Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
I jednak widzę różnicę między trzymaniem małego pieska (ale nie jakiegoś haskiego) w domu/mieszkaniu, gdzie można wypuścić pieska, aby pobiegł po łące bez żadnych ograniczeń a ogromną orką zamkniętą w małym do swoich wymiarów i potrzeb basenie bez szans na nieograniczone popływanie. Nie wspominając o codziennej tresurze i udziale w wymuszonych pokazach....
piotrf napisał(a):Nie do końca Was rozumiem , Dziewczyny , co z rybkami w akwarium , co z fretkami , chomikami i szczurkami , kolorowymi i pięknie śpiewającymi ptakami w klatkach , wężami w terrariach , kotkami i pieskami oraz innymi zwierzątkami żyjącymi w naszych domach
Pozdrawiam Piotr
Psy i koty to zupełnie inna bajka, bo jeśli nie będą mieszkać w naszych domach, to będą bezdomne, narażone na wiele niebezpieczeństw. Ponadto pomiędzy ludźmi a psami i kotami istnieje więź zwana miłością. Wiem coś o tym, bo miałam kilka psów i te psy miały bardzo ludzkie uczucia. Każde pozostawienie ich, nawet u znanych im ludzi, było dla nich stresujące a powrót do domu stanowił niesamowitą ulgę. One czuły się członkami rodziny. Natomiast malutkie rybki, które ludzie trzymają w akwariach, zapewne długo by nie pożyły w wielkim środowisku wodnym. Dla nich akwarium jest dużym akwenem i żyją w nim jakby w jeziorze czy stawie, odpowiednim dla ich wielkości. Ale trzymanie w domach ptaszków w klatkach, chomików czy węży w terrariach to według mnie znęcanie się nad tymi zwierzętami.
piekara114 napisał(a):I jednak widzę różnicę między trzymaniem małego pieska (ale nie jakiegoś haskiego) w domu/mieszkaniu, gdzie można wypuścić pieska, aby pobiegł po łące bez żadnych ograniczeń a ogromną orką zamkniętą w małym do swoich wymiarów i potrzeb basenie bez szans na nieograniczone popływanie. Nie wspominając o codziennej tresurze i udziale w wymuszonych pokazach....
Beata, masz rację. Zamknięcie wielkich orek w małych basenach jest dla nich niesamowitą traumą.
Po pokazie orek przeszliśmy do sąsiedniego basenu, w którym odbywają się pokazy delfinów. Ale zanim rozpoczął się ten pokaz, to mieliśmy jeszcze okazję obejrzeć mini pokazu niebieskich papug, które polatały nad basenem.
A potem rozpoczął się pokaz delfinów, który był świetny i podobał mi się jeszcze bardziej, niż pokaz orek. Delfiny są świetne i w żaden sposób nie mogłam się dopatrzeć w ich zachowaniu niezadowolenia z tego, że muszą występowac przed publicznością. Ale na pewno jest to dla nich stresujące.
Po zakończeniu pokazu delfinów poszliśmy na kolejny pokaz. Był to pokaz lwów morskich. W ciągu dnia odbywają się cztery pokazy lwów morskich. My czekaliśmy na pokaz o godzinie 13:45.
Przed wejściem musieliśmy chwilę odczekać w kolejce. W tym czasie zapoznaliśmy się z aktorami spektaklu, na który czekaliśmy.
Po chwili dotarliśmy pod scenę, na której będą występy. Niestety prawie wszystkie miejsca były już zajęte. Udało nam się wcisnąć na miejsca z boku sceny, więc widok mieliśmy trochę ograniczony.
Po kilku minutach spektakl się rozpoczął.
I powiem Wam, że ten pokaz podobał mi się najbardziej. Do tego stopnia, że poszliśmy na niego jeszcze raz i to na tyle wcześnie, żeby mieć miejsca na wprost sceny. Niestety ten ostatni spektakl odbywał się już w chwili, gdy słońce nie oświetlało sceny i niestety nie było w związku z tym dobrej widoczności, bo cała scena znajdowała się w cieniu. Z tego powodu filmik, który nagrałam z tego drugiego pokazu nie nadaje się do oglądania.
Tak, lwy morskie były fajne Nam się udało usiąść na wprost, więc faktycznie widok był lepszy. Ale za to nie byliśmy na pokazie papug, już nie starczyło czasu ...
majkik75 napisał(a):Tak, lwy morskie były fajne Nam się udało usiąść na wprost, więc faktycznie widok był lepszy. Ale za to nie byliśmy na pokazie papug, już nie starczyło czasu ...
My do papug zdążyliśmy, więc z tego pokazu filmik też będzie.
Po pokazie lwów morskich postanowiliśmy coś zjeść, bo już byliśmy głodni. W napotkanym po drodze centrum gastronomicznym kupiliśmy po kanapce z bagietki i kawie barraquito (bez likieru) w papierowych kubkach. Ceny na terenie Loro Parku są niestety wysokie i za wszystko zapłaciliśmy 22 € (kawa 5 €, kanapka 5 €, jednorazowa paczuszka majonezu do kanapki 1 €). Wokół stoisk gastronomicznych było dosyć ciasno, więc żeby zjeść na siedząco usiedliśmy na tyłach budynku,w którym odbywają się pokazy papug. Na ładnym murku obłożonym kafelkami rozłożyłam mały ręczniczek, który posłużył nam za obrus. Zapomniałam zrobić zdjęcie naszego posiłku, zanim zaczęliśmy jeść. Dopiero jak zjadłam pół kanapki, to mi się przypomniało i cyknęłam fotkę.
Ani kawa, ani kanapka, nie były rewelacyjne i żałowaliśmy, że nie wzięliśmy ze sobą własnych kanapek.
Potem poszliśmy na pokaz papug, który miał się rozpocząć niebawem w tym budynku.
Po kilku minutach od wejścia do budynku rozpoczął się pokaz.
Przed nami akwarium, więc idziemy w jego kierunku.
Niestety przy tych akwariach zaczęło mnie dusić, bowiem była tam bardzo duża wilgoć i mocno śmierdziało stęchlizną. Mam wrażenie (chociaż nie jestem tego pewna), że tam podłoga była wyłożona jakąś wykładziną, która jest bardzo narażona na kontakt z wodą, co powoduje, że jest ona cały czas wilgotna i śmierdzi. I właśnie ten smród spowodował u mnie atak kaszlu, więc musieliśmy szybko się przemieścić do wyjścia i niestety byliśmy tam tylko kilka minut.
Idziemy dalej, bo jeszcze spory teren mamy do obejrzenia.
Dochodzimy do ptaszarni. Aby się tam dostać, należy przejść przez podwójne zasłony z ciężkich łańcuchów, które stanowią barierę dla ptaków, aby nie mogły wylecieć na zewnątrz z terenu, na którym się znajdują.
Wewnątrz tego terenu nie ma pojedynczych klatek, bowiem ten teren jest jedną wielką klatką ograniczoną od góry siatkami.
Tuż obok lwów znajduje się teren, na którym przebywają flamingi. Teren ten nie jest w żaden sposób zabezpieczony, ale flamingi z niego nie uciekną, bo nie mogą. W Loro Parku (jak również w innych ogrodach zoologicznych na świecie) ptakom podcina się skrzydła, aby uniemożliwić im odlot.
Flamingi zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Pierwszy raz oglądałam je na żywo.
Mogłabym stać w tym miejscu dosyć długo i patrzeć na te ptaki, ale niestety czas uciekał bardzo szybko i trzeba było się zbierać do powrotu. Odchodzą kilka razy oglądałam się za siebie.
Po sześciu godzinach pobytu w Loro Parku idziemy w kierunku wyjścia, ale po drodze zaglądamy jeszcze do Coral Kingdom. Stajemy na ruchomy chodniki, który przewozi nas wzdłuż szyby akwarium. Na zdjęciach znajdujących się na stronie Loro Parku koralowce wyglądają super, ale w rzeczywistości wcale tak pięknie nie jest. Może dlatego, że to nowa atrakcja w Loro Parku.
Oglądanie żywych koralowców połączone jest z pokazem immersyjnym. Na suficie i na podłodze pomieszczenia można obejrzeć pokaz podwodnego świata. Niestety my nie mieliśmy możliwości zobaczenia tego pokazu. Możliwe że nie trafiliśmy tam o odpowiedniej godzinie. Ale na YT jest filmik prezentujący ten pokaz, więc możecie, jak to wygląda.
Teraz już naprawdę idziemy do wyjścia.
Wychodzimy.
O godzinie 17-tej nikt już nie wchodzi do Loro Parku.
Natomiast sporo ludzi próbuje dostać się do kolejki, która pojedzie za chwilę do centrum Puerto de la Cruz.
My jeszcze spoglądamy na teren przed wejściem, bo nie zrobiliśmy tego rano.
Fajne te słonie .
Nie wszyscy turyści zmieścili się do kolejki, która odjechała. Ale za chwilę przyjedzie następna, więc będą mieli jak wrócić.
Wracamy tą samą drogą przez góry, bo chcemy podjechać jeszcze do Los Gigantes, aby obejrzeć zachód słońca. Niestety zatrzymuje nas spory korek
i na punkt widokowy w Los Gigantes docieramy już po zachodzie słońca. I chyba tylko dlatego mieliśmy możliwość zatrzymania się na tym punkcie widokowym, bo chwilę wcześniej wszystkie miejsca parkingowe (a jest ich tylko kilka) były zajęte.
Długo tam nie zostajemy, bo szybko się ściemnia. Po kilkunastu minutach wsiadamy do samochodu i ruszamy do Playa de las Americas.
Ale trzymanie w domach ptaszków w klatkach, chomików czy węży w terrariach to według mnie znęcanie się nad tymi zwierzętami.
Mam w domu ptaka. Ma swoja klatkę bo to jej dom ale ta klatka poza nielicznymi chwilami calutki czas jest otwarta. Ptak fruwa ile chce i dokąd chce po całym domu. Na zewnątrz wiadomo - nie mogę jej wypuścić bo zostałaby natychmiast zabita przez nasze miejscowe sroki ale daję jej tyle wolności ile mogę.
Beata, masz rację. Zamknięcie wielkich orek w małych basenach jest dla nich niesamowitą traumą.
To samo jest z delfinami, biedne wariują w zamknięciu z braku wolności i z fal które odbijają się od ścian basenów
Piękny ten Loro Park. W ostatnim odcinku urzekły mnie flamingi . Zastanawiam się czy warto go odwiedzić, jeśli ominęlibyśmy pokazy. Tydzień czasu to niewiele na zwiedzenie wyspy, chociaż mam wrażenie, że Wam czas się rozciąga, tyle miejsc już widzieliście, a to jeszcze nie koniec .