Oj, Kiepura, Kiepura ...
A co to ma do rzeczy?
Jeżeli Koło Gospodyń Miejskich w Rudzie Śląskim, wraz z klubami w całej Polsce, od czasu do czasu robi sobie ustawki, łazi po mieście, szczy po kątach, szprajuje zabytki i drąc mordę biega z łowickimi kieckami owiniętymi dookoła szyi po Starówce przy okazji organizowanych co tydzień dożynek, to i owszem, jakąś opinie sobie mogę wyrobić o tych klubach i tych kobitkach.
Jeżeli znasz historię, a znasz pewnie, to wiesz, że temat zabawy zapałkami w Warszawie jest dość śliski i robienie sobie reklamy poprzez obrazki płonącego miasta wpisuje się w ten cykl zaborczo-okupacyjny, który za punkt honoru postawił sobie palenie nie tylko całych dzielnic, ale również całego miasta, jaki ich mieszkańców.
Dziwnym trafem w takie zabawy wpisuje się nie środowisko miłośników historii czy filmu, ale wciąż, tak, jak przy tych ostatnich incydentach, wpisują się w to ludzie związani z piłka nożną - w tym, konkretnym przypadku, nie tylko kibic, ale również członek władz piłkarskich, zdaje się Legii, były członek władz PZPN.
Mi i moim znajomym się to jakoś nie zdarza, żeby o nas w gazetach pisali, a jeżeli już, to raczej w odmiennym znaczeniu.
Dziś Warszawa jest z lekka zdegustowana tym, że facet, nie dość, że recydywista, nie dość, że, jak się okazuje, zna jednego ze świadków, zarejestrowany przez monitoring i na którego są mocne dowody, ot tak, zostaje wypuszczony na wolność - nawet prokurator i policja protestują, ze względu na możliwość mataczenia, jak to ujęli w w tym dokumencie, protestującym przeciwko takiej decyzji sądu.
A czy ja wyciągam jakieś wnioski o kibicach w oparciu o jakiś pojedynczy incydent, opisany w gazecie?
Nie, wyciągam je na podstawie
stale opisywanych incydentów i własnych doświadczeń, które nauczyły mnie nie poruszać się po Warszawie w czasie meczy piłkarskich oraz omijać te imprezy szerokim łukiem.
Niedługo będzie studniówka, a potem zacznę - nareszcie - odmierzać czas do końca tego całego Euro.