na ZANZI w BARZE można odpocząć

piotrf napisał(a):Piękna i ciekawa , egzotyczna destynacja , będę śledził z przyjemnością


Pozdrawiam
Piotr

Zapraszam

wiola2012 napisał(a):Jestem i ja!
Mieliście bardzo fajną widoczność. Też ostrzyłam aparat na styczniowe widoczki z lotu samolotu, ale nawet nad Maroko były chmury.

Jer napisał(a): Wszystkie loty z Polski oprócz Okęcia mają międzylądowanie w Hurghadzie na tankowanie. (tak to się przedstawiało w styczniu tego roku)... W dzień, kiedy trwa ten 11 godzinny lot, ...

Jak to jest w praktyce, siedzicie w samolocie i czekacie? Jeśli tak to jak długo?
Nie przypuszczałam, że na Zanzibar leci się 11 h.

Widoczność na szczęście była dobra dla oka, ale trudno było zrobić zdjęcia bo szyba była brudna.

@piekara114 już napisała jak to jest.

Ciągły lot trwa około 10 godzin, ale te tankowania wydłużają siedzenie w puszce. My jeszcze w Katowicach dodatkowo mieliśmy postój w kolejce na "odladzanie". Całościowo pobyt w samolocie wyszedł prawie 12 godzin, bo w Hurghadzie piloci nie dostali szybko i sprawnie papierów oraz pozwolenia na wylot.

piekara114 napisał(a):Wiola, niestety się siedzi w samolocie i co gorsze wyłączone są silniki (tankowanie, zbyt duże ryzyko), więc nie działa i klima i toalety... Zwykle taki postój trwa 1 h do 2h w zależności od sytuacji na lotnisku...

No chyba, że na tym locie było inaczej, to Jer nam napisze....


Zanzibar mnie kusi ze względu na plaże i palmy, ale nie wiem czy bym się tam nie zanudziła....

To zależy czego się oczekuje. Ja nie miałem czasu na nudę i moja żona też się nie wynudziła. A mamy trochę inny sposób na wypełnianiem sobie wakacyjnych dni.

Wymeldowując się z hotelu, jedna z kobiet powiedziała na hasło - "to już koniec" - "mi wystarczy".

majkik75 napisał(a):Oczywiście też jestem i popatrzę co tam ciekawego pokażesz

pozdrawiam, Michał

Jeszcze nie wiem sam, co uda mi się wykuć na klawiaturze.

PAP napisał(a):

piekara114 napisał(a):Zanzibar mnie kusi ze względu na plaże i palmy, ale nie wiem czy bym się tam nie zanudziła....

Przy samodzielnym podejściu do organizacji takiego wyjazdu można ten Zanzibar śmiało połączyć z Tanzanią (jest prom i samolot oczywiście) czy nawet Kenią i Parkami Narodowymi tam ... plus lot można też innaczej ogarnąć ...

Jest to jednak droga impreza.
Na tego typu atrakcje dodatkowo nie byliśmy nastawieni.
Jeśli chodzi o prom, to nie wiem jak wygląda harmonogram. Natomiast lot był oferowany przez rezydenta w naszym hotelu. Z tego co wiem, pomimo pory suchej jedna wycieczka nie doszła do realizacji. Klienci z hoteli pojechali na lotnisko i wrócili, bo okazało się, że "lotnisko" w Tanzanii ich nie przyjmie, bo padał deszcz i pas dla Cesny, czy innego małego samolotu jest niezdatny do lądowania.

mchrob napisał(a):

Jer napisał(a):Ale, tuż nad Egiptem zaciekawiło mnie inne z lotu ptaka bardzo interesujące miasto. Z okien samolotu wyglądało bardzo fajnie zaprojektowane architektonicznie. U wujka google znalazłem to miejsce. Amerykański pentagon może się schować – pod ziemię ze wstydu.

Al-Kahira al-Dżadida to dzielnica Kairu (nowy Kair)

Ale ciekawsze jest to dalsze jeszcze nienazwane miasto. To ma być nowa stolica Egiptu

https://obserwatorgospodarczy.pl/2022/1 ... egamiasta/

Podczas następnego pobytu w Egipcie, będę pamiętał o tym nowym Kairze, bo tam, też przenoszone jest muzeum. (?) Chyba już działa.

Jer napisał(a):Podczas następnego pobytu w Egipcie, będę pamiętał o tym nowym Kairze, bo tam, też przenoszone jest muzeum. (?) Chyba już działa.

Wg mojej wiedzy muzeum jest przenoszone do Gizy, kawałek na północny zachód od Piramid i faktycznie już powoli zaczyna działać, a przynajmniej taki był stan w październiku ...

https://www.google.pl/maps/place/The+Gr ... ?entry=ttu

A w poprzek Gizy, od Nilu do Piramid, budowana jest linia metra, chyba numer 3 ... więc za jakiś czas będzie można pod Piramidy metrem zajechać z centrum miasta ...

o dzięki za lokalizację

Zeszło trochę na Egipt, ale to u PAPa można kontynuować
A teraz mały przerywnik fot, więcej opisu przylotu, przejazdu i zakwaterowania w następnym odcinku.

Jer napisał(a):A teraz mały przerywnik fot,

Brzydko to nie wygląda ...

Informacyjnie, jestem w trakcie lektury twojej Kenii z 2018 ...

Czekam na szczegóły.

piekara114 napisał(a):Czekam na szczegóły.

Ot to właśnie . . .



Pozdrawiam
Piotr

W samolocie dostaliśmy po dwie kartki A4 na głowę do wypełnienia. Jedna wizowa, a druga chyba „wjazdowa”.
Umęczeni wysiedliśmy z samolotu.

Dopiszę że, na ten długi lot każdy pasażer musiał sobie zapewnić swoje własne centrum rozrywki, zasilanie sprzętu, a także wyżywić się we własnym zakresie lub zrobić zakupy cateringowe w samolocie.
Pierwszym punktem na lotnisku było zakupienie wizy w cenie 50 USD. Chciałem płacić kartą, ale gość w okienku zaczął marudzić, że to problematyczne. Wydaje mi się, że ściemniał, a my nie mieliśmy ochoty na dyskusje. Potem bramki i wyjście z budynku lotniska. Uderzenie ciepłego i wilgotnego powietrza.

Przed lotniskiem zakup karty sim – 30 USD za 10 GB, ale nie wiem, bo nie sprawdzałem potem czy można taniej. Pewnie tak. Firma to Zantel. Na stoisku chłopak włożył kartę do tel. i po chwili już działała. Tuż obok wyjścia są bankomaty. Wybrałem trochę gotówki i o ile dobrze pamiętam doliczyli 14 000 szylingów. Zawsze staram się mieć lokalną walutę. Gotówka przeznaczona na drobne zakupy w sklepikach i na tipy.

Nawet sprawnie ludzie zebrali się do busika i ruszyliśmy w trasę. Wg map hotel Sułtan Sands Island oddalony jest od lotniska niecałe 50 km. Jednak wzmożony ruch, słabe, często dziurawe drogi oraz brak oświetlenia w większości trasy spowodował, że podróż trwała ponad 1,5 godz.
Do hotelu wjeżdżaliśmy jak do więzienia, najpierw szlaban z ochroną. Kierowca musiał powiedzieć po co i dlaczego chce wjechać na teren. Strażnik w uniformie z bronią przy pasku (pałka) poinformował kolegów przez radio, że do głównej bramy zbliża się busik z turystami. Tu powtórzyła się procedura sprawdzania/dyskusji z kierowcą. Po chwili znaleźliśmy się w środku przed wejściem głównym, a za nami zatrzasnęły się wysokie i ciężkie wrota ośrodka:)
Jesteśmy w raju więziennym

Przywitano nas ładnie, ręczniczki do odświeżenia, opaski na rękę, paszporty zostawiamy na recepcji i obsługa w strojach masajskich zaprowadziła nas do restauracji na kolację.
Najedzeni zostaliśmy odprowadzeni do pokoju. Wstępne rozpakowanie, sprawdzenie co funkcjonuje, a co niestety nie i ja jeszcze po nocy chciałem zobaczyć, czy działa bar.

W świetle dziennym więcej można zobaczyć:










Następne dni w kolejnych wpisach.

Pięknie tam i luksusowo , a także ornitologicznie - bardzo mi się podoba
Mamy podobne przyzwyczajenia , też zawsze mam lokalną walutę , nawet w krajach , gdzie wszędzie mogę używać płatności bezgotówkowej - kilka razy ułatwiło mi to znacznie wyjście z opresji . . .


Pozdrawiam
Piotr

Z jakim biurem byłeś? i co to za przewoźnik, że na pokładzie na tak długi locie nie było nawet skromnego posiłku?