Nie wiem czy pisałem o tym wcześniej, ale w dużym skrócie to jest statystycznie tak:
1) benzynowcy - płacą więcej za paliwo. Kropka.
2) dieslowcy - płacą mniej za paliwo. Po czym co jakiś czas dopłacają słono z tytułu krótkożywotnych: wtrysków, dwumasy, sprzęgła, turbo, dpf - nie mówiąc o czasem poniesionych dodatkowych kosztach z tytułu nieplanowanego postoju w nieplanowanym miejscu.
Nie mówię tutaj o starych, dobrych klekotach, dla których pół miliona czy milion km to nic takiego. Tylko o nowych dieslach, tzw. "nowoczesnych".
...choć z drugiej strony benzynowców też to czeka, bo jest taka moda na super-mega-oszczędne benzynowce turbo, które mają wszystkie te same wynalazki krótkożywotne co "nowoczesne" diesle (no może poza dpf). I jak ktoś uwierzy, że to to mało pali dzięki turbo to kupi.
Potem się przekona, że ani tak mało nie pali, ani nie jest już tak bezawaryjny jak stary klekot. Albo stara, zwykła benzyna, bez tych wynalazków.
I żeby nie było - jestem za nowościami, za postępem! Ale z głową, a nie z pseudoekologią, marketingiem czy mówiąc wprost: kłamstwem.

.png)
.png)
.png)
.png)
.png)