Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 19.04.2015 12:50

Po długiej nieobecności dodaję anegdotę:
LONDYN, GRUDZIEŃ 2011
Samolot pochylił się w zakręcie na skrzydło i ujrzeliśmy błyszczące w słońcu tysiące wiatraków rozsiane na Morzu Północnym. Pogoda, jak na początek grudnia, była piękna.
Lądujemy na lotnisku w Stansted. Kupujemy bilety na autobus do Londynu i znajdujemy czekający na nas pusty pojazd.
Ewa chce siadać na pierwszym siedzeniu z bezpośrednim widokiem przez przednią szybę.
Musi wpatrywać się w jakiś stały punkt na horyzoncie, by utrzymać w ryzach chorobę lokomocyjną.
Protestuję, że może inwalidzi, starcy itp. mogą potrzebować tego miejsca i, w końcu, zajmujemy fotele w drugim rzędzie.
Błąd!
Tuż przed odjazdem, przed nami rozsiada się młoda murzynka (M) z wielką grzywą włosów.
Ewa syczy – No masz swojego starca -.
Faktycznie stara nie jest, potrafi sprawnie posługiwać się komórką, co głośno udowadnia.
Autobus rusza, M chowa komórkę, a wyciąga z torebki lakier do włosów, którym przez kilka sekund utrwala wybujałą fryzurę.
Giniemy w duszącej chmurze lakieru.
Kaszlę dyskretnie, by nie urazić dumnej przedstawicielki obcej rasy. Z rzednącej mgły wynurza się pozieleniała twarz mojej żony.
Wytrzymamy! To tylko 70 kilometrów do centrum – mówię.
Odpowiada mi spanikowany wzrok Ewy, mówić nie może, odwraca głowę w kierunku okna
i ciężko dyszy.
A za oknem tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia: a to pałac, a to zielone drzewa i trawa, a to drogowskaz do Cambridge. Podekscytowany próbuję podzielić się z Ewą spostrzeżeniami, niestety, napotykam przepełnione cierpieniem spojrzenie i cichy szept: - Za chwilę rzygnę-
- Mam nadzieję, moja droga, że narzygasz jej w sam środek tego kołtuna – mówię przez nos, z najlepszym angielskim akcentem z wyższych sfer.
Rozglądam się, czy nie ma jakichś otwieranych okien. Nie ma, niestety, to nie polski autobus.
W tym momencie M wykonuje kolisty ruch ręką wokół swojej osoby, jakby odganiała duchy plemienne. Tym razem spryskuje się obficie perfumami o mocnym duszącym zapachu.
Teraz i mnie dopadają mdłości.
Nie tylko.
Widzę, jak kierowca traci powoli przytomność. Słania się na siedzeniu, a autobus niebezpiecznie zjeżdża na pobocze.
Łapię za kierownicę, wywlekam z fotela nieprzytomnego człowieka i zajmuję jego miejsce. Shit! Przede mną pojawia się rondo. Pokonuję je przy dźwięku klaksonów jadących z przeciwka pojazdów.
Jeszcze nigdy nie widziałem tylu wariatów jadących „pod prąd” naraz.
Oops, sorry, zapomniałem, że to ruch lewostronny…
Pod wieczór robi się spokojniej. Kudłata M dawno już wysiadła, żonę podwiozłem do hotelu, niedługo koniec zmiany. Dyspozytor przez radio każe mi przyjść jutro na 6.00, żeby podpisać umowę.
A mówili, że w Londynie tak trudno o pracę…
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 22.12.2015 12:31

Pojechaliśmy z bratem na grzyby, w lasy za Gostyninem.
- Przymrozków nie było, deszcz padał, może będą? – z nadzieją w głosie rzekł brat.
- Może… Podobno koło Tomaszowa są, więc może będą i tu – mój optymizm był równie wielki.
Zatrzymaliśmy samochód na leśnej drodze. Dzień był mglisty, bezsłoneczny.
- Żeby nie zabłądzić, idziemy prosto przez ten wysoki las, od tego miejsca, do … zerknął na zegarek… do dziesiątej.
- Czasoprzestrzeń a la polonaise –uśmiechnąłem się do wspomnień – zupełnie jak w wojsku.
Szeroko rozkraczony kapral upajał się swoim dowcipem:
„sierściuchy jebane, dziś poznacie pojęcie czasoprzestrzeni. Będziecie zamiatać liście,
od końca budynku kompanii, aż do obiadu.”
A jesień była piękna tego roku. Liście opadały majestatycznie, szczególnie intensywnie na dopiero co zamieciony chodnik, budząc nieprzyjemne uczucie bezsiły i daremności podjętych wysiłków.

Lubię las, tu zamiatać nie trzeba. Niektórzy przywożą do niego wręcz wory śmieci, by poczuć się jak w domu, czyli na własnych śmieciach.
O właśnie, w gęstniejącej mgle dostrzegłem ledwo widoczne ludzkie sylwetki, wywalające wielkie wory z samochodu-sanitarki. Z jednego rozprutego worka sterczała ludzka noga…
- Hej, co robicie? Tak nie wolno!- krzyknąłem. Nie zdążyłem się obrócić, gdy jeden z osobników zaszedł mnie z boku i znienacka wbił mi w szyję igłę strzykawki.
Ble, ble – dodałem tylko dla podkreślenia wagi słów, zanim straciłem przytomność.
*************************************************************************
Ocknąłem się leżąc na szpitalnym łóżku. Niecały rok i koszmar powrócił!
- Gdzie ja jestem? – spytałem leżącego obok sąsiada.
- Kraaa! – rozdarł się znienacka – Kraaa!
Słyszałem o tym miejscu. KRUK – szpital widmo, zagubiony gdzieś w nieprzebytych gostynińskich lasach. Równie mityczny, jak Avalon, taka sama magiczna mgła spowija zrujnowane pawilony, które miejscowi omijają szerokim łukiem.
Spociłem się ze strachu. Czytałem gdzieś o prowadzonych tam ponoć eksperymentach medycznych. W czasie wojny, Niemcy, biorąc przykład z Frankensteina, próbowali stworzyć w Kruku nadczłowieka. Potem komuniści – homo sovieticusa. Po transformacji ustrojowej,
na żywym organizmie gospodarki, eksperymentowali Balcerowicz, Kołodko i Belka.
Co tu się teraz wyprawia? Wszczepianie implantów z relikwii JPII, wywołujących fanatyczną miłość do PiSu?
Sympatię dla Kaczyńskiego, podziw dla Macierewicza, szacunek dla Pawłowicz? NIEEE!
...
Kiedy do sali weszło trzech niewysokich facetów o szarozielonej skórze i wielkich oczach, odetchnąłem z ulgą, aż poruszyła się firanka w oknie.
KOSMICI.
Na szczęście!
Jeden był nieco podobny do Jarka i poczułem do niego instynktowną niechęć. Najwyższy nosił czarne wąsy, trochę dziwne u Obcego, ale niech tam.
Trzeci uspokajająco zagdakał i przyrządem podobnym do krótkiego pogrzebacza zaczął wodzić nad moim ciałem. Zapiszczało w okolicach nóg – wiem, wiem, mam tam drobny feler.
Żylaki – powiedziałem głośno – ŻYLAKI, ŻULU ŻAŁOSNY – to było już skierowane do kosmicznego Kaczora – POWTÓRZ!
Czernousow ,na migi, kazał mi się odwrócić i pochylić.
A więc to prawda o tych kosmicznych badaniach „per rectum”… pomyslałem z rozpaczą
Na szczęście nie doszło do penetracji, a tym bardziej defloracji, tylko w kręgosłup wbił mi igłę, przez którą podał mi znieczulenie miejscowe, gad jeden.
Straciłem władzę i czucie w nogach. No, teraz o ucieczce można tylko pomarzyć.
Położyli mnie na stole operacyjnym i coś tam zaczęli grzebać przy mojej nodze, gdacząc do siebie.

Ze zdziwieniem zauważyłem, że rozumiem o czym mówią, a mówili tak:
…i wczoraj byliśmy w tej nowej galerii na Neptunie i żona mówi, że potrzebuje płaszcz, ale on kosztuje dwa i pół tysiąca solarów. To ja jej mówię…
Przytrzymaj mi tu hakiem, kurwa! Tu. I weź ten palec, bo nie mogę… Dobra.
To ja jej mówię, kup sobie, ale tańszych nie ma? A ona…
Wsadź głębiej, głębiej, o tak, a teraz ciągnij powoli…
A ona- nie, bo w Moonari taki sam kosztuje trzy tysie, więc się ciesz. Cieszyłem się, szczególnie, że nie było jej rozmiaru, a ona…
Zobacz jaki duży, takiego jeszcze nie widziałem, ciągnij mocno.
A ona ciągnie mnie jeszcze do B&C i tam ja kupiłem sobie spodnie, a ona nic.
Tylko w domu patrzę…
O żesz ty, jakie farfocle na dole, obetnij je i podwiąż…
Patrzę, a tam dziura w nogawce, a ja oderwałem cenę i wyrzuciłem do kosza. Więc grzebię w koszu i spod skórki od nabana wyciągam rozmiękłą cenę, wracam do sklepu, a sprzedawczyni mi mówi…
Trzymaj to obrzydlistwo! ( dźwięk naprężanej i pękającej gumy- flafft!) Łap cholerę, bo nam tu wszystko zapaprze i trzeba będzie znów myć sufit.
Mówi, że one wszystkie miały taki feler i daje 30% upustu, to poszliśmy jeszcze na pizzę galaktica z marynowanymi pertuberancjami, mówię ci skalpel lizać!
No koniec. Siostro, żyły nawinąć na kłębek, przydadzą się do przeszczepów.
Zaszyjcie to, a jak wam nici zostanie, to zacerujcie mi te spodnie z przeceny he, he, he.

I to właściwie wszystko. Zostałem zoperowany przez kosmitów – wolontariuszy, którzy za darmo leczą prymitywnych przedstawicieli trzeciego wszechświata i płatają im niekiedy niewyszukane figle.
Ocknąłem się na skraju lasu w białej szpitalnej koszuli, wiązanej na karku i figlarnie rozciętej aż do gołej dupy. Z mgły wynurzył się mój brat w stroju identycznym, jak mój, też świecąc nieopaloną częścią ciała.

Ha, w końcu żylaki to przypadłość rodzinna!
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 12.01.2016 12:08

Dodatek do poprzedniego postu, napisany z nudów podczas pobytu w szpitalu.

Szpital KRUK
Wyjechałem na bezmiar starego tarasu
Wózek toczy się z chrzęstem, podskakują koła.
Zdruzgotane leżą leżaki dokoła.
Staram się nie narobić dużego hałasu.

Stanąłem, jak cicho, las ogromny milczy,
Przesuwają się widma wychudzonych twarzy,
Zakonnic w habitach, w fartuchach lekarzy.
Ach, więc tu był dawniej szpital suchotniczy!

Wyciągam ostrożnie telefon z kieszeni,
Wystukuję numer rękami obiema.
Niestety, brak zasięgu. Wielka cisza szumi,
Moja sieć jest tutaj i głucha i niema.
Więc, jak to robią ludzie zatrwożeni,
Zwracam się do Boga, lecz Boga też nie ma.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 24.03.2016 00:19

Burza elektromagnetyczna na tarasie Szpitala Kruk

Zdarto gardła, ktoś wrzasnął, ktoś jest przy nadziei
że nawiąże kontakt, że rozwieje lęki.
Niestety. Daremnie. Cichną dzwonków dźwięki
W elektromagnetycznej ginące zawiei.

Wiatr słoneczny rozkołysał stratosfery góry,
wznosząc wielopiętrowe błyski firmamentu.
Zorza spowodowała uszkodzenie sprzętu,
Jak alkohol, co wypala w mózgu czarne dziury

Ci łażą z bluetoothem, co wieńczy ich skronie
Ten, co ma Iridium*, wciąż gada i gada,
Ci pod wielkim tabletem próbują się schronić.

Jeden kuracjusz siedział w milczeniu na stronie
I pomyślił : szczęśliwy, kto zasięg posiada
Albo choć telefon ma, lub do kogo dzwonić.
Poprzednia strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON - strona 14
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone