Nin bardzo się nam spodobał, miasteczko nie rzuca na kolana ale z pewnością powinno być obowiązkowym punktem dla odwiedzających ten region Chorwacji. Pora jest już coraz późniejsza, to ostatni moment by skorzystać z którejś z tutejszych plaż, nawet jeśli nie na plażowanie to jeszcze na chwilę kąpieli. Wybraliśmy, właściwie to Małgosia wybrała a ja się zgodziłem bez oporów
, a wybór był przecież w tej okolicy ogromny, że podjedziemy na tę chyba najsłynniejszą plażę - Ždrijac.
Na parkingu kilkadziesiąt aut, parking płatny jak wspomniałem w teorii. Plaża się "ucywilizowała" - pojawiło się na niej parę nowych elementów, nowych od mojej tutaj wizyty sprzed lat. Po pierwsze - długi, ciągnący się niemal do samego końca półwyspu drewniany pomost
, poza tym przebieralnie, prysznice, toalety oraz plażowe bary - niektóre zamknięte inne jeszcze wciąż czynne. Nie zmienił się piach
, niezbyt przyjemny, ciemny i gruboziarnisty a także niewielkie tamaryszkowe zarośla czy pojedyncze drzewka.
Zabrawszy niezbędne akcesoria wędrujemy pomostem mniej więcej do połowy plaży gdzie korzystamy z przebieralni
. Woda nie jest tak ciepła jak sądziłem że będzie, ale zimna też nie jest... w zanurzeniu trochę przeszkadza nieco zbyt mocny a już chłodny o tej porze dnia wiatr a także fakt że kilkadziesiąt (kilkaset???
) metrów od brzegu woda nie sięga mi nawet do pasa
. Jeszcze jedna rzecz też się nie zmieniła... w wodzie rosną trawki co nie jest zbyt przyjemne, ale im dalej od brzegu tym jest ich mniej.
Moczymy się w wodzie dłuższą chwilę, na plażowanie jest już za póżno. Po kąpieli korzystamy z darmowych
pryszniców i idziemy na sam koniec półwyspu, w bezpośrednie pobliże Kraljicinej plaży. Wąski przesmyk zachęca by przedostać się na drugą stronę, ale uznajemy że będzie tu jednak za głeboko, poza tym nie chce się nam już zanurzać. Chłoniemy tę przyjemną chwilę i równie przyjemną okolicę...
Najwyższy już czas na powrót do auta i wybranie się na poszukiwania noclegu. Miejsc w tej okolicy nie brakuje, gdyby była to Grecja nie martwilibyśmy się wcale... tu martwimy się - ale tylko trochę
. Opuszczamy Nin i plażę w poczuciu bardzo dobrego wyboru i fajnie spędzonego popołudnia kierując się na Vrsi. Po drodze przejeżdżamy pod łukową bramą
. Nie mam pojęcia co to takiego???
Skręcamy. Vrsi leży wewnątrz lądu, nad morzem rozbudowała się willowa część Vrsi Mulo, jedziemy do jej końca gdzie zaczyna się rozległy piniowy las, rzecz raczej niespotykana w tej gęsto zabudowanej okolicy. Sądziłem że może gdzieś tutaj, na styku lasu i morza zostalibyśmy na noc... niestety, nic z tego nie będzie bo na początku szutrówki wzdłuż wybrzeża stoją znaki z zakazem kempingowania. Z jednej strony pora roku i sytuacja turystyczna w związku z pandemią pozwalają przypuszczać że bez problemu moglibyśmy gdzieś tutaj się jednak umieścić, z drugiej jednak strony nie znamy chorwackich zwyczajów aż tak dobrze i nieco się obawiamy tak po prostu zostać na zakazie
. Wybieramy plan awaryjny i wolno suniemy nieco wyboistą szutrówką przez las przecinając go w kierunku północno-wschodnim. Pełno tutaj podobnych dróg mniej lub bardziej wyraźnych, nie decydujemy się jednak by sprawdzić dokąd prowadzą... zwłaszcza że spotykamy kilkukrotnie spacerowiczów, biegaczy czy rowerzystów.
Do plaży Ričina docieramy niemal o zupełnym już zmierzchu. Ze zdjęć w sieci wiem jak przerażająco tłumnie może wyglądać to miejsce w sezonie
, jednak my zastajemy tu dwie nie działające już tawerny oraz absolutne pustki. Postanawiamy zostać tutaj na noc korzystając z w miarę równego placyku nieco bliżej drugiej tawerny - reklamującego się po drodze Capitano.
Niesamowite mamy warunki
. Jest wciąż gorąco, jest niemal bezwietrznie, nie ma fal a ciszę przerywają od czasu do czasu odgłosy silnika jakichś rybackich łódek. Nie widać właściwie żadnych świateł bo w okolicy nie ma miejscowości a te pod Velebitem zasłania kolejny podobny półwysep. Przez jakiś czas nie byliśmy zupełnie jednak sami, pod pierwszą tawernę podjechał samochód a dwoje ludzi wybrało się na przechadzkę, docierając także i do nas, ale nie zainteresowali się naszą obecnością na tyle by dać nam to poznać.
To był bardzo udany dzień
spędzony tak jak lubimy. Przemieszczając się, może i daleko ale niespiesznie, odwiedzając ładne i ciekawe miejsca, plażując czy choćby mocząc się w wodzie popołudniu. A jeszcze do tego fajny nocleg i cudowna pogoda... czego chcieć więcej na wakacjach?
.
c.d.n.