Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Po obu stronach Pirenejów: spalona ziemia katarów

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 19.11.2010 20:55

Chciałoby się powiedzieć "trwaj chwilo..." :hearts: :D ale... powiem tak:
Ruszać się, ruszać, bo nas tu noc zastanie!!!!!!! :!: :roll: :lol:



Pozdrawiam
Jola
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 19.11.2010 22:15

W kardiologii stosujemy pojęcie "złotej godziny". Ale dotyczy ona zupełnie czego innego niż la hora magica. Dotyczy szans na przeżycie ...

Chociaż , jeśli nie mieliście latarek ...

Mieliście :?:
gego
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1114
Dołączył(a): 13.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) gego » 19.11.2010 23:24

Zazdroszczę Wam wyprawy
Zazdroszczę i podziwiam
Przepiękne zdjęcia - Gratulacje, Mistrzostwo, Bajka
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 20.11.2010 01:27

Franz napisał(a):...Wiem, że Bea się boi. Ja też....


...i ja też, gdy tylko to czytam, ale psycha mi siada od samego wyobrażenia.

Franz napisał(a):Natomiast, nie do końca byłem pewien, czy Beacie psychika nie siądzie, a to byłoby fatalne w skutkach.


No tak, w końcu wiele chwil spędzacie ze sobą i jeszcze wiele wspólnych przed Wami. :wink: :)


Franz napisał(a): Przyznaję, że tylko raz w życiu bałem się w górach bardziej.


Znając Ciebie Wojtek, to chyba wtedy, gdy kończyła Ci się karta pamięci w aparacie. :wink: :)

(na wszelki wypadek sprawdzę tą drugą wersję :wink: w wątku alpejskim)

Nie wiem, czy coś może mnie jeszcze zaskoczyć.


Pozdrawiam.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 20.11.2010 09:48

Franz napisał(a):Zatrzymuję sie tylko na krótkie momenty, by strzelić jakąś fotkę.

A więc - odrywając się na moment od narastającego niepokoju - poddajmy się nastrojowi. Niech zapanuje La Hora Magica.



Magiczne chwile. Niezwykłe zdjęcia. Gdyby były zamieszczone bez żadnej opowieści kojarzyłyby się z niezwykłym spokojem i ciepłem. A w połączeniu z Twoją opowieścią mam bardzo pomieszane uczucia. Bo wiem, że każda sekunda się liczy.
Nas w takiej sytuacji sparaliżowałoby. I na pewno nie zrobilibyśmy z przerażenia żadnego zdjęcia. Strach to wiadomo wielkie ma oczy, na pewno oświetlał Wam drogę a może księżyc w pełni :? :wink:
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12172
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 20.11.2010 11:47

To się chyba nazywa stopniowanie napięcia, jego mistrzem był niejaki Hitchcock.
I oto objawił się nam godny następca :!:
pzdr :wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 20.11.2010 18:31

Cieszę się bardzo, że ten dzień tak się Wam spodobał. :) Przyznam się - mnie też i wracam myślami do niego od czasu do czasu...

Jolanta M napisał(a):Chciałoby się powiedzieć "trwaj chwilo..." :hearts: :D ale... powiem tak:
Ruszać się, ruszać, bo nas tu noc zastanie!!!!!!! :!: :roll: :lol:

No cóż... prorok cy co?
:lol:

plavac napisał(a):W kardiologii stosujemy pojęcie "złotej godziny". Ale dotyczy ona zupełnie czego innego niż la hora magica. Dotyczy szans na przeżycie ...

Piotrku, ale to nie ta chora magiczka! :lol:
;)

plavac napisał(a):Chociaż , jeśli nie mieliście latarek ...

Mieliście :?:

W takich wypadkach na usta ciśnie mi się zawsze takie nieistniejące słowo niemieckie: jein! :D czyli ja und nein jednocześnie.

Nie wychodzę w góry bez czołówki...

gego napisał(a):Przepiękne zdjęcia - Gratulacje, Mistrzostwo, Bajka

Dziękuję. :oops: Zasługa światła...

nomad napisał(a):No tak, w końcu wiele chwil spędzacie ze sobą i jeszcze wiele wspólnych przed Wami. ;) :)

Wiesz, nawet w bardzo trudnych warunkach daje się wiele zrobić, jeśli się wierzy, że to można zrobić. Jeśli tę wiarę zastąpi uczucie paniki lub nawet tylko rezygnacji - nieszczęście gotowe...

nomad napisał(a):Znając Ciebie Wojtek, to chyba wtedy, gdy kończyła Ci się karta pamięci w aparacie. ;) :)

:lol:
Ale to mi przypomina wyjazd do Rumunii, kiedy zgubiłem kartę zawierającą fotki z dziewięciu dni. Na dziesięć dni całości wypadu. Nadal mnie skręca na samo wspomnienie...

Lidia K napisał(a):Magiczne chwile. Niezwykłe zdjęcia. Gdyby były zamieszczone bez żadnej opowieści kojarzyłyby się z niezwykłym spokojem i ciepłem.

Prawda?.. takie ciepło z tych fotek zawiewa...

Lidia K napisał(a):Nas w takiej sytuacji sparaliżowałoby. I na pewno nie zrobilibyśmy z przerażenia żadnego zdjęcia.

Takim aparacikiem to kilka sekund - i jest fotka. :)
A Bea wtedy już stopniowo słabła i szliśmy coraz wolniej. Miałem coraz więcej czasu...

Lidia K napisał(a):Strach to wiadomo wielkie ma oczy, na pewno oświetlał Wam drogę a może księżyc w pełni :? :wink:

Oczy - mówisz. I strach...
Coś w tym jest - jeszcze tu i ślepia w ciemnościach się zajarzą... 8O

longtom napisał(a):To się chyba nazywa stopniowanie napięcia, jego mistrzem był niejaki Hitchcock.

Tiaaa... ten dzień taki po prostu był. Później już nie było tak dramatycznie. 8)

Pozdrawiam,
Wojtek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18317
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 21.11.2010 03:00

Kurde (sorki ) , i ja mam teraz iść spać spokojnie ???????

Wojtku , po Velebicie :wink: tak sobie tu wpadłem :?: :wink: i teraz . . .

No dobra , poprzednicy powiedzieli już wszystko . . .

Dzięki wielkie 8)

Pozdrawiam
Piotr
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 21.11.2010 11:35

Witam.

W końcu udało mi się ogarnąć i ten wątek.
Przygoda na ruchomym piargu i ściance z Twoim opisem jeży włosy na głowie.

Kiedyś wchodząc ze znajomym na Viter nad Zaostrogiem wleźliśmy na taki luźny ruchomy piarg. "Najgroźniejszy" był jednak ten pomruk wielkich kamorów delikatnie osuwających się i ocierających o siebie.. no i efekt marszu - po kilkuset krokach byliśmy może 20 metrów wyżej. :wink:

Opanowanie masz opanowane do mistrzostwa. :)

Pozdrawiam.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.11.2010 16:33

piotrf napisał(a):Kurde (sorki ) , i ja mam teraz iść spać spokojnie ???????

Mam nadzieję, że jednak przespałeś noc spokojnie. ;)
Żadnych thrillerów ani horrorów... :lol:

Interseal napisał(a):Kiedyś wchodząc ze znajomym na Viter nad Zaostrogiem wleźliśmy na taki luźny ruchomy piarg. "Najgroźniejszy" był jednak ten pomruk wielkich kamorów delikatnie osuwających się i ocierających o siebie.. no i efekt marszu - po kilkuset krokach byliśmy może 20 metrów wyżej.

No cóż - z własnego doświadczenia znam jeszcze jeden pierońsko nieprzyjemny odgłos - świst kamienia w powietrzu. Już kilka razy zdarzyło mi się rzucać do ucieczki. Wtedy trzeba jednocześnie patrzeć pod nogi i śledzić ruch pędzących kamoli, które przy każdym odbiciu od podłoża potrafią diametralnie zmienić kierunek lotu...

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59006
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 23.11.2010 18:49

Wierzchołki jeszcze w kąpieli słonecznej, ale my rozpoczynamy podejście pod przełączkę w cieniu zapadającego wieczoru.

Obrazek

Teraz scena zmienia się błyskawicznie. Już po chwili z gór znikają resztki krwawej czerwieni, zostawiając na krótką chwilę coraz bledszą poświatę.
Ściana przede mną stromieje. Wyszukuję jej słabsze miejsca i wspinam się, utrzymując kontakt wzrokowy z Beatą. Kontroluję jej trasę i raz za czas pokrzykuję w jej stronę, nakierowując ją na moje ślady.

Obrazek

Ściana staje dęba - najwyraźniej musiałem w którymś momencie wybrać niewłaściwy wariant. Cóż, schodzę ostrożnie do ostatniego miejsca, w którym się zastanawiałem nad dalszą drogą i próbuję inaczej.
Teraz lepiej. Wspinam się szybko dalej, by wybadać trasę, zanim się ściemni. Wydaje mi się, że tu już będzie łatwiej, schodzę więc z powrotem, gdyż stąd nie mam kontaktu z Beatą. Gdy znów się widzimy, podaję jej wskazówki i ponownie przebywam uprzednią trasę, teraz już nie oddalając się zbytnio od mojej towarzyszki.

Obrazek

Obrazek

Kiedy osiągamy szczęśliwie przełączkę - La Forqueta del Gabieto - zapada już zmrok. Na szczęście niebo jest czyste i jeszcze przez jakąś chwilę będzie cokolwiek pod stopami widać. A teren po tej stronie jest zdecydowanie łatwiejszy - dają się dostrzec ślady ścieżki. Został nam ostatni nieznany odcinek - opadający trawers do granicznej przełęczy Puerto de Bujaruelo. Przełęczy, od której prowadzi już wygodna droga do parkingu.

Odpoczywamy chwilę - trudy dnia dają już wyraźnie znać o sobie. Nie możemy jednak przeciągać tej chwili - nie mam pojęcia, jakie jeszcze niespodzianki mogą nas czekać na tym odcinku, a wzrokiem nie da się już niczego ogarnąć.
Ruszamy. Chwilami przemierzamy tereny z przewagą trawek i tam ścieżka jest widoczna. Gorzej jest na bardziej kamienistych odcinkach - tu już wszelki ślad ginie. Za to - pojawiają się kamienne kopczyki. Nie jest źle.
Schodzimy coraz niżej i powoli budzi się we mnie obawa, że ścieżka nie trawersuje do upragnionej przełęczy, tylko spada zupełnie w dolinę. Nie! Tylko nie to... Wiem, że doliną można podejść na naszą przełęcz - widziałem rano ścieżkę - ale obawiam się poważnie, że temu podejściu Bea już nie podoła.

Zapadają zupełne ciemności. Zakładam czołówkę - zawsze ją noszę ze sobą, chociaż bardzo rzadko zachodzi konieczność jej użycia. Tym razem się przydaje. Niestety, mamy tylko jedną na naszą dwójkę. Efekt jest taki, że najpierw omiatam przed sobą teren o kącie około 120 stopni - w takim zakresie spodziewam się dalszego przebiegu trasy - po czym odwracam się, by poświecić Beacie. Ona podchodzi bliżej, przechodzimy kilka kroków i sytuacja się powtarza.
- Jak? Dajesz radę? Chcesz odpocząć?
- W porządku. Idź, idź, tylko nie za szybko.

W końcu ścieżka przestaje opadać w dolinę i wyraźnie biegnie po poziomicy. Ufff... teraz nabieram wreszcie przekonania, że to JEST nasza ścieżka. Za to okolica jest coraz bardziej kamienista, nie ma już żadnych wydeptanych śladów, a kopczyki stoją na tyle daleko od siebie, że od jednego nie potrafię dostrzec następnego. Obawiam się stracić wyznakowną trasę, by nie zapchać się w kolejny trudny, skalny teren. W efekcie idziemy coraz wolniej, gdyż sprawdzam po kilka wariantów, zanim obierzemy któryś z nich. Dobrą stroną takiej akcji jest, że Bea może więcej odpoczywać.
Niebo jest rozgwieżdżone i widać zarysy gór po drugiej stronie doliny. W pewnym momencie udaje się nawet dostrzec zarys przełęczy. Już niedaleko. Wciąż idziemy bardzo wolno, testując różne możliwości, ale dystans się zmniejsza. Wreszcie przełęcz jest o rzut beretem od nas, właściwie - tuż nad nami. Nad nią morze błyszczących dwiazd. Nagle - najniższe gwiazdy zaczynają się błyskawicznie poruszać. Parami. Kilka, kilkanaście par gwiazd przesuwa się w lewo, potem w prawo... Co to?? Wilki!

Czuję nagłe zimno przelatujące po plecach - tak blisko końca i absolutnie nie oczekiwane, groźne niebezpieczeństwo!

Dopiero po chwili rozum stuka do pustej czaszki.
- Chłopie! Jakie wilki?! Tutaj?? W lecie??? Stado wilków czeka na dwa zapóźnione Czerwone Kapturki?.. Puknij ty się w łeb...

Zaczynamy się śmiać - obojgu nam napędziło stracha stado kozic.
Ale i my musieliśmy je nastraszyć, gdyż po chwili zastanowienia, postanowiły pierzchnąć, ustępując nam miejsca na przełęczy. Jesteśmy!!
Teraz został już tylko ostatni kilometr do samochodu. Po wygodnej drodze, więc w krótkim czasie docieramy na parking. Wcześniej obiecywaliśmy sobie, co to wszystko zrobimy, jak w końcu uda nam się zakończyć to neverending story. A teraz następuje gwałtowne odprężenie, czuję, jak i ze mnie odpływają siły i zostaje jedno pragnienie - spać.
Właściwie, jest jeszcze drugie pragnienie, więc szybko otwieramy po puszce piwa. Zaczynam przygotowywać wóz do funkcji sypialni, gdy Bea mówi i mówi rozsądnie:
- Rano będą nas tu budzić kolejne ranne ptaszki. Może zjedziemy troszkę niżej?

Racja. Już pościelonym autem ruszam serpentynami w dół. Bea kładzie się z tyłu, a ja staram się bardzo powoli brać kolejne zakręty, żeby mi się nie toczyła z jednej strony auta na drugą. Po chwili jesteśmy na miejscu. Szeroka, płaska platforma - parkuję i możemy zapaść w sen. Jest grubo po północy.
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12172
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 23.11.2010 19:04

dobranoc, przyjemnych snów :!:

Obrazek

zdjęcie z netu
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 23.11.2010 19:26

Wilki to mnie zdrowo przestraszyły, na szczęście rozsądek Bei czuwał :wink: :D


pozdrawiam serdecznie
:D
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 23.11.2010 22:38

Cóż, Wojtku - wspaniale się to teraz czyta i przeżywa razem z Wami -ale wiem, jakie myśli biegały wtedy w Twojej głowie i jakie ciarki po plecach ...

Przywołałeś wspomnienia ...

...nocna wyprawa na Halę Krupową i wilk, który okazał się jeleniem -ale zanim nie usłyszysz, jak oddalają się od Ciebie te świecące oczy, plecy robią się mokre ...

... wyjście na Przełęcz pod Chłopkiem z Hinczowej Doliny przy zapadającym zmroku i zejście popod Kazalnicą przy świetle ... gwiazd tylko ... na jedną jedyną w życiu noc w Moku ...

Ech ... :) Cicho serce, cicho ... :)

pozdrawiam serdecznie 8)
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 23.11.2010 23:24

Franz napisał(a):...
Nagle - najniższe gwiazdy zaczynają się błyskawicznie poruszać. Parami. Kilka, kilkanaście par gwiazd przesuwa się w lewo, potem w prawo... Co to?? Wilki!

Czuję nagłe zimno przelatujące po plecach - tak blisko końca i absolutnie nie oczekiwane, groźne niebezpieczeństwo!


Puenta do długich, nocnych, górskich "spacerów". :wink:


Wojtek myśli sobie: niedźwiedź lezie po zboczach.
A kozice myślały: człowieku nie świeć po oczach !

A może siedziały w pobliżu głodne wilki
i myślały: cholera uciekły nasze posiłki !

Ja mam dość, tych górskich horrorów wasza mać. :evil:
Teraz ja o tym myślę i nie mogę przez Was spać !

:wink: :)
Ostatnio edytowano 24.11.2010 00:08 przez nomad, łącznie edytowano 1 raz
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Po obu stronach Pirenejów: spalona ziemia katarów - strona 11
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone