Tomasz W napisał(a):Państwo nie zabiera oszczędności. Państwo pobiera podatki. Tak jak w większości krajów. Oszczędności to coś co ewentualnie pozostaje po odjęciu od przychodu podatków i wydatków. Jeśli w gospodarce w ogóle można mówić o oszczędnościach a nie o dochodzie.
To był taki skrót myślowy. Owszem państwo pobiera podatki. Skutkiem tego zostaje nam w portfelu mniej i mniej możemy oszczędzić. A, że w gospodarce poziom oszczędności ma wpływ na to ile banki mogą pożyczyć pieniędzy na inwestycje to wniosek jest jeden. Mniej oszczędności mniej inwestycji.
Państwo nie tylko przejada zgromadzone środki. To ogromne uproszczenie. Zapewniam Cię, że rząd (ten, czy inny) w budżecie zatwierdzanym przez sejm nie tylko "przejada" ale i inwestuje, utrzymuje służbę zdrowia wojsko itp. Gdyby rząd spróbował "przejeść" cokolwiek opozycja rozszarpała by taki budżet. Media też. O wyborcach nie wspomnę.
I tutaj dochodzi między nami do zasadniczych róznic. Gdyby tak było jak mówisz to budżet państwa składał by się w większości z inwestycji niestety tak nie jest. Większość pieniędzy z budżetu idzie na obsługę długu i bieżącą komsumpcję (czyli przejadanie), a nie inwestycje. Pojawia się pytanie ile powinno być państwa w gospodarce? Jeżeli państwo tak dobrze gospodaruje środkami to po co było obalać komunizm, gdzie prawie wszystko było państwowe? Co do służby zdrowia to wytłumacz mi dlaczego żli amerykanie nie chcą państwowej służby zdrowia i bronią się przed tym jak mogą? Obamie i spółce udało się nawet przegrać wybory uzupełniające do senatu w swoim mateczniku, w Massachusetts choć republikanie nie wygrali tam od przeszło 50 lat. Widać działania prezydenta popiera coraz mniej społeczeństwa
Zapewniam Cię, że znakomita większość regulacji rynku "czemuś służy". Nie zawsze się z tym musimy zgadzać. Ale w naszym kraju prawie nie ma już tak, że coś głupiego można komuś narzucić.
Najczęściej służy "obronie naszych interesów" za nasze pieniądze. Przez co za wiele dóbr i usług płacimy więcej niż moglibyśmy. Przykładów można tu podać setki. Porozmawiaj ze swoimi znajomymi, którzy prowadzą jakąkolwiek działalność to Ci oczy otworzą. Jak dawno już dowiódł Mises, gospodarka rynkowa jest misternie skonstruowaną siecią powiązań, zaś represyjne działanie interwencyjne w jednym miejscu tej struktury spowoduje kłopoty w innych. Interwencja charakteryzuje się zatem kumulatywną logiką, a więc gospodarka mieszana jest mało stabilna i albo zwraca się ku pełnemu socjalizmowi albo też wraca do sytemu wolnorynkowego. Do którego z tych modeli podąża nasza gospodarka nie trudno się domyśleć.
Polityka uprawiana jest w taki sposób, że ścierają się różne poglądy i wypracowywany jest kompromis. Na tym polega stosowany w Polsce system demokracji. Choć nie wszystkie wybory rządzących mi się podobają, to taki system akceptuje i nie bardzo wiem, jak można by racjonalnie rządzić inaczej.
W Polsce mamy najgłupszy model demokracji jaki można sobie wymyśleć czyli parlamentarno-gabinetowy. Co do samej demokracji, którą tak wychwalasz Tomaszu otóż ta idea skompromitowała się już w starożytnych Atenach. Arystoteles nie zaliczał jej nawet do ustroju politycznego. To wg niego wypaczenie takiego ustroju podobnie jak tyrania jest wypaczeniem ustroju monarchistycznego. Platon dowodził, że każda demokracja prowadzi albo do chaosu albo do tyrani. Taka anegdota z czasów Rewolucji Francuskiej gdzie demokratyczne szaleństwo nie oszczędziło nikogo nawet we własnym obozie. Gdy Antoine de Lavoisier słynny matematyk, fizyk i chemik, został skazany na śmierć za "spiskowanie", jego obrońca krzyknął, że to przecież wielki naukowiec. Conffinal, przewodniczący trybunału odwrzasnął wówczas "Republika nie potrzebuje uczonych! Jeden człowiek jeden głos". Wiedza i głupota stawiane są na równi. Jeśli jesteś Tomaszu taki zwolennikiem demokracji to proponuję byś najpierw wprowadził ją u siebie w rodzinie i zobaczysz co wyniknie.