Rozwód po ośmiu latach szczęśliwego pożycia ...

PAP napisał(a):
wojan,

Po pierwsze primo, to mój budżet by chyba nie wytrzymał 2 tygodni w tym hotelu, że o długości urlopu nie wspomnę ,

..........

ale poza temperaturą i ruchem ulicznym, czy dostrzegasz jeszcze inne argumenty 'przeciw'

No właśnie ta długość urlopu - co najmniej połowa na jazdę tam i z powrotem ...

I jeszcze a propos EOTów czy innych takich tam - piszcie co chcecie,EOTujcie ile wlezie - mnie to nie przeszkadza a wręcz przeciwnie

No dobra idę pomysleć jak tu wejść na te obroty,żeby tym magnesem ściągać rzesze ...

LRobert napisał(a): Jutro o 5 rano pobutka i wyruszamy w drogę do Katowic a potem dale na żelaznym ptaku. Odzezwę się po powrocie z cieplejszego kraju.

Robercie - tylu lądowań ile startów Spokojnego wypoczynku i czekamy na wieści po powrocie.

Tymona napisał(a):Nie wiem "jak" to wytłumaczyć, ani "czym" to wytłumaczyć, ale ja dopiero teraz znalazłam relację o rozpadzie pożycia małżeńskiego to chyba galopująca ślepota, albo coś w tym rodzaju

Madzia - powiem po przemysku - ta po co się tłumaczysz ...
Miło Cię tu widzieć

wojan napisał(a):Madzia - powiem po przemysku - ta po co się tłumaczysz ...

gdyż, ponieważ, bowiem, bo naprawdę chciałam dopominać się o relację, a tu się okazało, że gapa ze mnie

pozdrawiam i zamieniam się w słuch (tzn. w czytacza)

Dana Beach Resort to ogromny kompleks - 6 bloków mieszkalnych, kilka restauracji, kawiarni i barów, centrum handlowe, filia miejscowego banku, amfiteatr,3 baseny, duża plaża z dostępem do rafy, a wszystko to poprzedzielane kanałem z morską wodą. Tak że wszystkie podstawowe potrzeby przeciętnego turysty mogą być zaspokojone bez wychodzenia poza hotel.
Pokoje hotelowe urządzone są bez jakiegoś większego przepychu



ale są czyste, codziennie dokładnie sprzątane, wymieniana jest pościel, ręczniki i uzupełniane napoje w lodówce. Nic więcej do szczęścia nam nie trzeba było, bo praktycznie w pokojach przebywaliśmy bardzo mało czasu : ok. dziewiątej pobudka, od dziesiątej do osiemnastej plaża albo basen, ok. dziewiętnastej kolacja i powrót na spanko ok. północy, a czasami później.
Dzień w Dana Beach można spędzić na basenach albo na plaży.
Baseny są do wyboru trzy





Plaża jest piaskowa, duża, z niezliczoną ilością parasoli i leżaków. Miejsca do plażowania mimo dużej ilości gości hotelowych nie brakuje.Z tym, że aby zająć sobie miejsce blisko wody trzeba wstać bardzo wcześnie.




Płytką piaszczystą łachą z plaży prawie suchą nogą docieramy w okolicę rafy gdzie gdy ktoś ma ochotę, sprzęt i odrobinę umiejętności może sobie do woli ponurkować i popatrzeć na wodny świat.





Z głodu i pragnienia w Dana Beach umrzeć nie dadzą, a wręcz przeciwnie trzeba się pilnować, aby nie wrócić do domu z kilkoma dodatkowymi kilogramami. Od ilości i różnorodności jadła, napitków, deserów i owoców można dostać zawrotu głowy. A wszystko to wyeksponowane jest w bardzo oryginalny i ciekawy sposób.






Kelnerzy sympatyczni, uprzejmi



szybko dostrzegają puste szkło i napełniają je tym co sobie akurat zażyczymy



A wieczorami też każdy może znaleźć coś dla siebie.
Dzieci mają animacje, gdzie pod dyktando sympatycznej pani mogą sobie pomachać rękami i nogami. Dla dorosłych co wieczór w amfiteatrze organizowane są różnorakie występy - fakirzy, brzuszne tancerki , tańce folklorystyczne itd itp.



A jak ktoś ma dość folkloru to może sobie sam pójść potańczyć przy akompaniamencie pana śpiewającego z playbacku.



To tyle na dziś. W następnym odcinku zaczynamy jeździć ....

No proszę, jakie super mieliście warunki pobytu , ale ludzi na plaży jeszcze mało.
Rybka piękna, tak blisko brzegu podpłynęła?

Full wypas restauracja hotelowa. Prawie jak w apartmanie w Cro...

Nawet mi się spodobało. Oglądam i czytam z wielkim zainteresowaniem.
I powiem więcej taki romansik mi się już zamarzył.
Hotel interesujący.... W sam raz dla mojej Karolci i dla mnie.
Widziałam, że apartamenty znajdują się na parterze.
Może w przyszłym roku skuszę się na taką na odrobinę luxusu.

A pivko było warte popróbowania?

anjas napisał(a):Nawet mi się spodobało.

A pivko było warte popróbowania?

Bardzo dobre.Lekkie,szybko gaszące pragnienie i nie idące za bardzo do głowy

wojan napisał(a):
Bardzo dobre.Lekkie,szybko gaszące pragnienie i nie idące za bardzo do głowy

Ha, co za reklama.... to tak jak pewne pivko z Chorwacji.
W sam raz dla mnie.

Cóż, by nie powielać [prawie] tematu - muszę napisać, iż po tegorocznej próbie naprawy pożycia małżęńskiego - też mogę już o sobie napisać jak o rozwodniku. Już zostało postanowione.
W tym roku szósty raz pod rząd Chorwacja i totalna zmiana uczuć: od miłości do Chorwacji, która rozpłonęła z pierwszym dniem pobytu w 2003r. - do prawie nienawiści [może za mocne słowo? ale inne mi teraz nie podchodzi do głowy] w tym roku.
Wszystko oczywiście wynika z nudy i już pewnej monotonii tym krajem.
Więc w przyszłym roku: po pierwsze chcemy pierwszy raz spróbować z biurem podróży i po drugie zaliczyć w kolejnych latach jakieś inne kraje jak Bułgaria, Grecja, Egipt/Tunezja itp- a potem... cóż... kiedyś napewno wrócę do Chorwacji, może nawet szybciej jak wybudują jeszcze więcej autostrad - to nie wykluczam jakiś wypadów na długie wekkend. Bo jedynie co muszę przyznać - to w tym roku pierwszy raz w ogóle nie zmęczyła mnie jazda samochodem tam jak i spowrotem - na co składa się zapewne brak korków (m.in. otwarte Mala Kapela i sv. Rok). A widzę, że prace przy autostradzie Wiedeń-Mikulov są już dosyć zaawansowane, zaniedługo być może Słowenia sie wykaże autostradą pólnoc-południe, w Czechach też już coraz lepiej - tak że jakieś weekendowe wypady nie wykluczam - ale wczasy na razie gdzie indziej.
Wiem jednak, że nigdy nie zapomnę mojej pierwszej podróży do Chorwacji - która była najlepsza. Zapierający dech widok adriatyku, gdy się zjeżdżało "z głebi kraju nad wybrzeże" ehhh... Zawsze wszystkim zazdroszczę, że mogą przeżyć swój pierwszy raz z Chorwacją - każdy jest zachwycony.

Tegoroczne dwa tygodnie nieźle mnie wynudziły poprostu - tym bardziej, że zdradzałem już pomału Chorwację z moją inną nową kochanką - co się zwie: narciarstwo. W zeszłym roku pierwszy raz spróbowałem i od tego czasu co najmniej 80% moich myśli jest wokół przyszłego sezonu narciarskiego - naprawdę - ciąglę myślę o jeździe na nartach. Oszalałem! Stąd też już tutaj na cro.pl mniejsza aktywność, a większa na skiforum.

Na końcu dziękuję wszystkim, którzy angażują się tutaj: z Waszymi radami jechałem za pierwszym razem w 2003r. jak i w każdym następnym roku. Jesteście wielcy!!!

Melduje się do czytania relacji kolejny "rozwodnik-recydywista " z Cro.
Pierwszy rozwód: rok 2007 - powód Grecja, drugi rozwód: rok 2009 - powód Turcja.

Każdy zkraj ma coś ciekawego do zaoferowania tylko czasami nie każdy potrafi to zobaczyć.