As night falls down 'pon this wretched ground
I descend the fog-valleys below
With no man, nor beast, but naked trees around
And the moon that all light has bled
[May Result - At The Cursed Heights of Prokletije (Slava Smrti)]
1 września 2009
- Licz szybko od zera do dziesięciu.
- Zaczynam.
- Stop.
- Siedem. Tym razem wygrałeś, fuksiarzu. Odpychasz Lunę tak mocno że uderza o drzwi samochodu. Przez to budzi się z amoku i nie bardzo wie co się z nią dzieje.
- Dziewczyna jeszcze żyje?
- Tak, ale źle z nią, dużo krwi straciła.
- Wyrzucam Lunę z samochodu i wiozę dziewczynę pod najbliższy szpital z nocnym dyżurem. Niosę ją na izbę przyjęć, kładę na ławce i wołam pielęgniarkę z recepcji. Mówię "Pomóżcie jej szybko, straciła dużo krwi" i szybko odchodzę.
- Pielęgniarka cię zatrzymuje, próbuje się dopytać co się stało.
- Mówię "Nie mam czasu, pomóż jej!", wyrywam się, uciekam do samochodu i odjeżdżam.
- Dobra, udało ci się wyrwać i odjechać. Za uratowanie dziewczyny dostajesz jeden punkt człowieczeństwa. Masz już mało czasu, musisz przed wschodem słońca wrócić do domu.
- Ile do świtu?
- Już niedługo, koło godziny.
Po zajściu księżyca wszystko ma dziwne kolory i kształty, porosty na skale wyglądają jak jakieś czarne rozpełzłe stwory. Ciągle mam to dziwne wrażenie, że jest z nami ktoś trzeci. Pewnie mi się tylko majaczy w półśnie. Otrząsam się. Brrr, ale piździ. Podskakuję w miejscu i macham rękami. Ściana i dolina zlewają się w jedno. Gusinje i Plav już zupełnie zgasły, unosi się nad nimi tylko jakaś blada poświata. W Grbaji palą się dwa światła obok siebie, pewnie to nasz Eko-katun? Wielki Wóz przewędrował kawał nieba, tylko Polarna tkwi niezmiennie w swoim położeniu, jakby chciała przywrócić nam poczucie rzeczywistości.
- Ile do świtu?
- Już niedługo, może jakaś godzina.
- Rzuć jeszcze jaką grę półsłówek.
- Miód w fordzie.
* * * * *
28 lipca 2005
Przychodzi druga fala deszczu, równie nagła jak pierwsza, ale jeszcze gwałtowniejsza. Tym razem nie ma się gdzie schować. Zanim się okutamy w goreteksy, już jesteśmy mokrzy. Na szczęście jeszcze parę minut i jesteśmy na przełęczy, z ulgą zrzucamy wory i rozbijamy namiot. Według wojskowej mapy jesteśmy już na granicy. No to się udało wejść, nikt nas nie niepokoił. Dobry wieczór Albanio!
Zachodzące słońce oświetla góry. Nawet nie wiemy jak się nazywają poszczególne szczyty.
Topimy wodę z pola śnieżnego i gotujemy kolację z kilku dań. Wypijamy specjalnie wyniesione na górę albańskie piwko. Jaramy nawet po fajeczce, chociaż żaden z nas normalnie nie pali. Albański szewc, który skleił Davidowego buta, dał nam trzy z paczki, którą dostał od nas, więc trzeba z nich zrobić pożytek. Być może już jutro wejdziemy na Maja Jezerce i przyjdzie czas się rozstać, więc musi to być oslavna večeře. Skąd możemy wiedzieć, ile jeszcze będzie tych pożegnalnych kolacji.
* * * * *
15 sierpnia 2006
Qafa e Pejës otwiera się przed nami nagle, jak brama do północnej części Prokletija. Znane mi z zeszłego roku góry pokazują się na wyciągnięcie ręki. Główna część doliny Ropojana jest zasłonięta swoim najwyższym piętrem - kotłem z jeziorkiem. Jesteśmy na szlaku, który rok temu z Ivošem i Davidem rozważaliśmy jako drogę wejściową na Maja Jezerce, chociaż nic o tej trasie wtedy nie wiedzieliśmy. Wtedy oglądaliśmy ją z biwaku na Orlim Gnieździe, z grani między Ropojaną i Doliną Śmierci. Dolina ta naprawdę się nazywa Stani Koprishit, tylko wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Teraz jak na dłoni widzimy tą grań przed nami.
Robimy zdjęcia, próbujemy rozpoznawać szczyty. Robimy plany na najbliższe dni. Jezerce i co dalej? Mamy 3-4 dni. Może Popluks, może coś jeszcze. Mnie ciągnie w rejon Doliny Śmierci, Gorda w kierunku Valbony i grupy Hekurave - trochę daleko. Czas pokaże, co przyniosą najbliższe dni. Słodkiego, miłego życia, jest tyle gór do zdobycia...
* * * * *
12 lipca 2008
Idę przez kotlinę tą samą trasą jak przed trzema laty. Z grzbietu po drugiej stronie rozglądam się po okolicznych szczytach, grzbietach i przełęczach. Rozkminiam całą topografię, o której wtedy nie mieliśmy za bardzo pojęcia. Dopiero teraz wszystko mi się układa w jedną całość. W kapowniku rysuję mapkę graniową na której staram się zaznaczyć jak najwięcej szczegółów. Po drodze przyglądam się z daleka i z bardzo bliska możliwościom poprowadzenia dróg wspinaczkowych. Trochę tego jest, w przyszłości będę miał co robić.
* * * * *
26 sierpnia 2008
Po krótkim marszu pod górę jesteśmy prawie pod ścianą. Tomkowi się ostatecznie odechciewa łoić jak widzi gdzie chcę iść. Ograniczy się do cykania zdjęć, może nakręci filmik. Mówię mu, że dziś pewnie nie mam szans skończyć drogi, w końcu już późne popołudnie, zrobię rozpoznanie bojem, jak dobrze pójdzie to urobię jeden wyciąg, zjadę na pojedyńczej linie i zostawię ją na jutro, może na pojutrze w zależności od naszych planów. Pyta mnie kilka razy czy jestem pewny tego co robię.
Kurwa, ale rzęch... chwilę myślę jak przejść następne 2-3 metry żeby nie wylecieć z ukruszonym kamieniem, wyłażę, czas na następnego haka, znowu dłuższa chwila przymierzania i walenia młotkiem. Wchodzę następne dwa metry do dogodniejszego miejsca i wynajduję dwie szczeliny. Ostatnie dwie łyżki solidnie siadają, motam dobry stan. Jeśli dojdzie do następnej próby to musi mi on posłużyć jako dolny żeby wyłoić wyżej. Patrzę w górę, wygląda że wyżej będzie trochę trudniej, może piątkowo, może nawet więcej? Ale dziś już nie muszę się o to martwić. W tym tempie bym nie skończył ściany przed zmrokiem, nie mówiąc o powrocie. Krzyczę do Typa, że to już koniec na dziś...
* * * * *
1 września 2009
Po zajściu księżyca wszystko ma dziwne kolory i kształty, porosty na skale wyglądają jak jakieś czarne rozpełzłe stwory. Ciągle mam to dziwne wrażenie, że jest z nami ktoś trzeci. Pewnie mi się tylko majaczy w półśnie. Otrząsam się. Brrr, ale piździ. Podskakuję w miejscu i macham rękami. Ściana i dolina zlewają się w jedno. Gusinje i Plav już zupełnie zgasły, unosi się nad nimi tylko jakaś blada poświata. W Grbaji palą się dwa światła obok siebie, pewnie to nasz Eko-katun? Wielki Wóz przewędrował kawał nieba, tylko Polarna tkwi niezmiennie w swoim położeniu, jakby chciała przywrócić nam poczucie rzeczywistości.
- Ile do świtu?
- Już niedługo, może jakaś godzina.

.png)
.png)
.png)
.png)