napisał(a) Jackus » 20.04.2005 19:05
słyszę: pawilon ogrodowy i od razu skojarzenie: bora
. To nie żarty, trzeba taki pawilonik przymocować do jakichś drzewek sznurkami bo może okazać się że nagle znajdzie się na jakiejś wyspie naprzeciwko. Jeśli chodzi o folię pod namiot - oprócz izolacji od wilgotnego podłoża może chronić od przebicia podłogi namiotu przez kamienne, skałki, ale wtedy musi być odpowiednio gruba folia. My z braku własnych czterech kółek zmuszeni jesteśmy nosić dom na swoich plecach. Do Chorwacji dojeżdżamy autokarem a dobytek nosimy na plecach. Ja w 80 l. plecaku, Patrycja 2 40 l. ale to już kwestia samozaparcia i odpowiedniego dobrania ekwipunku. Poza tym dla nas samo pakowanie plecaków jest już niezłą radochą, dlatego wakacje zaczynamy już w domu przed wyjazdem. Pod namiot jeżdżę co roku od 6 lat. Wcześniej były to pola namiotowe w lubuskiem, a w zeszłym roku pierwszy raz Chorwacja. Porównując polskie campingi z Chorwackimi hm... już lepiej porównywać polskie hotele z chorwackimi campingami. Taka prawda. Odnośnie gratów: naprawdę wiele w Chorwacji ich nie trzeba. Namiot, dwie karimaty, jeden śpiwór który najczęściej służył za podściółkę, bo do przykrycia wystarczyło prześcieradło (gdy noc była cieplejsza to moczyliśmy je w Jadranie, ale za 2 godz było suche na pieprz). Z ciuchów to nie będę sugerował. My np. wzięliśmy po jednej parze spodni, po jednej bluzie i po jednej kurtce. Wszystko to oczywiście przydało się... jako poduszki
Koszulki i spodenki (spódniczki) to podstawa. U mnie doszedł jeszcze sprzęt wędkarski a u Patrycji tzw "malowidła" Nie zapomnieliśmy o higienie i wzięliśmy ręczniki, mydła , szczoteczki etc. etc... Garnek, patelnia, 2 miski z cienkiej blachy 2 kubki, palnik + 2 kartusze campingaz w zupełności wystarczyły na ugotowanie codziennie gorącego posiłku przez 2 tygodnie pobytu. Poza tym kupę drobiazgów, dokumenty, aparaty fot, foldery, telefony ładowarki i inne rzeczy których nie sposób zliczyć a które wiele nie ważą. A stolik i krzesła? Improwizujemy. Ostatnio od właściciela kampu pożyczyliśmy kontener po butelkach, na to jakaś decha i stół jest. Krzesłami były karimaty wyciągane z namiotu. Pełna improwizacja. Może to wszystko brzmi dziadowsko ale dla nas to niezła zabawa. Nawet miotłę mieliśmy z suchej gałęzi palmy. Tyle z mojej strony. No to pakować się i na campy!