To zapraszam na dalszą część
sobota, 11 lutego 2017, Nikozja Północna Tym samym najważniejsze obiekty tej stolicy zostały przez nas odwiedzone. Zaczynamy powrót w kierunku granicy. Kukam jeszcze na meczet Selimiye Camii
…i jakąś boczną uliczką, zdecydowanie mniej turystyczną….
…patrzymy na jeszcze jedną charakterystyczną rzecz po tej stronie linii….
W sumie to ja o tym zapomniała, Pan M. wypatrzył i cieszę się, bo w dzisiejszych czasach zobaczyć coś takiego to jednak nie jest to nasza codzienność….
Odbijamy w znaną nam już tkaninową uliczkę i zauważam ekspozycję z naszywkami, a dokładnie z aplikacjami…. Ten paw mnie zauroczył….
Wchodzę do środka pasmanterii, bogatoooooo wyposażonej pasmanterii
…. Chciałbym mieć taką, nawet nie za rogiem, ale choć w odległości godziny jazdy od siebie. Jest tu wszystko o czym może sobie zamarzyć osoba szyjąca, dziergająca czy zajmująca się innym handmade…. No RAJ
…..
Ale mojego entuzjazmu moje chłopaki nie podzielają
Wracam do środka jeszcze raz, może coś sobie kupię???Ale jest tam taki wybór, że ciężko się na coś zdecydować (jest też bardzo ciasno, bo tyle jest tego towaru), no i jak dogadać się z panią… którą zresztą okupują ze 3 klientki (tutejsze)…. Ehhhh szkoda, wychodzę tylko z tym pamiątkowym zdjęciem z pawiem…..
Kilka kroków i już przed nami widać granicę…
Grzecznie chowam aparat, a wyciągam paszporty i idziemy do celnika. Kontrola szybsza, ale nadal każdy paszport jest sprawdzany, a jedna z turystek za nami, która zamiast torebki ma torebkę typu spora shoperka
(jak ja to mówię torebka na ziemniaki), proszona jest o wyjęcie wszystkiego na pobliski stół, a celnik w rękawiczkach już czeka w gotowości…..
I w tym momencie zakończyliśmy naszą przygodę z Nikozją i Cyprem Północnym….
Za zieloną linią byliśmy dokładnie 60 minut. Mało? Dużo? Ciężko powiedzieć. Wrażenia? Inny świat zarówno w porównaniu z tym co mamy na co dzień i z tym co jest po południowej stronie zielonej linii. Na pewno ceny są niższe
(nawet w euro, a przelicznik i tak nie jest korzystny), miasto jest zniszczone i dla mnie zaniedbane
(choć przecież jest tu sporo turystów, więc można by było trochę zainwestować, ale jakie, czyje pieniądze???). Czuć tu klimat orientu, inności… Cieszę się, że zdecydowaliśmy się na wycieczkę. Może nie było to porywające miejsce, ale na pewno na długo zostaje w pamięci. Gdybym nie skorzystała z okazji i sama nie zobaczyła, że w sumie to „nic ciekawego tu nie ma” byłabym na siebie zła, że odpuściłam…
Nie na piszę, że jest to must see na Cyprze, ale też nie napiszę, że szkoda czasu… Jest to inne i wyjątkowe w swoim rodzaju podzielone miasto….