ale dobra turystka) i ja (zagorzały poszukiwacz wszelkich śladów istnienia Indian w Ameryce) wyruszamy na wspólną wyprawę do Santa Fe w stanie Nowy Meksyk. Ja oczywiście jestem zdeterminowana, żeby wreszcie zobaczyć jakiś tubylców, bo mieszkam w Stanach już od kilkunastu lat i tylko widziałam Indian na filmach. A w końcu wychowałam się na lekturach Karola Maya i dzielny wódz Apaczów był moim idolem, a Pierre Brice – odtwórca szlachetnego Winnetou – pierwszą miłością. Więc z entuzjazmem zabieram sie za planowanie. Hm… rezerwat Apaczów Mescalero jest na południu stanu, my - na północy, dzieli nas przeszło 400 km, a ze względu na dziadka muszę planować tylko jednodniowe wycieczki. Odpada (Przepraszam, Winnetou, innym razem sie zobaczymy). Alternatywą staje sie Pueblo w Taos. No cóż nie zobaczę potomków Winnetou, ale zobaczę jedno z najstarszych puebli, które są nadal zamieszkałe, i którego architektura była inspiracją dla stylu dominującego w architekturze współczesnego Nowego Meksyku, i które od początku stulecia przyciągało malarzy i fotografów. Pakuję rodzinę do samochodu i jedziemy. To niedaleko, jakieś 140 km. Droga przepiękna wije się u podnóża gór. Poezja! Dojeżdżamy. A u wjazdu na teren puebla wita nas odręcznie wymalowany na dykcie znak “Dziś zamknięte dla turystów. Zapraszamy innego dnia”.
Jestem rozczarowana, ale droga powrotna wynagradza nam wszystko. Jest jeszcze piękniejsza, bo teraz wracamy drogą, która wije się nie u podnóża gór, ale niemal u szczytów, a w dodatku mkniemy ku zachodzącemu słońcu. Zrobiłam chyba ze 100 zdjęć, bo za każdym zakrętem było jeszcze ładniej. No i oczywiście jak tylko dotarliśmy do bazy zaczęłam planować wizytę w innym pueblo. Tym razem będzie to Acoma Sky City. Pueblo nazywane jest Podniebnym Miastem bo siedzi na szczycie 100 metrowego piaskowca. Tym razem jestem mądrzejsza. Zaglądam na ich witrynkę i sprawdzam godziny otwarcia. Wszystko się zgadza, możemy jechać. To tylko jakieś 200 km. Mój entuzjazm udziela się wszystkim więc radośnie wyruszamy na koleją wycieczkę.
Żałuję tylko, że mąż za kierownicą. Oto jesteśmy na wspaniałej autostradzie, prawie pustej z dopuszczalną prędkością 130 km/godz., a mój ślubny toczy się stówką i nawet go nie korci, żeby usłyszeć gwizdanie wiatru. Ale co tam, nie będę narzekać, przynajmniej ręce mam wolne a krajobrazy nie umykają w takim tempie, żeby ich nie dało się utrwalić na dłużej. Dziadek i córka w dobrych humorach. Nadal poezja. Pstrykam sobie zdjęcia i już marzę, że oto moje pierwsze spotkanie z Indianami za chwilkę. Kiedy dojeżdżamy pod bramę pojawia się dwóch krzepkich, długowłosych wojowników. Jestem tak podekscytowana, że nie dostrzegam odręcznie wymalowanego znaku, który niosą: “ Dziś pueblo zamknięte dla turystów. Przepraszamy”.
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 17.01.2013 19:19

dżejbo napisał(a):8.ŁÓDŹ, 1984 LUB 1985
Wyruszyliśmy dosyć wcześnie, bo piwo z lokali znikało (kończyło się! dziś nie do wiary!) ok 17-18.



Data mniej więcej podobna, miejsce to samo :

Piwo.jpg


JBo myślę, że masz świadomość ile się wtedy trzeba było nachodzić żeby zdobyć taką baterię ... :lol: :lol: :papa:
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 17.01.2013 21:39

krecikus napisał(a): ...To niedaleko, jakieś 140 km. Droga przepiękna wije się u podnóża gór. Poezja! Dojeżdżamy. A u wjazdu na teren puebla wita nas odręcznie wymalowany na dykcie znak “Dziś zamknięte dla turystów. Zapraszamy innego dnia”. (...)
.... pojawia się dwóch krzepkich, długowłosych wojowników. Jestem tak podekscytowana, że nie dostrzegam odręcznie wymalowanego znaku, który niosą: “ Dziś pueblo zamknięte dla turystów. Przepraszamy”.


To chyba były jakieś indiańskie czary. Czy zobaczyłaś w końcu jakiekolwiek pueblo?
A ci dwaj wojownicy, to chyba ci chłopcy z piosenki "Pamelo żegnaj", którzy wrócili po latach:
"Słyszysz, Pamelo, ten śpiew i dźwięki gitar?
To śpiewają chłopcy z naszego puebla.
Jutro o świcie idziemy w świat.
Głód wypędza nas z tego pustego stepu,
na którym rosną tylko kolczaste opuncje.
Może w dalekim mieście znajdziemy odrobinę chleba i odrobinę szczęścia? "

Podobne zdarzenie mieliśmy z Kamilą, Darkiem, Kasią R. i Jarkiem L. w Mykenach, w Grecji.
Przejechaliśmy 2500 km, by przeczytać na płocie : Sorry, strike.
P.S.Miło Cię zobaczyć na tej stronie.
JB0
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 17.01.2013 21:41

wojan napisał(a):
JBo myślę, że masz świadomość ile się wtedy trzeba było nachodzić żeby zdobyć taką baterię ... :lol: :lol: :papa:


Piękne, a jaki gatunek? U nas królował Jubilat i Wyborowe.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 25.01.2013 13:20

19.ŁÓDŹ, 2011
Co piątek spotykamy się z kolegami ( to są ci, z którymi byłem na barce w Holandii) na piwie. Robimy to od lat, gadamy o pierdołach i d..pie Maryni. Odreagowujemy stresy z całego tygodnia, by miło spędzić weekend.
W czwartek zadzwoniła koleżanka, że przyjechała Kamila z Kanady i robimy spotkanie w piątek, w jakimś pubie „na mieście”. Ucieszyłem się, bo nie widzieliśmy się od kilku lat.
Zawiadomiłem kolegów, że tym razem nie mogę przyjść na piwo, nie wdawałem się w szczegóły dlaczego.
W piątek wracałem z jakiejś delegacji, w domu byłem dosyć późno. Przebrałem się i pojechałem do centrum.
– Gdzie jesteście? – pytam przez telefon.
Jak myślicie, który lokal wybrali znajomi na spotkanie z Kamilą? Oczywiście ten sam, gdzie co tydzień spotykam się z piwnym kółeczkiem zainteresowań. :( Dobrze, że chociaż w ogródku. :)
Znajomy kelner zrobił zdziwione oczy : - to pan dzisiaj nie z kolegami?
Psiakrew ! zaraz się wszystko wyda.
Idę więc do stolika moich kolegów i tłumaczę, co i jak. OK. sprawa wyjaśniona i wracam do „kanadyjskiego” towarzystwa. Moi koledzy postanowili jednak zrobić mi psikusa. :smo:
Do ogródka wchodzi pierwszy, rozgląda się i udając, że mnie zauważa, zaczyna głośno wykrzykiwać:
- Ty łobuzie! Nie oddajesz pożyczonych pieniędzy. Nie odbierasz telefonów, a tu piwko sobie pijesz w pubie! W sądzie się spotkamy, draniu!
Wychodzi udając wzburzenie. Mija 5 minut, wchodzi drugi kolega i ryczy na głos:
- Córkę mi zbałamucił, obiecał się żenić, a potem zniknął. A ona nieletnia. Oszuście, łapserdaku, hultaju! Prokurator się tobą zajmie!
Po kolejnych 5 minutach wpada trzeci i wrzeszczy:
- Kto mi obiecał, ze zostanę prezydentem? I co? Baba wygrała. Ty mitomanie, łajdaku, wszystko powiem Prezesowi, zobaczysz.! Będziesz się śmiał baranim głosem!
Siedzę czerwony jak burak, ale w oczach gości ogródka dostrzegłem coś jakby... podziw? :D :papa:
krecikus
Plażowicz
Avatar użytkownika
Posty: 7
Dołączył(a): 25.10.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) krecikus » 30.01.2013 15:54

dżejbo napisał(a):To chyba były jakieś indiańskie czary. Czy zobaczyłaś w końcu jakiekolwiek pueblo?
JB0


Na kolejną wycieczkę pojechaliśmy do Bandelier, do ruin zamieszkałych w dalekiej przeszłości, ale nie wiem czy to się kwalifikuje jako pueblo, bo te dziury w skałach według nowszych teorii były używane tylko jako spichlerze (i słusznie, bo mieszkańcy musieli by być mniejsi od Pigmejów, żeby tam mieszkać) a z budowli naziemnych niewiele zostało do oglądania…
Wojowników też już nie zobaczyłam, tylko spotkałam ich bardziej przedsiębiorczych potomków na rynku w Santa Fe gdzie handlowali z kocyków paciorkami dla bladych twarzy (pewnie pozbywali się nadmiaru paciorków którymi obdarowywali ich koloniści w przeszłości :wink: )
Załączniki:
Bandelier6.jpg
Bandelier5.jpg
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 31.01.2013 17:15

Okolice Santa Fe skojarzyły mi się z pewnym wierszem związanym z nieodległym (w amerykańskiej skali) El Paso.

SEN
Śniłem raz, że w El Paso
Z meksykańską hurysą
Trwonię forsę wygraną w Las Vegas.
Pstryk!W kieszeni pięć groszy,
Mijam właśnie Las Tuszyn
Jadąc do dalekiego El Blągas.

PS. Krecikus, czy masz polskie znaki?, bo jak nie to wyjaśniam, że chodzi o Elbląg, pisany przez a z ogonkiem.
mutiaq
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1892
Dołączył(a): 19.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) mutiaq » 31.01.2013 19:18

dżejbo napisał(a):(....)

Dajesz po garach!
Super się czyta! :D :D :D
krecikus
Plażowicz
Avatar użytkownika
Posty: 7
Dołączył(a): 25.10.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) krecikus » 31.01.2013 21:52

dżejbo napisał(a):SEN
Śniłem raz, że w El Paso
Z meksykańską hurysą
Trwonię forsę wygraną w Las Vegas.
Pstryk!W kieszeni pięć groszy,
Mijam właśnie Las Tuszyn
Jadąc do dalekiego El Blągas.

Ogonki widać. A wierszyk jest bardzo na temat, bo Dziadek zaproponował żebyśmy w tym roku zahaczyli o Las Vegas a w drodze z Miasta Grzechu do Santa Fe o Grand Canyon. A jak nic nie wygramy, to w Santa Fe sprzedam te paciorki indiańskie, co kupiłam w tamtym roku... :oczko_usmiech: :oczko_usmiech:
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 01.02.2013 13:24

20. DŹWIRZYNO,1997.
Nasz pierwszy pobyt z dzieckiem nad polskim morzem. Tomek zafascynowany ogromną, nieskończoną piaskownicą
DZ 1.jpg
i trzymający się z daleka od groźnych bałwanów.
DZ3.jpg
Pogoda dopisywała, woda w Bałtyku nie za ciepła, ale nogi można było zamoczyć. Codziennie powstawał nowy zamek z piasku, albo port, albo jeszcze coś innego.
DZ2.jpg

Nadszedł dzień 12 sierpnia, który to jest dniem kumulacji deszczu meteorów, zwanych wdzięcznie Perseidami. Gadałem o tym od samego rana, roztaczając przed moją rodziną wizję wspaniałego widowiska na nocnym niebie.
Zakupiłem jednorazowego grilla, kiełbasę, piwo dla siebie i colę dla żony i syna. O zachodzie słońca poszliśmy na plażę i rozpocząłem przygotowania do pikniku. Znaleźliśmy odpowiedni grajdoł, trochę go pogłębiłem, żeby palący się grill nie był zbyt widoczny. Siedzimy i czekamy. :roll:
Słońce schowało się za horyzontem, ale ciągle jest za jasno. Minęła godzina, ale wcale się nie zrobiło ciemniej – zorze na zachodzie rozświetlają nadal pół nieboskłonu. „Spadających gwiazd” nie widać. :(
Rozpalam grilla i kładę kiełbasę. Kiedy jest już dobrze przypieczona i skwierczy od wytapiającego się tłuszczu, przypadkiem zawadzam nogą o grilla i wszystko ląduje w piachu. :oops: Lecę do morza , żonglując po drodze gorącą kiełbasą, żeby ja opłukać z piasku. Udało się jako tako i dopiekam ją na żarzących się jeszcze węglach.
Po pierwszym kęsie moja rodzina odmawia dalszego spożywania, bo kiełbasa chrzęści w zębach i jest piekielnie słona. :(
A w ogóle, to chce im się spać i robi się zimno, a te całe Perseidy to jakaś ściema.
Zostaję na plaży sam. Leżę sobie i pogryzam zapiaszczoną kiełbasę, popijając piwem. Jest już północ, a niebo jeszcze nie jest wystarczająco ciemne.
W końcu, pod Wielkim Wozem pojawia się ogromny napis :
PRZEPRASZAMY. SEANS ODWOŁANY. PROBLEMY TECHNICZNE. :smo: :papa:
Ostatnio edytowano 02.02.2013 17:18 przez dżejbo, łącznie edytowano 2 razy
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 01.02.2013 13:31

Buhahahahahaha.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 02.02.2013 18:25

21.MIELNO, GRUDZIEŃ 2010
Skoro jesteśmy w okolicach morza, to przytoczę tu utwór-wytwór nudnych wieczorów w delegacji.

FAJKA
Grudniowy wieczór nad Bałtykiem
Zmarznięty piasek czuję dotykiem
Stóp bosych, co mielą Mielna plażę.
O ciepłych Gąskach w duchu marzę,
W których latarnia z dala błyska-
- cel mej wędrówki. Fala niska
wyrzuca na brzeg drewna kawał.

Kawał jest stary, z długą brodą
Powstałą z wodorostów pęku,
Pąkli i chełbi, który wodą
Wyszlifowany do białości
Podobny do słoniowej kości.
A słynna jodowana sól
W mych oczach powoduje ból.

Dotykam hebanowej fajki,
Którą w kieszeni mam kufajki.
Przybyła tu z dalekiej Kenii,
Przyjaciel przywiózł - to się ceni!
Morszczynu szczypta, bursztynu grudka
Rozjarza blaskiem czarny cybuch.
Z oka wyciągam soli okruch,
co spowodował bólu wybuch.

Ustka me krzywi grymas wąski.
W dupie mam Rowy, pieprzę Gąski !
Wracam do ciepłej restauracji,
By szparko zasiąść do kolacji.
fajka.JPG
Fajka z hebanu, prezent od kolegi, który był w Kenii
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 04.02.2013 15:05

22. KARWIA, LIPIEC 2001
Jeden z najbardziej deszczowych i burzowych pobytów nad morzem, jaki pamiętam. Jeśli nie padało od rana, to był znak, że po południu burza murowana.
Wynajmowaliśmy pokój z łazienką, obok nas mieszkały jeszcze 2 rodziny znajomych z dziećmi.
Któregoś wieczora, korzystając z tego, że akurat nie pada, zrobiliśmy grilla w ogrodzie. Była kiełbasa, kaszanka i kupiony w sklepie przygotowany szaszłyk. Do tego jakaś wódka, piwo i napoje dla dzieci. Wszystko było smaczne, z wyjątkiem nieco nieświeżego boczku w szaszłyku. :cry:
Ja tam wybredny nie jestem, uznałem, że ogień odkaża i wrąbałem wszystko, jak leci. Jak się okazało później NIKT tego boczku nie zjadł, oprócz mnie. 8O
Następnego dnia rano poczułem się jakoś tak słabo i Ewa z Tomkiem poszli na plażę sami. Ja miałem do nich dotrzeć po jakimś czasie, gdy poczuję się lepiej.
Ale podstępny bakcyl zatrucia powalił mnie i wywołał gorączkę, na granicy maligny. :!:
Leżałem trzęsąc się z zimna, a potem doszły jeszcze objawy typowe dla zatrucia. Górą i dołem.
Wynajmując pokój narzekałem, że taki mały i ciasny; teraz dziękowałem Bogu, że jest tak blisko do łazienki. Chwiejnym krokiem docierałem na miejsce, a wracałem na czworakach. I tak osiem razy. :cry:
Kiedy żona z synem wrócili z plaży ok. 14-tej, zastali mnie kompletnie bez sił, ale już po wszystkim. Połknąłem wszystkie dostępne lekarstwa, jakie mieliśmy my i nasi znajomi., po czym zapadłem w sen. Spałem mniej więcej piętnaście godzin i obudziłem się następnego dnia około szóstej rano zupełnie wyspany i zdrowy.
:) Nie dość, że zdrowy, to jeszcze z jakimś ogromnym przypływem energii. Wsiadłem na rower ( :!: ) i pojechałem po świeże bułki i gazetę. Poranek był pogodny i tak mnie rozpierało, że postanowiłem zobaczyć, jak wygląda morze o tej nietypowej porze. Jechałem ścieżką prowadzącą do morza zrobioną z desek, która kończyła się równo z wydmami. Wewnętrzne poczucie mocy było tak silne, że postanowiłem przejechać z rozpędu po piasku aż do samej wody. Rozpędziłem się i w momencie, gdy przednie koło wpadło w piach, stało się to, co musiało się stać. 8O
Wykonałem piękne salto z podwójną śrubą, rozsiewając po drodze świeże bułki z plecaka i wylądowałem twarzą w piachu. Po chwili zobaczyłem powiększający się cień i przede mną przyziemił rower. Musiał zrobić ze dwa salta, bo dłużej leciał.
Pozbierałem bułki, otrzepałem je i siebie i prowadząc rower (obręcz koła się powyginała) zszedłem z plaży. A nieliczni spacerowicze klaskali w dłonie i mówili: ten facet mógłby występować w cyrku. :lol:
Przy śniadaniu poczułem wilczy apetyt i zjedliśmy te chrupiące bułeczki . Były pyszne, tylko moja rodzina znów marudziła, że coś im chrzęści.
kaszubskiexpress
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14582
Dołączył(a): 12.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) kaszubskiexpress » 04.02.2013 15:31

dżejbo napisał(a): Wewnętrzne poczucie mocy było tak silne, że postanowiłem przejechać z rozpędu po piasku aż do samej wody. Rozpędziłem się i w momencie, gdy przednie koło wpadło w piach, stało się to, co musiało się stać.

Opowiedziałeś moją historię, jeno z pobliskich Chałup, no i kilkanaście lat wcześniej :mrgreen:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone