9 września, środaNo i cóż, pierwszy etap naszej wakacyjnej, chorwackiej wycieczki mamy jakby za sobą

. Dziś opuścimy Krk a gdzie wylądujemy – to się okaże wieczorem

. Zapewne nie widzieliśmy wszystkiego co warto na wyspie, wszystkich miejscowości, plaż i zabytków – nie byliśmy nawet w stolicy

– ale zupełnie nie taki był cel zajechania tutaj na te 2 i pół dnia. Za to zdobyliśmy Obzovą i opaliliśmy się trochę, więc mamy wystarczające powody by czuć zadowolenie i mieć poczucie fajnie spędzonego czasu

.
Na „naszym” vrbnickim placyku dziś od rana ruch

. Na szczęście dziś wstaliśmy jakoś wcześniej niż zwykle i też wcześniej się zebraliśmy przed trochę dalszą podróżą… już byliśmy prawie spakowani gdy tuż obok nas (staliśmy niedaleko nowego budynku kaplicy zbudowanej poza terenem cmentarza) zajechało auto z firmy – jak wynikało z napisów na nim – zajmującej się utrzymaniem terenów zielonych. Wysiadło z niego 2 gości i z animuszem zabrali się za porządkowanie okolicy wspomnianej kaplicy, odkurzanie pajęczyn

, zdmuchiwanie skoszonej trawy z chodnika itp.itd. Nie wyglądało na to by nasza obecność im przeszkadzała, niemniej i tak już za chwilę mieliśmy odjeżdżać…chyba jednak przez ich pojawienie się po raz kolejny zapomnieliśmy o zrobieniu w tym miejscu zdjęć na pamiątkę
Jedziemy przez Čižići w którym na moment zatrzymuję się widząc nowo wymurowaną studnię, nie żeby nam była potrzebna woda ale tak z ciekawości… okazuje się że jest to tylko studnia, bez kranika, na dodatek zamknięta na kłódkę.
Krk opuszczamy oczywiście mostem.



Pewnie już tu nie wrócimy ale… kto wie

.
Pogoda dopisuje, jest bezchmurnie, ciepło, ale nie upalnie, jest fajne, przejrzyste powietrze, niezła widoczność. Kierujemy się oczywiście na południe

, ruch na Jadrance powiedzmy taki sobie, raczej niezbyt duży, a im dalej tym jeszcze bardziej zanika. Zatrzymujemy się za jakiś czas na przydrożnym parkingu i przy okazji robię parę zdjęć.



„Nasz” Vrbnik jest prawie naprzeciwko


W sumie nie wiem jakie to było miejsce i nie ma to też większego znaczenia, ale pamiętam, że po drugiej stronie ulicy był znak kierujący do cmentarza

. Wody jak wspomniałem nam nie brakowało ale skoro jest okazja to tak z ciekawości chciałem sprawdzić jak wygląda sytuacja z zaopatrzeniem w jeszcze innym miejscu. Podjeżdżamy…cmentarz był malutki, kaplica za to duża i stała tak trochę osobno a przed nią właśnie zwijało swój nocny obóz dwoje rowerzystów

, jak się okazało Francuzów zwiedzających Chorwację w taki sposób. Pytam jednego czy jest tutaj gdzieś woda… a tak, jest tu z tyłu

, i faktycznie kranik był a woda leciała mocnym strumieniem tyle że podobnie jak we Vrbniku była to woda ze zbiornika zasilanego deszczówką z rynny

.