Z Grekiem Zorbą w tle czyli Kaloszem po Krecie

kulka53 napisał(a): Przecież Rumunia ma dostęp do morza

Wy za pierwszym razem też nad rumuńskie morze nie dotarliście , więc na nas też musi poczekać do kiedyś tam

Lidia K napisał(a): basenie była słona woda, a może chlorowana? Brak ludzi zadziwia. Może poza Wami innych Polaków nie było

Woda jak najbardziej słona , a te wyjątki , które ze dwa razy widzieliśmy w basenie, to byli właśnie Polacy
Dlaczego więc te pustki? Może jak pokażę plażę , to się wyjaśni powód dyskwalifikacji basenu?

Franz napisał(a): Jak leniuchować, to w takim pięknym miejscu

Na Krecie z pewnością jest wiele piękniejszych miejsc do leniuchowania, ale z tych sprzedawanych przez biura podróży, pewnie mało które jest równie spokojne . A lenistwo bardzo lubi spokój

W przerwie między zachodami słońca jego wschód

Lenistwo w takim miejscu Danusiu , to śni mi się czasem jako piękny , nigdy nie dokończony sen

Zachody słońca też


Pozdrawiam
Piotr

Sen jednak się wkrótce skończy, bo ileż można opowiadać o lenistwie? No, może jeszcze przez kilka odcinków .

Piotrze, ze specjalną dedykacją dla Ciebie zachody słońca z dzikiej plaży najbliższej naszemu "Zorbasowi".

Ponieważ kolejne fotki będą głównie z plaż, toteż trochę o ich lokalizacji…

Najbliższe Zorbasowi wakacyjne apartamenty to kompleks Blue Beach, korzystający z tych samych plaż co my.

Na plaże przy samej wiosce mieliśmy kawałek drogi , więc tam nie bywaliśmy codziennie. Natomiast maleńka plaża przy apartamentach Kavos, chociaż ścieżynką w pobliżu morza nie było tam specjalnie daleko, nie pociągała nas zupełnie... Tak samo jak i tamtejsza hotelowa restauracja, w której w ramach rekonesansu znaleźliśmy się tylko raz, niemalże już wieczorową porą. Spacerowe piwko oczywiście wypiliśmy tam, ale jakoś klimat (a w zasadzie jego brak ) tego miejsca nie przypadł nam do gustu - nawet fotek nie chciało nam się robić... Zaletą była cisza , ale tę mieliśmy także przy Zorbasie
Z dzikiej plaży najbliższej naszych domków czasami korzystaliśmy, gdyż woda tam była naprawdę tak ciepła, jak zupa . To była jednak główna zaleta tego miejsca, chociaż nie można powiedzieć, aby było tam brzydko.











Mogłoby jednak być nieco czyściej! Nawet nie to, że śmieci zostawiane przez wczasowiczów, bo to nie byłaby prawda. To tylko ekologiczne (ale niekoniecznie estetyczne) badziewie narzucane na piasek przez morskie fale. No i na dnie morza dość szybko od brzegu rosło to i owo, więc jak ktoś nie umie pływać, to nawet niegłęboka woda nie mogła zrekompensować ewidentnych minusów brodzenia po takim podłożu, nawet jeśli woda czysta i przejrzysta...

Ze względu na to, że chętnych do pływania nie było w tym miejscu zbyt wielu, to właśnie w tej zatoczce można było spotkać sporo morskich żyjątek . Kiedyś jakaś Francuzka złapała ręką całkiem pokaźną ośmiornicę! Grześkowi się niestety nie udało upolować takiego obiadku . Ryby też były za sprytne . Na rybią głowę pozostałą po zakupach w Chanii, złakomiło się jedynie takie coś:

Sporo różnych rybek pływało też w rejonie pozostałych plaż, zwłaszcza przy chropowatych przybrzeżnych skałkach.











W pobliżu plaży z tawerną, Grzegorz spotkał się pod wodą oko w oko z mureną, ale złapać jej nie miał odwagi . Ja musiałam zadowolić się widokiem drobnicy, jaka grasowała blisko brzegu. Najczęściej były to drobne niemal prawie czarne rybki, dość ciekawskie i stale kręcące się w pobliżu.
Natomiast w wodzie przy naszej przy tawernianej plaży nagminnie pojawiały się maleńkie rybki o jasnym zabarwieniu, nie dość że zupełnie nie płochliwe, to wręcz natrętne . Gdy tylko stanęło się na chwilkę bez ruchu, natychmiast kilka z nich dopadało "obserwatora" i bezczelnie skubało w stopy. Jak na tak niewielkie stworzonka, to dość mocno , czasem nie dało się nie zareagować na takie "podgryzanie" gwałtownym podskokiem . Rybki były jednak sprytne i żadna nie dała się złapać, aby zapozować do zdjęcia. No więc, zamiast rybek , macie fotkę Grześka, którego rybki właśnie podskubują.



Zamiast rybek, do zdjęć ustawiły się kraby i mikrusie krewetki

dangol napisał(a):Sporo różnych rybek pływało też w rejonie pozostałych plaż, zwłaszcza przy chropowatych przybrzeżnych skałkach.

Fakt przy skałach zawsze ich wiecej.
Jeszcze miesiąc i troszkę i będę sprawdzał czy zwyczajów nie zmieniły.
pzdr

longtom napisał(a): Jeszcze miesiąc i troszkę i będę sprawdzał czy zwyczajów nie zmieniły.

Sprawdzaj, sprawdzaj , a potem wszystko to pokaż tak fajnie, jak ostatnio. Dzięki Tobie mogę zobaczyć , coż to pływa głębiej, niż w wodzie do pasa

Niektórzy łapali sobie coś na kolację...



Nam jednakże żadna ryba nie pozwoliła się złapać , toteż jeśli chcieliśmy sami sobie zrobić ciepłą kolacyjkę, musieliśmy się zadowolić rybami kupionymi w Chanii.











Na resztki załapywały się zorbasowskie koty. Bardzo kulturalne , zawsze cierpliwie czekały na swoją kolej .

Czasem na naszym zorbasowskim tarasiku gościła zapiekana papryka nadziewana fetą.









Poza mało czasochłonnym przyrządzaniem ryb czy papryki, nie doskonaliliśmy swych umiejętności w ciepłych daniach śródziemnomorskiej kuchni. Cała reszta samodzielnie sporządzanego jedzonka była na zimno .





Jak mieliśmy ochotę na fanaberie i większe żarcie, po prostu szliśmy do tawerny. Najczęściej była to Thanasis znajdująca się przy "naszej" plaży.







Gdy mieliśmy ochotę na spacer do centrum Stavros, zaglądaliśmy do którejś z tawern w wiosce. Na coś konkretnego chyba tylko raz, częściej tylko na kawkę, piwko, winko lub ouzo.

Knajpek jest tam kilka, nie było szans, żebyśmy przysiedli w każdej z nich ... Przyznać jednak trzeba, że większość tego zaszczytu dostąpiła .

Frappe najlepsza była u Francuzki, czyli w znajdującej się przy jednej ze stavroskich plaż tawernie Sunset, znanej również pod nazwami Maleka oraz Malika.









Ponoć często bywa tutaj Walter Lassally, operator filmowy "Greka Zorby", który na starość zamieszkał w pobliżu Stavros (a przez lat kilka nawet w samym Stavros). Nie trafiliśmy jednak na niego ani u Francuzki, ani w innym miejscu... Trochę szkoda, bo starszy pan prawdopodobnie ...mówi też trochę po polsku .
Brak obok nas znanej osoby związanej z Grekiem Zorbą, zupełnie nie przeszkadzał nam w cieszeniu się z uroków tawerny i jej otoczenia.

dangol napisał(a):

Mniaaaam
Krewetki, kalmary... czyli to co tygryski lubią najbardziej. Jeszcze miesiąc, dwa i moje podniebienie będzie w niebie

A moje podniebienie w tym roku dobrowolnie wyrzekło się takich doznań... Zamiast krewetek i kalmarków będzie mamałyga

dangol napisał(a):A moje podniebienie w tym roku dobrowolnie wyrzekło się takich doznań... Zamiast krewetek i kalmarków będzie mamałyga

Eeeeeee, ale oprócz mamałygi na pewno natraficie na inne rarytasy

A tak poza tym, to stwierdzam, że zaglądanie do Twojej relacji była zgubne Zgłodniałam!!!!! I tylko nie wiem, czy to przez te chaniowe rybki, czy może to wina tych papryczek, a może wszystko przez te lenie samki i zapachy oliwy, oliwek, melonów itp.

pozdrawiam serdecznie

Tymona napisał(a):oprócz mamałygi na pewno natraficie na inne rarytasy

A co polecasz z tamtejszych rarytasów

Tymona napisał(a): wszystko przez te lenie samki i zapachy oliwy, oliwek, melonów itp.

W tej relacji już nie będzie jedzenia... No, może za wyjątkiem owoców , ale nie tych z morza.
Kolejne tawerniane eskapady związane będą z piciem, bardziej lub mniej (również bez ) procentowym.