Rower - kondycję buduje i paliwa nie potrzebuje

ładne zdjęcia przy okazji jazdy - robisz,
kiedyś również bawiłem się w podobną statystykę: na MTB jednym z pierwszych - lepszych jakie weszły (kupiony w Sklepie Górniczym za bony ) zrobiłem ciut ponad 5tyś km, w dużej mierze trasy górskie, a ponieważ moim żywiołem na bajku zawsze była szybkość, to prędkość oscylowała ok. 25km/h (choć trzeba przyznać dokładność liczników bajkowych w tamtych czasach nie powalała),
miałem również gdzieś wykresy roczne przebiegu i wzniesień...
to były czasy

remikrmk - ciekawa relacja z wycieczki. Gratuluję wytrwałości.
A bruk Boryszyn-Sieniawa jest mi dobrze znany, jazda samochodem była tam bardzo nieprzyjemna - bruk i wąsko (ciężko było się wyminąć), a co dopiero przejechać to rowerem. Chapeau bas

wycieczka przednia! bardzo ładne zdjęcia

Remik hm, powiem Ci, że pokazałem koledze również kolarzowi (szosowemu) Twój wynik i poprosiłem go o komentarz nie zdradzając swojej opinii

Biorąc pod uwagę:

-Twój rower, a w związku z tym wymuszona przez siodełko i mniej więcej w poziomie z nim ustawioną kierownice pozycję rowerzysty (większe opory powietrza),
- amortyzator z przodu , stosunkowo szeroki opony (opory powietrza, część energii idzie w minimalne. ale zawsze pompowanie amora) technikę jazdy czyli nie używanie bloków i butów spd czy też bloków i butów szosowych (byłaby bardziej wydajna jazda).,
- miałeś jeszcze czas na zwiedzanie i zdjęcia

doszliśmy obaj do wniosku, że musisz być nadczłowiekiem

te kiero - cieszę się, że fotki się podobają Założyłem sobie konto na bikestats aby w przyszłości nie mieć problemów z odtworzeniem tego gdzie kiedyś dotarłem rowerem i co ciekawego po drodze widziałem. Kiedyś były pamiętniki, teraz mamy blogi

Nefer - ten bruk to katorga. O ile na suchym można jeszcze trochę na stojąco pojechać, tak na mokrym każde wstanie z siodełka skutkowało momentalnym brakiem przyczepności. Nigdy więcej tej drogi

Ita - cieszę się

Bluesman - nadczłowieki mają władzę nad burzami, ja jeszcze tej mocy nie posiadłem A tak serio to jedyny wyczyn jakiego tu dokonałem, to jazda w mokrych butach, bez skarpetek i brak oznak grypy i jej podobnych. Z tego cieszę się najbardziej, mogło być niewesoło. Jak przejadę BBtour to będę sam dla siebie nadczłowiekiem, narazie mały pikuś jestem

Jeździć przyjaciele, jeździć

No jeździć jeździć kolejny dzień sześćdziesiątka po górach
Fajnie byłoby mieć znów 31 lat Niektórzy maja ponad 1,5 raza tyle

Ponoć życie zaczyna się dopiero po 50-tce Prawda to?
Podjęliśmy dzisiaj z Żonką decyzję, że na wakacje zabieramy ze sobą rowery. Żaden tam sakwiarski wyjazd, na jeszcze Żonka nie jest gotowa, ale rowery na bagażniku auta i jazdy w okolicy jakiejś kwatery. Jako, że część urlopu musi być mocno skojarzona z leżeniem na plaży tak się zastanawiam gdzie pojechać. Wymyśliłem sobie 3 opcje:
1) Balaton dookoła (ok.4dni) + Krk (6dni) + Cres (6dni)
2) Słowenia (7dni) + Istria (9dni)
3) Dolomity (7dni) + Krk lub Cres (9dni)
Tym razem celuję w północną Chorwację gdyż tam jeszcze nie byłem, południe z żalem w tym roku odpuszczam. Jeśli ktoś jeździł rowerem w tych okolicach niech się odezwię

remikrmk napisał(a):
3) Dolomity (7dni)

?

remikrmk napisał(a):?

Takie najczęściej klimaty...

Wiem. W Dolomitach jest taka jedna droga, która mnie wzywa
Ale dalej nie wiem co Cię tak rozśmieszyło.

No po takich pagórkach to wyzwanie.

I to Cię rozśmieszyło? Wiem jakie tam są drogi

Pax, pax miendzy krzescijany

Taka droga to mnie też swędzi

Wspomniałeś R. o sakwiarstwie ......... żaden wstyd zwłaszcza przy panującej tam temp. Normalnie ich nie używam natomiast w Cro tak, z uwagi na brak dostępu do wody. Rekordowo brałem nawet koło 5 l napoi i tu nie można się obyć bez sakw. Nie brałem tylko wody jako takiej ale też w 2/3 izotoniki. Poza tym zapasowa opona dętki, pół warsztatu, batony, żele, galaretki .

Balaton to ca 219 km, kilkakrotnie tam jeździliśmy, płasko, że az głupio , średnie wychodziły nam zawrotne no i tamtejsza infrastruktura rowerowa suuper momentami ilość rowerzystów na ścieżce rowerowej przypominała Krupówki latem

Źle mnie zrozumiałeś Ja bym chciał wyjazd typowo sakwiarski ale ma luba na to (jeszcze ) nie pójdzie. Dlatego rower na bagażnik i jazdy wokół "komina". Sakwy na pewno wezmę ze sobą ale właśnie po to aby mieć gdzie wozić płyny