Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wczoraj wróciłam:(

Jacy są Chorwaci, ile co kosztuje w Chorwacji, czy warto jadać w restauracjach, co zabrać ze sobą z Polski, czym najlepiej płacić, na co szczególnie uważać oraz wszystkie inne pytania i uwagi związane z wyjazdami, także te nietypowe czy specjalistyczne, powinny znaleźć się w tym miejscu.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 17.05.2007 16:08

I tak powoli niestety kończył się nam pobyt w Ulcinj, jeszcze podjęliśmy próbę zaatakowania Virpazaru, jadąc wzdłuż jeziora Skoder, ale niestety pogoda w górach nie była dobra, chmury zasłaniały widoczność, zaczynało pogrzmiewać więc niestety wycofaliśmy się i chyba słusznie, bo te chmurska goniły nas później przez całą drogę do Omisu i tam nas w końcu dopadły. Zamiast oglądać klasztory skończyło się na opuszczonym mieście królestwa Zeta - Svac. Nad jeziorem Sasko. Po południu chmury się jakoś wycofały i pojechaliśmy oglądać. Miejsce jest fajne, zupełnie dzikie, idzie się pod górę zwężającą się powoli ścieżką, aż dociera się na szczyt. Jest kilka ruin zachowanych nieżle, ale reszta to pozarastane fundamenty. Miasto zostało zniszczone przez Mongołów w 1242 roku, po tym jak nie udało im się zdobyć Ulcinja, wycofali się tutaj i osiągnęli sukces. Nie ma opłat za wstęp bo miejsce jak pisałam zupełnie dzikie, ale niestety też niewiele jest o nim informacji. Jest tu pięknie, dziewiczo i ani żywego ducha oprócz pasacych się po drodze osiołków. Ale niestety ze względu na ten urok dzikości nie bardzo byliśmy przygotowani na skrupulatne zwiedzanie. Troszkę się baliśmy wchodzić w gęste zarośla w dość lekkim obuwiu ze względu na żmije, ponoć częste tutaj. Mnie bardziej niż te żmije stresowały domniemane pająki, sądząc po grubości zrywanych pajęczyn wolę nie myśleć o ich rozmiarach. A to jest akurat jedyne stworzenie, którego widok przyprawia mnie o drgawki, brrr.
Na samym szczycie wzniesienia ruiny kościoła, niestety mury obronne są pozarastane, tak, że ledwo widoczne.
Obrazek
Jezioro Sasko jest bardzo zarośnięte. Po tej krótkiej wycieczce wróciliśmy do Ulcinja, żeby przygotowywać się do wyjazdu. Zaliczyliśmy pożegnalną porcję baraninki i niestety nie starczyło już miejsca na ośmiornicę :cry:
A o 20 byliśmy umówieni na wizytę w domu miłego starszego pana o którym pisałam. Jest to właśnie ten jubiler o którym pisałam, i którego asortyment tak nas ekscytował. Poprzedniego wieczoru kupiłyśmy u niego z przyjaciółką drobiazgi (za rok obiecuję sobie większe zakupy), i w ogóle odwiedzałyśmy go codziennie. On nas chyba też polubił bo właśnie zaprosił nas do siebie. Poszliśmy, po drodze mówił nam, że bardzo jest dumny ze swojego domu i chciałby nam go pokazać. Faktycznie ma powody do dumy. Dom piekny, położony na wzgórzu nad Ulcinjem, z widokiem na starówkę i morze. Cudo. Najpierw przyłączyła się do nas synowa, a później przyszedł syn. I tak z godziny zrobiło się kilka i bawiliśmy się świetnie i wesoło do drugiej w nocy. Początkowo piliśmy jakiś likier zmieszany z wódką, bardzo to było dobre,. ale troszkę zbyt słodkie, a później wino, Bóg strzegł i jakoś udało się odmówić rakiji. Pan, o którym wszyscy mówili "Baba" czyli dziadek, więc też tak o nim będę mówić, reprezentuje trzecie już pokolenie złotników. Ubolewał, że niestety sztuka filigranu umiera i coraz mniej chętnych do wykonywania tego typu przedmiotów. On też przestrzegał nas przed przyjazdem do Ulcinja w środku sezonu, stanowczo odradzał. Bradzo mnie zawstydziła jego synowa, wypominając mi, i słusznie, że nie znamy ich historii - chodziło o iliryjską cywilizację, niestety to prawda. Usiłuję teraz nadrobić te braki, ale mam kłopoty ze znalezieniem literatury, bo jakoś Ilirowie zawsze są "obok". Przy okazji Greków, Rzymian, Awarów i Słowian. Ehh, będę się starać. W każdym razie było super, umówiliśmy się na przyszły rok, muszę też im wysłać zdjęcia z imprezki, zaprosiliśmy ich do Polski i jakoś udało nam się wyjść. I teraz oczywiście, kto jest bez winy niech rzuca kamieniem, ale dzień następny, z jazdą do Omisa był dla mnie drogą przez mękę. Może nie powinnam o tym pisać, ale trudno, jak relacja ma być uczciwa, to będzie. O dziwo moi pasażerowie byli znacznie bardziej zmęczeni ode mnie. Bo ich męczył straszliwy kac, mnie szczęśliwie jakoś nie dopadł co potwierdza moją teorię o tzw. strefach bezkacowych. Byłam koszmarnie niewyspana. I wiem, oczywiście, że to głupota, ale co zrobić? Zejście z bagażami z naszych ulubionych murów było jak droga na Golgotę, no zgroza. Po drodze, jeszcze wstąpiliśmy do sklepiku pożegnać się z "Babą", ten sprawiał wrażenie wyjątkowo rześkiego :) Szczęśliwie już w okolicach Baru dopadł mnie wilczy głód, w przydrożnej knajpce wyglądającej z zewnątrz mało ciekawie zjedliśmy pyszny posiłek i to postawiło nas na nogi. O Omisu i drodze do niego już w następnym odcinku mojej opowieści :papa:
A ja Leszku z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam Twoją relacje, zwłaszcza o Plitvickich jeziorach, byłam tam dawno, jeszcze za Jugosławii, z rodzicami. Wtedy wycieczka po parku kosztowała jak pamietam ogromną sumę 220 dinarów. Ale wtedy się wszystko inaczej liczyło bo przecież był przydział dewiz, no i skrzętnie się omijało płatne autostrady, żeby zaoszczędzić na inne przyjemności. Za to przejeżdżało się przez góry co było ogromnym przeżyciem estetycznym, ale dawało też sporo adrenaliny. Jechaliśmy wartburgiem, który w PRL był samochodem eleganckim, ale jego elegancja kończyła się na granicach Układu Warszawskiego. No i nie było hamowania silnikiem, bo to był dwusuw, było tylko przestawianie z ostrego na wolne koło :) Ale i tak było super :D
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 17.05.2007 16:17

Ranyśku 8O ileż Ty informacji zawarłaś w swojej relacji 8O . No pełen podziw i szacuneczek. A inni pewno milczą bo ich zatkało z wrażenia ;).
Świetna relacja. Brawo
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 17.05.2007 16:28

Daj spokój :oops: ja już obmyślam, jak przygotować następną relację, zeby była na poziomie. A jeśli mi się uda, to planuję w drugiej połowie września pojechać do Omisa i tam założyć sobie bazę wypadową. Jak wszystko dobrze pójdzie, zakończę prace i jeszcze jeśli mi za nie zapłacą w terminie, a nie jak zawsze z duuużym opóźnieniem to kto wie:))
A na przyszły rok, na wiosnę mam taki pomysł - obie Macedonie i Albania, może się uda :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107697
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 17.05.2007 18:08

Jeśli to koniec opowieści, to należy żałować, bo super się czytało - jak dobrze napisanego opowiadania. :lol:

Ps.Ale nieskromnie powiem Leszku, to trochę w tym naszej zasługi.

Janusz Bajcer napisał(a):Ten który wklejasz troszkę za mały, optymalny jest 800x600 bezpośrednio po otwarciu tematu, lub aby po kliknięciu na miniaturkę, też otwierało sie zdjęcie w takim formacie.
Zobacz np tu jak to wygląda
forum/viewtopic.php?t=13774
Albo tu
forum/viewtopic.php?t=13524


Caal poczytała nasze i innych relacje, troszkę podszkoliliśmy ją we wklejaniu zdjęć i jako pojętna uczennica napisała swoją relację lepiej od "nauczycieli"
:wink: :lol: :papa:
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 17.05.2007 18:16

caal napisał(a):....O Omisu i drodze do niego już w następnym odcinku mojej opowieści :papa:
...

Januszu ale .... to nie koniec opowieści :lol:
Owszem Januszu, ale to ona się napracowała :!: a że faktycznie pojętna "uczennica" to i wyszła jej ta relacja lepsza :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107697
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 17.05.2007 18:39

:oops: oczka coś nie doczytały - więc czekamy na C.D. :lol:
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 17.05.2007 19:07

Masz rację Janusz :) dzięki Wam moja relacja jest lepsza niż byłaby bez Waszego dopingu i porad. Poza tym i mnie się lepiej pisze i jakoś chętniej widząc, że mam kibiców. Więc o ile nie wypali mi dzisiejsze spotkanie odwlekane już ze względu na pourlopowe rozluźnienie, to postaram się ją dzisiaj dokończyć.
I pytanie do doświadczonych twórców postów, jak myślicie - czy nietaktem będzie pisanie o własnej firmie? Nawet nie to, żeby to była reklama, ale w pewnym sensie jest to zabawny przypadek związany z jej nazwą.
Noi właśnie się dowiedziałam, że spotkanie nie dojdzie do skutku, w związku z tym postaram się dokończyć opowieść :papa:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 17.05.2007 19:17

przeczytałam właśnie teraz też! W tym kraju się Panowie pracuje! :D Przyjemności po godzinach! :D

Niedługi wyjazd, a ile spotkań, miejsc, ludzi - cudownie!!! Fajnie się czyta! :D
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 17.05.2007 23:31

cd właśnie następuje :) Cóż, jak opisywałam, na własną prośbę, jazda do Omisu dała mi w kość, oj dała. A jeszcze jak na złość po drodze korki, ruch puszczany wahadłowo na sporej ilości odcinków - przebudowa Jadranki. Na kawę zatrzymaliśmy się oczywiście w Zatonie :) Zatrzymywaliśmy się parę razy na zrobienie zdjęć, ale podróż trwała jednak dość długo, tym bardziej, że i wyjazd nie nastąpił o planowanej porze. Jakoś przed 18 dotarliśmy do Omisu. Tyle, że ja popełniłam okropny błąd :oops: Dokumenty dotyczące rezerwacji (a wszystko zapłaciłam jeszcze w Polsce), jakoś tak przez nieuwagę byłam uprzejma dokładnie przeczytać dopiero w Zatonie. No i okazało się, że mam adres agencji (czynna do 19) i tel stacjonarny do niej, ale niestety nie mam adresu kwatery, który należało sprawdzić w internecie. Myślę sobie, trudno, w razie czego znajdzie się kafejka internetowa, ale pozostałym wcale się do tego nie przyznałam. Z kafejek internetowych oczywiście już korzystałam, ustawiając drużynę - bo zaciekły ze mnie kibic i gram z zapałem w Hattricka. Z planu miasta wynikało, że w ulicę z agencją (Knezova Kacica) wjeżdża się bez problemu, faktycznie dojechałam do niej tylko okazała się zamknięta dla samochodów. Wjechałam więc w wąską, pnącą się stromo w górę uliczką w poszukiwaniu miejsca do parkowania. Minęłam 2 zakręty, a na trzecim z boku jedzie na mnie autobus, z tyłu osobówka najeżdża mi na kufer, a ja się zsuwam. Uff, było gorąco, jakoś się udało, ale niestety z góry też jechali, prawie dostałam spazmów, a parkowanie równoległe na drodze/uliczce bez barierki jakoś nie jest moją mocną stroną :) Jednak kierowca okazał się uprzejmy, cofnął, ja jakoś wjechałam i zaparkowałam. Agencja na głucho zamknięta, jak wół napisane, że czynna do 13 (bo do 19 to było przybycie na kwaterę), telefon oczywiście milczy. Poprzez łańcuch ludzi dobrej woli udało się szczęśliwie ściągnąć zaspanego właściciela i dotrzeć na miejsce. Są naprawdę mili i uczynni, kelner z knajpy skierował mnie do kobiety z innej agencji, która miała znać człowieka od naszej agencji, ta wykonała serię telefonów, po czym nadchodzącego wskazała palcem i stwierdziła "o tam idzie, ja do niego nie podchodzę bo to moja konkurencja" :D Kwaterę w Omisu załatwiałam przez Adrialin, fajne biuro, niemieckie, ma dużo ofert i to niedrogich (różnych). A kwatera bardzo fajna, w zasadzie to jest Omis - Brzet. Pod Jadranką, nad samym morzem, obok dwie knajpki, ceny dla ludzi, sklep niedaleko. Domek ładny, apartament składał się z dwóch pokoi i aneksu kuchennego, miał też olbrzymi taras, wejśie osobne. Gospodarze bardzo mili - Neda i Davor. Umowa z agencją wiąże ich tylko w lipcu i sierpniu, poza tym terminem można się umawiać indywidualnie. Polecam.
A to widok z tarasu
Obrazek
Po zakwaterowaniu się, poszliśmy jeszcze na spacer po Omisu, który jest małym miasteczkiem, ale bardzo urokliwym. Poszliśmy też na kolację do pizzerii pod domem, niestety było już późno, kelner zajmował się podrywaniem dwóch dziewczyn więc troszkę o nas zapomniał, ale ni było źle. Chociaż zamiast pizzerii polecam bistro tuż obok. Niestety dogoniły nas chmurska, które tak sie kotłowały nad górami i rano było pochmurno. Poszliśmy do miasta plażą o drobnych kamyczkach, która jest śliczna, mimo, że wąska i rosną wzdłuż niej tamaryszki. Woda sprawiała wrażenie krystalicznie czystej, widać było duże ilości jeżowców :( Niestety w drodze powrotnej złapała nas ulewa, ale jaka! Zrobiło się zimno i ponuro. Wróciliśmy do domu. Ale w końcu ten pierwszy dzień miał być taki sobie senny. Po południu niebo się przetarło i mogliśmy wyjść. Połaziliśmy po Omisu, na zdobywanie twierdzy było już zbyt późno więc poszliśmy na spacer wzdłuż rzeki.
Zahaczyliśmy o piękny przedromański kościółek św. Petara, niestety zamknięty i bez informacji jak i kiedy go zwiedzać :(
Obrazek
i jeszcze kilka fotek z Omisa
Obrazek
Najbardziej intrygowały mnie twierdze, niestety, nie udało sie :( To są dwie niezależne fortyfikacje. Ta położona niżej to forteca rodu Kaciców (tak więc Knezova Kacica, nie znaczyła wcale Książęca Kocica jak błędnie domniemywałam)
Obrazek

Obrazek
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 18.05.2007 10:06

Coś mi się wydaje, że to nie koniec opowieści ... nieeee to nie może się tak skończyć :lol:.

To ostatnie zdjęcie... hm... mam dla niego trzy wersje:
1. Przepotężna chmura.
2. Wieczór.
3. Aparat sobie nie poradził i źle naświetlił matrycę. (też takie przypadki mmialem na swoim HPczku w pełnym słońcu robił czarne zdjecia 8O )

Która wersja prawdziwa :?:

Pozdrav :papa:
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 18.05.2007 10:14

W zasadzie wszystkie trzy warianty :) Bo Było i chmurzysko i wieczór i aparat też sobie nie poradził bo robiłam to swoją małpą. Mąż fotografik nie zabrał statywu i strasznie z tego powodu płakał. To niech się teraz na forum trochę powstydzi.
Nie, nie kończy się jeszcze, bo zostały Split i Trogir z przyległośiami oraz droga powrotna :)
Mam 2 godzinki luzu, więc idę po kawkę i opowiadam dalej :papa:
Marcysia
Odkrywca
Posty: 69
Dołączył(a): 26.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marcysia » 18.05.2007 10:24

Caal, fantastyczna relacja,
Czekam na Trogir i zdjęcia. Czy przypadkiem nie zajrzeliście na Ciovo. Jadę tam i nie mogę się doczekać - chciałabym chociaż popatrzeć. Podoba mi się zwłaszcza przygoda z torebką -tacy sa Chorwaci. W Murterze, w pizzeri Barbara pracowała córka właściciela - Jasmina. Jasmina studiowała prawo w Zagrzebiu, a na wakacjach robiła u papy za kelnerkę. Bywaliśmy u niej codziennie, bo pizza pyszna i niedroga a Jasmina śliczna i chłopaki darli do Barbary jak konie do owsa. I ta właśnie Jasmina za każdym razem myliła się w wydawaniu reszty na swoją niekorzyść i jeszcze sie upierała , że dobrze....
Cosmo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 270
Dołączył(a): 08.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Cosmo » 18.05.2007 11:59

Świetna relacja. Jeszcze zostało 55 dni!!!
Pozdrawiam
caal
Croentuzjasta
Posty: 432
Dołączył(a): 22.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) caal » 18.05.2007 12:30

Szczęściarze!!! teraz ja Wam będę zazdrościć i czekać niecierpliwie na relacje :)
Marcysiu, niestety nie zajrzeliśmy na Ciovo, nie było czasu, ale mam fotkę wyspy z Trogiru. W Ulcinju, żona Zvezdana - tego od baraniny, myli się też na swoją niekorzyść. Nie spotkałam się z sytuacją odwrotną :)

Następnego dnia, od rana pada, zła jestem okropnie bo nie pojedziemy do Klisu - forteca. Przyjaciółka postanowiła odespać, my twardo na spacer, skończyło się na bistro pod domem, bo ulewa potężna. Ulewa zmieniła się w kapuśniaczek, więc poszliśmy. Starówka Omisu jest maleńka, ileż można chodzić w kółko i jeszcze w paskudnej mżawce? Do twierdzy Kaciców nie było sensu, bo strasznie ślisko, zrezygnowaliśmy zaraz na początku (o tej wyżej nie było nawet co marzyć).
Taka uliczka do niej wiedzie, wyżej już schody
Obrazek
Wczesnym popołudniem jakoś się zaczęło przejaśniać, ale już za późno na dalsze wycieczki, postanowiliśmy obejrzeć przełomy Cetiny. Droga już troszkę przeschła, nie było źle. Droga do Zadvarje piękna i malownicza, dość wąska, ale bez przesady, ostro pnie się w górę. Zbudował ją namiestnik austriacki za czasów Franciszka Józefa, jest nawet kapliczka i tablica fundacyjna, ale niestety zdjęcie nie wyszło. Rzeka jest piękna, naprawdę, ale niestety przed Zadvarje musieliśmy zawrócić bo szła na nas straszliwa burza. Po drodze ogłaszają się różne knajpki, postanowiliśmy spróbować prawdziwej wiejskiej kuchni - tak się ogłaszał lokal. Wydawał się na głucho zamknięty, ale jednak okazało się, że można coś zjeść. Tylko trzeba czekać około 1,5 godz. Zrezygnowaliśmy, ale właścicielka wyczuwając widać moje dobre serce zawlokła mnie siłą prawie na tyły, żeby pokazać co tracimy. Kupiłam u niej wiejski chleb (pyszny) i 15 dkg prsuta, natomiast odmówiłam kupna sera bo dobry był, fakt, ale kosztował jakieś koszmarne pieniądze - winszowała sobie 300 kun, i nie za 1 kg tylko za pół niecałe. Tak była namolna i agresywna, że i ja się zeźliłam. Na to babsko (sorka, ale trudno mi ją inaczej określić), złe, że nici z interesu rzuciło w złości o ścianę swoim około 8 letnim synem. Zwiałam i stanowczo tego miejsca nie polecam. Jedzenia nie mogę ocenić, ale myślę, że ceny mogą być wyższe niż u Bimo, a w przeciwieństwie do tego ostatniego, właścicielka miła nie jest. Bimo bowiem odmowę przyjmuje z godnością i uśmiechem, ma wkalkulowane widać:) I to był jedyny mało sympatyczny moment w trakcie całego pobytu. A później bardzo szybko zjeżdżaliśmy do Omisu uciekając przed burzą. Oczywiście te deszczowe dwa dni zaowocowały zapoznawaniem się z miejscowymi knajpkami. Spokojnie mogę polecić. Wystarczy przejść uliczkami i popatrzeć na ceny w menu, żeby wybrać coś dla siebie. W jednej z nich, za 60 kun podali dwie świeżutkie makrele (w menu pod hasłem ryba - jaką złapią czy kupią, taką serwują), pysznie przyrządzone. To były najtańsze ryby jakie zdarzyło mi się jeść w Chorwacji. Natomiast nie polecam knajpki z ogródkiem, nad rzeką (przy Knezowej Kacicy), przynajmniej ja na smażone kalmary się nacięłam - za dużo tłuszczu. Z jednego tylko powodu byłam trochę przez cały pobyt nieszczęśliwa - herbata! Oczywiście, że ze sobą zabrałam. Jednak ta serwowana w knajpach jest taka sobie, a to jest płyn bez którego nie istnieję. Żadne wody, żadne napoje chłodzące, ja pragnienie mogę zaspokoić wyłącznie herbatą, teamaniacy nie są w CRO i CG dopieszczani :) W nocy szalała burza potworna, a intensywność deszczu trudno mi opisać, poprostu lało jak z cebra. Opady wyrządziły spore szkody, kamienie i błoto na drodze, w kilku miejscach straż pożarna, potłuczone samochody, uszkodzone domy, itd. W tv widziałam relację z Makarskiej, tam był prawdziwy koszmar. Jednak burza oczyściła atmosferę, bo rano już było słonecznie. Pojechaliśmy do Splitu.
Teraz dygresja - moim magicznym miejscem w CRO jest Split i pałac Dioklecjana. I jak dla mnie nic się z tym nie może równać, nawet Dubrownik. W Splicie dawno temu, nawet w pewnym sensie wyedukowałam się erotycznie :D A było tak, mieszkając w Kasztelach, często wieczorem z kolegą jeździliśmy autobusem do Splitu, m.in. do kina. Był przegląd filmów z Brucem Lee, a to w PRL-u był rarytas. Kolega zresztą (syn znajomych rodziców) patrzył na mnie z góry, bo on już był na studiach, ja w szkole, więc zadawał się ze mną z obrzydzeniem i z konieczności :) Pojechaliśmy na kolejny film o karate - ja, kolega i jego wujek. Zdziwiło nas, że film duński, ale co tam :) Wchodzimy, w środku sami faceci i dziwnie na mnie popatrują. Film się zaczyna - stanowczo nie o karate, regularny pornuch. To płonąc z ciekawości mówię grzecznie choć nieszczerze - może jednak wyjdziemy? Całe szczęście nie chcieli za skarby wyjść, więc się napatrzyłam, a później w szkole robiłam furorę opowiadając :)
Zaparkowaliśmy przy porcie, tuż obok starówki. Po drodze rząd straganów, intrygowały mnie już wcześniej wszędzie obecne portrety jakiegoś generała. Zobaczyłam podkoszulkę z jego portretem i miłej sprzedającej pytam się kto to. Ta odwraca koszulkę i pokazuje wierszyk zczynający się od słów "Ante, ante..." Cóż jedyny Ante, który mi się skojarzył to Pavelic, więc natychmiast spytałam czy to on. Pani mało nie upadła z przerażenia, a później dostała ataku histerycznego śmiechu. W zamian obiecałam, że jak coś kupię to tylkou niej :) No i wracając do samochodu kupiła sobie ręcznik klubowy Hajduka Split - zawsze luiłam tą drużynę. Nota bene na stadionie była fajny napis: Dusza chrvacka, srce hajducko.
Niestety life is brutal, muszę przerwać, Split i Trogir w następnym odcinku :papa:
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6442
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 18.05.2007 13:02

"Zobaczyłam podkoszulkę z jego portretem i miłej sprzedającej pytam się kto to. Ta odwraca koszulkę i pokazuje wierszyk zczynający się od słów "Ante, ante..." Cóż jedyny Ante, który mi się skojarzył to Pavelic, więc natychmiast spytałam czy to on. Pani mało nie upadła z przerażenia, a później dostała ataku histerycznego śmiechu"
Chodziło o Generała Ante Gotovina
www.cro.pl/forum/viewtopic.php?t=6348&p ... c&start=90
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ceny, usługi, przepisy, porady różne


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wczoraj wróciłam:( - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone