Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 09.07.2013 23:52

no wreszcie..! :smo:
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 10.07.2013 09:29

Męczyłem rozrusznikiem i męczyłem, aż w końcu niechętnie silnik zaskoczył. Ale kichał i kompletnie nie miał mocy – ledwo podjechaliśmy pod tę górkę i pokonaliśmy feralne rondko.
Zatrzymaliśmy się na parkingu i zacząłem szukać mechanika. Deszcz lał równo.
Po dwóch godzinach byłem zupełnie mokry, ale znalazłem warsztat. Nie budził on zaufania, bo zamiast dachu miał na murach rozpiętą folię, a facjata mechanika zdradzała skłonność do wody ognistej. Ale zgodził się pomóc, wspierał go umorusany wyrostek, który w końcu okazał się jego trzydziestoletnią córką ( !).
Deszcz przestał padać i żona z synem poszli oglądać rekonstrukcję bitwy z czasów napoleońskich przy zdobywaniu twierdzy kłodzkiej.
DSCN7611.JPG
Tomek znudzony kolejną godziną spędzoną w Kłodzku
100_1250.JPG
Parada wojsk - na chwilę wyjrzało słońce
Ja zostałem, żeby patrzeć mechanikowi na ręce, bo to bardzo pomaga w naprawach. Przerwała się uszczelka pod pokrywą popychaczy zaworów i świece pływały w oleju. O nowej uszczelce można było tylko pomarzyć (święto), więc poszedł w ruch silikon wysokotemperaturowy. Ale iskra powrócić nie chciała. Znowu zwarcie w skrzynce bezpieczników,przez ten cholerny deszcz. (patrz opowieść POWRÓT Z MAZUR II)
Wróciła rodzina ze spaceru, iskra nie. Dobra, nie ma, to nie ma. Zaczęliśmy się przepakowywać, żeby udać się na dworzec PKP. Nazajutrz trzeba iść do pracy, a tu zrobiło się popołudnie.
Mechanik bezradnie rozkładał ręce, zgodził się w końcu, żeby samochód został u niego przez najbliższy tydzień. Wsiadłem ostatni raz do kabiny i tak dla formalności przekręciłem kluczyk.
Co się stało później? Czy do dzisiaj jesteśmy w Kłodzku? jesli nie , to co było następnym ciosem w plecy podstepnego losu? CD już po południu.
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12172
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 10.07.2013 10:57

dżejbo napisał(a):...dla formalności przekręciłem kluczyk.


Jedno jest pewne, akumulator miałeś po byku :!: :(
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 10.07.2013 19:23

Silnik odezwał się spokojnym miarowym pomrukiem i nie zamierzał gasnąć. 8O
Doskonale wiedziałem, że perfidnie mnie podpuszcza, ale cóż: nie porzuca się sprawnego auta!
Ciekawy byłem, ile przejedziemy tym razem.
55 km – tyle zrobiliśmy, gdy powróciły dawne objawy. Brak mocy, kichanie i w końcu silnik umilkł na głucho.
100_1255.JPG
Jordanów Śląski -Tomek zrobił zdjęcie przez zmrużone powieki.
Jordanów Śląski. Poszedłem do pobliskich domów popytać o warsztat. Facet koszący trawę przed swoim domem rozwiał moje nadzieje, że cokolwiek znajdę tego dnia i o tej porze. :(
Zgodził się, żebym zostawił u niego na podwórku samochód.
Zabraliśmy, co mogliśmy do toreb i plecaków i pytamy o autobus do Wrocławia. Krzysiek (przeszliśmy szybko na TY) zerknął na zegarek i stwierdził, że ostatni odchodzi za 5 minut z rynku. To on nas podwiezie.
Wskoczyliśmy do jego „poloneza” i z piskiem opon ruszyliśmy do miasta. Tuż przed rynkiem minęliśmy autobus, który odjechał przed czasem. Krzysiek niezrażony wykonał piękny drift i ruszył w pogoń. Po paruset metrach zajechał drogę autobusowi i nie zważając na pyskującego kierowcę, wsadził nas do środka. Trafiliśmy przypadkiem na fantastycznego, uczynnego człowieka. Zrobił się późny wieczór, gdy dotarliśmy wreszcie do Wrocławia. Pociąg do Łodzi dopiero o północy, dworzec pełen śpiących bezdomnych i pijanych. Zapach nie do opisania. :x
A potem już kaszka z mleczkiem – przesiadka o 4 nad ranem w Koluszkach, w domu byliśmy o 6 , a o 8 w pracy. :( Tyko syn mógł się wyspać i spał, aż do naszego powrotu z pracy.
EPILOG: w najbliższą sobotę wypożyczyłem samochód-lawetę i pojechałem z bratem do Jordanowa. Krzyśka nie było, ale jego mama wydała nam samochód i szczęśliwie wróciliśmy do domu. Elektryk zmostkował przerdzewiałą skrzynkę z bezpiecznikami i przekaźnikami i od tego czasu mam w samochodzie pstryczek, który ułatwia życie. Zwłaszcza w dżdżyste dni. :wink: :papa:
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 15.08.2013 10:11

Miesiąc temu pożegnałem się z moim 20 letnim przyjacielem, czyli Fordem Escortem. Przeżyłem z nim wiele niezapomnianych chwil, podróż tym samochodem nigdy nie była nudna. Cześć jego pamięci!
Myślę, że jeszcze nieraz wrócę do przygód, których mi dostarczał.
golibroda
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 575
Dołączył(a): 14.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) golibroda » 15.08.2013 10:35

Łączymy się z Tobą i Twoim Fordem w bólu :(
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 15.08.2013 11:51

A ja tak czekam co się na tej Nautice 1000 (bez uprawnień) działo ... a tu nic.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 03.11.2013 12:37

Zbieram się do opisania, ale zostawiam to na długie ponure listopadowe wieczory.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 02.12.2013 23:26

26. CZERWIEC 2013 MAZURSKI EDEN (NAUTICA 1000)
IMG_6565.JPG
Kawa pita w tawernie "Pod złamanym pagajem" smakowała wybornie.
Po wypiciu porannej kawy w tawernie „Pod złamanym pagajem” wyruszyliśmy z Mikołajek do Rucianego naszą łodzią motorową NAUTICA 1000. Upał gęstniał z minuty na minutę. Wychyliliśmy się na Śniardwy, by zobaczyć ten ogrom wody i powietrza, a potem wróciliśmy na Bełdany. Minęliśmy Wierzbę, gdzie jest przeprawa promowa i powoli płynęliśmy w gęstym powietrzu południa. Przed dziobem woda się dziwnie zmarszczyła i powietrze zadrżało. W głowach jakiś mąt się zrobił i nagle zaczęliśmy MOŁWIĆ POLSZCZĄ:
IMG_6405.JPG
Pogawędki dwóch przyjaciół.
Grzegorz ze Skotnik ozwał się w te słowa:
- Obacz, cny Krzychu, tamoj na brzeże boru, jakoweś dziewki machają k’tobie.-
- Dumasz Grzegorzu, iż słabowite oczy moje obaczą cokolwiek z tej dali? Mogę Ci rzec, iż zefir
dujący mi w lico, a od brzegu idący, niesie zaiste woń jakoby piżma. Ale to zarówno łanie,
jak i białki być mogą.
- Dałby Swarożyc, by bliżej były, to i usłyszeć byś co zdołał.
- Jechał je sęk. Po tom z wami, druhy moje lube, w peregrynacyję wodną się wybrał, by od jazgotu ślubnej i innych kobiałek odpocząć.
- Od jazgotu może i tak, ale jakby która gadała małowiele i do konfidencyji dopuściła, tuszę, że szarpałbyś zębami tłusty wzgórek Wenery, jak świeży boczek.
- Przez umuś Grzegorzu. Myśli w twym czerepie rubasznym jednym torem tylko bieżają.
Jedno łono mi na razie wystarczy, a przyrody ono jest.
- Oj, zboczku ty krakowski, wiemy, że od czasu, jakeś w lubelskiej akademii weterynaryję studiował, większą atencją owieczki, niźli dziewki darzysz.
Śmiech towarzyszy Krzycha rozniósł się straszliwy, odbił od ściany boru i powrócił zwielokrotniony echem. Spłoszone ptactwo wodne do lotu się zerwało, stado bachmatów z tętentem zniknęło w leśnych ostępach, a dwie dorodne szczuki wyskoczyły nad powierzchnię wody.
- Jęzor Twój ostry taki, że chleb mógłbyś krajać. A i tuszonkę z puszki zalutowanej wyciągnąć.
Jeno bacz, by jad ci z pyska nie kapnął, bo byś zakąskę całą popsował.
DSCN0085.JPG
zaraz będzie "bączek"

- Dobrze prawi – mruknął Pietrek z Lasa, co przy sterze markotny siedział – też bym coś zjadł, a i wypił zarówno.
Jako rzekł, tak i uczynił. Z machiny, co w największy upał chłód zimowy trzymie, wyjął flaszę chmielonego piwska i opróżniać ją zaczął.
Wzrok mu pojaśniał, źrenice krotochwilne iskry skrzesały.
- Wytnę sobie bączka – rzucił nagle i flaszę pustą odstawił.
I zakręcił straszliwego młyńca kołem sterowym, aże korab się przechylił i na wodzie kółko zatoczył. Potem drugie i trzecie.
Przy czwartym ryk, jakoby trąb jerychońskich, się ozwał ze statku żeglugi mazurskiej, któren wychynął zza cypla i ku nam zmierzać począł. Obaczył się Pietrek i speszon wielce do nudnego, acz bezpiecznego poruszania się po linii prostej powrócił.
Posypały się na głowę Pietrka wyrazy nieprzystojne z ust kapitana wodnego pojezdu:
- Ty otroku niedoźrzały, oźralcu, żłopiryju. Rodzic w pacholęctwie żałował rózgi, to i w dorosłości siano w głowie, a nie olej. A mać dużo śniegu, ciężarną będąc zjadła, bo takiego bałwana urodziła.
Bączki z rzyci se wypuść, to i pożytek będzie większy, bo gzów nieco otrujesz.-
A wiedzieć lza, iż z powodu wielości stad konika polskiego, któren po brzegach Bełdanów się włóczy, gzów siła ku nam ściągnęła i spokoju nie dawała.
Stare z nas konie, co prawda, ale ogiery srogie, zwłaszcza w mowie. A te istoty z piekła rodem, cięły nas jakobyśmy wałachami ekstraordynaryjnymi byli. Tedy pode drugi brzeg jezierza się oddaliwszy, od gadów ognistych wytchnienia szukalim.
IMG_6593.JPG
Czar działa. Galindia jako żywo.

Na brzegu bałwany jakoweś z drewna rzezane stali, a koga słuszna przy pomoście na fali się kołysała. Przez listowie świętych dąbców, nie kleć przezierała, lecz erem abo chram wyniosły.
Yarko z Górniaka oświecił towarzyszy, gdzie woda ich przyniosła.
- To Galindia, siedziba plemienia, którymi srogi wódz Yzeggus II włada. Przez Jaćwingów gnębionymi będąc, na warownym półwyspie, niedaleko ujścia Krutyni, się osiedlili.
Tam zagrody, domostwa i chramy postawiwszy, żywot swój wiodą.
Żyją z łupienia wędrowców, którzy nieopatrznie do nich zawitają. Nie orężem, nie ogniem, jeno cenami, które z miesiąca jakoby wzięte były.
- Za piwo zwykłe, nie dubeltowo chmielone, 15 zł sobie płacić każą.!
- Nie może to być! – zatrzęśli się z oburzenia yarkowi komilitonowie.
- Przybijasz człecze spragniony do przystani – ciągnął Yarko – a tu pojawia się mąż w skóry odzian i pobrzękuje mieszkiem, za sam wstęp na ląd żądając myta. Wiem, bom kilka roków nazad sam zakosztował galindyjskich fruktów.
Wystawcie sobie, iż są tacy na rozumie szwankujący, co w niewolę na kilka dni Galindom się oddają i jeszcze niemało za to płacą. Ci ich w skórznie i giezła, a kubraki przebierają i do oddawania czci swoim bożkom przymuszają. Odprawiają swe wszeteczne obrządki przy wtórze bębnów, piszczałek i cymbałów brzmiących. Karmią mięsiwem i poją okowitą.
A żeby jeszcze bardziej w upodleniu gości swoich pogrążyć,podsuwają im pólnagie niewolnice, ku swawolnym uciechom. Dlatego często konferencyje różnorakie, biesiady i imprezy integracyjne organizowane tu są.
Grzegorz poczerwieniał aż po czubek łysiny:
- Tfu, tfu, omińmy to pogańskie gniazdo. Mięsiwo, piwo i okowitę mamy swoje, a białogłów słynnych z urody i nieciężkich obyczajów, podobno w Rucianem multum. No i grosza przyoszczędzim.
Hej, a pogońże tam który mechaniczne rumaki, bo cna chęta mnie wzięła i rad bym już jaką Guziankę uźrzał.
Jakoż i żwawiej popłynęliśmy i w połowie Zatoki Iznockiej będąc, znów zamigotało, fala wzburzona zaszumiała i wypłynęliśmy na spokojne wody obok campingu w Kamieniu.
Czar rzucony przez kapłanów galindyjskich prysnął i znów powróciła nasza codzienna mowa ojczysta. Mocne to czary były, bo pod wieczór w Guziance, Pietrek chodził jak oczadziały i język kołowaty miał. A i piwa z lodówki zniknęły wszystkie.
Ostatnio edytowano 27.12.2013 00:49 przez dżejbo, łącznie edytowano 3 razy
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 10.12.2013 02:59

CZERWIEC 2013
Obudziłem się w obskurnym pokoju hotelowym. Wojna z separatystami mazurskimi trwała już od roku. Czekałem na nową misję zapijając się tanią whisky.
„Giżycko. Cholera. Wciąż tylko Giżycko. Codziennie się łudzę, że obudzę się w lesie. Z żoną prawie nie rozmawiałem. Powiedziałem tylko „zgoda”, kiedy zażądała rozwodu. Siedząc tutaj, chciałem być tam. Będąc tam, wciąż myślałem o powrocie do lasu.”
Wreszcie otrzymałem zlecenie zlikwidowania pułkownika Waldemara Kurza, który dezerterując z polskiej armii, stworzył na pograniczu Okręgu Kaliningradzkiego swoją własną armię i quasi-państwo podległych mu tubylców. Poczuł się bogiem i pozbawiony czyjejkolwiek kontroli, zatracił swoje człowieczeństwo. Podobno słynął z tego, że jego jądra świeciły w ciemności.
Łódź typu Nautica 1000 miała mnie dowieźć za most w Mamerkach.Jedyny problem w tym, że nie byłem sam. Załoga składała się prawie z samych staruszków. Rockandrollowców jedną nogą w grobie. Mechanik Jerry – mówili mu „Le Chef” – pochodził z Nowego Grodziska Mazowieckiego. Był zbyt nerwowy jak na Mazury. Pewnie i jak na Nowy Grodzisk Mazowiecki. Greg od dziobowych pięćdziesiątek był słynnym surferem ze Skotnik. Aż trudno uwierzyć, że w ogóle w życiu strzelał. Peter Czyścioch, Pan Czyścioch, z apartamentowca w południowych Chojnach. Tutejsze światło i przestrzeń kompletnie zakręciły mu w głowie. I wreszcie Chris , Wódz. Misja może i była moja, ale łódź należała do Wodza.
„Dzień Dobry, Mazury. Mówi do was Wojciech Mann. Temperatura w Giżycku dwadzieścia siedem stopni, wilgotność wysoka. Mam wiadomość od burmistrza dla chłopców na kwaterach w mieście. Jak robicie pranie, nie rozwieszajcie go na zewnątrz. Burmistrz chce, żeby miasto wyglądało porządnie. Następna piosenka jest dla Dużego Jasia z pierwszego batalionu trzydziestej piątej dywizji piechoty od chłopaków ze straży. Rolling Stones – Satisfaction.”
Płynęliśmy powoli na północ. Pod koniec upalnego dnia przybiliśmy do gęsto zalesionego brzegu.
-Hej, Szefie, idę zebrać trochę grzybów.
-Weź kogoś z sobą.
-Ja z nim pójdę.- zaproponowałem
-le Chef
-Tak, sir?
-Dlaczego cię tak nazywają?
-Czyli jak, sir?
-Kucharz. Bo lubisz grzyby i inne takie?
-Nie, sir. Ja naprawdę jestem kucharzem. Jestem sosierem.
-Sosierem? A kto to jest sosier?
-Specjalizujemy się w sosach.
-Tu muszą być gdzieś grzyby.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Odruchowo przeładowałem kałacha i przywarłem do ściółki.
-Co jest? Mazurzy?- -Wyszeptał Wpatrywaliśmy się w niewyrażny kształt majaczący w gęstwinie, który nagle wypadł prosto na nas i zaczął szarżować z przeraźliwym kwikiem. -Uważaj! To pieprzony dzik!
-To dzik, człowieku! dzik!
Zaczęliśmy panicznie uciekać w kierunku łodzi, strzelając na oślep za siebie. Za nami biegł rozwścieczony odyniec. Wódz słysząc strzały odpalił silnik i wskoczywszy na pokład ruszyliśmy z kopyta. Greg ostrzeliwał brzeg lasu z pięćdziesiątki.
- Pierdolony dzik! - Dzik?
-Nie po to tu przyjechałem!
Jedyne co chcę robić, to gotować, kurwa!
Ja tylko chcę się, kurwa, nauczyć gotować!
-Już się uspokój. Wszystko w porządku.
Wszystko będzie w porządku.
W porządku.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 10.12.2013 14:45

CZERWIEC 2013 c.d.
IMG_6308.JPG
To nasza łódź
Kierunek kursu – baza w Sztynorcie. Bosman wydający paliwo ma ważniejsze sprawy, niż jakiś tam szef kutra. Olewa jego prośbę i odwraca się tyłkiem. Wystarcza jednak ściśnięcie gardła i lekkie przyduszenie, aby zgrzeczniał. Ropa od razu się znalazła i bilety na wieczorny koncert. I butelka na przeprosiny.
Amfiteatr pęka w szwach. Występuje zespół THE DOORSZ. Na początek grają utwór „The Begining” , a na koniec „The End”- sprytnie przemyślana dramaturgia koncertu.
Po występie impreza przenosi się do pubu ZĘZA, gdzie razem z Gregiem uczestniczymy w konkursie Karaoke. Wykonujemy rycząc straszliwie : Pod papugami i 10 w skali Beauforta.
Potem zesłabliśmy nieco i tworzymy tło muzyczne dla wyjących miejscowych krasawic.
Robocza nazwa ad hoc zawiązanego duetu to CHÓR WUJÓW.
DSCN0130.JPG

Świta, gdy wracamy na pokład łodzi.
Na wodzie ściele się mgła.
Jest cicho.
Po wodzie niesie się krzyk żurawia...
Nie, to Czyścioch płacze przez sen, tęskniąc za mamą.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 10.12.2013 23:29

CZERWIEC 2013
I znów monotonia podróży po wodzie, próbuję czytać akta płk Kurza. Początkowo myślałem, że dali mi niewłaściwe akta. Niemożliwe, by chcieli sprzątnąć kogoś takiego. Bitwa pod Lenino, Wał Pomorski, ukończona Akademia Sztabu Generalnego w Moskwie, krakowska szkoła Czerwonych Beretów. Brzydzi mnie ta ich zakłamana tchórzliwa pseudo – moralność.
Basowy pomruk silnika diesla nagle się urywa.Wychylam głowę i widzę dużą rybacką łódź, napisy na rufie: Gospodarstwo Rybackie Ogonki -Co się dzieje, Szefie?
-Zrobimy rutynową kontrolę.
-Zapomnijmy o rutynie i puśćmy ich.
-Te łodzie wożą dostawy i broń dla rebeliantów. Rzucę tylko okiem.
-Szefie, moja misja ma tu pierwszeństwo.
-Nie byłoby cię tutaj, gdyby nie ona.Dopóki nie dotrzemy do celu, jesteś na zwykłej przejażdżce.
- Bądź w pogotowiu, Greg. - Rzuć linę!
W porządku, dalej. Przyciągnijmy ją.
Zajrzyj do ładowni. Wyciągnij stamtąd ludzi.
No dalej. Pośpieszcie się, skurwiele! Ruszaj się, dupku!
- Miej oczy otwarte, Czyścioch. - Jasne, Szefie.
-Tak.Są w porządku – Chef, właź na pokład i przeszukaj.
- Nic tam nie będzie. - Właź na pokład i przeszukaj. - Kucharz, sprawdź ten koszyk na ryby.
- Płocie - Co jest w pudłach?
- Okonie. - Zajrzyj do tej puszki.
Tylko pieprzone sielawy! To tyle!
- Sprawdź żółtą puszkę. Siedziała na niej.
Kucharz idzie w kierunku puszki, kobieta rzuca się gwałtownie w jego stronę. Peter bierze to za atak, otwiera ogień i zabija całą załogę łodzi.
- Patrzcie, co tam miała, kogo tak chroniła. Zasranego szczeniaka.
-daj mi go - mówi Greg
– Szefie, rusza się , ona żyje. Sprawdź to. – Peter , pomóż mi, bardzo krwawi . Dźwigają ranną kobietę. Dajcie ją na pokład , bierzemy ją do szpitala.
– o czym ty mówisz? -
– Jest ciężko ranna.Regulamin mówi...
Odbezpieczyłem pistolet i dobiłem ranną kobietę.
– Mówiłem, żeby ich puścić. W drogę.
Tniesz kogoś serią na pół, a potem dajesz plaster. Jedno wielkie kłamstwo. W oczach tych chłopców byłem zwierzęciem, ale w tej jednej chwili dowiedziałem się o Kurzu rzeczy, których nie było w aktach.
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 11.12.2013 00:02

No wreszcie ... nie mogę wyjść z podziwu. Echhhh te Bełdany i koniki polskie :)
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 11.12.2013 00:51

Tak było.
dżejbo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 329
Dołączył(a): 17.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) dżejbo » 11.12.2013 12:28

CZERWIEC 2013 C.D.

Przed nami na kursie dym! Helikoptery, wiele helikopterów, tam!
- Zobaczmy, Szefie.-
To była Kawaleria Powietrzna, pierwsza dywizja .To oni. Nasza eskorta do ujścia kanału Mazurskiego
Ale mieli czekać...jakieś 30 kilometrów stąd.
Cóż... Ci chłopcy nie potrafili usiedzieć na miejscu.
Pierwsza była oddziałem dawnej kawalerii. Zamienili swe konie na helikoptery i zaczęli rozrabiać po całych Mazurach. Swego czasu, kilkukrotnie zaskoczyli tubylców. Zgotowali im niejedną przykrą niespodziankę. Teraz rozprawiali się z osadą rebeliantów w Koloni Harsz. Mazurzy tresowali tu bociany bojowe do przenoszenia torped i wysyłali je z misjami samobójczymi przeciw naszej flocie. To, po czym sprzątali...nie wydarzyło się nawet godzinę temu.
- Pułkowniku Kilgore jestem Kapitan Willard.
Przynoszę papiery nadrzędnej wagi z Korpusu Wywiadu.
Rozumiem, że Sztab poinstruował pana co do tej misji?
- Jakiej misji? O niczym nie zostałem poinformowany przez sztab.
- Pańska jednostka ma nas eskortować do kanału Mazurskiego.
- OK, zobaczymy co da się zrobić, ale proszę zejść mi z drogi,
dopóki tego nie skończymy, kapitanie.
Wieczorem przy grillu wróciliśmy do rozmowy.
- I co z tą misją kapitanie? Ci ze sztabu o panu zapomnieli?
- Można tam wpłynąć w tym miejscu – pokazałem na mapie.
- Ta wioska to gorące miejsce.-
- W jakim sensie?-
- Mają tam ciężką artylerię i bunkry po Niemcach. Straciłem kilka maszyn. Jak się nazywa ta pieprzona miejscowość ? Mamerki , Sramerki. Te nazwy. Wszystkie brzmią tak samo.
U ujścia może być za płytko. Przeniesiemy wam tę szalupę. Dostarczymy pana w każde miejsce.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe



cron
ANEGDOTY Z RÓŻNYCH STRON - strona 11
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone