napisał(a) Dziadek Maciek » 07.08.2010 10:19
OK, przyjmuję sprostowanie
Z sąsiadem budowlańcem znamy się prawie 30 lat, zawsze żyliśmy w zgodzie, często pomagaliśmy sobie. Ogólnie nic do niego nie mam, jako człowiek też mi go żal, stracił oko, później pobili go i uszkodzili drugie oko, ścięgna poprzecinał sobie w ręce...pechowy, czy co, a może naraził się gdzieś komuś w starych czasach

Spalili mu dom, chyba nie z miłości
Ale przychodzi czas rachunku sumienia, czas, w którym trzeba sobie powiedzieć, na co jeszcze mogę sobie pozwolić. Jeśli mam ok 20 % wzroku, to mam odbudowywać dom

przecież nie ma siły, nie wyjdzie właściwie, ale jak przyznać się przed sobą, że przegrało się "sprawność"
A dobre układy z urzędnikami

czy muszą wynikać tylko i wyłącznie z przekrętów, czy mogą ze zwykłej uczciwości
Alurka-szkoda, że nie jesteś tym sąsiadem, może byśmy się szybciej dogadali
W jakich okolicach macie swój domek
