Przerwę na chwilę relacjonowanie nartowania w Czechach na rzecz opisu wczorajszego szusowania w Szczyrku. Czuję, że muszę się tym z Wami podzielić niemal na gorąco
12 stycznia (sobota): Szczyrk, Czyrna-SoliskoSypnęło śniegiem, więc wczoraj nie mogliśmy nie wybrać się na narty. Ponieważ nigdy nie byliśmy w kultowym dla niektórych Szczyrku (

), postanowiliśmy to nadrobić. Drugi sezon ośrodek jest w rękach nowego właściciela. Jedziemy sprawdzić, czy prawdziwe są opinie, że niewiele się tam zmieniło od lat 80-tych

A może jednak nie jest to "skansen"?

Stronka
Szczyrkowskiego prezentuje się całkiem, całkiem, więc kto wie, może nas zaskoczą...
W Szczyrku prawdziwie zimowo i bajkowo:


Parkujemy w Solisku, już widać słynną Golgotę (czyli czerwoną trasę nr 11):

Zdarli z nas 10 zł za parking

No trudno, przynajmniej jesteśmy prawie pod stokiem.

Oto mapka całego ośrodka:

Trzeba przyznać, że areał prezentuje się imponująco. Dwadzieścia kilka kilometrów tras o różnym stopniu trudności. Czarna piątka (Bieńkula) i czerwona jedenastka (Golgota) z homologacją FIS. Na Bieńkuli dzisiaj nie pojeździmy, bo, jako jedyna z tras, jest zamknięta. Ale na Golgocie owszem

Oto i ostatnie metry Golgoty:

Póki co, stoimy w kolejce do orczyka obok niej:

Cały SzczyrkowSKI

to podwójne orczyki typu kotwica. Narty mają stały kontakt ze śniegiem, ale nogi nie odpoczywają. Do kilometrów przejechanych trasami powinniśmy więc doliczyć te "zrobione" na wyciągach

Rozgrzewkę robimy sobie na Julianach, czyli na Hali Pośredniej. Dominują tu trasy niebieskie, a nawet zielone

Chociaż z oznaczeniem trudności tras, to bym się kłóciła, zwłaszcza jeśli chodzi o kolory w Solisku (np. czerwona siódemka jest zdecydowanie łagodniejsza od niebieskiej czwórki).
Orczyki na Julianach:


Śnieg, na początku, bardzo nam się podoba. W większości naturalny, ubity ratrakiem. Po jakimś czasie jednak zaczynają wychodzić "minerały". Wydaje się, że jest "katastrofa śnieżna", a jednak na trasach śniegu nie za dużo. Co prawda, prawie przez cały dzień pada z nieba, ale to za mało

Jest dosyć zimno (na dole minus 6; ile u góry, wolę nie wiedzieć), więc wstępujemy do baru Iglo (przez jedno "o"

) na reklamowane na stoku zapiekanki XXL z pieca. Rzeczywiście pyszne

Do tego po małym piwku grzanym z sokiem i możemy wracać

Trochę się bałam o niewystarczającą ilość knajpek na stoku w przeliczeniu na ilość narciarzy, ale dały radę. Całe szczęście, że oprócz budek z siedzeniami na zewnątrz, były też takie, do których można było wejść i rozgrzać zziębnięte stopy

Wracamy na stok z nową energią i idziemy na Golgotę

Trasa jest mocno czerwona, dosyć wymagająca. Gdyby jeszcze była dobrze przygotowana, jeździłoby się genialnie.
Śmigamy nią ze trzy razy. Jeździ się fajnie, chociaż już (jest dopiero po 10:00) są spore muldy i niewielkie oblodzenia.
Golgota w całej okazałości

:

Wychodzi na to, że niestety nie przyłożyli się do przygotowania tras. Od 9:00 do 10:00 jeździło się dobrze, ale później okazało się, że ratrakowanie tras było albo bardzo pobieżne, albo nie było go wcale

Do tego dochodzą kamulce i trawy wychodzące spod śniegu.
Narciarzy to jednak nie zniechęcało. Ludzi zaczynało przybywać i przybywać. Po 11:00 tworzyły się już długie kolejki do orczyków - na Julianach:

i z Soliska na Suche:

Jak zobaczyliśmy tę ostatnią kolejkę, byliśmy załamani. Przecież to pół godziny stania i zmarnowanego czasu

Na domiar złego wyciąg stanął na całe 15 minut (

). Prawdopodobnie spadła lina. Wielu narciarzy opuściło kolejkę i powiększyło tę przy wyciągu na Golgotę. My jednak wybraliśmy czekanie i dobrze się stało, bo orczyk w końcu ruszył i, mimo wszystko, chyba staliśmy krócej niż ci, którzy wjechali na Golgotę.
Postanowiliśmy ostatecznie opuścić Juliany i spenetrować inną część ośrodka, najpierw Solisko. Trzema orczykami wjeżdżamy na samą gorę, czyli na Małe Skrzyczne. Przy dobrej widoczności rozciągają się stąd piękne widoki. Dzisiaj niestety nie widać zbyt wiele, ale i tak jest pięknie. Zaśnieżone (i zamarznięte) drzewa wyglądają cudnie:

Niestety jest strasznie zimno, więc sesja zdjęciowa nie może być długa.

Jak najszybciej w dół!
Postanawiamy zjechać czerwoną jedynką do Czyrnej. Na początku trasy jedzie się bardzo fajnie. Ale to, co zastajemy pod koniec czerwonej trasy nr 1, to chyba jakiś żart

W życiu nie widziała tak "przygotowanej" trasy

:


Dodam tylko, że była ona otwarta, a komunikat głosił, że panują na niej
dobre warunki narciarskie (

)
Zjeżdżamy bardzo powoli, przeklinając w duchu (i nie tylko

) i żałując, że tędy pojechaliśmy. Nasze biedne narty!

Sama końcówka jest trochę lepsza:

Lądujemy w Czyrnej, z której dość szybko uciekamy. Okazuje się, że wszystkie trasy prowadzące do niej są słabo przygotowane, po prostu brakuje śniegu. Dzisiaj jest pierwszy dzień ich otwarcia i najwyraźniej nie była to dobra decyzja. Zjeżdżamy jeszcze niebieską dwójką i zieloną trójką (zielona trasa zdaje się być trudniejsza od niebieskiej

) i dajemy sobie spokój z Czyrną.
Pora wrócić do Soliska i wypróbować polecaną na jednym z narciarskich forów czerwoną siódemkę. Trasa jest fajna, chociaż jej nachylenie nas rozczarowuje. Na szczęście śniegu jest tu dosyć i ślizgi naszych nart są bezpieczne.

Przejechaliśmy chyba wszystkie trasy w całym ośrodku. Nie wracamy w inne miejsca, zostajemy na czerwonej siódemce do końca dnia. Jeździmy niemal do zamknięcia wyciągów, czyli do 16:00. Po skończonym nartowaniu uda przyjemnie bolą

, z tym, że nie wiem, na ile jest to zasługa tras, a na ile jazdy orczykami

Trasy w ośrodku (ich nachylenie) nieco nas rozczarowały. Najfajniej można by poszusować na Golgocie, gdyby... była dobrze przygotowana

Generalnie dzień uważamy za udany, ale do Szczyrkowskiego raczej wrócimy nieprędko. Zdenerwowały nas kolejki do wyciągów, ich częste zatrzymywanie się (15-minutowa przerwa to był ekstremalny, ale nie jedyny, przypadek

), fatalne przygotowanie stoków. Strasznie szkoda, bo to miejsce ma ogromny potencjał - dużą ilość (połączonych!) tras. Widać, że właścicielom nie zależy na tym, żeby ośrodek się rozwijał. "Czeszą kasę", póki się da, póki orczyki z lat siedemdziesiątych się nie rozpadną

A mogłoby być tak pięknie...
Moja opinia jest trochę miażdżąca. Cóż, zawiodłam się. Miałam nadzieję, że Szczyrkowski miło mnie rozczaruje. Opinie, które czytałam (słyszałam) były skrajne. Myślę, że większość ludzi odwiedzających ośrodek, robi to z sentymentu... My tego sentymentu mieć nie będziemy. Chociaż nartowanie generalnie uważam za udane. Było nam wesoło, śmialiśmy się trochę z tego (niestety muszę to tak nazwać) "skansenu", choć czasami był to śmiech przez łzy...
Ale się rozpisałam

Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca
Pozdrawiam
P.S. Zastanawiam się, gdzie się podziewa Interseal... Mariusz, strasznie dawno Cię nie widziałam na forum. Jeśli to czytasz, odezwij się

Nartujecie już w tym roku?