Wieczorne nartowanie na Czarnym Groniu - 14 stycznia (sobota)
Ze względu na niezbyt ciekawą pogodę (chmury, gęsto padający śnieg) odpuściliśmy szusowanie w dzień na rzecz tego wieczornego, a nawet nocnego. Wybraliśmy ośrodek
Czarny Groń w Rzykach-Praciakach koło Andrychowa, głównie dlatego, że przed wieczornym nartowaniem ratrakują tam stok.
Planowaliśmy być tam przed 18:00 (wieczorna sesja trwa od 18:00 do 22:00), ale niestety nie przewidzieliśmy tego, co się działo na drogach... No dobra, trochę się obawialiśmy, że będzie ciężko, ale nie aż tak. Droga z Gliwic do Andrychowa zamiast klasycznie 1,5 godziny zajęła nam wczoraj prawie 3. Na odcinku przed Kętami była taka "szklanka", że poruszaliśmy się 20-30 km/h

Zima jak zwykle zaskoczyła drogowców...
No ale udało się! To jednak nie koniec problemów. Niestety nie ma dojazdu pod samą stację narciarską, ale jeżdżą bezpłatne skibusy. Taaa... Czarny Groń ma ich 3 sztuki, z tym, że nie zawsze wszystkie są na chodzie. O godzinie 19:30 parkingi były pełne (szok! tyle ludzi chce jeździć "po ciemku"!), a busy nie wyrabiały.
Poszliśmy więc na piechotę... 1200 metrów. Od razu się rozgrzaliśmy, chociaż nie powiem, żeby mi się ten marsz pod górkę podobał
Dotarliśmy do stacji narciarskiej, kupiliśmy karnety (na 2 godziny, za 25 zł) i ustawiliśmy się w kolejce do "dolnego orczyka". Za pierwszym razem staliśmy aż 15 minut
Na szczęście później było coraz lepiej
Kilka zdjęć:
Ta kanapa jest już gotowa od ponad 2 lat:
Niestety ekolodzy wciąż mają więcej do powiedzenia... Ale dowiedzieliśmy się, że już niebawem, może nawet pod koniec stycznia, ma ruszyć

Byłoby rewelacyjnie, bo skończą się kolejki do obu orczyków i ruszy całkiem nowa trasa (obok kanapy)
Trochę "niewyraźna" knajpka na stoku:
i widok sprzed niej:
Jeździło się nieźle, bo stok był przygotowany i mała przepustowość wyciągu sprawiała, że na trasie nie było zbyt wielu narciarzy. Ale te kolejki...
Skończyliśmy jeździć po 22:00. Potem jeszcze oczekiwanie na skibusa. Zmieściliśmy się do drugiego i poszło tym razem nawet sprawnie.
Droga powrotna do domu zajęła nam znowu mnóstwo czasu, a to dlatego, że nie chcąc wracać tą samą trasą (obawialiśmy się, że nadal jest nieźle oblodzona), pojechaliśmy przez Bielsko, czyli dookoła

W domu byliśmy przed 1:00...
Podsumowując, mimo paru niedociągnięć i minusów, wyjazd oceniam pozytywnie. Stwierdziłam, że lubię jeździć przy sztucznym oświetleniu

To zupełnie inne wrażenia niż jazda w dzień, fajne!
Pozdrawiam
