Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Kapitańska Baba napisał(a):Widoki z knajpki przepiękne
Oj piękne, szkoda było opuszczać to miejsce.
Kapitańska Baba napisał(a):Dróżką chętnie bym się przejechała - najlepiej jakimś kabrioletem żeby mieć niczym nie skrępowane odczucia z jazdy
Wiadomo, wiatr we włosach .
wiola2012 napisał(a):Lecimy w podobnym czasie jak Wy, w pierwszej połowie listopada, na długo weekend.
Fajny termin, mam nadzieję, że pogoda Wam dopisze.
wiola2012 napisał(a):Co myślisz o miejscowości Los Cristianos na nocleg?
Przez Los Cristianos tylko przejeżdżaliśmy w drodze do portu, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat tego miasta. Leży tuż obok Playa de Las Americas, czyli tej miejscowości, w której my mieliśmy kwaterę. Będzie dobrym punktem wypadowym we wszystkich kierunkach, bowiem obok niej przebiega autostrada, którą szybko prawie wszędzie dotrzecie.
wiola2012 napisał(a):Nie odmówiłabym sobie przyjemności wypicia kawy z takim widokiem.
W sumie racja, trzeba było poświęcić trochę więcej czasu w tym miejscu i wypić tu kawę. Mam nadzieję że nadrobisz moje niedociągnięcie.
wiola2012 napisał(a):Te górskie klimaty i kręte drogi to dla mnie raj na ziemi. Zarówno Mascę i Garachico mam zapisane, a Twój post potwierdza, że to punkty obowoązkowe.
Koniecznie musisz tam być, bo bez odwiedzenia tych miejsc pobyt na Teneryfie byłby niepełny.
Masca i droga dojazdowa do niej są bardzo widokowe . Wasza trasa przebiegała w lepszym kierunku, niż nam przypadło jechać, więcej było widać . Chociaż punktów widokowych na trasie jest trochę, to niestety chętnych na zatrzymanie się na nich więcej, niż miejsc na zaparkowanie auta… My najdłuższy postój mieliśmy przy Mirador La Cruz de Hilda, a konkretnie na widokowym tarasie kafejki, który fajnie uwieczniłaś na zdjęciach. Tam właśnie delektowaliśmy się barraquito, więc potem w Masce skusiliśmy się jedynie na pyszne lody z opuncji.
megidh napisał(a): Koniecznie musisz tam być, bo bez odwiedzenia tych miejsc pobyt na Teneryfie byłby niepełny.
Dokładnie , tych miejsc pominąć nie wolno ! My do Garachico mieliśmy dość blisko, więc udało się tam zawitać dwukrotnie.
dangol napisał(a):Masca i droga dojazdowa do niej są bardzo widokowe . Wasza trasa przebiegała w lepszym kierunku, niż nam przypadło jechać, więcej było widać .
Jadąc tą drogą właśnie o tym myślałam, że przejazd w odwrotnym jest chyba mniej spektakularny.
dangol napisał(a):Chociaż punktów widokowych na trasie jest trochę, to niestety chętnych na zatrzymanie się na nich więcej, niż miejsc na zaparkowanie auta…
Problem z miejscami parkingowymi odczuwaliśmy nie tylko na tej drodze, ale na całej Teneryfie.
dangol napisał(a):My najdłuższy postój mieliśmy przy Mirador La Cruz de Hilda, a konkretnie na widokowym tarasie kafejki, który fajnie uwieczniłaś na zdjęciach. Tam właśnie delektowaliśmy się barraquito, ...
Barraquito musiało tam rewelacyjnie smakować.
dangol napisał(a):...więc potem w Masce skusiliśmy się jedynie na pyszne lody z opuncji.
Czy też miałaś po tych lodach czerwony język przez dłuższy czas.
dangol napisał(a):My do Garachico mieliśmy dość blisko, więc udało się tam zawitać dwukrotnie.
Garachico jest małym miasteczkiem, które zostało założone w 1496 roku przez genueńskiego bankiera Cristobala de Ponte. W wieku XVI i XVII znajdował się tutaj główny port na wyspie. W 1646 roku doszło tutaj do osunięcia się mas ziemnych, w wyniku czego życie straciło 100 osób a zniszczeniu uległo 40 statków. Nie była to jedyna katastrofa, jaka miała miejsce w Garachico, bowiem 60 lat później doszło do wybuchu wulkanu Montaña Negra. Lawa wulkaniczna spłynęła na miasteczko i pokryła większą część miasta oraz portu. Na szczęście nikt wtedy nie zginął. Jednakże od tej chwili miasteczko zaczęło podupadać, gdyż kupcy wynieśli się z Garachico do Puerto de la Cruz. Z tego powodu Garachico przeobraziło się w mały port rybacki. Gdy wjechaliśmy do Garachico, to od razu trafiliśmy na wolne miejsca na tym parkingu. Z parkingu poszliśmy w kierunku oceanu. Betonowa ścieżka, którą szliśmy wybudowana została na zastygniętych jęzorach lawy. Przy samym oceanie znajduje się atrakcja w postaci wielkiej ramy do robienia zdjęć, która jest oblegana przez turystów.
Niestety od strony gór, przez które tutaj jechaliśmy, przyszły chmury, więc zrobiło się trochę ponuro. Chmury te towarzyszyły nam przez cały pobyt w Garachico. Pod tymi chmurami widzieliśmy sporą grupę fruwających paralotniarzy. Paralotniarstwo jest bardzo popularną atrakcją na Teneryfie.
Woda w oceanie była wzburzona.
Spływająca lawa zastygła w oceanie, tworząc naturalne baseny zwane Caleton. Władze miasta dokonały zagospodarowania tego miejsca, tworząc kąpielisko z tarasami, mostkami, drabinkami i barierkami, które cieszą się ogromną popularnością wśród miejscowych i turystów.
Niestety takie baseny nie są do końca bezpieczne. Podczas kąpieli w nich trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Dzisiaj trafiłam na ten artykuł o chłopcu z Polski, który utonął w takim basenie w miejscowości Charco del Viento, położonej niedaleko Garachico.
megidh napisał(a):Przez Los Cristianos tylko przejeżdżaliśmy w drodze do portu, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat tego miasta. Leży tuż obok Playa de Las Americas, czyli tej miejscowości, w której my mieliśmy kwaterę. Będzie dobrym punktem wypadowym we wszystkich kierunkach, bowiem obok niej przebiega autostrada, którą szybko prawie wszędzie dotrzecie.
Dzięki Gosiu, to ważna i jednocześnie dobra informacja. Szukałam wg Twoich wskazówek, mając na uwadze, że na południu cieplej
megidh napisał(a):
wiola2012 napisał(a):Nie odmówiłabym sobie przyjemności wypicia kawy z takim widokiem.
W sumie racja, trzeba było poświęcić trochę więcej czasu w tym miejscu i wypić tu kawę. Mam nadzieję że nadrobisz moje niedociągnięcie.
Myślę, że tak . W naszej ekipie mamy smakoszy kawy, na hasło "może kawka" zawsze jest odpowiedź twierdząca, a jeszcze taki widok .
Gosiu, koloru języka już nie pamiętam, ale pewnie był czerwony
megidh napisał(a): Niestety takie baseny nie są do końca bezpieczne. Podczas kąpieli w nich trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Dzisiaj trafiłam na ten artykuł o chłopcu z Polski, który utonął w takim basenie w miejscowości Charco del Viento, położonej niedaleko Garachico.
Fakt, przy dużych falach lepiej z kąpieli zrezygnować, ze względu na skały w tych basenach. Byliśmy przy Charco del Viento i na kąpiel tam w życiu bym się nie odważyła, ocean nieźle tam szaleje, nawet gdy pogoda nie jest zła. W porównaniu z Sadzawką Wiatrów baseny w Garachico są zdecydowanie bezpieczniejsze, ale zapewne też nie zawsze nadają się na kąpiel . Mam ostatniego dnia pobytu na wyspie pogoda na szczęście sprzyjała skorzystaniu z kąpieli w Garachico.
Szliśmy deptakiem wzdłuż drogi, która biegnie wzdłuż nabrzeża i basenów naturalnych.
Doszliśmy do Castillo de San Miguel.
Na placyku przed pałacem znajduje się kamienny postument, do którego przymocowana jest piękna tablica przedstawiająca dekret królewski, z którego wynika, iż w dniu 26 października 1916 roku Garchico otrzymało tytułu miasta.
Nad drzwiami wejściowymi prowadzącymi do wnętrza Castillo de San Miguel, znajduje się bogata dekoracja heraldyczna, wzorowana na herbach cesarza Hiszpanii Karola I i cesarza Niemiec, wyrzeźbionych w dwóch blokach kamiennych.
Do zamku można wejść, ale trzeba kupić bilet w cenie 5 euro. Na górze znajduje się taras widokowy. My do środka nie weszliśmy lecz poszliśmy dalej wzdłuż masywnych murów zamku.
Droga dalej prowadziła nas wzdłuż kąpieliska El Caleton.
Napotkana po drodze mapa Garachico pozwoliła nam ustalić, w którym miejscu jesteśmy .
wiola2012 napisał(a):Dzięki Gosiu, to ważna i jednocześnie dobra informacja. Szukałam wg Twoich wskazówek, mając na uwadze, że na południu cieplej
W listopadzie to może mieć znaczenie, chociaż my trafiliśmy na bardzo ciepłe dni nawet w północnej części wyspy. Byliśmy w tej części wyspy 3 razy i za każdym razem było bardzo ciepło. Ale lepiej dmuchać na zimne i nie ryzykować. Na południu wyspy ładna pogoda jest bardziej prawdopodobna.
wiola2012 napisał(a):
megidh napisał(a):
wiola2012 napisał(a):Nie odmówiłabym sobie przyjemności wypicia kawy z takim widokiem.
W sumie racja, trzeba było poświęcić trochę więcej czasu w tym miejscu i wypić tu kawę. Mam nadzieję że nadrobisz moje niedociągnięcie.
Myślę, że tak . W naszej ekipie mamy smakoszy kawy, na hasło "może kawka" zawsze jest odpowiedź twierdząca, a jeszcze taki widok .
Moja ekipa niestety nie chciała pić kolejnej kawy w odstępie godziny, więc musieliśmy się dostosować.
dangol napisał(a):Gosiu, koloru języka już nie pamiętam, ale pewnie był czerwony
Nie ma innej opcji, te lody mocno farbują. Miałam nie pokazywać tego zdjęcia, ale dla potwierdzenia tej kolorystyki języka wstawię moją fotkę.
dangol napisał(a):
megidh napisał(a): Niestety takie baseny nie są do końca bezpieczne. Podczas kąpieli w nich trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Dzisiaj trafiłam na ten artykuł o chłopcu z Polski, który utonął w takim basenie w miejscowości Charco del Viento, położonej niedaleko Garachico.
Fakt, przy dużych falach lepiej z kąpieli zrezygnować, ze względu na skały w tych basenach. Byliśmy przy Charco del Viento i na kąpiel tam w życiu bym się nie odważyła, ocean nieźle tam szaleje, nawet gdy pogoda nie jest zła. W porównaniu z Sadzawką Wiatrów baseny w Garachico są zdecydowanie bezpieczniejsze, ale zapewne też nie zawsze nadają się na kąpiel . Mam ostatniego dnia pobytu na wyspie pogoda na szczęście sprzyjała skorzystaniu z kąpieli w Garachico.
Rozsądek przede wszystkim. My nie mieliśmy odwagi się kąpać w tych basenach. Jak widać na zdjęciach zbyt wielu śmiałków chętnych do kąpieli też nie było.
Wchodzimy w uliczkę, którą dojdziemy do głównego placu miasteczka.
Doszliśmy do Plaza del Ayuntamiento Garachico. Te dwa przyklejone do siebie dwa budynki: Convento de San Francisco, w którym kiedyś mieścił się klasztor i Ayuntamiento de la Villa y Puerto de Garachico, czyli Ratusz Miejski.
Na wprost Ratusza stoi dom markiza Quinta Roja (Hotel la Quinta). Pochodzi on z końca XVI wieku a w XVII wieku został przebudowany przez pierwszego markiza Quinta Roja. Był również miejscem tymczasowego zakwaterowania dla sióstr franciszkanek, a obecnie mieści się w nim przytulny, mały hotelik.
Do placu ratuszowego przylega Plaza de la Libertad, na który wchodzi się po kilku schodach.
A za Placem Wolności stoi Kościół Santa Ana.
Poszwendaliśmy się jeszcze chwilkę po uliczkach Garachico i wróciliśmy do auta, bo czekał nas jeszcze kolejny etap jazdy do Puerto de la Cruz.
Opuszczając Garachico przejeżdżaliśmy przez fajny tunel, który na całej długości ma super otwory, przez które widać to, co jest na zewnątrz. Przejazd tym tunelem jest prawdziwą frajdą. Wjazd do tego tunelu od strony Garachico znajduje się TUTAJ. Podczas dalszej trasy przejeżdżaliśmy jeszcze przez kilka takich tuneli.
Po drodze wstąpiliśmy do miejscowości Icod de los Vinos, gdyż chcieliśmy zobaczyć najstarsze smocze drzewo, którego wiek szacuje się na ponad 800 lat. Drzewo to rośnie na terenie ogrodu botanicznego, do którego wstęp jest płatny. Niestety nie mieliśmy możliwości wejścia do tego ogrodu, bowiem nie mieliśmy gdzie zaparkować. Przejechaliśmy chyba trzy razy jednokierunkową trasę w okolicach ogrodu i niestety nie znaleźliśmy żadnego wolnego miejsca.
Gdy tak jeździliśmy, to za ogrodzeniem widzieliśmy jakieś smocze drzewo, ale to nie było to najstarsze na wyspie.
Zrezygnowaliśmy więc z tej atrakcji i pojechaliśmy dalej.
Do Puerto de la Cruz dojechaliśmy o godzinie 15:30. Była to pora, w której wszyscy myśleliśmy om jakimś posiłku. Chwilę szukaliśmy miejsca do zaparkowania samochodów. My mieliśmy trochę szczęścia i udało nam się zaparkować przy ulicy. Znajomi, którzy jechali drugim samochodem musieli wjechać na płatny parking podziemny usytuowany pod marketem Mercadona. Tuż obok tego parkingu znajduje się Restaurante el Camino, którą nasi znajomi już kiedyś odwiedzili i bardzo go polecali, więc tam poszliśmy.
Restauracja ta specjalizuje się w przekąskach tapas.
Bardzo ciekawie przedstawiono w tym lokalu wielkość przygotowywanych porcji. Na stole znajdującym się wewnątrz lokalu wystawione są różnej wielkości talerze, na których wypisane są informacje o tym, dla ilu osób jest dana porcja i jaka jest jej cena.
Lokal ten cieszy się bardzo dużą popularnością, więc na stoliki musieliśmy chwilkę poczekać. Mieliśmy trochę szczęścia bo po kilku minutach czekania zwolniły się dwa stoliki na tarasie powyżej lokalu. Dostaliśmy ciekawie wyglądające menu.
Na początek zamówiliśmy napoje: piwo i litrowy dzbanek sangrii. I była to najlepsza sangria, jaką kiedykolwiek piłam. Dlatego po wypiciu pierwszego dzbanka od razu zamówiliśmy jeszcze jeden.
W czwórkę zamówiliśmy też zestaw dla 4 osób w cenie 40,50 € i za tą cenę mieliśmy zastawiony tapasami cały stół.
Jedzenia było tyle, że mieliśmy problem ze zjedzeniem wszystkiego. I było przepyszne, więc ten lokal zasłużenie cieszy się tak dobrą opinią.
megidh napisał(a):Po drodze wstąpiliśmy do miejscowości Icod de los Vinos, gdyż chcieliśmy zobaczyć najstarsze smocze drzewo.
Zgadywałabym, że miejscowość słynie z najstarszej winnicy
megidh napisał(a):Na początek zamówiliśmy napoje: piwo i litrowy dzbanek sangrii. I była to najlepsza sangria, jaką kiedykolwiek piłam. Dlatego po wypiciu pierwszego dzbanka od razu zamówiliśmy jeszcze jeden.
Sangria! Zapomniałam, że najlepsza jest w Hiszpanii. Sangria i barraquito będą królować w moich zamówieniach
megidh napisał(a):W czwórkę zamówiliśmy też zestaw dla 4 osób w cenie 40,50 € i za tą cenę mieliśmy zastawiony tapasami cały stół... Jedzenia było tyle, że mieliśmy problem ze zjedzeniem wszystkiego. I było przepyszne, więc ten lokal zasłużenie cieszy się tak dobrą opinią.
Wyglądają przepysznie. my też na Majorce zamawialiśmy zestaw tapasów dla 3 osób i mieliśmy super wyżerkę. Lokal zapisuję .
megidh napisał(a):Po drodze wstąpiliśmy do miejscowości Icod de los Vinos, gdyż chcieliśmy zobaczyć najstarsze smocze drzewo.
Zgadywałabym, że miejscowość słynie z najstarszej winnicy
Ta nazwa może to sugerować i faktycznie Wikipedia podaje, że "W języku Guanczów słowo „Icod” oznaczało prawdopodobnie ogień, zaś przydomek „de los Vinos” został nadany pod koniec XVI wieku przez hiszpańskich osadników ze względu na znaczną produkcję wina w okolicy."
wiola2012 napisał(a):
megidh napisał(a):Na początek zamówiliśmy napoje: piwo i litrowy dzbanek sangrii. I była to najlepsza sangria, jaką kiedykolwiek piłam. Dlatego po wypiciu pierwszego dzbanka od razu zamówiliśmy jeszcze jeden.
Sangria! Zapomniałam, że najlepsza jest w Hiszpanii. Sangria i barraquito będą królować w moich zamówieniach
Już Ci zazdroszczę.
wiola2012 napisał(a):
megidh napisał(a):W czwórkę zamówiliśmy też zestaw dla 4 osób w cenie 40,50 € i za tą cenę mieliśmy zastawiony tapasami cały stół... Jedzenia było tyle, że mieliśmy problem ze zjedzeniem wszystkiego. I było przepyszne, więc ten lokal zasłużenie cieszy się tak dobrą opinią.
Wyglądają przepysznie. my też na Majorce zamawialiśmy zestaw tapasów dla 3 osób i mieliśmy super wyżerkę. Lokal zapisuję .