Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Tribunj czerwiec 2010r.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 12.11.2010 13:14

10 dni u Blażenki szybko minęło.
24 lipca rano, gdzieś przed godziną 7-tą po serdecznym pożegnaniu udaliśmy się maluchem do Rijeki.
Przed nami prawie 600km jazdy (najdłuższy do tej pory odcinek), chcemy te kilometry pokonać jednego dnia (właściwie musimy), bo tak wynika z naszego harmonogramu ( 26 lipca pragniemy być w W-wie, żona moja ma imieniny i chcemy Jej zrobić niespodziankę, chociaż nasz powrót był planowany na 31 lipca).
Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jakie będą wrażenia, jaka adrenalina ( kolejny raz zresztą), jaki strach będzie nam, mnie i szwagrowi-Bolkowi towarzyszył podczas jazdy do Rijeki.

W roku 1980 nie było autostrady i cały praktycznie ruch na kierunku północ-południe przyjmowała na siebie magistrala adriatycka.

Ruch był spory ( oczywiście o wiele mniejszy niż obecnie), nie było mostu za Dubrownikiem. Adrenalina już była podwyższona podczas przejazdu nad Dubrownikiem, a to zaledwie kilka kilometrów jazdy.

Był potworny upał, miejsce kierowcy praktycznie przez całą drogę , było narażone na promienie słońca. Pasażer miał lepiej, mniej słońca oraz był mniej narażony na widoki z lewej strony. A z lewej strony Adriatyk, raz 100m poniżej szosy, innym razem 200 lub 300. No i oczywiście niezliczone ilości zakrętów, zakrętów i widoki!!!!!

Większość forumowiczów zna jadrankę więc nie będę jej dokładnie opisywał. Drżałem tylko, jak za mną, 10-15m ustawiał się TIR i szykował do ataku, bo ja zbyt wolno się poruszałem, a dla mnie szybkość 40-50km/h, to była w tych warunkach szybkość wręcz kosmiczna!!
Minęliśmy Ploce, Tucepi i powoli zbliżaliśmy się do Splitu. Oczywiście robiliśmy przerwy na papierosa, popitkę i dla oddechu dla silniczka malucha.
Ze Splitu do Zadaru jazda praktycznie po terenach nizinnych dawała odpocząć oczom i sercu oraz obniżyć poziom adrenaliny.
Powtórka wzrostu wszystkiego nastąpiła między Zadarem i Rijeką, po minięciu księżycowych krajobrazów Zadaru, adrenalina do góry, ciśnienie także!!! Było już jednak lepiej, może to przyzwyczajenie, a może mimo wszystko, na tym odcinku droga już łatwiejsza.
Zbliżała się godzina chyba 18-ta lub 19-ta jak dobijaliśmy do Rijeki.
Z kasą było już niezbyt dobrze, więc zrodził się w naszych głowach taki oto pomysł.
Jedziemy na dworzec kolejowy w Rijece, może zastaniemy polskie kuszetki.
Wyobraźcie sobie, że były!!!! Pan steeward był bardzo uprzejmy. Zaopatrzyliśmy się u Niego za polskie pieniążki w papierosy, piwko i napoje oraz gazety ( za friko) pozostawione przez podróżnych. Z gazet dowiedzieliśmy się, że w kraju dzieje się źle. Wiadomości z polski nie mieliśmy już trzy tygodnie.
Na dworcu w Rijece skorzystaliśmy także z pryszniców za drobną opłatą oraz spałaszowaliśmy polski bigos u pana steewarda.
Ruszyliśmy za Rijekę, bliżej granicy włoskiej, poszukać miejsca na nocleg, oczywiście w maluchu!!!!
Znaleźliśmy ładny lasek z małą polanką, jakieś 300m od głównej drogi.
Mała kolacja, po jednym piweczku i kombinowaliśmy, jak to się ułożymy w maluchu do spania.
Szwagrowi-Bolkowi przypadła kanapa z tyłu, mojej osobie przednie siedzenia. Spanie miało być w poprzek!!!!!
Była już 22-ga, ja zmęczony, cały czas w uszach miałem pracujący silnik i bardzo zmęczone oczy od jazdy tyle godzin w słońcu, gdy nagle....????

Na naszą polankę przyjechał Fiat 125p, biały, z gdańską rejestracją!!!!!
TEN SAM, Z GRANICY JUGOSŁOWIAŃSKIEJ!!!!!!!! Z panią i jej rodziną, która wręczała celnikom wódeczkę (patrz relacje wcześniejsze)!!!!
Ale ten świat mały, pomyślałem.
Rodzina, pani+mąż+córka(12lat)+syn(10lat).
Wracali z Triestu i tu zaplanowali nocleg. Rano mieli udać się do Gdańska, a my do Triestu.
Wykorzystał to szwagier-Bolek. Powstał kantor. Kupiliśmy od tych państwa liry (dodatkowe), za pozostałe nam dinary także i poszliśmy w kimono.
Ci państwo mieli namiot czteroosobowy i spali w namiocie, a nam użyczyli dużego fiata. Ominęło nas spanie w maluchu.
Rano ja i szwagier-Bolek do Triestu, a państwo z Pomorza do Gdańska do domu.
Czy aby na pewno......?????
CDN
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 15.11.2010 11:21

Rano, gdzieś po 7-ej, po toalecie (golenie i mycie, mieliśmy zapas wody w butelkach), po wspólnym ze znajomymi z wybrzeża śniadaniu, ja ze szwagrem-Bolkiem ruszyłem ku granicy jugosłowiańsko-włoskiej, a Ci państwo do domu, do Polski...........??

Zaskoczony byłem przejściem granicznym. Zero kontroli, pytanie tylko o "zieloną kartę".
Niezapomniany dla mnie pozostał do dzisiaj wjazd do Triestu, stromo w dół z wieloma ostrymi zakrętami i widokiem miasta z wysoka, z bardzo wysoka.
Auto zaparkowaliśmy niedaleko dworca kolejowego i jednocześnie autobusowego.
Pierwszym punktem był oczywiście port i jego nadbrzeża. Największy port byłej Jugosławii, a teraz także chyba największy w Chorwacji.
Zabudowa tarasowa miasta także zrobiła na nas duże wrażenie.
Duże wrażenie robi także linia kolejowa docierająca do Triestu i pociągi (piszę o roku 1980) z niemal całej Europy. Dane nam było popatrzeć na luksusowy pociąg relacji Saloniki-Wiedeń.
Oczywiście odwiedziliśmy także wiele sklepów, ceny były rewelacyjne ( tak chyba było, że Triest był oazą bezcłową między "prawdziwą Europą" a "Europą pozostałą").

Nazbierało się nam tych zakupowych drobiazgów, zaczynaliśmy wykorzystywać bagażnik dachowy.

Poszukiwaliśmy wózka dla mojej drugiej córki ( nie miała jeszcze całego roku), wózek to miała być tzw. parasolka-składana (takie były na topie w roku 1980). Tego zakupu nie udało się nam zrealizować w Trieście ( mimo niskich cen, dla mnie one były zbyt wysokie). Zakupu dokonałem w drodze powrotnej do Polski, w Zagrzebiu.

Tak nam zeszło do godzin wczesno - popołudniowych.
Z Triestu wyjechaliśmy po 17-tej. Był 25 lipca 1980 roku.
Wyjechaliśmy z zamiarem przejechania w miarę długiego odcinka drogi w kierunku Zagrzebia, tak, aby na ostatni dzień pozostało nam jak najmniej kilometrów do przejechania.

Granicę ponownie przekroczyliśmy bez problemów i kolejek i z Rijeki skierowaliśmy się na Zagrzeb.
Wyjeżdżając z Riejki trzeba się dobrze powspinać do góry i dobrze nakręcić kierownicą. Przypominam nie było autostrady.
Zaraz za Rijeką, stacja benzynowa, przy wjeździe do stacji........biały Fiat 125p z gdańską rejestracją!!!!!!!! Co za czort??????
Państwo nas zatrzymują!!!!!!! Myślę mają awarię, a wiedzieli, że dzisiaj będziemy wracać, a może ktoś źle się poczuł???
Nie!!! Nic z tych rzeczy!!!!
Następuje krótka lecz grzeczna rozmowa. Problem tkwił w tym, że podczas wymiany i sprzedaży walut (jak szwagier-Bolek założył na 10 minut kantor) nastąpiły pomyłki i złe przeliczniki owych walut na niekorzyść państwa z wybrzeża!!!!! Szwagier-Bolek potwierdził zaistniałą pomyłkę, tylko, że przy transakcji w przeliczeniu na złotówki wartej około (teraz strzelam, bo nie pamiętam) 700zł, pomyłka na niekorzyść wybrzeża wynosiła może 15, może 20zł!!!!!!!!!!!
Nie wiem, jak Wy Państwo, ale ja nie poświęciłbym ponad 12-tu godzin czekania aby odebrać taką kwotę!!! Przecież Ci Państwo mogli już dawno dobijać do domu.
Ot taka mała przygoda. Rozstaliśmy się w dobrych humorach i żadnych waśni. To było trzecie i ostanie spotkanie z białym fiatem 125p.
Żadne nie zaplanowane.
Jakieś 50km przed Karlowacem, zaczynała się równina, dochodziła godzina 20-ta, rozpoczęliśmy poszukiwania miejsca na nocleg.
Znaleźliśmy dogodne miejsce, po kolacji (na sucho+popitka, a picia mieliśmy sporo, przeróżne soki, nawet w kartonach).
O 22-ej obaj już kimaliśmy. Szwagier-Bolek na tylnej kanapie, ja na przednich siedzeniach. obaj w poprzek.
Postanowiliśmy wstać bardzo wcześnie, gdyż wg naszego GPSa-mapy, pozostało nam około 1100km do domu, a planowaliśmy zakup wózka w Zagrzebiu.
Spało nam się "WYŚMIENICIE"!!!!!!!!!?????
Pobudka była po 3-rano. Pół godziny potrzeba było, aby wygruzić się z naszej "sypialni". Obolali i wyspani, po kawie i kanapkach po godzinie 4.30 wystartowaliśmy do Warszawy z postojem w Zagrzebiu.
Przed siódmą rano byliśmy przed domem towarowym (nawigacją był szwagier-Bolek, który rok wcześniej był w Zagrzebiu swoim fiatem 125p).
Dom Towarowy otwierano o 9-tej.
Zrobiliśmy planowanie trasy, dotankowaliśmy 10 litrów paliwa (tyle miało wg wyliczeń szwagra-Bolka wystarczyć do Letenye, zaraz za granicą jest stacja benzynowa.....). Z Zagrzebia do Letenye wg mapy było 180km, paliwa miałem na 210 (STARCZY!!).
Zakup wózka trwał 15 minut, a sprzedawczyni pochwaliła nas obu za ( w tamtym czasie) dobrą znajomość języka ( ja do dzisiaj mam śniadą cerę, więc byłem brany za swojego).
I tak około 9.30 rozpoczął się ostatni etap, powrót do kraju, Zagrzeb-Budapeszt-Bańska Bystrzyca-Kraków-Radom-Warszawa.
Drugi najdłuższy odcinek pokonywany na raz (poprzedni Dubrownik-Rijeka).
Jechało się elegancko, już równo i prosto. Większe opory powietrza (bagażnik pełen). Tego bagażnika nie wzięliśmy pod uwagę ( I błąd) i największy błąd PILOT-SZWAGIER-BOLEK!!!!!!!!!
Do granicy jak po nitce. Na granicy zero ruchu. Kontroli celnych zero.
Jesteśmy na Węgrzech.
Jakieś 20km przed granicą, jaskrawym, czerwonym światłem zaczęła pieszczotliwie mrugać rezerwa!!!!!
Do stacji benzynowej zostało tylko 25-30, więc spoko.
Mija my granicę, pytam szwagra-Bolka, gdzie stacja? Już za chwile. Ok.
Kolejne 15km stacji nie ma.
Przejadę jeszcze 20 i stoimy!!!!!!
Jest stacja!!!!!! Nie nie ma!!!!!!!! Stacja w przeciągu ostatniego roku została zlikwidowana!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pamiętam adrenalinę, chyba większą niż w górach.
Stop. Rzut oka na mapę. Zjazd do jakiejś miejscowości (nazwy nie pamiętam, może Nogiiysthkolomaneri (to żart). n
Na szczęście był jakiś ichniejszy PGR. Tankowanie i do zbiornika wchodzi 20l benzyny!!!!! (zbiornik 21).
Po tej przygodzie ( dochodziła 13-ta) mkniemy dalej.
Budapeszt bez przygód, granice aż do Polski przejeżdżamy spokojnie.
Tylko na parkingach, już od Jugosławii aż do Polski, złe wieści z kraju, we Włoszech ponoć już były szykowane obozy przejściowe dla osób opuszczających kraj. Kilka takich załóg spotkanych po drodze, świadomie, już w lipcu 2010r wyjeżdżało z kraju. Nasza decyzja była jednak prosta:wracamy do Polski.
Łatwo się to teraz pisze, ale wtedy, to były naprawdę trudne decyzje.
W Chyżnem trochę kontroli, ale mało.

Tak teraz myślę, że ten brak kontroli, praktycznie całkowity i w Jugosławii, we Włoszech na Węgrzech i w Czechosłowacji, to było
planowe działanie, aby turyści Polscy, przebywający poza granicami, wrócili bez przeszkód do Polski przed tym co miało się wydarzyć w kraju, bo inaczej staną się silną opozycją poza jego granicami. Może się mylę, ale te puste granice, bez kontroli..???
Jesteśmy w kraju. Jest godzina może 17-a a może 18-ta. Jedziemy non-stop z małymi przerwami.
W Miechowie pałaszujemy w restauracji GS-u schabowego z kapustą!
Do Warszawy dobijamy o północy!!!!!
CDN
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107682
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 15.11.2010 11:31

Na usta ciśnie się jeden "mały" komentarz - brawo "maluch" :wink: :D
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 15.11.2010 11:50

Janusz.
Dzięki za uznanie.
Cd (krótki)
Auto przejechało ponad 4000km w przeciągu prawie miesiąca.
Bez awaryjnie. Dało się podróżować bez GPS-a, DVD, laptopów i innych wynalazków.
I założę się, że takie podróże sprawiały więcej radości, z takich podróży więcej zostawało w pamięci. człowiek chłonął każdy przebyty kilometr, zapamiętywał każdy najdrobniejszy szczegół.
W takiej podróży można było odizolować się od codziennej rzeczywistości, wszystko zostawić i cieszyć się urlopem!!!!
A teraz...??
24 godziny wisimy na komórkach, będąc "tam", załatwiamy sprawy i interesy "tu", nie odpoczywamy tylko nadal wirujemy między rzeczywistością i "czymś", co nam wydaje się wypoczynkiem, poznawaniem i radością.
Przeliczamy, mnożymy, kartą czy nie, gotówką ale gdzie i mamy urlop i nadal sterss. Zabieram się segregowanie zdjęć z pobytu w tym roku w Tribunj. Jak tego dokonam, będzie relacja i będą zdjęcia.
PZDR.
CDN.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18320
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 15.11.2010 20:43

Z ogromnym zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałem Twoją relację ( relacje ) z pobytów - może bardziej adekwatnym określeniem będzie - wypraw do byłej Jugosławii .

Znam takie wyprawy "maluszkiem" , bo sam w nich uczestniczyłem , a książeczka walutowa , międzynarodowe prawo jazdy i sporo innych pamiątek spoczywają spokojnie w mojej szufladzie z archiwami . . .

Pociągiem . . . :wink: . . . trzeba jedynie wybrać kierunek wschodni by dziś na własnej skórze zaznać kontroli granicznej . Ale będzie to tylko namiastka tego , co w latach 70 / 80 było normą :D

Jest co wspominać :)

Dziękuję za już , czekam na więcej


Serdecznie pozdrawiam
Piotr
croart
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 60
Dołączył(a): 13.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) croart » 15.11.2010 21:07

Super wyprawa i jakie wspomnienia!! Ach te wyprawy maluchem - łezka w oku się kręci.
Czekam oczywiście na ciąg dalszy o Tribunju, w którym spędziłem wakacje 2009 i 2010.

Ale z jednym nie daję sobie rady :-)
Triest - to nie "Największy port byłej Jugosławii, a teraz także chyba największy w Chorwacji. " - Nie żebym się czepiał .... ale...

Pozdrawiam!
Artur
Olimpia
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 25
Dołączył(a): 20.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Olimpia » 16.11.2010 06:36

Ja też czekam na ciąg dalszy. Bardzo ciekawa relacja. Czyta się super.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 16.11.2010 09:40

Croart.
Oczywiście z portem, chodziło mi o Rijekę. Dzięki za zwrócenie uwagi!!!!
Jest mi miło, że moje tak stare relacje, bez fotek i upiększeń zwróciły Waszą uwagę.
Przygotowuję relację z tego roku w Tribunj.
Jestem na etapie porządkowania zdjęć. Nie będzie ich bardzo dużo.
Bardziej bawię się w filmowanie.
Pozdrawiam wszystkich, których zainteresowała moja relacja.
PZDR.
CDN.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 16.11.2010 12:35

Po starych wspominkach i dawnych wyjazdach do byłej Jugosławii, raz w roku 1975 (pociągiem), drugi raz w roku 1980 (Fiat126p), nadszedł czas, po długiej przerwie odwiedzić Chorwację w tym roku, wybór z wielu względów padł na Tribunj.
Pobyt od 10.06 - 20.06.2010r.
Planowanie wyjazdu trwało pół roku. W pierwszej wersji miała być pierwsza połowa września.
Oczywiście było poszukiwanie apartamentów, dobieranie trasy, czy przez Węgry, czy przez Austrię. Wykorzystywane było intensywnie forum i informacje na nim zawarte.
Dużą pomocą służył nam cromaniak (syn mojego brata).
Z kilku przyczyn termin wrześniowy został zmieniony na czerwiec. Zostało nam dwa miesiące na przygotowania, już takie konkretne.
Przed samym wyjazdem termin został przyspieszony o jeszcze o dwa dni.
Za namową cromaniaka (syna brat), pojechaliśmy do Tribunj, telefonicznie (bez zaliczki) rezerwując apartament u Pani Vesny Zic na ul. Podvrh (tuż obok apartamentów Aurora).
Po wszystkich uzgodnieniach i zaopatrzeniu się w euro (innych walut nie braliśmy) ustalono dzień wyjazdu na 10 czerwca na godzinę 6.00
Skład wycieczki, brat+żona i ja+żona.
Obaj mamy samochody lecz podróż odbyliśmy autem cromaniaka (syna brata).
Opel Zafira (disel), czarna.
Każda z załóg przygotowała (wg spisu, brat jest "zegarmistrzem" i wyjątkowo dokładnym i skrupulatnym człowiekiem), prowiant i zaopatrzenie na pobyt.
Zaopatrzenie na śniadania i kolacje, po dwa obiady, reszta posiłków w konobach. Także napoje i zapas papierosów. Wszyscy kopcą jak lokomotywy ( w aucie całkowity zakaz palenia).
I tak nadszedł czwartek 10 czerwca.
Zamiast o 6.00, wyjechaliśmy z półgodzinnym opóźnieniem (moja wina, bo jeszcze o 5.50 siedziałem w wannie).
Wyposażenie: dwie nawigacje, laptop (brata, do przegrywania zdjęć), DVD dla żon aby się nie nudziły podczas jazdy (nie wykorzystane ani razu!!!!), na wsparcie GPS-ów, mapy samochodowe, aparat cyfrowy (brata) oraz kamera (to już ja).
Pożegnał nas właściciel Zafiry (cromaniak udzielający się bardzo na forum).
Polska:
Trasa z Warszawy ( obaj z bratem mieszkamy blisko siebie) przez Częstochowę, Katowice, Bielsko Białą do Cieszyna.
Co półtorej do dwóch godzin stopy na papierosa i kawę(wszyscy do tego kawosze).
Droga pusta, bez korków, trochę zatoru było przed Bielsko-Białą (wypadek, ciężarowy w rowie).
Do Cieszyna dotarliśmy na godzinę 13.00 ( z Warszawy wyjazd był o 6.30).
Przerwa na obiad i ewentualnie zakup winiety na Słowację + tankowanie.
Winiety na stacji benzynowej i w kantorze drogie!!. Kupiliśmy winietę później przed wjazdem na Słowację.
Obiad się nam przeciągnął i z Cieszyna wyjechaliśmy już z ponad godzinnym opóźnieniem do czasu planowanego.
Auto prowadził cały czas brat, pogoda idealna, navi brata dała ciała już przed Katowicami i pan Knapik wołał bardzo długo "zmieniam trasę!!!
Do Cieszyna bez nawigacji.
Z Cieszyna, krótko przez Czechy (droga w przebudowie, linia kolejowa wzdłuż drogi także, szybkość podróżna 30-40km/h i korek).
Tu straciliśmy kolejne ponad pół godziny. Przed samą granicą ze Słowacją, na stacji benzynowej zakup winiety (o wiele taniej niż w Polsce) i witaj Słowacjo.
Po 100m policja, sprawdzanie winiety.
Teraz już kierunek Zilina i Bratysława.
W Zilinie kolejne ciało dała navi brata (zmieniam trasę), brak uwagi z naszej strony i zamiast na autostradę pojechaliśmy stara drogą.
Włączam mojego TOMTOM-a i Hołowczyc po 5 minutach kieruje nas na autostradę.
Zastanawiam się czy to jest autustrada???
Parkingi rzadko i małe, bez WC (WC płatne w niby kawiarenkach(barach)).
Do Bratysławy, aż do przejścia w kierunku na Wiedeń bez problemów.
Przez Bratysławę także (trochę korka przy przejeździe przez most).
Około 17.30 byliśmy na granicy (bez granicy). Oczywiście po drodze kilka dymków-stopów).
Zakup winiety na Austrię, zmiana kierowcy (teraz ja będę powoził).
Do Wiednia jazda to sama przyjemność, kultura jazdy, przestrzeganie przepisów. MALINA!!!
Wiedeń świetnie oznakowany, wspaniała obwodnica i po kilkunastu minutach Wiedeń poza nami.
Kierujemy się na Graz i przejście graniczne w Mureck ( aby ominąć autostradę na Słowenii).
Piękne widoki, autostrada świetna ( krótkie odcinki w przebudowie, ale jazda w sumie bardzo płynna).
Kolejne stopy na dymka i kawę i za Grazem tankowanie (pierwsze poza Polską).
Robi się zmrok. Jest po 20-tej.
Kolejny raz navi daje ciała, przejeżdżamy zjazd z autostrady na Mureck.
Tracimy kolejne pół godzinki. Ale jest spokojne, jedziemy na wymarzony urlop. Mamy już ponad trzy godziny opóźnienia do planu. (planując trasę nie zaplanowaliśmy tylu dymków i kawek).
Był planowany nocleg zaraz po wjeździe do Chorwacji. Już wiemy, że z noclegu nici, bo granicę przekroczymy około północy, więc nocleg na cztery godziny jest bez sensu.
Nadal ja powożę, jest ciemno. Do granicy docieramy przez Lenart i Ptuj bez problemów. Problem nowe ronda w Ptuj.
Na granicy kilka aut.
Sprawdzenie ilości osób w samochodzie, ot i cała odprawa. Jechaliśmy na dowody osobiste ( można zakończyć dyskusję dowód, czy paszport, chodzi mi o samo przekraczanie granicy, bo leczenie i inne ewentualne niespodzianki i inne problemy, to osobny temat).
Zatrzymujemy się przed bramką autostradową, płacimy kartą (najlepsze przeliczniki), trwa to dosłownie kilka sekund i jesteśmy na autostradzie w CHORWACJI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na najbliższym parkingu STOP. Jest 1.00. Papieroski, po dwa, kawa, kolacja i co robimy dalej??
Krótka drzemka. Na parkingu są Czesi, Węgrzy, Włosi i nawet Austriacy.
Drzemka trwała około godziny. Ruszamy po papierosku i kawce w dalszą
drogę.
Nadal prowadzę ja.
CDN.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107682
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 16.11.2010 12:58

franko napisał(a):Pożegnał nas właściciel Zafiry (cromaniak udzielający się bardzo na forum).


Ciekawe czy dowiemy się kto to, bo ja nie kojarzę.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 16.11.2010 13:10

Janusz.
Ma kilka relacji na koncie, był w Tribunj i jeszcze w kilku miejscach w HR.
Udziela się na forum.
Odnalazłem jeszcze jedną fotkę z 1975 roku z Zagrzebia.
Proszę tylko bez komentarzy do tej foty, bo to.....ja. No ale parę lat wstecz.
PZDR.
Obrazek
sroczka66
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2566
Dołączył(a): 25.08.2009
Re: Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) sroczka66 » 16.11.2010 13:13

franko napisał(a):
Proszę tylko bez komentarzy do tej foty, bo to.....ja.


Ale zajefajne spodnie - dzwony :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107682
Dołączył(a): 10.09.2004
Re: Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 16.11.2010 13:18

franko napisał(a):Janusz.
Ma kilka relacji na koncie, był w Tribunj i jeszcze w kilku miejscach w HR.
Udziela się na forum.


Był też w Turcji samolotem :wink: el_guapo :D
Ostatnio edytowano 16.11.2010 13:19 przez Janusz Bajcer, łącznie edytowano 1 raz
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r.

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 16.11.2010 13:18

Sroczka.
Tak prawie jak dzwony...no nie Zygmunta.
Ale cóż, takie były na topie inaczej moderne.
Ale zobacz jaka bejsbolówka!!!
Już wtedy wiedziałem, że za .... siąt lat będą bardzo modne.
Pozdrawiam serdecznie.
franko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2360
Dołączył(a): 14.10.2010
Tribunj czerwiec 2010r

Nieprzeczytany postnapisał(a) franko » 16.11.2010 13:20

Janusz.
Ależ Ty dobrze dedukujesz.
Jak Ty to robisz?? Podziwiam!!!
Dodam dla potwierdzenia, że to mój chrześniak.
PZDR.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Tribunj czerwiec 2010r. - strona 14
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone