30 lipca (poniedziałek): Stara BudvaJedziemy Jadranką (to chyba też jest Jadranka, w końcu biegnie nad Jadranem
) w stronę Budvy:
Zagapiamy się i przejeżdżamy skręt na Stari Grad. Ostatecznie parkujemy nad hotelem Vista (oczywiście nie na parkingu dla hotelowych gości):
Bardzo wysoko, z widokiem na piaszczyste plaże Mogren i Mogren 2 połączone tunelem:
Teraz musimy zejść do poziomu morza. Mapa w telefonie bezbłędnie prowadzi nas wąskimi schodkami pomiędzy hotelami i domami. Na jednym z podwórek spotykamy uroczego małego Koleżkę
:
Na talerzu ma makaron z mlekiem
Niestety, crveni surlaš dokonał spustoszenia i tutaj:
W końcu docieramy do murów miejskich:
i wchodzimy w wąskie uliczki starówki.
Budva jest najstarszą osadą na czarnogórskim wybrzeżu (badania archeologów wskazują nawet, że jest to najstarsze zurbanizowane miejsce leżące nad całym Jadranem) – ślady pierwszych mieszkańców pochodzą z V wieku p.n.e. Pomiędzy XV a XVIII wiekiem pozostawała pod władaniem Wenecjan i to oni właśnie odpowiadają za wygląd Starego Miasta.
Ucierpiało ono znacznie podczas trzęsienia ziemi w 1979 roku. Ta katastrofa zniszczyła większą część zabytkowych kamienic. Obecnie możemy je podziwiać, zostały zrekonstruowane.
Po przekroczeniu bramy w oczy rzuca mi się kolejny
kotor (czytaj: kot, dla jeszcze niewtajemniczonych
). Widzicie go?:
Jest tutaj!
:
Poza tym trafiamy na kilka przyjemnych zaułków i uliczek:
Na razie powiedziałabym, że dość urokliwie...
Bramą Morską:
wychodzimy... nad morze
:
Piasek na plaży jest ciemny i gruboziarnisty; trafia się też sporo kamieni:
Jak na miejską plażę, jest tu całkiem znośnie, zwłaszcza o tej porze
Ładny jest też widok na otok Sveti Nikola (największą wyspę na czarnogórskim wybrzeżu) ze słynną Hawaii Beach, na którą pływają wodne taksówki:
Plaża przylega do Cytadeli stojącej w miejscu starożytnych greckich fortyfikacji:
Mijamy muzyków śpiewających do pustych krzeseł:
(Na pewno dopiero się rozgrzewają przed wieczorem.)
I znowu wchodzimy na starówkę. Nie było nas chwilę, a nagle zaroiło się tu od turystów:
Na głównym placu (Trg Starogradskih Crkava) tłum gęstnieje:
Już mi się tu nie podoba
Zdjęcia tego nie oddają, bo starałam się nie uwieczniać na nich tej masy ludzi, ale momentami trzeba się było przeciskać
Konkatedra św. Jana Chrzciciela - pochodząca z przełomu VIII i IX wieku (oczywiście wielokrotnie przebudowywana) największa sakralna budowla w mieście:
zamknięta, ale przynajmniej się czegoś dowiedzieliśmy
:
Zaglądamy natomiast do najmłodszej świątyni na starówce - cerkwi św. Trójcy:
w której podziwiamy imponujący ikonostas:
Palmy rosnące na Placu też nie są złe:
Jednak tych kilka pozytywów nie jest w stanie zatrzeć niekorzystnego wrażenia, jakie zrobiło na nas budvańskie Stare Miasto. Pewnie poza sezonem jest tu urokliwie, bo budynki i uliczki mogą się podobać... Niestety, dla mnie to zdjęcie jest kwintesencją klimatu starej Budvy:
I może jeszcze ta smutna fotka - artyści, których nikt nie słucha:
Z prawdziwą ulgą opuszczamy starówkę, tym razem Bramą Lądową:
Mury obwieszone plakatami Festiwalu Teatralnego (to akurat chętnie bym zobaczyła!) to też nie najlepszy pomysł
:
Wspinamy się z powrotem na parking, podziwiając kolory, które "maluje" zachodzące słońce:
Głównie w bryłach nadmorskich hoteli
:
Widać drogę, którą przyjechaliśmy z Cetinje:
Opuszczamy Budvę bez żalu. Wizyta była krótka, ale nie czułam potrzeby zostania dłużej w tym miejscu... Cieszę się, że na bazę wybraliśmy Kotor, który jest bez porównania dużo bardziej klimatyczny.
Choć podejrzewam, że Budva może zyskać po zachodzie słońca, pod warunkiem, że nie przeszkadzają Wam tłumy obwieszonych złotem Rosjan, których jest tu zatrzęsienie.
No dobrze, kilka ładnych zakątków by się na tej starówce znalazło... Jednak atmosfera (jarmarczna
) nie jest dla mnie do strawienia.
Wracamy "do siebie" i spędzamy prawdziwie klimatyczny wieczór w ogródku przed apartmanem, przy kufelku Nikšićka i akompaniamencie miauczących kotów, przepraszam -
kotorów