Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Kraków - Makarska - Gliwice autostopem. 2800 km, 48 aut :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 28.07.2010 10:56

hydraulik_ napisał(a):Nie no oczywiście przymierzałem kilka razy, ale te 6 zgrzewek piwa które wieźliśmy 2 lata temu w bagażniku focusa teraz jakoś do plecaka wejść nie chciały. Dziwne.

:lool: :lool: :lool: ...aż oplułem monitor w pracy.

Świetnie piszesz i super się czyta.

Pozdrawiam i czekam na pierwsze focie :D
Elizasz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 518
Dołączył(a): 05.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Elizasz » 28.07.2010 10:58

Oj, ja też nie przepuszczę okazji przejechania się na stopa! :lol:
tomag
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 401
Dołączył(a): 31.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) tomag » 28.07.2010 14:49

trochę spóźniony ale tej relacji nie odpuszczę, wielki szacun, pisz dalej czekam z nie cierpliwością. 8O 8O 8O
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4237
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 28.07.2010 14:58

3 strona bije a tu nadal nic. Nie daj się prosić, pisz, bo my tu na tym stopie czekamy i czekamy.

UPS, przepraszam najmocniej. Powiadomienie przeniosło mnie wprost na stronę 3 i nie sprawdziłam 2. Wstyd mi :oops: :oops: :oops:
Ostatnio edytowano 28.07.2010 15:09 przez Aldonka, łącznie edytowano 1 raz
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 28.07.2010 15:05

Aldonka napisał(a):my tu na tym stopie czekamy i czekamy.

4 godz 25 min.
Na stopa nigdy nie jeżdziłem .....często się tyle czeka? :lol:
Adam,K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1890
Dołączył(a): 25.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adam,K » 28.07.2010 15:41

Zapowiada się na jeden z bardziej oblężonych tematów na forum. Pisz dalej :!:
monia85
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 666
Dołączył(a): 05.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) monia85 » 28.07.2010 16:19

Oj chętnie poczytam :D
Zapowiada się rzeczywiście nieźle, aż nie mogę się doczekać! :P
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 28.07.2010 16:34

maniust napisał(a):Na stopa nigdy nie jeżdziłem .....często się tyle czeka? :lol:

chyba 4 minuty, ja przynajmniej tak zawsze miałam, a najeździłam się na stopa, ze hoho :lol:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18320
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 28.07.2010 16:41

Fajny pomysł z tym " stopem " 8)
Gratulacje :D

Zostaję i będę śledził przebieg :wink: :D


Pozdrawiam
Piotr
Cromek
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 29
Dołączył(a): 17.02.2010
Relacja - rewelacja.

Nieprzeczytany postnapisał(a) Cromek » 28.07.2010 17:40

Byczy Chłop jesteś Panie Kolego i basta. Przyjedziesz do Bydzi to Masz browca (tyle ile nie dałeś rady wziąć na pakę). ;) Zapowiada się niezła opisówka. Z miłą więc chęcią doczytam do końca.

Czas biegnie, wszyscy tu zgromadzeni czekają jak na stopa a tu wielka pauza.

Zapodaj ciąg dalszy bo strasznie jestem zaintrygowany tym co też Wam się przydarzyło. ;)))

Ukłony dla Twojej Pani. Pilnuj jej dobrze, bo długo byś szukał takiej co by się na takie manewry wypuściła. :)
hydraulik_
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 41
Dołączył(a): 04.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) hydraulik_ » 28.07.2010 19:04

Witam ponownie.
Cieszę się że jest zainteresowanie, a pauza była spowodowana tym że chciałem od razu cały jeden dzień naszej podróży opisać. Wyszło 3 strony A4 w edytorze.

Generalnie dzień był dość intensywny ale też nie chciałem opisywać wszelkich najmniejszych szczegółów żeby Was nie zanudzić (o ile ten post nie zanudzi ;-) ) Więc jeśli gdzieś czegoś brakuje to proszę śmiało pytać.




CZĘŚĆ TRZECIA - pierwszy dzień wyjazdu.


Piątek, 9 lipca dzień naszego wyjazdu. Z racji naszego środka lokomocji termin został wybrany dość przypadkowo (podobnie jak powrotny), ale okazało się że w ostatecznym rozrachunku oba te terminy okazały się dla nas dość szczęśliwe. Po porannym zapakowaniu plecaków i zrobieniu 20 bułek na podróż (trochę się przeliczyłem z nimi bo liczyłem tak jak na moje wcześniejsze wycieczki rowerowe, a jednak wtedy się je o wiele więcej), udaliśmy się na południowy koniec Krakowa czyli za pętlę Borek Fałęcki na Zakopiance. Wstawaliśmy wcześniej z zamiarem łapania od 7 rano, ale tak się gramoliliśmy, że kciuki wystawiliśmy przed siebie dopiero koło 11, kiedy już mocno grzało. No właśnie, to co miało być pożądane na chorwackiej plaży było naszą zmorą podczas całej podróży - nieznośny upał, i w większości przypadków brak cienia.

No ale plaża w odległych marzeniach, a my ustawiliśmy się jakiś kilometr za pętlą przy zatoczce autobusowej i.... nic. No właśnie :) Początek był dość przytłaczający; bardzo duży ruch, masa samochodów, pełno aut wiozących tylko jedną osobę i zero reakcji. Po około godzinie podjechaliśmy jakieś 3 przystanki dalej w okolice stacji benzynowej gdzie ruch był jeszcze większy ale rezultat ten sam. Generalnie nasze przedwyjazdowe nastroje odwróciły się; ja się wyluzowałem (i tak już zostało) bo wiedziałem że mimo wszystko w końcu ktoś się zatrzyma, dziewczyna zaczęła mi podsuwać pomysły powrotu "póki możemy" i zakupu całoletniego karnetu na Kryspinów (sztuczne kąpielisko pod Krakowem na którym zadowolona się smaży połowa miasta). Przyznam że ten start mógł być deprymujący, bo z Krakowa nie wydostaliśmy się przez prawie 2 godziny.

Być może mieliśmy złą technikę ;-) - stojąc na przystanku zobaczyliśmy taki obrazek: przesuwające się w korku auta, my z szerokimi uśmiechami ale jednak ignorowani przez kierowców, i nagle ni stąd ni zowąd pojawia się obok nas pan koło pięćdziesiątki, z wielkim brzuchem, dość brudny i z puszką piwa w ręce, staje na krawężniku przed nami i kończy piwo. Podnosi wzrok i akurat przejeżdża jakiś tir, no to pan bez obciachu podchodzi do tira i zaczyna szarpać drzwi - były zamknięte - podchodzi do kierowcy: zamienili 2 słowa, tamten kiwnął głową, otworzył mu i odjechali. Nie pozostawało nam nic innego jak wybuchnąć śmiechem ;-)

No ale w końcu się udało - nasz pierwszy stop - młoda para w kombi, podrzucili nas jakieś 15km na zjazd na Bielsko (kierowaliśmy się na Cieszyn). Stoimy na tym zjeździe - tym razem ruchu żadnego. Generalnie moja dziewczyna przyjęła strategię narzekania na każdą miejscówkę w którą trafialiśmy i stwierdzania że "ta wcześniejsza była lepsza" ;-)
-to co mieliśmy tam dalej stać i łapać?
-nie no dobra już stoimy tutaj, cicho.
:)

Potem było jakby odrobinę łatwiej, ale o idiotycznym pomyśle jakim jest autostop się nasłuchałem jeszcze przez kilka następnych postojów ;-). Najpierw pewien pan który miał na tylnych siedzeniach ogromne pudła podrzucił nas do Wadowic - nie mam pojęcia jak moja współtowarzyszka się zmieściła z tyłu wśród tych pudeł jeszcze mając na sobie nasze plecaki. Kolejna miejscówka koło pani sprzedającej truskawki, których nie zdążyliśmy zjeść bo zatrzymał się chłopak, który podwiózł nas... może z 5km. No i wreszcie z Andrychowa pewien pan wziął nas do Bielska, a chyba nasza obecność nie była dla niego aż taka męcząca że stwierdził że w sumie może nas podrzucić aż do granicy. Od niego usłyszeliśmy wiele pochlebnych słów na temat Istrii i przez pewien czas rozważałem czy może nie celować w tamo miejsce.

Większość z tych kierowców jak słyszała dokąd jedziemy to kwitowała to wyrazem niedowierzania i uśmiechała się z politowaniem. Niezbyt pomagało mi to w zachowaniu przed dziewczyną kamiennej twarzy i nastroju "nic się nie bój spokojnie dojedziemy" ;-)

W Cieszynie na granicy ładniejsza część naszej wycieczki wybrała się w celu zagadywania tirowców - liczyliśmy bardzo na taki transport - jak wiadomo tiry jeżdżą daleko. Większość kierowców niestety akurat się układała do snu, a ci co byli chętni na zabranie autostopowiczki zaczynali kręcić głową jak słyszeli "i jeszcze chłopak" ;-). Ciekawe czemu. W międzyczasie do mnie podeszła jakaś młoda pani z takim pytaniem:

-pan do Chorwacji?
-no tak... (ciekawe po czym poznała)
-ale do Vodic, tak?
-No w sumie gdziekolwiek ;-)
-ale to stąd?
-No jak widać -stąd ;-) (mam wrażenie że rozmawiamy o 2 różnych rzeczach)
-to o której będzie autokar?
-Nie proszę pani ja jadę do Chorwacji stopem (i już wszystko jasne)
-...

Dziewczyna wróciła z nieudanego załatwiania i odezwał się w niej kolejny kryzys - "słuchaj to zagadajmy tych z autokaru za ile by nas wzięli do Chorwacji bo nic nie złapiemy tu, na pewno będą mieli jakieś miejsca". No na pewno. Podjechały ze 4 autokary ... sardynki w puszcze to mało powiedziane :)


W końcu ustawiliśmy się na wyjeździe z tego całego parkingu przygranicznego i po kilku minutach zatrzymał się młody chłopak z Warszawy dostawczakiem. Koło 17 (?) przekroczyliśmy granicę. Zabrał nas ok 100km w głąb Czech. Nasz najdłuższy jak na razie stop! Było nieźle. Aczkolwiek zacząłem liczyć czas i kilometry doszedłem do wniosku, że z taką prędkością na miejsce dojedziemy w 5 dni. Ale nie dzieliłem się moimi rachunkami na głos ;-). Wysiedliśmy przed miejscowością Zlin (okolice pierwszej z siedmiu zieloncyh szpilek w Czechach -> mapka).

Było już koło 19.00, zaczęliśmy łapanie w Czechach. A moja dziewczyna... zaczęło się ;-) - "my w tych Czechach nic nie złapiemy", "w Polsce to jeszcze, ale tu..." ;-) . Okazało się że na naszej trasie Czechy były o wiele bardziej przyjazne w autostopowaniu niż Polska. Po 15minutach zatrzymał się starszy pan z którym najpierw próbowaliśmy rozmawiać czeski-polski, po czym on wymienił z 5 języków które zna (niestety nie pokrywały się z naszym angielskim i niemieckim) ale jak usłyszał że angielski to pomilczał chwilę i zaczął mówić całkiem nieźle w tym języku choć zarzekał się że nie potrafi. Nasze wszystkie stopy przez Czechy były dość krótkie, co widać z mapki. Kolejne 2 przejażdżki były dość podobne: młody mężczyzna koło trzydziestki, w kombi, sam w aucie i... jeżdżący jak wariat. Z tym drugim jak raz jechaliśmy prosto na czołówkę już strasznie mocno zaciskałem rękę na uchwycie drzwi a nogami odruchowo hamowałem w podłodze ;-).

Właśnie wtedy ułożyliśmy we dwójkę obraz stereotypowego zabieracza stopowiczów ;-)
-sam kierowca
-25-40 lat
-samochód kombi: najczęściej vw, audi, skoda
-jeździ dobrze i szybko (często za szybko)

W ogóle zauważyliśmy ciekawą rzecz : w terenie niezabudowanym bez obciachu śmigają tam 140-160kmh klnąc na wszystkich którzy jadą np. "tylko" 100kmh i nie można ich wyprzedzić. Natomiast w terenie zabudowanym - wszyscy jak jeden mąż 50 na godzinę jadą jak po sznurku. Podobno mandaty tam wysokie.

Kolejny kierowca to cholernie szeroko uśmiechnięty Czech który stwierdził że angielski jest do dupy i szkoda że nie znamy rosyjskiego. Dość dobrze się orientował co się dzieje w Polsce, aż w końcu zszedł na niebezpieczny temat - religia ;-) no cóż okazało się od razu że mamy odmienne poglądy ale mimo wszystko nie wywalił nas za drzwi i jeszcze podarował wino domowej roboty na koniec - za to ja na szybko wygrzebałem Żywca z plecaka żeby się choć trochę odwdzięczyć. Niestety wina nie było nam dane spróbować bo zostało u naszych gospodarzy z kolejnego dnia, ale o tym następnym razem.

Przez Czechy cały czas kierowaliśmy się na Breclav, najbardziej na wschód wysunięte miasto gdzie mogliśmy już wjechać do Austrii. Tego wieczora złapaliśmy jeszcze ostatniego stopa (dziesiąty tego dnia - samotny kierowca w kombi), człowiek nie odezwał się praktycznie ani słowem przez całą podróż i wysadził nas na środku drogi na zadupiu gdzieś koło Hodonina.

Miejsce idealne na rozbicie namiotu :) Rozglądamy się - za nami mały pieszy mostek nad drogą, więc przeszliśmy go jeszcze o 20 metrów, wspięliśmy się po zboczu i znaleźliśmy dobre miejsce na namiot. Komary cięły niemiłosiernie więc przydało się wcześniejsze rozkładanie namiotu w pokoju bo rozłożyliśmy go w parę minut i wraz z plecakami wskoczyliśmy do środka.

Dzień był wybitnie męczący, oddalibyśmy wszystko za prysznic, jedyne co mieliśmy to wilgotne chusteczki (o właśnie - warto wziąć ;-) ) - zawsze coś. Padnięci poszliśmy spać. Po jakiejś godzinie budzi nas odgłos pociągu w oddali. Potem nieco bliżej. Potem jeszcze bliżej. Potem miałem wrażenie że pociąg przewalił nam się przez środek namiotu. Okazało się że "kładka dla pieszych" niedaleko której się rozbiliśmy to był most kolejowy. Nie muszę tłumaczyć jak to wszystko słychać w namiocie.

Potem jeszcze koło 4 nad ranem słyszeliśmy w odległości kilkudziesięciu metrów dźwięki jakiegoś zwierzęcia które ciężko mi opisać, jak dla mnie był to łoś, wg dziewczyny dzik, na szczęście w nocy nie ciągnąłem tematu żeby jej zbytnio nie stresować. No cóż kto nie spał nigdy na dziko w namiocie ten nie wie jak wyobraźnia działa; dla mojej dziewczyny był to pierwszy taki nocleg. W końcu zasnęliśmy.

Do zobaczenia jutro! Będziemy jechać do Wiednia ;-)
-Yaro-
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1067
Dołączył(a): 01.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) -Yaro- » 28.07.2010 19:50

Trochę późno ale zasiadam do czytania i czekam na dalszy ciąg :wink:
Elizasz
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 518
Dołączył(a): 05.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Elizasz » 28.07.2010 20:21

kolejny odcinek pochłonięty, czekam na cd!
maniust
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7698
Dołączył(a): 02.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) maniust » 28.07.2010 20:31

Kolejną część pochłonąłem jednym tchem.
Czyta się wyśmienicie.
Dla mnie ta relacja to prawdziwa BOMBA :!:

Fotkiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii .......ładnie proszę :D
moniczka102
Podróżnik
Avatar użytkownika
Posty: 17
Dołączył(a): 04.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moniczka102 » 28.07.2010 21:03

Zostawiam ślad - dawno mnie nie było - ale takiej relacji nie można przegapić!!!!
Pozdrawiam serdecznie i pisz dalej.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Kraków - Makarska - Gliwice autostopem. 2800 km, 48 aut :) - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone