Z Grekiem Zorbą w tle czyli Kaloszem po Krecie

Danka. Wszystko to nic w porównaniu z Twoją zadowoloną, uśmiechniętą "gębą"...

Przy okazji. Jest jakiś cromaniacki zlot?

Koleżankę Danutę stać jest na wyborne smakołyki. Bogactwo potraw aż kłuje w oczy. Ale czy nas prawdziwych turystów stać na takie wielkopańskie jedzenie. Chyba nie - wystarczy nam herbata, trochę kanapek i jesteśmy szczęśliwi. Czy koleżanka Dangol zna smak takiej turystyki Domniemywam, że nie .............................

Ja pierdolę...

dangol napisał(a):

Faszerowane pomidory

Pychota najwyższej próby

Ale do tego muszą być wygrzane prawdziwym słońcem minimum sierpniowe pomidory

pzdr

Wygrzane słońcem pomidory to rozpusta do n-tej potęgi. Po zjedzeniu takiego dania to już na pewno należy się pokuta .

Kolego Darku, domniemywam że zaproponowana herbata i kanapki to tak z litości dla mnie , gdyż najchętniej zaleciłbyś mi kranówę i suchary

Danusiu, toż to Darkowe końskie zaloty rodem z pierwszych klas podstawówki .
Ale go wzięło.....

Ale w sumie, patrząc na co niektóre zdjęcia.......

Franz napisał(a):Po wizycie na wschodniej Krecie, pomyślałem sobie, że zachodnią przemierzę z plecakiem i namiotem, ograniczając się do samych gór i wąwozów. A po relacji Danusi widzę, jak wiele bym stracił - uliczek, kościółków, monastyrów...
Chyba trzeba będzie jednak złapać jakieś lokum w zachodniej części wyspy i wynając auto.

Hmmm
Że niby kopnąć się samolotem i zapłacić za wynajęcie autka wyjdzie na tyle znacząco taniej że bardziej się opłaca niż pojechać własnym i szarpnąć się na prom?
Czy czegoś nie zrozumiałem?

longtom napisał(a):Faszerowane pomidory

Faszerowane papryki też niczego sobie są

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):Faszerowane papryki też niczego sobie są

Pozdrawiam

Złego słowa o papryce nie powiem.
Ale przy pomidorach faszerowanych to sie autentycznie rozmarzyłem.

longtom napisał(a): Złego słowa o papryce nie powiem.
Ale przy pomidorach faszerowanych to sie autentycznie rozmarzyłem.

Zwłaszcza, że papryczkę można sobie nadziać choćby za moment, a na przyzwoite, mięsiste i pachnące latem pomidory to jeszcze trochę musimy poczekać...

kulka53 napisał(a):Że niby kopnąć się samolotem i zapłacić za wynajęcie autka wyjdzie na tyle znacząco taniej że bardziej się opłaca niż pojechać własnym i szarpnąć się na prom?
Czy czegoś nie zrozumiałem?

Nie to miałem na myśli.
To były wahania pomiędzy:
A. wędrówka z namiotem, ograniczająca się do terenów "wędrownych",
B. zwiedzanie ogólnoturystyczne.

W każdym przypadku zakładałem przelot samolotem.

A czy by było taniej wziąć lastminute z przelotem i hotelem plus wynajęcie wozu na miejscu, niż pojechać własnym wozem i popłynąć promem?.. Całkiem prawdopodobne. Na pewno byłoby szybciej.
Trzeba by przekalkulować.

Ale - jak wspomniałem - nie takie możliwości rozważałem.

Pozdrawiam,
Wojtek

Trochę zaniedbałam letnią relację, lawirując miedzy śniegiem Dolomitów i wiosennymi zapachami na morawskich winnych ścieżkach... Mając jednak na względzie to, że w tym roku żadne ciepłe morze na mnie nie czeka, to chyba jednak "wrócę" do lenistwa w Stavros?













Nie będzie łatwo , bo chociaż fotek właśnie stamtąd mamy najwięcej, to przecież w zasadzie nic się tam nie wydarzyło. W każdym bądź razie w porównaniu z tygodniem "kaloszowym" nuuuuuuuuuuuuuuda..............

Punkty programu każdego dnia prawie te same: Zorbas, plaża, tawerna...

Może zacznę do basenu?







Żadne dziwo, w każdym kreteńskim, nawet niezbyt wyszukanym ośrodku, pewnie jakiś basen jest. No to w Zorbasie też jest . Nie wiem jak w szczycie sezonu, ale we wrześniu basen świecił pustkami. Po cóż pławić się w basenie, skoro obok jest plaża, też prawie pusta , a woda w morzu idealna pod każdym względem?
No więc chętnych do basenu nie było - przechodziliśmy obok codziennie po kilka razy, a pewnie więcej niż dwukrotnie nie widzieliśmy, by ktoś w nim pływał . My też weszliśmy tam do wody tylko raz i to nie na długo, po prostu aby zaliczyć również i ten punkt programu.



Niezależnie od tego, że i tak wolałam moczyć się w morzu , basen trochę mnie stresował . Siedzieć w brodziku było mi wstyd , a we właściwym basenie było dla mnie za głęboko... Odpowiedni poziom wody był jedynie przy wodnym barze, tylko tam głowa mi wystawała .

Groźby utopienia się z innego powodu też nie było , bo bar rzadko kiedy był otwarty nie tylko my woleliśmy tawernę , która przecież znajduje się niewiele dalej.

Największe "tłumy" pojawiały się na (a w zasadzie - przy ) basenie o zachodzie słońca, gdyż właśnie stąd (w okolicy naszego Zorbasa i pobliskiego Blue Beach) widoczki na morze były najlepsze . No więc ja też tam byłam i fotki robiłam:

dangol napisał(a):Największe "tłumy" pojawiały się na (a w zasadzie - przy ) basenie o zachodzie słońca, gdyż właśnie stąd (w okolicy naszego Zorbasa i pobliskiego Blue Beach) widoczki na morze były najlepsze . No więc ja też tam byłam i fotki robiłam:

W basenie była słona woda, a może chlorowana? Brak ludzi zadziwia. Może poza Wami innych Polaków nie było

dangol napisał(a):w tym roku żadne ciepłe morze na mnie nie czeka

Jak to
Przecież Rumunia ma dostęp do morza
Zważywszy na to jakie jest w sierpniu, we wrześniu powinno jeszcze być całkiem ciepłe

dangol napisał(a):chyba jednak "wrócę" do lenistwa w Stavros?

Jak leniuchować, to w takim pięknym miejscu.

Pozdrawiam,
Wojtek