Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

NASZE POSZUKIWANIA (debiut MWN)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 29.04.2009 00:04

To zdjęcie nad morzem z flagą - rewelacja ... i to mimo świętowania zwycięstwa nad "naszymi ORŁAMI"... :D
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 29.04.2009 08:59

Jacek 206 napisał(a):Pewnie wtedy piwo dla Polaków było gratis. :wink:


Schowałem się, żeby się nie przyznawać, że jestem z Polski. Taki wstyd...

Ale jak Austria wygrała też się cieszyli z ich zwycięstwa...
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 03.05.2009 19:45



Sv. Illia


Wyprawa na szczyt sv. Ilia (św. Eliasz) to zaledwie nieco ponad kilometr wysokości, więc od dawna ją planowałem. Jednego roku nie miałem na to czasu, ale w końcu się niemal udało. To że szczyt widać było z apartamentu i takie codzienne obcowanie z jakimś ciekawym obiektem w końcu uodparnia. Mieszkając 12 lat w jednym mieście ani razu nie byłem na wieży telewizyjnej, bo widziałem ją z okna. Tu jednak miarka się przebrała. W zasadzie chcieliśmy wstać wcześnie, bo chcieliśmy mieć czas i chłodniejsze powietrze. W końcu stwierdziłem, że jeżeli nie uprę się pójdę o dowolnej godzinie, nie pójdę wcale, bo nasz pobyt w Orebiću dobiegał końca.

Po spokojnym śniadaniu około 10:30 wyszliśmy z domu. Początkowy kilometr do klasztoru to bułka z masłem. Ale nie byliśmy lekkomyślni: porządne górskie buty, plecak, aparat i 3 litry wody. Po drodze spotkaliśmy jakiegoś schodzącego, który stwierdził, że została nam jeszcze więcej niż połowa. Nie wiedzieliśmy tylko, że to dużo większa połowa. Po drodze oprócz obserwacji krajobrazu trafiliśmy też na zmyślne furtki dla owiec. Zawsze będąc u podnóża słyszeliśmy owce, ale nigdy nie dało się ich wytropić.


200 — kopia.jpg



Przy ostrzejszych podjęciach i gołych skałach temperatura przekraczała 35 stopni, więc choć odrobina cienia była prawdziwym błogosławieństwem.

W 3/4 drogi trafiliśmy na płaskowyż porośnięty lasem. Tu zrobiliśmy dłuższy popas.
204.jpg
206.jpg
207.jpg


Dalsza droga była już dosyć uciążliwa: same skały, czasem tylko jakiś krzaczek no i .... stwierdziłem, że zapasy wody z lekka się wyczerpują. Ale być tak wysoko i nie zdobyć szczytu to byłby dopiero szczyt i blamaż. A jednak widziałem go za ostatnim podejściem i ok. 14:00 zrobiliśmy odwrót. Okolica i widoki były jednak piękne i nikt mi tego nie odbierze. Jeszcze jedną obserwację poczyniłem taką, że ten szczyt który widać doskonale z dołu to pierwszy, za nim jest wyższy i ten właściwy. Trudno to zlekceważyć ...


Z jednej strony widać doskonale Biokovo i Hvar z drugiej całą Korčulę aż po jej kres. Wybrzeża włoskiego dojrzeć się jednak nie dało.

Schodzenie było jeszcze gorsze, bo grzało niemiłosiernie a wody brak. Gnany pragnieniem zszedłem w 2 godziny; prawie zbiegłem. Zosia zatroszczyła się i poprosiła w pierwszej chałupie o wodę i po nasączeniu się i odpoczynku zrobiliśmy ostatnie metry.

Wnioski z tego są takie: nie jest prawdą niezwykle trudna i niebezpieczna droga o czym opowiadała nam gospodyni, dodając mrożące krew w żyłach opisy akcji ratunkowych helikopterem i gdzieś sczezłym truchłem znalezionym w szczelinach skał. Wyjść trzeba jednak wczesnym rankiem no i wody trzeba jak dla mnie gdzieś 3-4 litry. To jest inny rodzaj gór: bez strumieni i niemal bez lasu, bez schronisk i niemal bez ludzi. Ale wejdę jeszcze raz drogą zachodnią, a zejdę wschodnią na skraju Orebića. Raczej zostawię aparat i lornetkę, wezmę cysternę wody.

Wycieczka była jednak widokowo nie do przecenienia. Przypominają mi się niektóre zalesione polskie górki, które choć wyższe, to zacienione i bez widoków. Ekstremalnie jest choćby w Masywie Śnieżnika. To w Chorwacji wystarczy wyjść w górę 200-300 metrów i wszystko widać jak na dłoni.
Załączniki:
203.jpg
202.jpg
200.jpg
Ostatnio edytowano 12.02.2017 19:09 przez MWN, łącznie edytowano 1 raz
Bocian
zbanowany
Posty: 24103
Dołączył(a): 21.03.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bocian » 03.05.2009 20:33

to zaledwie nieco ponad kilometr wysokości

960m npm...
Wody ile by nie było to i tak cała pójdzie... :) choć ja wchodzę na jednej 1,5l butelce. Z tym , że ja wchodzę od Orebića i tylko raz schodziłem tą opisywaną tu drogą... Już tego błędu nie popełnię... :)
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 07.05.2009 17:32

Pomyliłem sobie ze Slemije w Medvednicy.
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 07.05.2009 17:59


ZADAR


Noc wcześniej pożegnaliśmy się z Orebićem. Spacer i kąpiel przed południem, kolacja wieczorem.


Jeszcze rzut oka na sv. Ilię i Korculę.

Obrazek
350.jpg

Obrazek

No i jeszcze lody w słynnej lodziarni, moim zdaniem przereklamowanej, ale z bardzo miłą obsługą.
Obrazek

Orebić dobrze wspominam i mam sentyment jako do miejsca, które pierwsze poznałem w Chorwacji. Jechałem doń nietypowo, jak pamiętacie, przez Bośnię, Mostar, Trebinje i Dubrovnik, czyli całkiem z innej strony jak niemal wszyscy. Jechałem "na ślepo" choć przeważnie lubię uporządkowanie i odpowiednio zaplanowane wycieczki, wiedząc, że nie zawsze wszystko się udaje. W zasadzie nie wiedziałem nawet czy będzie to Orebić; coś tam czytałem w Internecie, ale żadne miejsce nie było jakieś takie wymarzone, żeby od razu tam rezerwować i jechać. Czy będąc pierwszy raz w Chorwacji można coś z góry założyć? Miałem jednak przekonanie, że jak dojadą do Orebića, to będę wiedział czy tam zostać, czy jechać gdzieś dalej.

Wjechałem w ulicę prowadzącą do przeprawy promowej i zatrzymałem się przy pierwszym domu po lewej stronie. Ku mojemu zdumieniu wyszła jakaś kobieta, zagadała po niemiecku i byłem jak w domu. Ona sama nie miała jeszcze wszystkiego gotowego (początek czerwca) ale poszła z nami do sąsiadki i tu zostaliśmy. Jeszcze tego samego dnia byliśmy na plaży i zażywali kąpieli. Czy trzeba czegoś więcej? Był to rok 2007 i "Tri Palmy" puszczały LED Zeppelin, U2 i inne rockowe kapele z lat 80 i 90, a knajpa przy Trstenicy była jeszcze czynna i tanio można było zjeść obiad. Zmiany jakie zastaliśmy rok później nie były dobre, ale samo miasteczko wyładniało. Brak jednak było rocka z piwem i winem przy nabrzeżu i knajpy przy głównej plaży.

Kiedyś zapuściliśmy się na zachód do blokowisk hotelowych. Wrażenie było przerażające: hałas mytych talerzy i trzaskanie garnków, knajpiana muzyczka dla gości i tłumy leniwców, których głównym zajęciem było dopadnięcie leżaka lub znalezienie wolnego skrawka kamieni na plaży. Darcie się dzieci i śpiewy pijaczków (w tym głównie Polacy- Rosjan jeszcze nie było). Nie do końca rozumiem takie spędzanie czasu WOLNEGO. Przecież to najwyższy stopień zniewolenia: posiłki na rozkaz i według zegarka. Cisza nocna: brak jak na manewrach wojskowych, sposób skoszarowania - jak w służbie zasadniczej. Tylko przepustki częściej, chociaż wielu z nich nie korzystało. Od czasu kiedy nie mieszkam w blokowiskach wyjazd z bloku do bloku, albo jeszcze lepiej z domku z ogródkiem do bloku hotelowego przestał być jakąkolwiek atrakcją. Ale niektórzy to lubią...

Obrazek
W drodze.

Na Zadar przeznaczyliśmy 3 dni po czym mamy jechać do Polski. Stąd jest tylko 1100 km do Wrocka, więc da się z łatwością zrobić w 1 dzień. Oczywiście spać w Zadarze nie mieliśmy zamiaru. Lądujemy w Sukošanie, to zaledwie 20 km od Starego Miasta i przy niezłej plaży z piaseczkiem i płytką wodą. Wprawdzie nie ma co oglądać pod wodą, ale dla żony, która lubi czuć grunt pod nogami to doskonałe miejsce.
22 — kopia.jpg

Obrazek
Plaża.

Obrazek
Wesele przy plaży.

Oczywiście przyjemności plażowania nie przesłoniły nam potrzeby zwiedzenia samego Zadaru, którego historia doprawdy nie oszczędziła. Po 800 lat raczej łagodnego panowania Wenecji przyszedł czas Franciszka Józefa (też dziś ta epoka wygląda na poczciwą w oparach łagodności) a po nim Włosi, a po ich kapitulacji Niemcy. Jako niemieckie miasto alianci nieźle Zadar zbombardowali, choć do Berlina czy Drezna mu daleko. Niemniej jednak sporo zabytków zostało zniszczonych, a czego nie udało się aliantom, to zburzyli Serbowie (ci raczej nowsze dzielnice).

Mimo wszystko niemal 3000 lat historii nie mogło pozostać bez śladów. Po Illirach miasto przejęli Rzymianie i jak to mieli w zwyczaju skopiowali antyczne założenia urbanistyczne: było Cardo (główna ulica z kolumnadą), forum, kapitol, świątynie, akwedukty i studnie...

Z rzymskich budowli zostało niewiele; część z materiałów budowlanych wykorzystano w budowlach chrześcijańskich, jak w kościele św. Donata:

Obrazek
Górny balkon był dla kobiet...

Obrazek

Obrazek
Ciekawostką w tym kościele jest otwarty dach z desek, czyli widać od spodu powałę.

Stojąca z tyłu kampanila powstawała kilkaset lat, ponieważ wyższe partie dobudowano dopiero w latach 90 XX wieku według projektu brytyjskiego architekta Sir Thomasa Jacksona, o którym to fakcie opowiada Piers Letcher, autor przewodnika National Geographic: "Zważywszy na odwieczną rywalizację pomiędzy biskupami Zadaru i Rabu oraz fakt, że Rab utracił biskupstwo w 1828 roku, to tylko zawodowa złośliwość mogła skłonić Jacksona do zaprojektowania swojej kampanili, wzorując się na najsłynniejszej dzwonnicy na Rabie. Albo też po prostu był dobry w kopiowani różnych rzeczy; jego najsłynniejszym dziełem w Anglii jest Most Westchnień w Oksfordzie. Udało mu się przez chwilę spłatać figla, który polegał na tym, że dzwonnica wygrywała brytyjski hymn (God Save The Queen)". I za to lubię ten przewodnik; widać, że jego autor nie tylko był w różnych miejscach, ale i ma tę dawkę złośliwości, która pozwala mu spojrzeć na oglądane kamienie z tak potrzebnego dystansu.

Obrazek
Na wieżę warto wejść, bo widać z jej szczytu całe miasto i okoliczne zabytki.

Przy okazji podaję nazwy oryginalne kościołów bo z ich tłumaczeniami trudno dojść do porozumienia.

Kolejnym wizerunkowo ważnym kościołem jest katedra św. Anastazji (sv.Stošija) z pięknym frontonem ozdobionym dwoma rozetami i pięknie rzeźbionym portalem.

Obrazek

Oba kościoły powstały jeszcze w porządku bizantyjskim i przebudowane zostały w stylu romańskim a późniejsze fragmenty w gotyckim.

Obrazek

Pięknym budynkiem pochwalić się też może kościół św. Chryzogona (sv.Krševan). Tu również wykorzystano materiał w rzymskiego forum.

Obrazek

Obrazek

23.jpg

Warto zobaczyć także plac Narodowy z wieżą zegarową, ratuszem i loggią miejską. Nieopodal znajduje się brama morska także przebudowana z rzymskiego łuku.


9.jpg


Zupełnie nietypowo bo z tynkiem o pięknym cynobrowym kolorze wygląda kościół św. Symeona (sv. Šimun). Niestety był zamknięty a kryje sarkofag Symeona cały złocony i srebrzony z wotami, wśród których jest korona królowej Elżbiety Bośniaczki fundatorki kościoła. Niestety zarówno obiekt jak i jego skarby były do oglądania. Barokowe zdobienia z zewnątrz bardzo przypadły mi do gustu, zwłaszcza tympanon nad portalem jednego z wejść.
Obrazek
125.jpg

Obrazek

Z tego miejsca nie jest daleko do bramy lądowej z pięknym weneckim lwem trzymającym biblię z napisem, który głosił, że Wenecja w tym czasie zaznawała pokoju.

Obrazek
521.jpg

Obrazek
Obok na murach jest piękny choć malutki park, dający cień w gorący dzień.

Przechodząc do parku zahaczamy o Plac Pięciu Studni. Rzymianie oczywiście mieli bieżącą wodę, ale w średniowieczu kwestie zarówno higieniczne jak i strategiczne nie były tak relewantne, jak u dbających o porządek mieszkańców Rzymu.

211.jpg

Będąc w Zadarze trudno nie zobaczyć morskich organów na zachodnim krańcu półwyspu. Trzeba przyznać, że dźwięk wydają nawet przy niewielkich falach. W pobliżu grupki młodzików (i młodziczek) rywalizujących o najbardziej efektowny skok do wody.

4 — kopia.jpg

Zadar jest miastem w którym chętnie goszczę. Ma wymiary do pieszego zwiedzania, rozległy parking pod murami Starego Miasta albo darmowy po drugiej stronie cieśniny obok nowo budowanych centrów handlowo-biurowych. Zjeść za rozsądne pieniądze można wszędzie w różnego rodzaju i proweniencji knajpach. Okolice miasta mają prawdziwe skarby przyrody: narodowe parki Krka, Plitvice, Paklenica, Kornati. Niedaleko jest też Szybenik, który zostaje dla nas na kolejny rok.

Ma też sporo wypolerowanych wapiennych uliczek, które optycznie wyglądają jak wyszorowane, małych przejść i zaułków ocienionych sąsiednimi budynkami.
26 — kopia.jpg


245.jpg



Przy wyjeździe na południe znajduje się fabryka Maraska produkująca słynny na cały świat likier Maraschino, której sporą butlę zawsze wiozę do Polski. Ostatnio w jakiejś głupiej telewizyjnej grze było pytanie za milion o owoce, z których robi się Maraschino i kobieta nie wiedziała. Oczywiście Wy wiecie doskonale...


Po zwiedzaniu miasta jedziemy jeszcze na piwo do Sukošanu i pooglądać zachód słońca, nie tak piękny jak nad Bałtykiem, chociaż mocno wychwalany przez samych mieszkańców, którzy chętnie cytują Alfreda Hitchcocka, że tutejsze zachody są piękniejsze niż w Kalifornii. Widać nie był nad Bałtykiem.

514.jpg

CDN...
350.jpg
Załączniki:
523.jpg
411.jpg
350.jpg
319.jpg
312.jpg
310.jpg
302.jpg
301.jpg
300.jpg
144.jpg
26.jpg
24.jpg
22.jpg
6.jpg
4 — kopia.jpg
523.jpg
319.jpg
312.jpg
125.jpg
26.jpg
24 — kopia.jpg
23 — kopia.jpg
9 — kopia.jpg
6 — kopia.jpg
Ostatnio edytowano 12.02.2017 20:41 przez MWN, łącznie edytowano 1 raz
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 07.05.2009 19:11

MWN napisał(a):
ZADAR

Kolejnym wizerunkowo ważnym kościołem jest katedra św. Anastazji (sv.Stošija) z pięknym frontonem ozdobionym dwoma rozetami i pięknie rzeźbionym portalem.
Obrazek

Do dziś pamiętam tą babę przy wejściu :evil:
Leszek W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 552
Dołączył(a): 14.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek W » 07.05.2009 19:59

Ja nie zapomnę chyba nigdy ciekawego imienia benedyktynki, naszej przewodniczki w muzeum złota Zadaru - Vikeveka :)
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 07.05.2009 21:02

Tak, niestety indywidualny turysta w Cro nie jest dopieszczany jak choćby w Niemczech. A przecież płaci jak każdy inny.
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 07.05.2009 21:25

Bardzo ciekawa relacja, ciekawe miejsca.Codziennie do niej zaglądam i czekam na kolejne odcinki 8)
Pozdrawiam :papa:
dagiesza
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 153
Dołączył(a): 14.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) dagiesza » 08.05.2009 14:26

8O Fajna opowieść. 8) Liczę dni do wyjazdu ... :wink:
pozdrav :lol:
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 09.05.2009 12:10

ja nie wiącej jak miesiąc a Ty?
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 09.05.2009 12:32


KORNATI + KRKA


Być w Zadarze i nie odwiedzić okolicznych parków narodowych byłoby wielką stratą. Zwłaszcza, że po wycieczkach po brukowanych uliczkach Starego Miasta zaczerpnięcie świeżego powietrza i obcowanie z przyrodą powinno być wielką przyjemnością. Nie zawiodłem się! Tym bardziej, że Boga uważam za lepszego projektanta niż wszystkich mistrzów dalmatyńskich razem wziętych.

Wycieczka statkiem z Zadaru kosztuje 250kn od osoby i zawiera w sobie jakiś sandwicz, napoje softowe i wino w obu odmianach, posiłek typu lunchowego (ryba lub mięso do wyboru). Ach, można by się czepiać jedzenia i jakości wina, ale co tam...

Wypłynęliśmy po sporym opóźnieniu około 10:00. Pierwszym pięknym widokiem jest kościół sv.Donata z wieżą.

Obrazek

Mimo wielu negatywnych opinii na forum wydaje się, że źle nie trafiłem. Korab był raczej z tych dużych, co miało i ten walor, że zawsze gdzieś dało się schować przed słońcem i - co też ważne - wydaje się, że te większe firmy jako bardziej narażone na dobre lub złe opinie, powinny starać się bardziej niż te firmy-krzaki na jeden sezon. Inną zaletą był dosyć szybki przejazd i możliwość opłynięcia większej części parku. Te malutkie jachciki raczej nie fatygują się tak bardzo. Widać to było jak wyprzedzaliśmy je jeden po drugim.

Obrazek

Początkowo wszyscy wylegli na słoneczny górny pokład wygrzewając się jak jaszczurki wybrzeżu.

Obrazek

Mijaliśmy okoliczne wyspy Pašman i Ugljan płynąc pod łączącym je mostem. Ciekawostką jest fakt, że wyspy były kiedyś połączone, ale wąski przesmyk przekopało lobby żeglarskie. Po jego poszerzeniu dla większych jednostek wybudowano w końcu most, tak że obie wyspy są łatwo dostępne dla zmotoryzowanych.

Obrazek

W końcu zaczynają się pojawiać pierwsze wyspy z archipelagu Kornati.

Obrazek

Obrazek

Wyspy wyglądają nieco księżycowo, bo karczowanie lasów pod wypas owiec i kóz zrobił swoje. Jedynie gdzieniegdzie skały porastają rzadkie krzaczki i typowo-śródziemnomorska makia. Wyraźnie widoczne są murki oddzielające poszczególne - chciałoby się powiedzieć poletka - ale to raczej są zaledwie parcele z nagimi skałkami. Można powiedzieć, że skoro wyspy są własnością ich właścicieli to mogą oni robić z nimi co chcą. Tyle, że 200-300 lat temu nie było takiej świadomości ekologicznej. W końcu ochrona w ramach parku narodowego z pewnością zapobiegnie dalszej degradacji wysp, choć mocno ogranicza dochody z turystyki. Większość z wysp i tak nie jest zamieszkana, a nocleg w nielicznych domostwach podobno z pomocą rakiji można jednak załatwić. Organizowane są też noclegi na bezludnej wyspie przez tydzień, sam na sam z przyrodą. Stateczek dostarcza turyście dwa razy w tygodniu gaz do kuchenki i lodówki oraz do oświetlenia. Prądu nie ma, TV też nie. Żywność i wszystko do życia trzeba zabrać ze sobą przy przeprawie łodzią. Małą łódką dysponuje też takie schronisko, bo trudno to nazwać domem. Ciekawa propozycja i dla mnie.

Płyniemy obok licznych skał ukośnie rzuconych w morze. Wyglądają wspaniale. Białe klify ostro odbijają się w wodzie. Tych skałek jest sporo. Są mniejsze i większe, a każda inna. Obracamy głowy bo nie wiadomo w którą stronę patrzyć. Te wysepki są z obu stron...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu lądujemy gdzieś w ustronnej zatoce, gdzie przez 2 godziny możemy pływać w kryształowo czystej wodzie, chociaż głębokość jest taka, że patrząc pod wodą w dół nic nie widać. Granatowa ciemność...

Obrazek

Obrazek
Wysokie burty stateczku prowokują lubiących się popisywać Chorwatów to efektownych skoków.

Około 15:00 wracamy z powrotem. Każdy szuka teraz miejsca w cieniu. A niektórym Ruskom nawet to słabe wino uderza do głowy, bo powstaje awantura, że on tam gdzieś siedział, a teraz miejsce zajęli Polacy. Konflikt wręcz międzynarodowy. Tyle, że po przerwie na plaży każdy siadał gdzie było wolne miejsce, a nie jakieś wcześniej zarezerwowane. Po dłuższej awanturze Rusek jako że w mniejszości, chociaż z łysym karkiem, dał za wygraną. I jak tu mówić, że nie ma wrodzonej wrogości między tymi dwoma narodami?

Późnym popołudniem idziemy ostatni raz na plażę w Sukošanie, nie mogąc się nadziwić zabytkowemu charakterowi owej ławeczki. W Polsce próżno szukać tak charakternej.

Obrazek

Obrazek

KRKA

Park narodowy na wodospadach rzeki Krka i jej odnóg nie jest mniej warty podziwiania jak Plitvice, a jednak ludzi wyraźnie tu mniej. Zaczynamy od strony Skradina parkując na przygotowanych przed miasteczkiem parkingach, co pozwala przejść się jego ulicami docierając do przystani. Stąd stateczkiem za stosowną opłatą płyniemy do wodospadu Skradinskiego. Stateczek płynie dosyć wąskim i malowniczym kanionem rzeki Krka i jej rozlewiskami. Ciekawostką jest to, że na terenie parku wpada do niej rzeczka Čikola, znana z hitu Marka Perkoviča Thompsona (tekst: forum/viewtopic.php?p=26760#26760 piosenka: )
Według tekstu piosenki to właśnie tę rzeczkę mieli nie przejść Serbowie podczas ofensywy w 1991 roku, a Thompson autentycznie z bronią w ręku jej wtedy bronił. A może raczej tytułowej wioski Čavoglave.
Z tyłu wyłania się most nad rozlewiskiem, a wokół strome brzegi. Wszyscy w skupieniu przyglądają się "przepływającym" widokom. Powoli widać wodospad, a już z daleka wygląda potężnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawostką jest możliwość kąpieli w ładniejszych miejscach parku. Chodzi się po kładkach i ścieżkach i o dziwo - nie trzeba torować sobie drogi łokciami. Woda, woda, dookoła. Ta ilość i łagodny klimat powoduje, że rośnie tu wszystko co Bóg stworzył. Również ilość gatunków ssaków, płazów i gadów jest imponująca jak informują ustawione wszędzie tablice informacyjne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cała trasa jest super-relaksująca. Nawet w upał szmerek chodnej wody stwarza przyjemną atmosferę. Posiedźmy więc trochę na brzegu...

Obrazek

Wracamy stateczkiem do Skradina, jemy pizzę a żona kupuje jakieś szmatki na kolejny prezent dla rodziny.

Obrazek

Odpoczynek należy się i Wam po tylu stronach, miastach i nieścisłościach, które popełniłem. Zjeździliśmy BiH i Cro wzdłuż i wszeż, choć często pobieżnie. Wiemy czego jeszcze nie widzieliśmy i co będzie wypełniać plan wyjazdów do Cro w następnych latach. Wrócimy, by poznawać nowe rzeczy, nowych ludzi i cuda przyrody. Dzisiaj warto wybrać się jeszcze na drugą stronę parku tam gdzie dudni Roški slap. Musimy to zrobić samochodem, bo stateczek po jeziorze z wyprawą na drugą stronę akurat uciekł, a pieszo nie mieliśmy czasu. No więc trafiamy z wielkim trudem na właściwe dróżki i takie widoki:

Obrazek

Obrazek

Ten samochodzik czerwony jakby przyklejony do ściany, ale jak on żyje, to my też damy radę! Jedziemy wzdłuż tej ściany i coraz niżej. Wreszcie trafiamy na parking i idziemy do wodospadu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wodospad nie wygląda z tej perspektywy tak potężnie, ale z góry imponująco. Nad brzegiem grupka uczniów w oryginalny sposób świętuje koniec roku szkolnego.

Obrazek

Ja korzystam z możliwości popływania, ale woda bardziej mętna, trudno się dziwić – woda wypłukuje całą masę ziemi i bliskość kąpieliska oraz płaskie dno powodują, że nie ma miejsca na osadzenie się tego mułu.
Syci wrażeń wracamy do Sukošanu i jeszcze raz idziemy na plażę.

Obrazek

Siadamy na ławeczce pamiętającej czasy Marszałka; w Polsce takich zabytków już nie ma. Czekamy na zachód słońca i idziemy pakować się do wyjazdu. Do domu...

Obrazek

cdn?
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 09.05.2009 12:35

Dzięki za piękny opis Orebicza do którego też mam olbrzymi sentyment (mimo, że byłem w "koszarach" - ale w nich nie jadłem :D ), no i cudowny Zadar, gdzie dotarłem w ubiegłym roku - wrażenia identyczne 8) .
MWN
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1996
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) MWN » 09.05.2009 13:43

Ach, nie przejmuj się. Polaków słyszałem tam wielu. Tyle że wyraziłem swoją (niestety negatywną) opinię o takich ośrodkach. Raz byłem w jednym z nich na obiedzie. Był całkiem niezły a kelnerka rozmawiała super po niemiecku i nie udało mi się jej przekonać by przeszła na Chorwacki...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
NASZE POSZUKIWANIA (debiut MWN) - strona 10
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone